.

.

środa, 30 października 2013

Rozdział 17


*perspektywa Kit'a*

- I sąsiadka znowu będzie do mnie miała pretensje, że mam takich znajomych. Weź go uspokój.
- Dean już od niej dostał.
- Co?
- Uderzyła go w tyłek.- powiedziała bez jakichkolwiek emocji. Ja to ja, wybuchnąłem śmiechem bo dla mnie zabrzmiało to jednoznacznie.
- Opanuj się Kit. Torbą dostał.
- Nie potrafię.
- Zazdrość widzę.
- Rozgryzłaś mnie. Dlaczego mi tak nigdy nie zrobiła? Tylko "Panie Tanton! Proszę się ubrać, moja wnuczka zamierza wyjść na dwór a pan wyszedł w samej koszulce! Co to ma znaczyć?!"- zacząłem ją przedrzeźniać.
- Gdyby cię słyszała to byś dostał.
- Idziemy usiąść na schodach i na nią poczekamy? Może moje odwieczne marzenie się spełni.
- Przestań Kit.
- No co? Też byś pewnie chciała poznać Justina Biebera.- widząc dziwne spojrzenie dziewczyny dodałem.- Albo kogoś innego.
- Zaraz ciebie.
- Mnie znasz. No chyba, że chodzi ci o uderzenie torbą to zawsze można...
- Nie brnij w to!- skarciła mnie. Lubiłem chwile, w których można sobie z nią normalnie porozmawiać, pożartować i pośmiać się.
- A więc wiemy jak Dean się tu dostał. Jak to się stało, że zasnęliście w tak uroczej pozycji?
- Musisz się tak nabijać?
- Ja się wcale nie nabijam. Jestem śmiertelnie poważny.
- Właściwie to nie pamiętam.
- Dziewczyno!- próbowałem dramatyzować. Kiepski ze mnie aktor.- Może ty więcej rzeczy nie pamiętasz?
- Weź Kit. Pamiętam wszystko.
- Znowu sobie przeczysz.
- Wiem, że byłam zmęczona, Dean przykrył nas kocem i poszliśmy spać. Trudne?
- Dziewczyno! No trudne. Przecież to jest obca osoba!
- Nie dramatyzuj.
- Dziewczyno ty nie wiesz o czym mówisz.
- Kit...
- Dziewczyno ty mi nie przerywaj!
- Przestań powtarzać "dziewczyno".
- Jedynie podkreślam to co mówię, dziewczyno.- zaśmiałem się.
- Z tobą jest coś nie tak.
- No ale dziewczyno co to są za oszczerstwa kierowane w moją stronę?
- Jeżeli jeszcze raz użyjesz słowa "dziewczyno" to zawołam sąsiadkę ale tym razem przyjdzie z rozgrzanym żelazkiem.
- Rozgrzanym powiadasz? Mogłoby boleć.
- Zrobi ci ładny odcisk na czole.
- Nie strasz mnie. Muszę jutro jakoś wyglądać.
- No jakoś będziesz wyglądał. Pewnie nie najlepiej. Chociaż wydaje mi się, że jesteś do tego przyzwyczajony.- zaśmiała się.
- Jacy wy jesteście do siebie podobni z Fabianem. Ten sarkazm... Identycznie!
- Masz się od kogo uczyć. A poza tym, po tym koncercie będzie jakaś impreza?
- Dziewczyno o czym ty do mnie mówisz?
- Tylko pytam.
- Dla ciebie alkoholu nie będzie.
- A czy ja mówię o alkoholu? Chcę się dowiedzieć czy coś będzie.
- Coś tak.
- Co?
- Kulturalne spotkanie z fanami.
- Tak jak twoje kulturalne spotkania z kolegami?- prychnęła.
- No mniej więcej.
- Mniej czy więcej?
- W sumie to więcej.- zaśmiałem się.
- Przynajmniej jesteś szczery. Muszę pogadać z Fabianem.
- Myślisz, że będzie chciał iść?
- No chyba żartujesz. Coś wymyślę. Ze mną nie pójdzie? Przekonam go w 10 minut.
- Nie uda ci się.- pokiwałem przecząco głową.
- Zakład?
- Dobra. O co?
- Jak wygram to zdejmujesz jutro na koncercie koszulkę.- poruszała zabawnie brwiami.
- Nigdy! NIGDY i N.I.G.D.Y!
- Dlaczego nie? Kara musi być. A poza tym wydaje mi się, że wasze fanki nie będą miały nic przeciwko. Ja się na chwilę odwrócę bo wolę na to nie patrzeć. One będą wniebowzięte!
- Nie będę się rozbierał.
- A jak po domu chodzisz półnagi to jest dobrze?
- Ale tu jestem w domu a nie przed tyloma dziewczynami.
- Przede mną możesz. Okej.- zaśmiała się.- No to nie wiem. Może ty coś wymyśl.
- Jeżeli przegrasz to powiesz Sean'owi, że podobają ci się jego włosy.
- Ale one mi się....
- Nieważne!
- Dobra. W takim razie jak ty przegrasz to pytasz Fabiana czy pożyczy ci pieniądze.
- Nigdy mi nie pożyczy.
- Bo zbierasz na alkohol i papierosy.
- Wyrzuci mnie z domu jak nic!- zaśmiałem się.
- Wtedy mu powiemy, że się założyliśmy.
- No dobra. I tak wygram.
- Nie będzie łatwo bo wątpię, że Fabian z własnej woli pójdzie.
- Gdzie?- do domu wszedł brat Tosi.
- Proszę bardzo. Mów.- wskazałem na brunetkę.
- Braciszku, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.- podeszła do chłopaka.
- Mam się bać?
- Wybierzemy się jutro na koncert? Dawno nigdzie razem nie byliśmy a chciałabym spędzić z tobą trochę czasu.
- Świetny pomysł!- ucieszył się. To wcale nie oznacza, że przegrałem. Chyba.
- ROOM 94.
- Co?- spojrzał na mnie.- Gdzieś daleko będzie ten koncert i musimy zmówić pokój w hotelu? Dlaczego akurat 94?- zapytał zdezorientowany. Zacząłem się śmiać.
- Nie, nie.
- To są dodatkowe koszty i w ogóle.
- Koncert jest niedaleko. O nocleg się nie martw.- dodałem.
- Współlokator idzie z nami?
- Nie. Pomagam wam.
- Już się przestraszyłem.
- Gwarantuję ci, że będziesz zachwycony.- mrugnąłem do Tosi.
- Jeżeli Kit tak mówi to nie wiem czego się spodziewać.- pokiwał głową.
- Idziesz ze mnę nie z Kit'em więc o nic się nie martw.
- Ten zespół ma jakąś nazwę czy nie? Mówisz mi o tych pokojach i już się pogubiłem.
- To będzie niespodzianka.- dziewczyna poklepała Fabiana po ramieniu.
- Po was niczego nie można się spodziewać.
- Idź coś zjeść.
Chłopak wyszedł z pokoju a Tosia się do mnie przysunęła.
- Ale się zdziwi jak zobaczy, że jest tam jedną z najstarszych osób.- szepnęła.
- Przynajmniej będzie miał dużo dziewczyn dookoła.
- Nie wiem czy to go pocieszy.
- To pociesza każdego mężczyznę.
- Ty nie jesteś "każdy".
- Dziękuję.
- To nie miał być komplement.
- Nie? Tak zabrzmiało.
- Wybacz ale źle mnie zrozumiałeś.
- Spodoba się wam. Podobno jesteśmy dobrzy w tym co robimy.
- Tylko nie mów mu, że to wasz koncert.- zaśmiała się.- Mógłby spanikować i zrezygnować.
- Nic mu nie powiem ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Że nagrasz jego reakcje.- oboje się zaśmialiśmy.
- On mnie zabije.
- Nie przejmuj się. Mamy świetnych ochroniarzy! Powiem, żeby mieli cię na oku.
- Czyli nic mi nie zrobi. Czuję się bezpiecznie.
- Miałem na myśli to, że wyniosą twoje zmasakrowane ciało ale...
- Kit!
- No co? Sama mówiłaś, że cię zabije.
- Nieważne. Szykuje się dobra zabawa.
- Też tak myślę. Przybij piątkę.
Czuję, że będzie ciekawie. Tak, jestem tego pewny.

***

*perspektywa Tosi*

- Mam propozycję.- do pokoju wszedł zadowolony Fabian.
- Co?
- Może trochę więcej entuzjazmu?
- Co? Ale super!- krzyknęłam. Kit zaczął się śmiać natomiast mój brat nadal zastanawiał się nad "tą śmieszną" częścią zdania.
- Pozwól, że zostawię to bez komentarza.- usiadł obok chłopaka na kanapie.
- Chciałeś nam coś przekazać.
- Wiem. Jest godzina...- spojrzał na zegarek.- 19.47..
- 48.- poprawił go Kit.
- Dziękuję, nie musiałeś.
- Nie chciałem żeby Tosia żyła w błędzie.
- Pożyczysz mi swój zegarek to sobie zsynchronizuję.- uniósł jedną brew ku górze.
- Dobra. Tylko mi go nie pobrudź.
- Żartowałem.
- W takim razie przepraszam ale nie zrozumiałem twojego żartu, co oznacza, że był słaby.
- Widzę, że Kit się od nas uczy.- skomentowałam. Chłopak się do mnie uśmiechnął. Odpowiedziałam mu tym samym.
- Dużo mu do mnie brakuje, nie Tośka?
- Braciszku...- westchnęłam i usiadłam obok Fabiana. Przytuliłam go.- Dlaczego zawsze próbujesz się dowartościować pytając mnie o zdanie? Wiesz, że mogę nie powiedzieć ci prawdy.
- Dlaczego?
- Bo ty z góry uważasz, że będę miała takie same zdanie jak ty. Wcale tak nie jest.- pokiwałam głową.
- Czyli jednak uważasz, że blondyn jest ode mnie przystojniejszy?
- Fabian...
- Jeżeli tak zaczęła to znaczy, że właśnie tak uważa. Według niej, Dean jest od ciebie przystojniejszy.- wtrącił Kit.
- Nie pomagasz.
- Moje życie straciło sens.
- Nie przesadzaj.
- Myślałem, że zawsze jesteś ze mną szczera.
- To się myliłeś, kolego. Znaczy się Fabian.- dodał Kit. Jak oni lubili się sprzeczać.
- MIAŁEŚ JAKĄ PROPOZYCJĘ WIĘC MÓW!- oburzyłam się. Chłopaki spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Może zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś film?
- I tylko po to była ta cała konwersacja która zahaczyła o wszystkie możliwe tematy?
- Kit zaczął!
- Ja nic nie zrobiłem.
- Dobra, stop. Ty- wskazałam na Fabiana.- zamawiasz pizzę. A ty- odwróciłam się do drugiego.- Szukasz jakieś ciekawe filmy.
- A ty co?
- Ja idę się wykąpać.- wstałam i ruszyłam do łazienki.
- Mogłem się tego spodziewać. Wszystko my!
- Mówiłeś coś Kit?
- Miłej kąpieli.
- Jasne.- zaśmiałam się pod nosem.
Niecałą godzinę później wróciłam do chłopaków.
- Faja piżamka.- zaśmiał się Kit.
- Fajna twarz.
- Tośka... Ja chciałem być miły a ty mnie obrażasz.
- Też chciałam być miła. Nie podoba ci się jak mówię, że masz fajną twarz?
- Jakoś nie bardzo.
- Masz brzydką twarz.
- Wolę fajną.
- Masz fajną twarz.
- Serio?- spojrzał na nas Fabian.- Serio?
- Przesuń się.- wepchnęłam się między chłopaków.- Przyniesiesz mi jakiś kocyk?- zwróciłam się do brata.
- Ty masz w domu służących?
- Kit!
- Co?
- Przynieś mi koc.
- Nie.
- Będziecie coś chcieli.
- Jako szantaż XXI wieku.
Tak spędziliśmy cały wieczór. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, docinek, rzucania popcornem i innymi dziwnymi rzeczami.
_______________

Prawdopodobnie najkrótszy rozdział ever xd Jednak moment koncertu chcę Wam opisać osobno bo potem wszyscy się pogubimy ;)
Obiecuję, że następne będą dłuższe, ostatni raz ;D
Za to kolejny rozdział pojawi się wcześniej, co Wy na to? ;))


Jeżeli chcecie być informowani o nowych notkach na blogu, zapraszam do zakładki "Powiadomienia".  Będę do Was pisać, oczywiście nie musicie odpowiadać na tą wiadomość, nie zaśmiecajcie sobie tablicy xd 
Jeżeli ktoś z Was chciałby zrobić dla mnie nagłówek na bloga to bardzo chętnie ;) Piszcie a ja podam e-maila :) 

Miłego czytania, buziaczki ;**

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 16


*perspektywa Tosi*

Na korytarzu natrafiłam na kotkę Kit'a.
- Chodź ze mną.- wzięłam ją na ręce. Jestem dziwna, rozmawiam z kotem.
Otworzyłam drzwi do pokoju. Dźwięki ustały. Przez chwilę stałam w bezruchu. I znowu! Uderzenie w szybę! Mało brakowało a dostałabym zawału. Można powiedzieć, że otarłam się o śmierć. Podeszłam do okna. Kolejne uderzenie. Aż się cofnęłam. Myślałam, że ktoś sobie żartuje. Gdy przez kolejny moment była cisza, odważyłam się i wyjrzałam przez okno. Moje zdziwienie było jeszcze większe gdy na zewnątrz zauważyłam Dean'a z kilkoma kamykami w dłoni. Zaśmiałam się i otworzyłam. 
- Oszalałeś?- zapytałam przez śmiech. 
- Cicho! Specjalnie tak próbuję się do ciebie dostać, żeby Fabian i Kit mnie nie usłyszeli.- odpowiedział. 
- Nie ma ich w domu. Chodź na górę.- uśmiechnęłam się. 
- Dobra.- odparł i po chwili zniknął za drzwiami kamienicy. Wróciłam do salonu i usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- Wariat.- rzuciłam mu się na szyję.  
- Oberwałem od twojej sąsiadki torbą za to, że rzucam kamieniami w okno.- mocno mnie uściskał. 
- Dziwisz się jej? Jakiś młodociany przestępca, stoi przed domem i rzuca kamieniami w okno. Na dodatek miałeś kaptur na głowie. 
- Ja przestępca? Jakoś musiałem zwrócić twoją uwagę. 
- Dlaczego nie zadzwoniłeś? 
- Faktycznie. Zapomniałem, że już mam twój numer. 
- Obejrzymy jakiś film?- zaproponowałam. 
- Pewnie. Zaraz coś wybierzemy.- uśmiechnął się. 
Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy jakąś komedię. Było całkiem miło. 
- Może byśmy zmienili na horror? 
- Liczysz na to, że się do ciebie przytulę?- zaśmiałam się. 
- Owszem. 
- No niestety. Mnie takie filmy nie ruszają. 
- Nie żartuj. Nie boisz się? 
- Nie. 
- Wcale? 
- Ani trochę. Mam pytanie Dean.- odwróciłam się tak, żeby dokładnie widzieć twarz chłopaka. 
- Słucham?
- Kit cię tu przysłał?- zapytałam. No co? Chciałam wiedzieć. 
- Dlaczego miałby to robić?- sama nie wiem czy byłby w stanie mu powiedzieć o moim "małym uzależnieniu". Chociaż po nim to ja się już mogę wszystkiego spodziewać.
- Nie wiem, po prostu pytam. Kit wychodzi a ty nagle się zjawiasz. 
- Myślisz, że Kit ma na twoim punkcie aż taką obsesję? Że zawsze ktoś musi być obok ciebie? Pilnuje, żeby nikt ci nie zrobił krzywdy? 
- Oj, Dean.- nie chciałam mu o wszystkim powiedzieć ale sama wywołałam tą sytuację.- Zapomnij o tym pytaniu. 
- Nie wiem czy to ma sens.- odsunął się ode mnie. 
- O czym mówisz? 
- No wiesz... Ummm, nie wiem czy potrafię z nim konkurować. 
- Słucham?- zaśmiałam się. Chłopak za to zmroził mnie wzrokiem. Czyli nie żartuje.- Bo chyba nie wiem co ty masz na myśli. Ja do Kit'a nic nie mam. On do mnie tym bardziej. Zrozum Dean, że nic nas nie łączy. Być może to wygląda jak wygląda ale...
- No właśnie, jak twoim zdaniem to wygląda?- spojrzał na mnie. 
- Nie wiesz jak zachowujemy się gdy nikogo nie ma. Cały czas  postrzegasz nas przez pryzmat pocałunku. My nawet nie potrafimy się ze sobą dogadać. Zawsze się kłócimy ale ostatnio Kit próbuje mi zastąpić brata bo uważa, że Fabian się mną nie interesuje. Nic więcej. Zrozum to. 
- To teraz ja mam do ciebie pytanie.- spuścił wzrok. 
- Aż się boję.- szepnęłam. Dean jest bezpośredni, właściwie to dobrze, zapyta o wszystko co chce wiedzieć. 
- Dlaczego mi nie pozwalasz się tak do siebie zbliżyć?- wlepił we mnie swoje oczy.
- Słucham?- powiem szczerze, że się zdziwiłam.- Zaskoczyłeś mnie. Nigdy nie powiedziałam ci, że nie chcę się z tobą bliżej poznać, więc nie wiem skąd ten pomysł.
- Czuję przewagę ze strony Kit'a.
- Dean, przecież to jest twój przyjaciel, nie możesz tak mówić.
- Dodatkowo mam wrażenie, że się od siebie oddalamy.
- Po co się odsunąłeś? Chodź bliżej.- uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że nie mówię o tym.- westchnął ale mimo to się przysunął. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Jest przeciwnie, wiesz? Wcale się nie oddalasz. Tym razem twoje przeczucia zawiodły.
- Na prawdę?- spojrzał na mnie.
- Oczywiście. Wydaje mi się, że w Londynie jesteś jedyną osobą, z którą potrafię się dogadać.
- Oprócz Fabiana.
- Tu by można było podyskutować.- zaśmiałam się.
- Co się dzieje?
- Ostatnio stwierdził, że będzie lepiej jak zmienimy mieszkanie.
- Zamierzacie wrócić do Polski?
- Nie. Uważa, że mieszkanie z Kit'em nie wychodzi nam na dobre. Gdyby szukał mieszkania to pewnie gdzieś niedaleko. Na szczęście wybiłam mu ten pomysł z głowy.
- Teraz mam do ciebie blisko, mogę stać pod oknem i rzucać kamieniami ile chce. Co będzie potem?- zaśmiał się.
- Nic nie będzie. Nie chcę się wyprowadzać. Drugi raz mnie do tego nie zmusi.
- To dobrze.- pocałował mnie w czubek głowy.
- Dalej będziesz musiał rzucać kamieniami i narażać się mojej sąsiadce.
- Jakoś przeżyję kolejny raz. Przyznam szczerze, że oberwanie torbą w tyłek nie jest wyjątkowo bolesne- oboje głośno się zaśmialiśmy.
- Współczuję ci Dean.- dodałam.
- Nie ma czego. Jakoś sobie z tym radzę ale pewnie gdy dostanę tak jeszcze kilka razy to będę miał traumę i udam się do psychologa.
- Ja cię wyleczę.
- Tak?- uśmiechnął się zadziornie.
- Wstawię się za sąsiadką i jej pomogę.- chłopak w odpowiedzi zaczął mnie łaskotać.
- Ale za co?
- Chcesz się nade mną znęcać.
- Nieee.- tak się złożyło, że nim się spostrzegłam leżałam na kanapie a Dean? On tak jakby... na mnie.
- Wystarczy, co?
- Tak. Nienawidzę tego
- Zapamiętam.- nachylił się i delikatnie pocałował mnie w czubek nosa. Po chwili wstał i podszedł do telewizora.- Proponuje kolejny film. Co ty na to?- uśmiechnął się.

*perspektywa Kit'a*

Otworzyłem drzwi do naszego mieszkania. Starałem się być w miarę cicho, żeby nie obudzić Tosi. Domyślam się, że Fabiana jeszcze nie ma. Brakuje jego kurtki i butów.
Mój wzrok przykuł włączony telewizor. Zapaliłem światło w korytarzu, ruszyłem do salonu i stanąłem jak wryty. Na kanapie leżała Tośka z Dean'em. Przykryci kocykiem, wtuleni w siebie, romantico. Wróciłem na korytarz i trzy razy uderzyłem się w twarz. Wracam... Nadal to samo. Kurde Kit, wypiłeś dwa piwa i taka schiza? Mrugam, patrzę, mrugam, patrzę, mrugam, patrzę a oni nadal tam śpią. Trzeba to przemyśleć. Usiadłem w kuchni i wypiłem następne piwo. Widzę ich po raz kolejny. Czyli to nie moja wyobraźnia. Właściwie gdyby to była ona to na miejscu Dean'a byłbym ja a zamiast Toski jakaś śliczna blondynka. Co? Nieważne. O czym ja myślę? Coś trzeba z tym zrobić.
Usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu. Tym kimś musiał być Fabian. Zamknąłem drzwi do salonu i się o nie oparłem.
- Cześć Fabian, przyjacielu.
- Czego chcesz?- zaśmiał się.
- Niczego. Tylko się witam.
- No i to nie jest normalne.
- Idziesz spać? To dobranoc.
- Dlaczego tak stoisz przy tych drzwiach?- zrobił się podejrzliwy.
- Bo je lubię. Najlepsze w tym mieszkaniu. Solidna firma.- pogładziłem drewno. Sam nie wierzę w to jakim jestem debilem. Nie ma to jak udawać aż tak pijanego, żeby bronić przyjaciół.
- Wszędzie mamy takie same drzwi.
- Ale te są najlepsze. Polubiłem je.
- Ty coś brałeś, tak? Zaprowadzę cię do pokoju, zanim zaczniesz się do nich przytulać.
- Nie chcę. Będę je pilnować ale ty idź. No dobranoc.- uśmiechnąłem się.
- Mogę zobaczyć co zrobiłeś z salonem?
- Nic. Wróciłem 8 minut temu. Po prostu Tosia tam śpi i nie chcę żebyś ją obudził. - powiedziałem. Ominąłem fakt, że nie sama. Być może odpuści.
- Zrobiłeś jej coś?
- Skąd ten pomysł? Nawet nie jestem w stanie. Mój kot idzie.- wskazałem na zwierzaka.- Super jest, nie?
- Jest ktoś u niej i zapłaciła ci, żebyś ją krył?
- No co ty. Nie jestem taki tani. By się dziewczyna mogła niedopłacić.
- Więc wpuść mnie tam.
- Nie.
- Odsuń się.- lekko mnie popchnął a mi nie chciało się bronić. Chłopak wszedł do środka a ja oparłem się o ścianę.
- Dlaczego tu leżysz?
- Oglądałam film i zasnęłam.- odparła zaspanym głosem.
Czekałem aż Dean oberwie a tak chciałem tego uniknąć. Po chwili oboje wyszli z pokoju. Fabian zgasił światło i zamknął drzwi.
- Jeszcze pożegnam się z Kit'em.- powiedziała, spoglądając na mnie. Przytuliła mnie.
- Wyprowadź go z domu tak, żeby Fabian na niego nie trafił.- szepnęła. Mogłem się domyślić, ze za darmo mnie nie przytula. Gwałtownie się ode mnie odsunęła i ruszyła do sypialni.
- Dobranoc Kit.- dodał Fabian.
- Dobranoc, kolego.- zaczekałem aż zamknie się w pokoju i wszedłem do salonu, zamykając za sobą drzwi.
- Dean.- szepnąłem.
- Tu jestem.- wyszedł zza zasłony.
- Fabian cię tam nie widział?- zaśmiałem się.
- Cicho.- podszedł do mnie.- Myślisz, że akurat na zasłonę zwrócił uwagę? Poza tym jestem wysoki i szczupły więc nie było z tym problemu. Ty byś pewnie miał.- zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne.
- Dobrze, że tak głośno przytulałeś się do drzwi. Przynajmniej zdążyłem się ukryć. Nie myślałem, że potrafisz tak zbajerować.
- Odprowadzę cię do wyjścia.
- Dobra.
Sprawdziłem czy Fabiana nie ma w pobliżu i wyprowadziłem chłopaka na zewnątrz.
- Następnym razem się lepiej ukrywajcie.- dodałem.
- Jakoś nie planowałem, że zasnę.
- Dobra, dobra. Idź już.
- Dobranoc. Dzięki za wszystko.
- Czego się nie robi dla przyjaciela? Dobranoc.
Wróciłem do mieszkania i poszedłem spać. Nadal chciało mi się śmiać z tej całej sytuacji.

*perspektywa Kit'a*

Właśnie siedzę sobie w kuchni i jem śniadanie. Czyli nic ciekawego. Od jutra zaczynamy koncertowanie. Muszę przyznać, że czekałem na ten moment dość długo. Chciałem dać Tosi bilety na jutrzejszy występ ale nie wiem czy powinienem. Albo się nie zgodzi, albo mnie wyśmieje, albo z litości pójdzie. Po niej niczego nie można się spodziewać. Dziewczyna właśnie przyszła do kuchni.
- Wychodzisz gdzieś?- zapytałem zdziwiony. Było wcześnie.
- Idę do szkoły.- odburknęła.
- Serio?- zaśmiałem się.
- Muszę sprawiać pozory.- odparła.
- No to powodzenia.
- Cześć.
Zjadłem posiłek i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Fabian ma rację, trzeba to wszystko ogarnąć bo nie długo będzie trzeba wchodzić oknem. Taki panuje tu bałagan. Obiecałem mu, że posprzątam więc zaraz się za to zabieram.

***

Po kilku godzinach skończyłem. No.... Jakby to powiedzieć. Jestem wykończony! Przynajmniej widać zmianę. Liczę na to, że Fabian chociaż raz mnie pochwali. Usiadłem w salonie przed telewizorem.
- Cześć.- do domu wróciła Tosia.
- Hej, w kuchni jest coś do jedzenia.
- Nie u nas Kit.- zaśmiała się.
- Tym razem się zdziwisz.
- Co się tu stało?- zapytała, stojąc w drzwiach pomieszczenia obok.
- Posprzątałem, byłem na zakupach i ugotowałem obiad. Jest w tym coś dziwnego?
- Nie. Zawsze tak robisz.- odparła.- Mógłbyś tak codziennie?
- A ty codziennie będziesz wracać ze szkoły?
- Nie. Dziś jest ostatni raz.
- Mógłbym ci odpowiedzieć tak samo. Zastanów się jeszcze nad tym.
- Nie mam ochoty się uczyć i dodatkowo widywać Natalie.
- Sprawia jakieś problemy?
- Nie. Ostatnio się do niej zraziłam. Tyle w tym temacie.
- Natalie to jest mój problem. Ty nie musisz w tym brać udziału.
- Nie mówmy o tym.
- No dobra. Mam dla ciebie propozycję.- uśmiechnąłem się do dziewczyny.
- Jaką?
- Chcesz iśc jutro na nasz koncert?
- Ile mi za to zapłacisz?
- Kupiłem ci najtańsze bilety więc będziesz musiała postać sobie godzinę wcześniej pod klubem żeby zająć dobre miejsce.
- Kusząca propozycja.
- Możesz zabrać kogoś ze sobą. Mam dwie wejściówki.
- Pomyślałeś o tym, o kim ja pomyślałam?- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- No jemu to bym musiał zapłacić.
- I będę musiała stać w towarzystwie tych rozwrzeszczanych fanek?
- Może nie będą krzyczeć.
- Myślisz, że ja nie chodzę na koncerty? A tacy młodzi idole są najgorsi.
- Dziękuję.
- To nie było do ciebie.
- A do kogo?
- Ogólnie mówię. Przeżyję?
- Oczywiście! Zobaczysz jakie mamy cudowne fanki. Może nawet kogoś poznasz.
- Czyli przychodzą również mężczyźni?- rozpromieniła się.
- Tak. Zazwyczaj mają po 40 lat i są opiekunami naszych fanek.
- Nie rozmawiam z tobą.- zaśmiała się.
- To pójdziesz? Dean będzie szczęśliwy.- poruszałem zabawnie brwiami.
- Przestań.- rzuciła we mnie poduszką.
- Dostałem w twarz! Oddałbym ci ale mi się nie chce.
- Pójdę.
- Słucham?
- No pójdę.
- Jednak Dean'em cię przekonałem.
- Wcale nie!
- Właśnie, że tak. A może obejrzymy sobie wieczorem jakiś film?
- Jesteś straszny Kit!- śmiała się co raz głośniej.
- Przepraszam, czy Pani się rumieni?
- Nie patrz na mnie.- gwałtownie się odwróciła.
- Dobra, dobra i tak już widziałem. Ktoś się chyba zakochał.
- Nie mów tak, Kit.
- Już siedzę cicho.- zakryłem usta dłonią.
- Głupi jesteś.
- Weź Tośka skończ z tymi komplementami bo ja też się zarumienię. Wiesz jak głupio będziemy wyglądać? No ty już tak wyglądasz ale....
- Prowokujesz mnie.
- To dlaczego się śmiejesz?
- Bo to nie zmienia faktu, że to jest śmieszne.
- Czyli ze mną filmu nie oglądasz?
- Nie.
- Tylko z Dean'em?
- Tak. Co? Niee.
- Kłócisz się sama z sobą. Często tak masz? To jest choroba, czekaj, jak ona się nazywała...- zacząłem się zastanawiać.
- Cofam pierwszą odpowiedź. Druga się liczy.
- Pewnie. Następne pytanie. NA SIEBIE!- krzyknąłem.
- Oglądasz polskie teleturnieje?
- Nie.
- Nieważne. Nigdy cię nie zrozumiem.
- Powiem ci szczerzę, że jak was wczoraj zobaczyłem to byłem pewny, że mam zwidy.- zaśmiałem się.
- Dlaczego?
- Bo nie spodziewałem się go tutaj.
- A ja na niego naskoczyłam.- spuściła wzrok.
- Za co?
- Wprost go zapytałam czy spotyka się ze mną ze względu na ciebie. W sensie... Czy go do mnie przysłałeś.
- Tośka, jak mogłaś tak pomyśleć?
- Myślałam, że o wszystkim mu powiedziałeś.
- Obiecałem ci coś?
- Obiecałeś ale nie wiem czy mogę ci zaufać.
- Oczywiście, że możesz. Zdziwiłem się bo Kieran mówił, że Dean wyszedł po 20 więc powinniśmy się minąć po drodze. Powinniśmy spotkać się w drodze.
- Bo Dean przyszedł do mnie po 22.
- Tośka! Tak późno ty chłopaków do domu sprowadzasz?
- Nie spodziewałam się, że przyjdzie. Rzucał kamieniami w okno.- zachichotała.
Co ja z nimi mam?
_____________________

2 komentarze pod ostatnim rozdziałem mówią same za siebie. Nic nie muszę komentować. Nawet wolę tego nie robić.


Jeżeli ktoś czyta to proszę o zostawienie jakiegoś śladu po sobie. Jeżeli nie wiecie co napisać to wystarczy jakaś buźka, słowo, cokolwiek :) 

piątek, 11 października 2013

Rozdział 15


*perspektywa Tosi*

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Nawet nie udawałam zaskoczonej.
- Cześć Dean.- od samego wejścia, obdarzyłam chłopaka uśmiechem. On nie był taki wesoły.
- Hej, Tosia.- odpowiedział zamyślony.
- Coś się stało?
- Nic takiego. Wszystko w porządku.- na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wydaje mi się, że trochę wymuszony.
- Widzę, że coś się dzieje.- podeszłam do niego bliżej.
- Mógłbym spytać o to samo.- spojrzał mi w oczy.
- Co?
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć wszystkiego?
- Dlaczego mi się dziwisz? Dean..- odsunęłam się od niego na "bezpieczną" odległość.- Wiesz jak jest. Boję się zaufać komukolwiek. Fabianowi nie mówię wszystkiego, tobie powinnam?
- Chce żebyś mi ufała.
- A ja chcę ci ufać. Tylko nie wywieraj na mnie presji. Jeżeli poczuję, że chcę ci coś powiedzieć to jakoś to zrobię.- odwróciłam się urażona. Poczułam, że chłopak mnie przytula.
- Dobrze, przepraszam.- pocałował mnie w policzek.
- Nie musisz mnie przepraszać. Kolejnym razem nie wypytuj, to mi wystarczy.
- Tak zrobię.
- Najpierw wolałabym cię lepiej poznać.- odwróciłam się do niego przodem.
- Na co czekamy?- uśmiechnął się.
- Usiądź.- zajęliśmy miejsca w salonie.
- Więc co chcesz o mnie wiedzieć?
- Najlepiej wszystko.

*w tym samym czasie**perspektywa Kit'a*

Po kilku minutach byłem w kawiarni. Zauważyłem przez szybę, że Natalie jest już w środku.
- Cześć Kit.- zaraz rzuciła mi się na szyję. Wywróciłem oczami. Ona nic nie rozumie.
- Musimy porozmawiać. Usiądź.
- Stęskniłam się za tobą. Dlaczego nie odpowiadasz na żadne wiadomości?
- Nie zrozumiałaś mnie ostatnio.
- O czym ty mówisz?- przyjrzała mi się dokładnie.
- Po imprezie pozwoliłem ci zostać u nas na noc. Nie miałaś co ubrać, pożyczyłem ci koszulkę i wysłałem na kanapę. Żaden ze mnie dżentelmen ale sam byłem zmęczony i chciałem się wyspać. Przyszłaś do mnie w nocy i powiedziałaś, że jest ci zimno. Pozwoliłem ci spać w moim łóżku ale to wszystko.- starałem się mówić te słowa w miarę spokojnie ale w środku się gotowałem. Chciałem jak najszybciej sprowadzić tą dziewczyną na ziemię!
- Przestań Kit.- zaśmiała się.- Przecież widzę jak na mnie patrzysz.
- Jak?- zdziwiłem się. Patrzę na nią jak na każdą kobietę.
- Jak na dziewczynę, która ci się podoba.
- Natalie... Jesteś śliczną dziewczyną. Nie zamierzam zaprzeczać ale między nami nic nie było i niczego nie będzie.
- Żartujesz, tak?- zaśmiała się nerwowo.
- Nie. Nie żartuję.- czekałem na jej reakcję.
- Radzę ci powiedzieć, że żartujesz.
- Grozisz mi?
- Ostrzegam.
- A jeżeli cię nie posłucham to co? Nic nie możesz mi zrobić.
- Jeszcze zobaczymy.- zadziornie się uśmiechnęła.
- Co ty kombinujesz?
- Gwarantuję ci, że twoje życie nie będzie wyglądało tak jak dotychczas.
- Czego chcesz?
- Ciebie Kit. Nie rozumiesz?
- No właśnie nie. Nie da się pokochać kogoś na siłę. Nie zamierzam być z tobą tylko dlatego, że tak chcesz.
- U Tosi i tak nie masz szans.
- Wszyscy uczepiliście się Tosi! Chciałem ci to przekazać jak najdelikatniej ale z tobą się tak nie da.
- Niedługo będziesz mnie błagał.
- Natalie! Opamiętaj się dziewczyno. Grozisz mi chociaż nie masz powodu. Nie zmusisz mnie do miłości.
- Jeszcze zobaczymy.
- Gwarantuję ci, że nic się nie zmieni.
- Współczuję ci Kit.
- Nie masz czego. Jestem zadowolony z mojego życia.
- Ja też nie narzekam, chociaż uważam, że z tobą było by ciekawsze.
- Chodzi ci o pieniądze czy o sławę?
- Pieniądze i sława to jedynie dodatek.
- Wychodzę. Nie mam ochoty dłużej z tobą rozmawiać.
- Teraz tak. Założę się, że za kilka dni zmienisz zdanie.
Ostatni raz rzuciłem złowrogie spojrzenie na dziewczynę. Nadal nie rozumiałem co chciała mi przekazać. Wiem, że coś szykuję. Niestety nie wiem co.
- Wolę, żebyś do mnie nie pisała, nie nachodziła mnie i wszystko co ma z przodu "nie". Z góry dziękuję.- opuściłem pomieszczenie. Nie chciałem wracać do domu więc pomyślałem, że odwiedzę chłopaków z zespołu.

*perspektywa Tosi*

- Oprócz chłopaków z zespołu masz inne rodzeństwo?
- Mam jeszcze jednego brata. Bliźniak Kierana.- uśmiechnął się.- A Ty?
- Umm... Mam siostrę. Dwa lata młodszą ode mnie.
- Na prawdę? Wcześniej mi o niej nie wspominałaś.
- Cały czas zastanawiam się dlaczego rodzice zabrali ją ze sobą. Zapewne już się nie dowiem. Właściwie nawet nie wiem czy chcę.
- Jak ma na imię?
- Sara.
- Pamiętasz ją?
- Tak. Dużo się różniłyśmy ale mimo to lubiłam spędzać z nią czas. Lepiej dogadywałam się z Fabianem ale Sara też była dla mnie bardzo ważna.
- Nie spodziewałem się tego.
- Czego?- uśmiechnęłam się.- Że mam siostrę czy że ci powiem?
- Bardziej tego, że masz siostrę ale doceniam to, że mi powiedziałaś.
- To może zmieńmy temat.
- Lubisz zwierzęta?- uśmiechnął się.
- Tak! Kit ma kota.
- Wiem.
- Ja od niedawna.- zaśmiałam się.- Chciałabym mieć psa, chociaż pewnie zapomniałabym się nim zająć. A ty lubisz?
- Oczywiście! Uwielbiam.
- Może pójdziemy na spacer?- zapytałam.
- Dobry pomysł. Tośka... Ty nie powinnaś być w szkole?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Ja? Nie.
- Nie?
- Możemy już wychodzić?
- Nie powiesz mi?
- A możesz nie pytać?
- Czyli przyjmujemy wersje, że źle się czujesz, tak?- zaśmiał się.
- Uczysz się, kochanie.- odparłam.
Wyszliśmy z mieszkania. Na schodach siedział Kit.
- Ej, co tu robisz?- usiadłam obok chłopaka.
- Co? Nic.- podniósł wzrok.
- Mów. Nam i tak się nigdzie nie śpieszy.- po drugiej stronie dosiadł się Dean.
- Nie jest dobrze.- westchnął.
- Panie Tanton! Czy może się pan usunąć z przejścia? Być może pan jeszcze nie zauważył ale tutaj mieszkają też inni.- usłyszeliśmy.
Z tyłu stała nasza sąsiadka. Posłusznie usunęliśmy się jej z drogi.
- To może wejdziemy do środka?- zaproponowałam.
- Nie... Nie chciałem wam przeszkadzać.- zaczął się tłumaczyć.
- Przestań Kit. I tak nie mieliśmy na nic pomysłu a ty nie będziesz siedział tutaj sam.- dodał blondyn.
- No dobrze.
Wróciliśmy do mieszkania.
- Co się dzieje?- poszliśmy do salonu.
- Natalie powiedziała, że nie da mi spokoju.
- O co chodzi bo nie wiem?- Dean pokręcił przecząco głową.
- Natalie wmówiła sobie, że jesteśmy razem. Byłem z nią porozmawiać i ona uparcie twierdzi, że ją kocham tak samo jak ona mnie.
- Widocznie dałeś jej jakiś powód.- skomentował blondyn.
- Przyniosę coś do picia. Porozmawiajcie sobie.- ruszyłam w stronę kuchni. Cały czas słyszałam o czym mówią.
- I tu jest problem. Przyszła do mnie po imprezie i położyła się do łóżka. Dosłownie! Tylko tam spała a teraz chodzi i uważa, że jesteśmy parą.
- Spróbuj jakoś delikatnie jej przekazać, że się myli.
- Próbowałem. Z nią się nie da delikatnie. Z nią się w ogóle nie da porozmawiać. To jest najgorsze.
- Co ci powiedziała?
- Że na tym się nie skończy, że mnie zniszczy.
- Nie może ci nic zrobić.- dołączyłam do chłopaków.
- Tak samo jej powiedziałem. Zaczęła coś wymyślać, że i tak z nią nie wygram.
- Ona jest jakaś opętana.
- Nie wiem co mam zrobić.- wyprostował się.
- Nic nie rób. Przecież ona jest bezsilna bo ty masz nas. Mnie, Dean'a i chłopaków z zespołu. Fabiana nie wymieniam bo wiadomo.- zaśmiałam się.
- Dean, mogę ją przytulić?- spojrzał na chłopaka.
- Nic nie widzę.- blondyn zakrył oczy.
Przytuliłam chłopaka.
- Starczy. No już.- poklepał go Dean.
- No tak. Stop.- uśmiechnął się.
- Nie damy się jej.
- Puk, puk.- do pokoju wszedł Kieran.
- Nie umiesz pukać?- zapytał Dean.
- Powiedziałem puk, puk. Witam młodzież i Kit'a.
- Dziękuję, że mnie postarzyłeś.
- Nie ma za co. O soczek, mogę?- nie czekał na odpowiedz i wypił wszystko co znajdowało się w mojej szklance.
- Oczywiście.
- Co robicie?
- Siedzimy.
- Tego się sam domyśliłem. A wy się pogodziliście?- wskazał na chłopaków. Zdezorientowany Kit spojrzał na przyjaciela.
- Tak, wszystko jest okej.- uśmiechnął się do niego blondyn.
- Nudziło mi się więc wpadłem. Posuń się Tośka.- wepchał się na miejsce obok mnie.
- Trochę ciasno.- skomentowałam.
- No, powinniście kupić większą kanapę.
- Raczej jedna osoba powinna sobie pójść.- dodałam.
- Masz rację. Kit! Idź sobie.- powiedział Kieran.
- Widzisz Tosia z kim ja się przyjaźnię. Może minuta ciszy na tą cześć?
- Mogłeś gorzej trafić.- zaśmiał się blondyn.
- Serio? Może jakiś przykład?
- Na chwilę obecną nie wiem kto byłby gorszy ale pewnie gdzieś tam są.
- A wiesz, że niedługo wybieramy się do Polski?- uśmiechnął się jeden z braci.
- To dobrze.- odparłam.
- Kit nie będzie już tak często w domu.
- Jakoś sobie z tym poradzę.
- I Dean'a nie będzie.- dodał Kieran.
- Nie wiem do czego dążysz.
- Nic, nic. Ogólnie to po niego przyszedłem bo mama czeka na dole w samochodzie, więc gdybyś mógł już pójść...
- Po to tutaj przyjechałeś?
- No tak. Po ciebie konkretnie.
- Sam bym trafił do domu.
- Muszę się tobą zająć jestem starszy i bardziej odpowiedzialny.
- Na pewno.- zaśmiałam się pod nosem.
- Mówiłaś coś Tośka?
- Nie, nie.
Pożegnaliśmy się z braćmi Lemon.
- To może wyskoczymy na jakiś obiad?- zapytał Kit.
- A stawiasz?
- Wydaje mi się, że w lodówce mamy jakiś przeterminowany ser.- ruszył do kuchni.
- Nie Kit! Dobra, każdy płaci za siebie.- zaśmiałam się.
- No nareszcie. Już myślałem, że na to nie wpadniesz.
Byliśmy na mieście przez dobre kilka godzin. No, zasiedzieliśmy się.

***

Siedziałam w wannie z książką w dłoniach. Uwielbiam długie kąpiele! Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Tak?- zapytałam.
- Tośka, siedzisz tam prawie godzinę, wszystko w porządku?- usłyszałam głos Kit'a.
- Przepraszam, że tak długo zajmuję łazienkę. Zapomniałam, że nie mieszkam tu sama.
- Nie chodzi mi o to.- westchnął.
- Zaraz do ciebie przyjdę, dobrze?- odparłam, domyślając się co ma na myśli.
Wytarłam ciało ręcznikiem i założyłam czyste ubrania. Zaraz skierowałam się do salonu, gdzie na kanapie siedział brunet.
- Nie musisz mnie aż tak pilnować.- usiadłam obok chłopaka.
- Jeżeli to będzie konieczne to będę.- spojrzał na mnie.
- Nie bój się o mnie Kit. Musisz żyć swoim życiem.
- Ale nie chcę zostawić cię z tym samej. Wystarczy, że masz brata, który się tobą nie interesuje.
- To nieprawda. Fabian jest kochany, może trochę niedomyślny ale opiekuńczy. Zawsze starał się o to, żeby było jak najlepiej.
- Więc dlaczego nie jest?
- Mogło być gorzej.
- Nie Tośka! Zawsze tak mówisz. Twoim zdaniem są osoby mające gorzej ale z tobą też nie jest dobrze.
- No teraz to robisz ze mnie psychopatkę.- oburzyłam się.
- Wcale nie!
- Przesadzasz, mówisz do mnie jak do osoby niepoczytalnej. A dlaczego ty palisz?
- Bo nie mogę przestać.
- Widzisz?! Jesteśmy w tej samej sytuacji.
- Uważasz, że to jest to samo?
- Uzależnienie jak uzależnienie.
- Nawet tego do siebie nie porównuj. Myślę, że trzeba powiedzieć Fabianowi. Coś trzeba z tym robić.
- Kit!- wystraszona spojrzałam na chłopaka.- Przecież obiecałeś, że nikomu nie powiesz.
- Wiem Tośka ale zdałem sobie sprawę z tego, że tu chodzi o twoje zdrowie a nawet życie.
- Jeżeli komuś powiesz to się do ciebie nie odezwę do końca życia, rozumiesz? Będę cię nienawidzić tak bardzo jak siebie.- zdenerwowana wstałam z kanapy.
- Głośno myślę, tylko się zastanawiam.
Pośpiesznie ruszyłam w stronę pokoju.
- Stój! Zaczekaj Tośka.- chłopak poszedł za mną.
- Zostaw mnie! Myślałam, że jesteś inny. Muszę przyznać, że się myliłam.- powiedziałam z wyrzutem.
- Tylko zaproponowałem.
- Nie powinieneś był tego robić.
- Chcę ci pomóc.- spojrzał mi w oczy.
- Nie możesz. Nikt nie może mi pomóc.
Położyłam się na łóżku. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, tym bardziej nikogo słuchać. Kit zaczyna mi działać na nerwy. Utwierdza mnie w przekonaniu, że nie powinnam ufać ludziom.

*perspektywa Kit'a*
Niepotrzebnie to zrobiłem. Trzeba było się zamknąć. "Pewnie Kit, dlaczego nie zapytałeś czy nie masz zadzwonić do psychiatryka bo lepiej będzie jak Tośkę tam zamknął." Ehhh.. Jestem beznadziejny.

***

- Wróciłem.- do domu wszedł zadowolony Fabian.- A ty znowu na kanapie. Nawet nie spodziewałem się innego widoku.- dodał. 
- Nie denerwuj mnie. Zrobiłeś zakupy? 
- Oczywiście, na ciebie nie mogłem liczyć. 
- Bo doskonale sobie w tym radzisz. Chociaż w czymś.- skomentowałem. 
- To może byś się zajął sprzątaniem? 
- Nie.- odpowiedziałem bez zastanowienia. 
- Ja wszystkiego sam nie dam rady zrobić, Tosia ma szkołę a ty i tak siedzisz cały czas na kanapie więc mógłbyś mi pomóc. 
- Czasem leżę. 
- I leżysz. 
Uśmiechnąłem się słysząc "Tośka ma szkołę". Ona ma rację, Fabian jest bardzo niedomyślny.
- Z czego się śmiejesz? 
- Nic, nic. Pomogę ci. 
- Tak?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
- Tylko już się tak nie bulwersuj. Nie jestem taki zły. Przynajmniej spróbuję. 
- Więc żeby cię nie zniechęcać to zaczniesz od kuchni. 
- Mogę jutro?
- No dobra ale jak wrócę ma być porządek, jasne? 
- Oczywiście. 
- Idę do siebie. Nie wiesz co robi Tosia? 
- Pewnie się uczy.- powiedziałem sarkastycznie. 
- Wychodzisz gdzieś wieczorem? 
- A co? Zamierzasz spędzić ze mną wieczór?- zaśmiałem się.
- Nie. 
- Chyba pójdę do chłopaków. A dlaczego pytasz? 
- Chciałem wiedzieć. Mnie też nie będzie.  

*** 

- Gdzie idziesz?- usłyszałem. 
- Do chłopaków. Chcesz iść ze mną? 
- Nie. 

*perspektywa Tosi* 

Usiadłam w salonie z wielką miską popcornu na kolanach i włączyłam jakiś film. 
- Ty też wychodzisz?- spojrzałam na brata. 
- Mam spotkanie.- uśmiechnął się. 
- Mogę wiedzieć z kim? 
- Szef organizuje coś dla załogi i nie wypada mi nie pójść. 
- W końcu gdzieś wyjdziesz. 
- Mogę wrócić późno.  
- Dobrze, że mnie informujesz.- zaśmiałam się. 
- To do zobaczenia. Tylko grzecznie.- pogroził mi palcem. 
- Ty tak samo.- powtórzyłam jego ruch. 
Dwie godziny później usłyszałam dziwny dźwięk dochodzący z mojego pokoju. Byłam tak pochłonięta oglądaniem, że dopiero teraz to zauważyłam. Odłożyłam miseczkę i po cichutku ruszyłam w tę stronę. 

___________________________

Już trochę mnie poznaliście i wiecie, że musiałam skończyć w takim momencie xd
Chciałam, żeby rozdział pojawił się później ale mój internet zaczyna szwankować a nie chcę żebyście dłuuugo czekali :) Dobra ja xd
Odsyłam Was do ostatniego posta, ejjj, chcę z Wami popisać XDD

wtorek, 8 października 2013

Cześć Kochani :) ♥


Piszę sobie do Was bo mi się nudzi xd
Hahahah ;d Nie chce mi się chodzić do szkoły i wgl ale jest dobra wiadomość. Już kończę kolejny rozdział! ;D  Także możecie obserwować ;d 
To może o coś Was zapytam. Widziałyście kiedyś chłopaków na żywo?? :) Cokolwiek, rozmawialiście z nimi? Uwielbiam czytać te Wasze historie :) Jeju, ostatnio pisałam z jedną ROOMIE, cudowna <3 Chciała jechać na koncert w listopadzie ale niestety nie może. Nie wiem czy czyta to opowiadanie, być może :)) Jeżeli tak to cześć, witam się z Tobą ;dd
O tej godzinie już pewnie nikogo nie ma ale może jutro się odezwiecie. MOŻE ;D 
Z innej beczki, to podoba się Wam "jak" piszę i co piszę? Może chcecie, żebym coś zmieniła? Chętnie się dowiem :) 

Ojeju, powinnam się pouczyć ale tak strasznie mi się nie chce XDD 
Nie wiem czy wiecie ale Was lubię. Bardzo, bardzo hahah <3 
Kto powiedział, że muszę dodawać jedynie rozdziały? No właśnie xdd

Podoba mi się to zdjęcie. Jakie Kit ma nogi jiswjiwj *.* Na co ja patrzę. Powinnam się już położyć spać xd 

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 14


*perspektywa Dean'a*

- I co Tośka?- zapytałem. Usiedliśmy na jej łóżku. 
- A o co pytasz?- uśmiechnęła się. Była taka urocza.
- Ogólnie. 
- Ogólnie to dobrze. 
- No cześć. Chciałem spytać czy nie chcecie soczku?- do pokoju wtargnął Fabian. 
- Nie, dziękujemy. 
- A może ciasteczko?- zaraz za nim pojawił się Kit. 
- Możecie przestać?- dziewczyna zaczęła się denerwować. 
- Spokojnie Tośka.- spojrzałem na nią. 
- I bądź tu miły.- Fabian pokiwał przecząco głową. 
- Może lepiej będzie jak już pójdę?- zapytałem.
- Chcesz wyjść?
- No nie wiem czy siedzenie tutaj coś da jeżeli...
- Przyniosłem wam jednak ten soczek.
- Masz racje.
Razem z dziewczyną opuściliśmy pokój. Odprowadziła mnie do drzwi.
- Czyli widzimy się jutro, tak?- uśmiechnąłem się.
- Oczywiście.
Przytuliłem ją.
- Ej! Dean, uważaj bo cię obserwuję.- krzyknął Fabian. Odsunąłem się od Tośki.- Nawet jak nie patrze to i tak patrze.
- Co?- Kit wybuchnął śmiechem.
- No wiesz... Nie patrzę na niego ale go widzę. Rozumiesz?
- Magia.- brunet z niedowierzaniem pokiwał głową. Oboje mieli niezły ubaw.
- Współczuję ci Tosia.- spojrzałem na nią.
- Sama sobie współczuję.
- To do zobaczenia.
- Nadal na ciebie patrzę!- usłyszałem.
- To lepiej znajdź sobie dziewczynę...- zacząłem się śmiać.
- Teraz to sobie uważaj.- Fabian nagle ruszył z miejsca.
- Szybko, idź.- roześmiana Tosia siłą wypchnęła mnie z mieszkania.
- Prawie bym go złapał.
- I jeszcze pewnie pokonał.
- Oczywiście, że tak. Jestem silniejszy, wyższy i przystojniejszy.
- Co ma do tego uroda?
- Niby nic ale jestem, nie?
Opierałem się o drzwi z drugiej strony i śmiałem. Mogłem przysłuchiwać się tej rozmowie do końca życia.
- Kit masz jeszcze te ciasteczka?
- No Tośka nie mów mi, że ten blondyn jest przystojniejszy.
- Jesteś moim bratem. Będę nieobiektywna.
- Czyli też tak uważasz. To dobrze. Ten Dean to wcale taki cudny nie jest.
- Przestań się dowartościowywać.- zaśmiała się.

*perspektywa Tosi*

- Chciałam wam podziękować za to, że Dean tak wcześnie wyszedł.- usiadłam z chłopakami w kuchni.
- Nie ma za co.- odparł dumny Kit.
- To był sarkazm debilu.- spojrzałam na niego wściekła.
- Jest późno, chłopak musi się wyspać.
- Ja też już idę.
- Wcześnie jest. Idziesz już spać?
- Fabian! Sam sobie przeczysz.- odwróciłam się.
- Nieważne. Zapomnijmy o tym zajściu.- razem z Kit'em zaczęli się śmiać. Chociaż w jednej kwestii się dogadują.
- Dobranoc.
- Dobranoc Tosieńko! Słodkich snów. Kolorowych i jakich tam sobie wymarzysz. Karaluchy pod poduchy. No papapapa.- powiedział mój brat.
- Czy ty coś ćpałeś?
- Nie. Dlaczego?
- Dlaczego? Serio?  D.L.A.C.Z.E.G.O? Fabian, brakuje mi słów.
- No dobrej nocki, siostrzyczko ty moja najukochańsza. No, no, buziaczki lecą w twoją stronę.
- A mogę też?- zapytał Kit.
- Pierwszy i ostatni raz.
- Ale będziesz mi dawał jakieś wskazówki, okej?
- Dobra.
- To szybciuteńko Tośka teraz idzie umyć ząbki i spać. Przytulić swojego miśka i obudzić się rano w cudownym humorze.- te słowa skierował do mnie Kit.
- Nie, no spaliłeś to Kit.- mój brat złapał się za głowę.
- Co było nie tak?
- Co to były za teksty? Jakieś przereklamowane.
- Bo ty już powiedziałeś najlepsze! Też bym takich użył.
- Nie gadam z wami.- poszłam do łazienki. Wracając po kilku minutach usłyszałam:
- Musisz mnie tego nauczyć. Świetne Fabian, świetne!
- Dajcie się leczyć.- skomentowałam.
- Fajna twarz.- powiedział Kit.
- Że co?- zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- Jesteś brudna od pasty.- szeroko się uśmiechnął.
- Powiedz mi jeszcze raz, że mam fajną twarz...
- To co?
- To ci powiem, że ty takiej nigdy nie będziesz miał.
- Moja krew.- dodał Fabian.- Widać, że rodzina. I to jest pocisk. Ty się od niej ucz, nie ode mnie.
- Ma racje. Wasze teksty są siebie warte. Czyli nic.
- Miałaś iść spać.
- Dobranoc braciszku, tylko nie zapomnij odprowadzić twojego ślicznego Kit'a z przepiękną buźką do pokoju, bo szkoda by było gdyby się potkną i ją rozwalił.
- To się uśmiałem, wiesz Tośka?- powiedział poważnie.
- Tak samo jak ja.
Poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Muszę to wszystko przemyśleć. Nie wiem co dalej będzie ze mną i Dean'em. Ale wiem jedno. Nie chcę go stracić po raz kolejny.

***

Obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na zegarek. 3.38. Co jest? Odebrałam.
- Tośka! Chodź do mnie. Szybko.- usłyszałam głos Kit'a. Przestraszona wybiegłam z pokoju.
- Co się stało Kit?- wparowałam do jego sypialni.
- Zapomniałem zgasić wieczorem światło. Możesz je wyłączyć jak będziesz wychodzić?- zapytał, przeciągając się na łóżku.
- Budzisz mnie w nocy, żebym zgasiła ci światło?
- Zrozum mnie Tośka... Tak strasznie nie chce mi się wstawać.
- Zrobię ci krzywdę potem mogę wracać.- podeszłam do jego łóżka.
- Nie! No weź.- chłopak schował się pod kołdrą.
- Chodź tu.- zaczęłam go łaskotać.
- Tośka!- śmiał się wniebogłosy.
- Wy jesteście nienormalni.- w drzwiach pojawił się Fabian.- W odróżnieniu od was, ja muszę pracować. Wstać o 6, dziękuję, że mnie budzicie.
- To jemu coś powiedz.- oburzyłam się.- Przed chwilą do mnie zadzwonił i powiedział, że mam szybko przyjść a chodziło mu jedynie o to, żebym zgasiła światło. Normalne?
- Jaka skarżypyta.- skomentował chłopak.
- Zamknij się Kit.- syknęłam.
- No nie przesadzaj.
- Ogarnij się.- razem z bratem opuściłam jego pokój.
- Tosia...- chłopak poszedł za mną do pokoju.
- Co się dzieje, Fabian?- zapytałam.
- Przepraszam.
- Za co? Za tego debila? Nie musisz. Żartowniś się znalazł.
- Bardziej za to, że z nim mieszkamy.
- Czasu nie cofniemy. Jakoś da się przeżyć.
- Widzę jak jest. Myślę, że powinniśmy znaleźć sobie inne mieszkanie.
- Nie musisz tego robić. Do Kit'a można się przyzwyczaić.
- Ale sama widzisz, że jest ciężko. Imprezy, praca, pusta lodówka. On do nas nie pasuje.
- To my nie pasujemy do niego. Fabian, porozmawiam z nim jutro, dobrze?
- Co to da?
- Raz na zawsze wybije mu z głowy te wygłupy. Na prawdę nie chcę się stąd wyprowadzać.
- Nie chcesz?
- Nie. Dobrze mi tutaj.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście. Połóż się spać.- przytuliłam chłopaka.
- Prześpij się jeszcze bo rano do szkoły.
- No tak.- odpowiedziałam. Pff, nie idę. Nie chce mi się. Wolę pójść do Dean'a. Opuściłam dopiero drugi dzień. Nic wielkiego. Położyłam się spać.

***

Znowu obudził mnie dźwięk telefonu. "Zabiję go"- pomyślałam. Spojrzałam na wyświetlacz. Sms od Dean'a. Gwałtownie podniosłam się i przetarłam oczy.

Mogę wpaść do Ciebie o 12? :) Dean xx

- Kit!- wybiegłam z pokoju i wpadłam do chłopaka.
- Czego?
- O 12 ma cię tu nie być.
- Chyba sobie żartujesz.- zaśmiał się. Zaspany odwrócił się w drugą stronę.
- Bo cię wyrzucę siłą.
- Straszysz czy obiecujesz?- spojrzał na mnie i zabawnie poruszał brwiami.
- Przestań Kit.
- Dlaczego mam opuścić nasze mieszkanie?
- Bo ma cię nie być.
- To nie jest argument. Dean przychodzi?
Zastanowiłam się chwilę.
- Może.
- No to zostaję.
- Kit!
- Ktoś musi was pilnować.
- No proszę cię.
- Teraz krzyki zamieniły się w błagania? Co będzie następne?
- Spadaj. Będziesz coś chciał.
- Desperacja. Mogłem się domyśleć.
- Nie możesz sobie pójść?
- Wracamy do próśb.
- Przestań się nabijać.
- Agresja, okej.
- Jak chcesz to rozmawiaj ze mną normalnie. Albo wcale.
- No właśnie. To pa.
- Tanton!- syknęłam.
- Co?
- Ruszaj się i wyjdź!
- Widzę, że desperacja się pogłębia.
- Bo zaraz nie wytrzymam.
- Tośka, słoneczko.- westchnął. Podniósł się na łokciach i usiadł. Przeczesał swoje włosy które były w "artystycznym" nieładzie.- Usiądź obok mnie.- poklepał miejsce na łóżku.
- Postoję.
- Siadaj.
Niechętnie zrobiłam to co kazał.
- Czemu tak ci zależy?- spojrzał w moje oczy.
- A dlaczego ma mi nie zależeć?
- Zapytałem pierwszy.
- Nie jesteśmy dziećmi a to nie są wyścigi.
- Nie wiem co mam o tym myśleć.
- Na szczęście to nie jest twoja sprawa.
- Nie bądź dla mnie taka.
- Jaka?
- Oschła i niemiła.
- Nie przesadzaj.
- Skąd wiesz, że Dean jest tego warty?
- Nic nie tracę.
- Niby nie ale pomyślałaś co będzie jak cię zrani?
- Co ma być? Jakoś to przeżyję.
- A jeżeli...- spuścił wzrok.- A jeżeli nie?
- Kit. Nie martw się. Nie jest ze mną aż tak źle.
- Boję się Tośka, że jednak może być gorzej.
- Nie dowiem się jak nie spróbuję.
- Chcesz się narażać?
- Masz zamiar mi przekazać, że lepiej będzie jeżeli do końca życia pozostanę sama, żeby nikt mnie nie zranił?
- Nie chodzi mi o to. Wiem jaki jest Dean.
- Czyli teraz zamierzasz mnie do niego zrazić? Nie masz dobrej taktyki.
- Nie. Nie chcę cię do niego zrazić. Dean jest typem podrywacza.
- I co z tego?
- To jest mój przyjaciel więc nie chciałbym mówić o nim niemiłych rzeczy.
- Więc nie mów.
- Ale twoje szczęście też jest dla mnie ważne. Powiedziałbym, że nawet ważniejsze. Nie chcę, żebyś miała połamane serduszko a do tego kolejne rany.- złapał mój nadgarstek. Tym razem bardzo delikatnie.
- Nie wiem co powiedzieć.- tym razem to ja wbiłam wzrok w ścianę naprzeciwko.
- Nic nie musisz mówić. Chcesz się przytulić?
- Dlaczego czasami jesteś dla mnie niemiły a czasami cudowny i uroczy?
- Staram się nie być dla ciebie zły. Po prostu mam podły charakter. Tego nie zmienisz.
- To co przed chwilą powiedziałeś. Umm.. Kit boję się, że zaczynasz odbierać naszą znajomość inaczej.
- Nie wiem o czym mówisz.- nerwowo się uśmiechnął i pokiwał przecząco głową.
- Jesteś pewny, że nie wiesz?
- Lubię cię ale nic więcej jeżeli o to ci chodzi.
- Dokładnie o to.
- Nic z tych rzeczy. Po prostu nie chcę, żebyś cierpiała.
- Swoje w życiu przecierpiałam. Teraz może być tylko lepiej.
- A jeżeli nie będzie?
- Wiesz co? Myślę, że Natalie będzie z tobą szczęśliwa. Pomimo tego jak się kłócimy i jak często ci mówię, że cię nie lubię to wcale tak nie jest.- przytuliłam chłopaka.
- Wiem.
- Skromny jesteś.- cichutko się zaśmiałam.
- Ale nie wiem co będzie ze mną i Natalie.
- Jak to nie? Myślałam, że jesteście razem.
- Ona tak uważa. Ja jej niczego nie obiecywałem. Ehhh.. Nie wiem jak jej to powiedzieć.- westchnął.
- Najlepiej powiedz jej wprost. Ja i tak nie zamierzam dalej się z nią "przyjaźnić". Jeżeli tak można to było nazwać.
- Cały czas przysyła mi jakieś wiadomości, nawet nie wiem skąd ma mój numer.
- Pewnie podałeś jej na imprezie a nie pamiętasz
- Być może. Muszę się z nią spotkać i wszystko jej wytłumaczyć.
- Pójdziesz dzisiaj? Proszę Kit.- uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Tylko nic nie kombinuj.
- Dzięki. No nic, nic. Prawie 11. Więc wstawaj, śpiochu.- ściągnęłam z chłopaka kołdrę.
- To może chociaż jakieś śniadanko?
- Jak sobie zrobisz to będziesz miał.
- Mogłem się tego spodziewać.

*perspektywa Kit'a*

Strasznie boję się o Tośkę! Odkąd wiem, że się tnie to nie mam serca zostawiać jej samej nawet na chwilę. Jestem ciekawy czy Dean wie. Wyszedłem na zewnątrz i oparłem się o ścianę starego budynku. Zapaliłem papierosa. Postanowiłem sprawdzić jak wygląda sprawa z Dean'em. W sumie to do Natalie mi się nie spieszyło więc miałem czas.
- Cześć.- rzuciłem widząc chłopaka.
- Mogłem się spodziewać, że cię tu spotkam.
- Nie czekam tu na ciebie po to, żeby się kłócić.- westchnąłem.- Chcę cię tylko ostrzec.
- Przestań Kit.- zaśmiał się.
- Wiem, że Tośka teraz przechodzi ciężki okres w życiu więc byłbym wdzięczny gdybyś chociaż ty nie przysparzał jej problemów.- powiedziałem wprost.
- Masz coś na myśli? Jeżeli nie to ja już pójdę.- chciał mnie wyminąć ale go zatrzymałem.
- Jeżeli ona będzie przez ciebie płakać chociaż raz to ci tego nie daruję, rozumiesz?
- Jesteś zazdrosny, że wybrała mnie?
- Nikogo nie wybrała.
- Trzeba było starać się od początku.
- Nie rozumiesz Dean. Nie chodzi mi o to, że ona chce być z tobą. Ja i tak bym się z nią nie dogadał.
- Więc czego chcesz?
- Niczego. Jeżeli zamierzasz za tydzień z nią zerwać to lepiej się tu więcej nie pokazuj.- ruszyłem w stronę kawiarni gdzie umówiłem się z Natalie.
- Zaczekaj! Stój Kit.- zatrzymałem się ale  nie odwróciłem do chłopaka.
- Co?
- Nie martw się o Tosie. Nie chcę jej skrzywdzić.
- No właśnie. Nie chcesz... Zrobisz to nieświadomie.
- Będziemy się teraz kłócili przez dziewczynę?
- Nie zamierzam się z tobą kłócić. Nawet jeżeli chodzi o Tosię. Po prostu cię informuję. Wiele o niej nie wiesz.
- Ty wiesz?- prychnął.
- To jest najgorsze. Nikt nie wie kim ona jest.- dodałem i powoli zacząłem się oddalać.
_______________

Cześć :)
Ahh, ten sarkastyczny uśmiech. U mnie ostatnio beznadziejne ale dodaję rozdział za 10.000, najlepsi jesteście <3 Chcę Was kiedyś uściskać. Wszystkich!
Kocham Was i dziękuję, że jesteście <3


Jeżeli chcecie być informowani o nowych notkach na blogu, możecie wpisać się do zakładki "Powiadomienia" :)