.

.

czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 55


*Tosia*

Nasza czwórka siedziała w milczeniu. Właściwie to Kieran ledwo siedział... Kołysał się na fotelu w jedną i drugą stronę.
- Pójdę się przespać.- dodał.
- Nie powinieneś w takim stanie sam wracać do domu.- odezwała się opiekuńcza jak zawsze Caroline.
- Ależ słoneczko... Ja nie wracam do domu, idę położyć się do łóżka Kita.

****

- Tosia? Słyszysz to?- przebudziłam się, czując na policzku dotyk Kita. Spał ze mną w pokoju. Trochę się pozmieniało, bo Caroline miała tutaj być. Jednak mieliśmy średnio proszonego gościa, który zajął łóżko Kita. W sumie... Nie wiem gdzie śpi Caroline.
- Co?- szepnęłam przeciągając się na łóżku.- Tom się obudził?
- Harry śpi.
- Kit przestań, on ma na imię Tom.
- Chyba na drugie, aniele.- pocałował mnie w czoło.- Mój idol miał tak na imię i obiecałem sobie, że kiedyś nazwę tak mojego syna.
- Harry Potter?
- Taa, Tosia, głuptasie. Harry Styles. Członek zespołu...
- Dobrze, Kit. Bez biografii poproszę, nie tym razem. Więc co słyszysz?
- Zamilcz na chwilę i posłuchaj.
Podniosłam się na łokciach i przez chwilę w takiej pozycji nasłuchiwałam odgłosów pochodzących z drugiego pokoju.
Nagle Kit zaczął się głośno śmiać.
- Kieran jest ojcem Caroline?
Ja mimowolnie też się uśmiechnęłam.
- Nie sądziłem, że ma taki seksowny głos.
- Kit!
- No co? Słyszysz?
- Kieran też potrafi zasięgnąć wysokich tonów.
- Tosia, a może ty też mi tak zamruczysz?- przysunął do mnie swoją twarz.
- Nigdy w życiu!
- Idziemy dołączyć?
- Jesteś psychiczny.
- W takim razie sam pójdę. Nigdy nie widziałem Kierana w takiej sytuacji. A tak serio to pójdę ich uciszyć,  bo deprawują mi dziecko. Ma pół roku, nie może przebywać między ludźmi uprawiającymi własne ogródki.
- Kit...
- Idę, nie zatrzymuj mnie.
- Ale....
- Idę Tosia, nie zatrzymasz mnie.
- Ubierz się kochanie.- zaczęłam się śmiać.
Zdezorientowany spojrzał w dół.
- Uuu, cenna uwaga. Caroline mogłabym zrezygnować z Kierana i zająć się mną.
- Kit!
- Nie bądź zazdrosna, nie jesteśmy razem.
- W takim razie powiedz, że Kieran może przyjść do mnie.
- Zabiłbym go gdyby cię dotknął.
- Ale nie bądź zazdrosny, nie jesteśmy razem.


- Koteczki....- usłyszałam za drzwiami, gdy Kit wyszedł.- Misie moje, ja się cieszę, że łoże Tosi współgra z waszymi pasjami i dobrymi emocjami, ale troszeczkę ciszej, bo mnie obudziliście
-.......- nie słyszałam co mówią oni, ale Kit w każdym bądź razie odpowiadał.
- Kieran kochanie, ja zamknę te drzwi oczywiście, ale jak obiecacie, że będziecie cicho.
-......
- Misiu ukochany, blondyneczko moja, ja wiem, że długo się nie widzieliście. Swoją drogą ja ciebie też długo nie widziałem, a ze mną się tak nie witasz. I przykryj się kochana, mi wystarczy widok twojej buźki, resztę zostaw dla Kierana.
Zaśmiałam się pod nosem. uwielbiam jego poczucie humoru. Nie mogłam dłużej wytrzymać w łóżku, musiałam do nich ruszyć.
- Jest po 4, czy w tym domu można normalnie spać o takich godzinach?- stanęłam przed Kitem. Ten objął mnie w pasie.
- Tosia, to nie jest moja wina, że żyjecie w celibacie. Nie wiń mnie za wasze nieudane życie seksualne.- skomentował Kieran.
- Byś się zdziwił.- dodał Kit. Uderzyłam go łokciem w brzuch.- Ała, no nie będzie nam ubliżał jak ja na nic nie narzekam. Masz mi coś do powiedzenia źle ci było?
- O, a może przedyskutujecie to na zewnątrz? Kit, weź zamknij drzwi z drugiej strony.
- Obrażam się Antonina. Idę spać z nimi.
- Nie, nie, błagam!- Zaczęli się przekrzykiwać.
- Ja dla odmiany położę się w ubraniu między wami, koteczki.- zaczął wchodzić im do łóżka.
- Tosia, weź go!- krzyknęła Carolie śmiejąc się głośno.
- Cicho, Tosia ma większe, chociaż niedużo.
Za ten komentarz dostał w policzek, w sumie należało mu się. Przynajmniej Caroline tak twierdziła, mi to nie przeszkadzało.
- A tobie Kieran w myślach dawałem przynajmniej kilka centymetrów więcej, ale nie ma tragedii przyjacielu.
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
- Dobra Kit, chodź. Daj im spokój i wracaj do łóżka.
- Padła propozycja ze strony mojej przyszłej dziewczyny, więc lecę diabełki. Miłej nocy! Właściwie to snu, dla mnie i dla was, buziaczki, hej.- mówił pospiesznie wychodząc z ich łóżka.

****

Siedziałam z Kitem w kuchni. Zrobiłam nam śniadanie. Chłopak siedział na przeciwko mnie, po drugiej stronie stołu i czytał gazetę, rzadki widok. Ja zajadałam się kanapką. Nawet nie wiecie jakie to uczucie gdy po tak długim czasie ma się świadomość, że lodówka jest pełna, że ma się to na co ma się ochotę. Szkoda, że z kradzieży.
Do kuchni przyszła Caroline.
- Wstyd mi teraz przy was stać.- zaśmiała się patrząc na nas.
- Nie masz czego.
- Zrobiłam ci kanapki.- podsunęłam dziewczynie talerzyk. Zadowolona usiadła na miejscu obok mnie i zaczęła jeść.
- Kieran jeszcze śpi?- zapytał Kit.
Caroline pokiwała przecząco głową.
- Kieran wyszedł rano.
- Tak, o której? Nie śpię od 8 i go nie widziałem.
- Wyszedł po 9.
- Byłem najprawdopodobniej na zakupach.- skomentował i znowu zanurzył wzrok w gazecie.
- Ty byłeś?- blondynka spojrzała na niego nieco zaskoczona.
- Tak, ale po obiedzie muszę jechać do jakiegoś większego supermarketu i przyda mi się pomoc. Chcę zrobić jakiś zapas, wiesz, dopóki mam hajs.- puścił do niej oczko.
- To może pojedziecie razem a ja zostanę z Tomem?- zaproponowałam.
- Nie chcesz jechać ze mną? Caroline zaopiekowałaby się dzieckiem.
- Jasne, mogę to zrobić.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nie, jedźcie wspólnie, ja nie mam ochoty.
- Coś się stało?
- Nie, wszystko jest w porządku, po prostu chcę zostać w domu.
- Skoro tak wolisz, myślę, że uwiniemy się w jakieś dwie godziny łącznie z dojazdem, więc nie będziesz za mną za bardzo tęsknić.- zaśmiał się.
Przypomniałam sobie o książce. Dlatego nie chciałam jechać. Od momentu "porwania" mnie przez Kierana piszę książkę. Zasiadam do niej czasami, gdy mam ochotę przelać emocje i słowa na papier. Książka to może za dużo powiedziane. Z kolei pamiętnik nie oddaje tego, co jest w środku. Notatnik? Hmm... zostanę przy "książce". Mam mętlik w głowie, a jak sobie o nim przypomnę to pisze. Dziś od rana jestem dość nieobecna i mam ochotę coś napisać. Coś, bo nie mam pojęcia co, ale ciągnie mnie tam.
- Tosia, halo?- zobaczyłam przed sobą twarz Kita. Kucał przy moim krześle i położył ręce na moich kolanach.- Słuchasz mnie?
Spojrzałam na niego nieobecnie. Nawet nie mam pojęcia jak się tutaj znalazł. Moje zawiechy zaczynają być coraz to groźniejsze.
- Co?
- Powiesz mi co się dzieje? Bo nie wmówisz mi, że jest okej.
- Kit, ale wszystko jest....

*****

Siedziałam przed książką, Kita i Caroline nie było od jakiś 20 minut. Byłam nieźle wciągnięta w pisanie, dobrze się z tym czułam. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Toma, spał w wózeczku. Ruszyłam do drzwi z myślą, że Kieran jednak wpadł się pożegnać.
Znowu zobaczyłam przed sobą tą kobietę do złudzenia przypominającą Nicole Kidman. To znaczy moją matkę, jak to zaczęła się określać. Próbowałam zamknąć drzwi z taką prędkością jak je otworzyłam, ale średnio mi to wyszło. Kobieta zastawiła je nogą i po chwili znalazła się w środku.
- Czego pani chce?- zapytałam rozzłoszczona.
- Hania, wejdź do środka.- kiwnęła w stronę wyjścia.
Do salonu po chwili wbiegła dziewczynka, miała z 5 lat i długie brąz włosy. Złapała za rękę kobietę i spojrzała w moim kierunku. Miała przepiękne niebieskie oczy jak.... jak ja.
- Już nie wiem jak ci udowodnić, że jesteś moją córeczką, tak długo cię szukałam.  Może chociaż swoją siostrę pamiętasz?

_____________________________________________________________

Cześć :) Więc najpierw dwa słowa wyjaśnienia, nie było mnie, wiem i bardzo was za to przepraszam, ale w moim życiu wydarzyła się rzecz o której chciałabym już nie pamiętać. Nie chcę mówić co się działo, niektórzy z Was wiedzą inni nie. To już nieistotne. Nie miałam ochoty na pisanie, dlatego nie było mnie na blogu, ale już wracam.

Kto z Was ma nieodpartą ochotę pojechać na koncert chłopaków? Tylko ja? :(

Kocham Was mocno, Patty.



Facebook: Patrycja Bucław
Ask: roomies1
Instagram: patty.b96
Snap: patty.b96