.

.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 7


***

*perspektywa Kit'a* 

- Może byś się zainteresował Tośką?- bez pukania wszedłem do pokoju Fabiana. Chłopak wyjął słuchawki z uszu i spojrzał na mnie nieco zdziwiony. 
- Mówiłeś coś?- uśmiechnął się. 
- Mówiłem.- westchnąłem i usiadłem na łóżku obok niego.- Tośka cię potrzebuje. 
- Wiem. 
- Tylko tyle?- prychnąłem. 
- A co mam ci powiedzieć? Nie muszę się tłumaczyć. 
- Ostatnio spędzam z nią więcej czasu niż ty. 
- Nie wypowiadaj się na ten temat bo nie było cię przy niej w najcięższych momentach. 
- Wtedy jej nie znałem. 
- Teraz też nie znasz. 
- Jesteście do siebie podobni. Tak samo pyskaci.- odwróciłem wzrok. 
Zapanowała niezręczna cisza. 
- Jest silna. Nawet nie wiesz jak bardzo. Poradziła sobie z rozstaniem z rodzicami. Dla dziecka nie jest to łatwe. 
- Powiesz mi co się stało?
- Nie ma o czym mówić. 
- Nie to nie.- wstałem z miejsca. 
- Już idziesz? 
- No idę.
- Kit.- zawołał za mną.- Nie zadręczaj się tak Tośką. Ja o wszystko zadbam.
- Właśnie widzę.- powiedziałem pod nosem i zamknąłem drzwi do jego pokoju.

***

*perspektywa Tosi*

- Dlaczego tak się nim przejmujesz?- zapytała Natalie.
- A dlaczego nie? Nie chce żeby któryś z chłopaków miał do mnie pretensje.
- Widocznie ten cały Sean nie jest wart twojego poświęcenia.
- Nie mów tak. W zespole panuje miła atmosfera. Wydaje mi się, że on jest taki tylko dla mnie.
- To może przestań się tak starać? Bądź dla niego taka, jaki on jest dla ciebie.
- Może ja nie chce taka być?- spojrzałam na dziewczynę.
- Nawet byś nie potrafiła. Jesteś za dobra.- delikatnie się uśmiechnęła.
- To źle?
- W tym przypadku tak. Chłopak nic sobie z ciebie nie robi a to tobie jest go szkoda. Widzisz w tym sens?
- Od dłuższego czasu w niczym nie widzę sensu.- westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach.
- Zabrzmiało to jak myśl samobójcza.
- Nie jestem tchórzem.
- Uważasz, że samobójcy są tchórzami?- zapytała z niedowierzaniem.
- A nie są? Podobno każdy problem da się rozwiązać.
- Są odważni. Choćby dlatego, że nie każdy jest w stanie targnąć się na swoje życie.
- Dlaczego o tym mówimy? Powiedziałam ci, że ja się do nich nie zaliczam.- trochę się oburzyłam.
- Dobrze, dobrze. Nie bulwersuj się. Widzę, że Kit bardzo się stara.- uderzyła mnie łokciem.
- Ałł. I co z tego?
- Niby nic ale jednak dobrze jest mieć w kimś oparcie. Mam racje?
- Masz racje. Oczywiście, że tak. Ja go do niczego nie zmuszam.

*perspektywa Kit'a*

Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zaspany, ruszyłem w ich kierunku.
- Mogę porozmawiać z Tosią?- przed drzwiami zauważyłem Dean'a.
- Dlaczego chcesz z nią rozmawiać?- wpuściłem go do środka.
- Chce. Po prostu.
- A tak szczerze?
- Chce wiedzieć jak się czuje.
- A co to cię interesuje? Żadnego z was to nie obchodzi.
- Nieprawda! Wiesz jak jest. Od początku uważam, że Tośka jest dziewczyną którą warto poznać.
- O czym ty do mnie mówisz?- uniosłem jedną brew.
- Możesz o nic nie pytać? Nie tylko ty chcesz się z nią zaprzyjaźnić.
- Nadal nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć.
- Później ci wytłumaczę. Mogę tam pójść?
- Jest u niej koleżanka.

*perspektywa Tosi*

Ktoś zapukał do pokoju.
- Otwórz i powiedz, że mnie nie ma.- schowałam się pod kocem, szczelnie się nim owijając.
- Przecież Kit wie, że tu jesteś a Fabian z Tobą wracał więc też powinien wiedzieć.
- Otwórz.- powtórzyłam. 

*perspektywa Dean'a* 

- Cześć. Mogę chwilę porozmawiać z Tośką?- przygnębiony, zapytałem dziewczynę, którą zobaczyłem. Przyjrzała mi się dokładnie i zamknęła za sobą drzwi. 
- Nie. Teraz jesteś taki skruszony? Świetnie udajesz.- zaśmiała się i odwróciła wzrok. 
- Nie wiem o czym mówisz. 
- No tak. Przecież tacy jak ty zawsze są niewinni.- spojrzała mi głęboko w oczy. Jakby liczyła na to, że coś w nich znajdzie. 
- Nadal nie wiem co masz na myśli.- tym razem złapała mnie za podbródek. Muszę przyznać, że dziwnie się czułem. 
- Wydaje ci się, że ta twoja minka zrobi na mnie wrażenie?
- Ty mnie z kimś mylisz... 
- Nie jesteś na tyle odważny, żeby się przyznać?- złapałem dziewczynę za nadgarstki, ściągając jej dłonie z mojej twarzy. 
- Nie dotykaj mnie. Mylisz mnie z moim bratem. 
- Jeżeli skrzywdzisz Tośkę to ja skrzywdzę ciebie, rozumiesz?- pogroziła mi palcem. 
- Nie zamierzam. 
- Twój brat pewnie też nie zamierzał.- prychnęła. 
- Kim ty jesteś, że robisz mi wyrzuty? 
- Jestem jej koleżanką. 
- Więc wiesz o niej tyle co ja.
- Chyba raczej więcej. Widzę, że zżera cię zazdrość.- zaśmiała się.
- Co z tobą jest nie tak? Dlaczego obwiniasz mnie za coś czego nie zrobiłem i starasz się wmówić coś, co nigdy nie było prawdą?
- Myślisz, że jak jesteś kolegą Kit'a to wszystko ci wolno?
- Nigdy nie powiedziałem, że tak jest.
- Więc zostaw Tosię w spokoju. Ona nie chce z tobą rozmawiać.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Wiem, Dean. Wiem więcej niż ci się wydaje.- wysyczała. Obdarowała mnie wrogim spojrzeniem i ruszyła korytarzem w stronę drzwi wyjściowych. Złapała za klamkę i ostatni raz na mnie spojrzała. Cały czas przykuwała mój wzrok.
- Lepiej uważaj. Na nią, na mnie, na wszystko...- powiedziała tajemniczo i opuściła mieszkanie.
Przez nią miałem dylemat. Sam nie wiem czy powinienem teraz wejść do Tosi. Zobaczyłem Kit'a opierającego się o ścianę.
- Słyszałeś ją?- zapytałem. Powolnym krokiem zbliżyłem się do chłopaka. Musiałem chwilę pomyśleć.
- Starała się być cicho ale słyszałem.
- Nie mogę tego zrozumieć. Pomyliła mnie z Sean'em a na końcu okazało się, że zna moje imię. Jestem taki tępy czy ona sprawiła, że zapomniałem co to znaczy myśleć?
- Natalie dokładnie wie kim jesteś.- dodał spokojnie i upił łyk soku.
- Mówisz o tym z takim spokojem?
- A co mam zrobić? Jeżeli zna mnie z zespołu to równie dobrze zna ciebie.
- To wytłumacz mi dlaczego tak na mnie naskoczyła?
- Nie mam pojęcia, Dean. Na prawdę. Być może będzie ci dane ją o to zapytać.
- Nie wiem czy chciałbym usłyszeć prawdę.
- Chciałeś iść do Tosi. Droga wolna.- powiedział. Poszedł do swojego pokoju. Ja usiadłem na krześle i przyglądałem się drzwiom prowadzącym do dziewczyny. Dlaczego to jest tak cholernie trudne? Dlaczego sam nie potrafię podjąć jakiejkolwiek decyzji? Zadaje te pytania bo jestem na tyle głupi, że nie potrafię sobie na nie odpowiedzieć. Po dłuższym zastanowieniu stanąłem przed jej pokojem. Moje serce waliło jak oszalałe. Dean! Czego Ty się boisz? Zapukałem. Odpowiedziała mi cisza. Złapałem za klamkę i cichutko wszedłem do środka. Zauważyłem, że dziewczyna leży pod warstwą nakryć.
- Chodź, malutka.- szepnąłem i pogładziłem ją po plecach. Przynajmniej wydaje mi się, że były to plecy.
- Nie chcę. Tutaj czuję się bezpiecznie.- usłyszałem jej stłumiony głos.
- Nie bój się. Ze mną też jesteś bezpieczna.
- Od pewnego czasu mam wrażenie, że mogę ufać tylko sobie.
- Pozwolisz mi zająć miejsce obok siebie?
- Tutaj jest miejsce tylko dla mnie.
- Gwarantuję, że nie potrzebuję go dużo.
- Ale ja potrzebuję. Przestrzeni i powietrza.
- Nie mogę ci tego zabrać.
- Próbujesz.
- Wcale nie. Czuję, że muszę cię przytulić. Bardzo chcę to zrobić.
- Skąd wiesz, że właśnie tego od ciebie oczekuję?
- Nie wiem. Jednak nie chcę być na siebie zły, jeżeli nie spróbuję.
- Nie zastąpisz mi kogoś kogo kocham.
- Nie zamierzam.
- Więc dlaczego tu jesteś?
- Nie chcę zostawiać cię samej.
- Dlaczego wam tak bardzo zależy na moim szczęściu?
- Każdy chce być szczęśliwy. Ty też.
- Chodź tu.- odkryła się. Położyłem się obok dziewczyny. Po chwili z powrotem nas przykryła.
- Jak ty tu oddychasz?- zapytałem po chwili. Mi już brakowało powietrza.
- Jesteś słaby. Jak wszyscy.
- Nie jestem "wszyscy". Nie lubię tego porównania.
- Wolisz jak mówią "jesteś inny"? Często to słyszałam. Uwierz mi, że nie jest to przyjemne.
- Każdy jest inny. Nie możemy być tacy sami. Życie nie miałoby sensu.
- Chcesz powiedzieć coś konkretnego czy wszedłeś tutaj, żeby mnie przytulić? Wydaje mi się, że to chciałeś zrobić.
- Nie jestem pewny czy tego chcesz.
- Więc co tu robisz?
- Leże z Tobą w łóżku pod ciepłym kocykiem.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak to dziwnie brzmi.- delikatnie się zaśmiała.
- Lubię słyszeć jak się śmiejesz.- dziewczyna ucichła. Ruchem dłoni, przyciągnąłem ją do siebie.
- Pamiętasz jak powiedziałam ci, że tylko tutaj czuję się bezpiecznie?
- Pamiętam.- odpowiedziałem, zastanawiając się o czym chce mi opowiedzieć.
- Tak chowałam się przed rodzicami.
- Słucham?- zapytałem dziewczynę. Jednocześnie przysunąłem się do niej. Tosia mocno się we mnie wtuliła. Zapowiadał się długi wieczór. Chciałem, żeby poczuła, że ma we mnie oparcie.
- Już od dziecka tak uciekam przed problemami.- westchnęła.
Bałem się zapytać o cokolwiek. Najgorsze co teraz mogłem zrobić to stracić jej zaufanie.
- Dlaczego się bałaś?
- Kłócili się. Jedyna rzecz którą pamiętam z dzieciństwa to kłótnie. Cała reszta to jedna, wielka, czarna dziura. Rozumiesz, Dean? Wiesz jak czuje się niekochane dziecko?- zapytała. Nie wiem. Skąd mam to wiedzieć? Nigdy się tak nie czułem.
- Ja wiem.
- Utrzymujesz z nimi kontakt?
- Nie. Nie mam pojęcia gdzie teraz są. Zostawili mnie.
- Może wrócą.
- Nie chce. Przyzwyczaiłam się do tego, że ich nie ma. Przynajmniej jest cisza. Jeżeli Kit nie urządza "spotkań" z przyjaciółmi.
- Nie wiem co mam ci odpowiedzieć.
- Nic nie mów... Bądź. To mi wystarczy...

*perspektywa Fabiana*

- Co miałeś na myśli mówiąc, że bardziej powinienem interesować się Tosią?- tym razem to ja wparowałem do pokoju Kit'a.  Chłopak niechętnie przeciągnął się na łóżku. Chyba go obudziłem.
- Nie możesz zapukać? Jestem zmęczony a ty mi włazisz do pokoju jakby się paliło. Idź stąd. Jutro pogadamy.- obrócił się i zakrył twarz poduszką.- Jak będziesz wychodził to zgaś światło.
- Nie wytrzymasz 5 minut?
- Obawiam się, że nie. Jakoś nigdy nie śpieszy ci się do rozmów. Coś się zmieniło? To nie do mnie a do Tośki. Ona potrzebuje ciebie bardziej.
- Nie wiesz nic o naszej rodzinie, nic o naszej przeszłości... Więc trzymaj się z daleka od Tosi. Zrozumiano?
- Nie miałeś wychodzić?
Trzasnąłem za sobą drzwiami. Czułem się w tej sytuacji bezradny. Wróciłem do pokoju i położyłem się spać. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.

*perspektywa Tosi*

- Jestem pewny, że twoi rodzice cię kochają.
- Nie kłam, Dean. Nie masz o nich pojęcia. Nie byli dobrymi ludźmi.
- Ile miałaś lat gdy odeszli?
- Czy to ważne? To zawsze boli tak samo. Czy ma się 5 lat czy 15. Odczuwa się to identycznie.
- Fabian jest dobrym bratem.
- Obawiam się, że niedługo zejdzie na złą drogę.
- Dlaczego?
- Przebywając z wami to nie jest takie trudne.- powiedziałam. Dopiero potem pomyślałam.- Nie to miałam na myśli.- podniosłam się. Usiadłam na łóżku i wzrokiem zmierzyłam leżącego obok mnie Dean'a.
- Dokładnie wiedziałaś co powiedzieć. Widocznie właśnie tak myślisz. Przykro mi, że masz nas za takie typy.
- Nie zrobiliście na mnie dobrego wrażenia ale to się zmieniło. Trochę was poznałam i uważam, że ty i Kieran jesteście na prawdę cudownymi facetami.
- Tylko winny się tłumaczy. Nie musisz tego robić.
- Dean...- pogładziłam chłopaka po policzku.
- Będę musiał już iść.- powiedział.
- Dlaczego? Jesteś zły za to co powiedziałam? Przepraszam. Nie idź.- wykorzystałam całą swoją siłę, żeby przytulić Dean'a. Jednak nie byłam taka silna jak mi się wydawało.
- Nie jestem zły. Przyszedłem z tobą porozmawiać. Teraz muszę już iść. Taka jest kolej rzeczy.
- Mówiłeś, że przy mnie będziesz.
- Nie powiedziałem, że w nocy.
- Nie możesz zostać?
- Wiesz co pomyślą sobie Kit i Fabian jak nas zobaczą nas rano? Nie chcę się im tłumaczyć.
- Idź.- oparłam się o ścianę.
- Tośka! Weź się w garść. Nikt za ciebie życia nie przeżyje.
- Dobrze, że mi o tym mówisz. Czasem myślę, że tak by było łatwiej.
- A w życiu chodzi o to żeby było łatwiej? Nie masz żadnych ambicji?
- Mam.
- Więc o czym ty mówisz? Masz świetne życie. Wiesz, że są osoby które chciałyby być na twoim miejscu.
- Chcesz być sierotą? Faktycznie masz ambicje.- powiedziałam urażona.
- Ale masz brata, który bardzo cię kocha.
- Ale on nigdy nie zastąpi mi mamy i taty, rozumiesz?- głos mi się załamał. Łzy spłynęły mi po policzkach. Dean westchnął i kciukiem otarł jedną z nich. Odwróciłam od niego głowę.
- Boisz się samej siebie.
- Skąd ten wniosek?
- Chcesz wszystko w sobie ukryć. Czasem lepiej się komuś wypłakać i z nim porozmawiać.
- Zamierzasz być moim pocieszycielem?
- A oczekujesz tego ode mnie?
- Z tego co pamiętam to miałeś wychodzić.- zerwałam się z łóżka i wyszłam z pokoju.
- Sam trafiłbym do wyjścia.
- Domyślam się.- otworzyłam przed chłopakiem drzwi.
- Chciałbym ci pomóc ale nie potrafię.
- Mam gdzieś waszą pomoc! Czego wy chcecie w zamian? Nie mów, że robisz to za darmo. Kit ci kazał?- zapytałam chłopaka. Stał wpatrzony w moje oczy. Wyglądał na zdziwionego.
- Na prawdę tak myślisz?
- Właśnie tak myślę.
- Masz rację. Jeżeli masz o mnie takie zdanie to nie mamy o czym rozmawiać.- opuścił nasze mieszkanie.
- Nie lubię Cię, Dean! Jesteś straszny.- powiedziałam sama do siebie gdy chłopaka już nie było. Usiałam na podłodze i oparłam się o drzwi. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak płakałam. Czułam się lepiej przez łzy? Nie wiem. Byłam załamana. Dean, Kit, Fabian, rodzice, szkoła. To wszystko mnie przerastało. Różne myśli kręciły mi się po głowie. Mam tego dość!
 Ruszyłam do łazienki. Złapałam za żyletkę. Doskonale wiedziałam, że to nie było dobre rozwiązanie ale nie widziałam innego wyjścia. Stanęłam nad umywalką. Spojrzałam w lustro. Brzydziłam się sobą. Gdyby nie to, że nie chcę budzić chłopaków, pewnie bym je zbiła. Pozwoliła, żeby rozbiło się na miliard malutkich kawałeczków. Jeden głęboki wdech, zaciśnięcie zębów i zamknięcie oczu wystarczyły... Delikatnie przejechałam żyletką po nadgarstku. Bolało? Trochę. Jednak ból psychiczny odwracał uwagę od bólu fizycznego. Poczułam się lepiej. Jakby moje negatywne uczucia przeszły na kogoś innego. Były daleko ode mnie. Bezwładnie opadłam na podłogę. Oparłam się o wannie i przyglądałam kropelkom krwi, błądzącym po mojej ręce. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Posiedziałam tak kilkanaście minut. Może nawet dłużej. Postarałam się uspokoić i ruszyłam do sypialni. Nie mogłam zasnąć. Do głowy wpadł mi pomysł. Wzięłam swoją poduszkę i ruszyłam do pokoju Kit'a. Cichutko zamknęłam za sobą drzwi. Zauważyłam, że chłopak pogrążony jest we śnie. Nie chciałam go budzić. Nawet lepiej będzie jeżeli tego nie zrobię. Jego łóżko było duże a ja chciałam czuć, że ktoś jest obok. Położyłam się na miejscy przy chłopaku. Cały czas go obserwowałam. Pilnowałam czy przypadkiem się nie budzi. Odwrócony był do mnie tyłem ale nie ruszył się więc wszystko było w porządku. Był tak uroczy gdy spał... Czułam pustkę. Potrzebowałam go obok siebie. Tylko tej nocy.
_____________________

Czyli funkcjonujemy na jednej zasadzie. Ja piszę i dodaję rozdziały, wy czytacie i komentujecie? Okej. Jak chcecie. Życzę miłego czytania :))

7 komentarzy = kolejny rozdział 



środa, 17 lipca 2013

Rozdział 6


***

*perspektywa Tosi*

- Cześć!- krzyknęłam, wchodząc do salonu.
- Jesteś sama?- usłyszałam z kuchni.
- Możesz wyjść. Natalie nie ma.- zaśmiałam się i zaniosłam torbę do sypialni.
- Na pewno?
- Boisz się jej?- spojrzałam zdziwiona na chłopaka.
- Może to głupio zabrzmi ale trochę tak.
- Przyjdzie za godzinę.
- Serio?
- Tak. I zostaniesz.- pogroziłam mu palcem.
- Ale...
- Nie masz żadnych planów.
- Skąd wiesz?- odparł zdziwiony.
- Bo Natalie jest moją koleżanką i po prostu bardzo cię lubi.
- To zauważyłem. No dobrze zostanę ale pod jednym warunkiem.
- Warunkiem?
- Tak. Niech zachowa stosowną odległość.
- Ja jej tego nie powiem. Nie lubisz jak kobiety się do ciebie przytulają.
- Oczywiście, że lubię ale wszystko z umiarem.
- Nadal nie mogę ci tego obiecać.
- Jakoś przeżyję.
- Ale muszę cię pochwalić.- podeszłam do chłopaka.- Nareszcie jest tu czystko.- poklepałam go po plecach.- Widzisz? Jak chcesz to potrafisz.
- Cieszę się, że zauważyłaś.
- Żartujesz? Panował tu taki bałagan, że ciężko było nie zauważyć. To ja posprzątam w kuchni.
- Pomogę ci.
- Nie musisz.
- Przecież nie jesteś moją sprzątaczką.
- To chodź jak chcesz.- cicho się zaśmiałam.
Gdy wszystko było gotowe, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ty otwieraj.- zareagował.
- Nie chcesz otworzyć Natalie?- udawałam zdziwioną.
- Wolę nie. Będę trzymał się na uboczu może mnie nie zauważy.
- Na prawdę tak myślisz?
Ruszyłam do drzwi i otworzyłam koleżance.
- Cześć Tosia.- przywitała mnie uśmiechem.
- Hej.- wpuściłam ją do środka.
- Kit'a nie ma?- posmutniała.
- Jest, jest. Kit!- zawołałam chłopaka.
- Cześć Nat.- niepewnie wszedł do salonu.
- Hej.- usiadła na kanapie. Spojrzałam na Kit'a a on na mnie.
- Myślisz, że mogę obok niej usiąść?- zapytał szeptem gdy wyszliśmy do kuchni.
- Myślę, że warto spróbować.- zabraliśmy jedzenie i wróciliśmy do pokoju.
- Mogę o coś spytać?- Kit odezwał się po kilkunastu minutach.
- Jak musisz.- wywróciłam oczami.
- Nie do ciebie. Natalie, jak to się stało, że nawet mnie nie przytuliłaś?- zapytał oburzony.
- No nie mów mi, że ci tego brakuje.- zdziwiła się.
Chłopaka zatkało. Czułam, że nie wie co ma odpowiedzieć, żeby jej nie urazić.
- No właśnie brakuje.
Musiałam się zaśmiać. Przynajmniej przekazał to bardzo delikatnie.
- Serio?- jej zdziwienie było jeszcze większe.
Kit'a uratowało pukanie do drzwi.
- Otworzę.- zaraz zerwał się z miejsca.
- Cześć.
- Co ty tu znowu robisz dziewczyno?- krzyknął oburzony. Wymieniłam spojrzenia z Natalie i ruszyłyśmy do niego.
- Ostatnio cię tu nie było.
- Ale wiem, że ty tu byłaś.
- Melanie, daruj sobie te wycieczki tutaj bo nic tym nie zdziałasz.- skomentowałam.
- Twoje zdanie na ten temat mnie nie obchodzi.- prychnęła i weszła do mieszkania.
- Teraz będziesz przychodzić tu codziennie? Tosia wytłumaczyła ci, że nie jesteś tu mile widziana.- Kit stanął po mojej stronie.
- Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
- Masz szczęście, że nigdzie się nie wybieram.- zaśmiała się.
- Właściwie nadal nie wiem po co tu przychodzisz. Nikt cię nie zaprasza i nikt nie lubi.- chłopak wzruszył ramionami.- Więc po co tu jesteś?
- Ty się lepiej nie wtrącaj.- pogroziła mu palcem.
- Nie zabronisz mi.
- Nie możesz zostawić Fabiana w spokoju i pójść sobie gdzieś, gdzie nie będziesz nikomu przeszkadzać?- zapytałam.
- Będzie takie miejsce?- zaśmiał się Kit. Dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem.
- Zaczynasz mnie denerwować.
- Jak ty nas. I tu się koło zamyka.
- Będę się już zbierać.- powiedziała Natalie.
- Na twoim miejscu zrobiłbym to gdy Melanie przekroczyła próg tego mieszkania.- podsumował.
- Do zobaczenia jutro.- odprowadziłam dziewczynę. Za drzwiami spotkałam Fabiana.- Nie wchodź tam.- zatrzymałam go.
- Słucham? Tośka nie wygłupiaj się. Jestem zmęczony.- próbował mnie wyminąć.
- W środku jest Melanie.
- Gdzie mogę się ukryć?
- Możesz poczekać u mnie. Mieszkam 3 minuty drogi stąd.- zaproponowała Nat.
- No chyba nie mam innego wyjścia. Daj znać kiedy wyjdzie.
- Dobra.
- Przepraszam za nią. Nie wiem po co cały czas do nas przychodzi.
- Masz z tym coś zrobić bo ostatni raz cię kryję.
Wróciłam do środka.
- Mi też jest przykro, że już wychodzisz.- usłyszałam głos Kit'a.
- Puść mnie.- krzyk dziewczyny. Wtedy moim oczom ukazał się chłopak. Na rękach trzymał Melanie.
- To nie jest normalne.- skomentowałam.
- Nasza koleżanka w trybie natychmiastowym opuszcza to mieszkanie.
- Siłą mnie stąd nie wyrzucisz!
- Serio?- zaśmiał się i wystawił ją za drzwi, które zaraz zamknął.- Zdziwiona?
- Jesteś złym człowiekiem.- podsumowałam. Kit spojrzał na mnie.
- Nie przesadzaj, Tośka. Zrobiłem to na co ty nie miałaś odwagi.
Nic na to nie odpowiedziałam bo zdałam sobie sprawę z tego, że ma rację.
- Siadaj.- poklepał miejsce obok siebie.- Natalie nie ma, Fabiana też nie więc nie będziesz sama siedzieć w pokoju. Co prawda ja zaraz wychodzę ale kilka minut mogę ci poświęcić.
- Dziękuję ci za to.- zaśmiałam się i zajęłam miejsce obok chłopaka.- A mogę spytać gdzie wychodzisz?
- Mamy próbę. Chcesz iść ze mną?
- Po co?- spojrzałam na niego.
- No nie wiem. Pomyślałem, że chcesz nas posłuchać na żywo.
- Raczej nie będę tam mile widziana.
- Żartujesz?- zdziwił się.- Chłopaki cię uwielbiają.
- Zaraz mi powiesz, że Sean też.
- Nim się nie przejmuj. Jeszcze cię nie poznał.
- A mimo to, ocenił.
- Nieprawda! Musisz mu pokazać, że warto cię poznać.
- Nie zamierzam mu nic udowadniać.- powiedziałam oburzona.
- To będziesz go ignorować. A teraz wychodzimy.
- Nigdzie nie idę.
- Mam cię wynieść tak jak Melanie? Nie chciej tego.
- To nie pójdziemy.- uśmiechnęłam się. Widząc jak chłopak do mnie pochodzi, zerwałam się z miejsca.- Cofam to! Już wychodzę.
- Jaki ja mam dar przekonywania ludzi.
- Chciałbyś.- szepnęłam.
- Słucham?
- Nic nie mówiłam.- roześmiani wyszliśmy z domu.
- Jestem pewien, że coś słyszałem.
- Wydawało ci się.
- Nie...
- Mieliśmy wychodzić?
- No tak.
- Więc dlaczego jeszcze tu stoisz? Ubieraj się i chodź.

***

- Cześć chłopaki! Przyprowadziłem Tośkę. Nie miałem jej z kim zostawić.- powiedział Kit, gdy weszliśmy do środka.
- Jakoś to przeżyjemy.- zaśmiał się Dean.
- Chyba Ty.- skomentował Sean. Chłopak spojrzał na mnie i opuścił pomieszczenie. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszyłam za nim.
- Sean!- krzyknęłam. Nie reagował. Nadal szedł przed siebie.- Mówię do ciebie.- przyśpieszyłam.
- Co chcesz?- gwałtownie zahamował.
- Porozmawiać.
- Nie ma o czym.
- Chce cię tylko o coś zapytać.
- O co?- oparł się o ścianę.
- Dlaczego taki jesteś?
Chłopak opuścił głowę i delikatnie się uśmiechnął.
- Jeżeli zapytam "jaki" to zabrzmi to banalnie.
- Nie rozumiem dlaczego tak wcześnie postawiłeś na mnie krzyżyk.
- Pierwsze wrażenie.
- Jakie ono było?
- Jak widzisz, nie najlepsze.- odpowiedział.
- Przecież nic takiego nie zrobiłam.
- Nie musiałaś nic robić. Po prostu. Jednych się lubi, innych mniej.
- Zawsze będę w tej drugiej grupie?
- Nie wiem. Może...

*perspektywa Tosi*

Zmieszana, wróciłam do chłopaków, którzy już podłączali sprzęt. Usiadłam na krześle. 
- Ej! Co się dzieje?- podniosłam wzrok i ujrzałam uśmiechniętą twarz Kit'a. 
- Nic.- spojrzałam w drugą stronę. 
- Przecież widzę. 
- To nie patrz i idź do chłopaków.- delikatnie poklepałam go po policzku. 
- Nie bij mnie bo powiem twojemu bratu, że się nade mną znęcasz.- pogroził mi palcem. 
- Jeżeli to zrobisz to będzie jeszcze gorzej. 
- Nadal będę tak cierpiał? 
- Nie. Wtedy będziesz cierpiał jeszcze bardziej. 
- Czy Ty, dziewczyno mi znowu grozisz? 
- Możecie dokończyć tą rozmowę później?- podszedł do nas Dean. 
- Wolę wyjaśnić to przy świadkach. Mam nadzieję, że przy ludziach mnie nie uderzy. 
- Przed chwilą też tu stałem a mimo to oberwałeś. 
- To było nic w porównaniu do tego co może nastąpić. 
- Kit! Kogo Ty ze mnie robisz?- zaśmiałam się.
- Zaczynam się bać z Tobą przebywać.- dodał blondyn. 
- Widzisz co zrobiłeś? Następny Twój kolega się do mnie zrazi. 
- No tak źle nie będzie.- zobaczyłam uśmiech na twarzy Dean'a. Chłopak mocno mnie przytulił. 
- Nie radzę. Tak to się zaczyna.- wtrącił Kit. 
- Co się zaczyna?- dołączył do nas Kieran.- A Wy co robicie?- wskazał na nas palcem. 
- Przytulamy się. Tośka bije Kit'a. 
- Słucham?
- Następnego wkręcacie? Kieran... To nieprawda. Nie słuchaj ich. Mają bujną wyobraźnie. 
- Widzisz ten ślad?- Dean złapał Kit'a za rękę i pociągnął go w stronę brata. 
- Ten siniak? 
- No tak. Myślałem, że się uderzył ale teraz wiem jaka jest prawdziwa przyczyna. 
- Dean!- zbulwersowana, uderzyłam chłopaka w ramie. 
- Ciesz się, że tak lekko.- zaśmiał się mój współlokator. 
- A Ty śpisz dziś przed drzwiami, słonko.- wskazałam na chłopaka. 
- Za co? Nic takiego nie zrobiłem. 
- Ośmieszasz mnie przy swoich kolegach. 
- To się więcej nie powtórzy.
- Policzymy się w domu. 
- Znowu Mu grozisz? A miałem Cię za taką spokojną dziewczynę. 
- Widzę, że musimy zapewnić naszemu przyjacielowi opiekę przed tą nieobliczalną kobietą. 
- Żaden ochroniarz ze mną nie wygra. No chyba, że myślałeś o sobie?- zapytałam sarkastycznie Kieran'a. 
Chłopak w odpowiedzi się uśmiechnął. 
- Wy się dobrze bawicie a czas leci nieubłaganie. Tośka, jeżeli chcesz tu być to siedź cicho.- do sali wszedł Sean. 
- Nie przesadzaj.- skarcił go Dean. 
- Nie widzicie, że nam przeszkadza. Siedzicie tu 10 minut a wszystko powinno być już dawno gotowe.- oburzył się. 
- Sean o co ci chodzi? Nigdy się tak nie zachowujesz. 
- Czasami muszę bo nad wami nie da się zapanować. 
- Lepiej będzie jak sobie pójdę.- wstałam z miejsca. 
- Nie powiedziałem, ze masz wyjść.- swój wzrok przeniósł na mnie. 
- Ale można to wywnioskować z Twojej wypowiedzi. 
- Nie czepiaj się. 
- I kto to mówi.- szepnęłam ale chłopak musiał to usłyszeć. 
- Mam wrażenie, że ta rozmowa nie ma dalszego sensu więc polecam zajęcie się pracą. 
- Siadaj Tośka. Wracamy razem, jasne?- zapytał Kit. Właściwie rozkazał. 
- Pewnie.- odpowiedziałam prawie niesłyszalnie. 
Chłopaki zajęli się próbą a ja przez 15 minut siedziałam i nic nie robiłam. Zaczęło mi się nudzić więc cichutko wymknęłam się z sali. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Przez kilka minut bez celu błąkałam się po ulicach Londynu. Nie miałam kluczy. Zostawiłam je w domu bo Kit tak szybko wyszedł, że nawet nie miałam czasu żeby o nich pomyśleć. 
- Co tu robisz?- poczułam, że ktoś objął mnie ramieniem. Spojrzałam na chłopaka. 
- Cześć Fabian. Spaceruję.- powiedziałam. 
- Zaraz zamarzniesz. Wracamy do domu. 
- A ty co tutaj robisz? 
- Ukrywałem się przed Melanie i poszedłem do Natalie. 
- Nie za dużo kobiet w twoim życiu? 
- Chciałbym ci przypomnieć, że ja znam Melanie i Natalie. Ty nawiązałaś więcej znajomości... Kit, Dean, Kieran i Sean. 
- Trzeba było zapoznać się z nimi a nie z tą dziewczyną. 
- Uwierz mi, że też bym tak wolał. Nawet nie pamiętam momentu gdy wyszliśmy. 
- Ogólnie razem z Kit'em mało pamiętacie z tamtego wieczoru. 
- A kogo jak nie ciebie?
- Możemy o tym nie rozmawiać? Rozumiem, że masz do mnie pretensje o ten cały wyjazd ale chociaż spróbuj się do tego przyzwyczaić.
- Do przeprowadzki czy do tego, że zaczniesz pić?- zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka. Przez chwilę nic nie mówił.
- Mówiłem o zmianie miejsca zamieszkania. Zawsze coś sobie ubzdurasz.- odpowiedział i ruszył w stronę mieszkania. Przez całą drogę szłam z tyłu. Fabian się zdenerwował. Może niepotrzebnie zadałam mu to pytanie. Przecież wiem, że się stara i chce dla mnie jak najlepiej.
Wróciliśmy do mieszkania. Każde z nas rozeszło się do swoich pokoi bez zbędnych słów. Nareszcie weekend. Mam już dosyć szkoły.

***

*perspektywa Kit'a*

- Zaczekajcie chwile.- powiedziałem. Odłożyłem gitarę i rozejrzałem się dookoła.
- Nie mamy całego dnia. Chłopaki! Chcecie być gotowi do trasy czy będziemy na każdym koncercie grać spontanicznie?- zapytał zrezygnowany Sean.
- Nie ma Tosi.
- Możemy wracać do pracy?
- Dlaczego tak na nią naskakujesz?
- Ja na nią naskakuję? No nie rozśmieszaj mnie. Nic takiego jej nie powiedziałem.
- Widzę jak się zachowujesz. Możesz mi powiedzieć co ci nie odpowiada?- zapytałem spokojnie.
- Sean ma rację. Czas zająć się pracą. A Ty Kit przestań tyle myśleć o tej dziewczynie.- wtrącił Kieran.
Chłopaki niczego nie potrafili zrozumieć.
- Oczywiście. Wy nie macie się czym przejmować.
- Za to ty masz chyba za dużo wolnego czasu bo cały czas zajmujesz się życiem Tosi.
- Przyjechała z innego kraju, bez rodziców, nikogo nie zna, nie potrafi się odnaleźć. Na moim miejscu zaczęlibyście ją ignorować? Chce jej jakoś pomóc.
- Najpierw sobie pomóż. Idę do domu.- zdenerwowany Sean odłożył gitarę.
- Zaczekaj!- krzyknął za nim Dean.
- Dobra. Stop.- Kieran bezwładnie opadł na krzesło. Przeczesał włosy i spojrzał na mnie.- Ty też idź. Wszyscy idźcie.- pośpiesznie wstał i z hukiem zamknął za sobą drzwi.
- Dean...
- Mi nic nie musisz tłumaczyć Kit. Wracaj do domu a ja pójdę porozmawiać z chłopakami. Na pewno jest jakieś wyjście.- przyjaciel poklepał mnie po plecach i również opuścił pomieszczenie. Najgorsze co teraz może się stać to kłótnie w zespole. Tego wolałem uniknąć.

*perspektywa Tosi*

  • Cześć Tośka. Idziemy na spacer?- usłyszałam głos Natalie. 
  • Nie chce mi się.- powiedziałam. 
  • Co się dzieje? 
  • Nic takiego.
  • Masz zły humor? 
  • Bardzo. 
  • To może chcesz pogadać? Przyjdź do mnie. Albo nie... Bądź w domu a ja za jakąś godzinę będę u ciebie.
  • No dobrze. Jeżeli chcesz.
  • To do zobaczenia.
Właściwie było mi to obojętne ale jak chce to niech przychodzi.

*perspektywa Kit'a*

Wracając natknąłem się na koleżankę Tosi.
- Cześć Kit.- podeszła do mnie uśmiechnięta dziewczyna.
- Hej.
- Też jesteś zły? Ludzie co się z Wami dzieje?- zapytała zdziwiona.
- Ktoś jeszcze jest w tak podłym humorze?
- Tośka. Pokłóciliście się?
- Nie. Idziesz do nas?- spojrzałem na Natalie.
- Tak. Mogę dotrzymać ci towarzystwa?
- Oczywiście.- obdarzyłem ją uśmiechem.
- Tosia ma szczęście, że z Tobą mieszka.
- Chyba nie wiesz co mówisz.
- Dlaczego? Też chciałabym mieć takiego współlokatora a mieszkam u pani, która ma 40 lat i kota. Po dłuższym zastanowieniu wolę mieszkać z Tobą.
- Nigdy nie jest tak kolorowo jak ci się wydaje.
- Często to od niej słyszę.- powiedziała. Przystanąłem na chwilę. Dziewczyna zrobiła to samo i przyjrzała mi się dokładnie.- Coś się stało?
- Mówi Ci o mnie same złe rzeczy?
- Nie. Wręcz przeciwnie. Zawsze powtarza, że można się do ciebie przyzwyczaić.
- Już myślałem, że coś gorszego.
- Lepiej nie myśl. Idziemy.- lekko pchnęła mnie w stronę mieszkania.
****
- Dlaczego wróciłaś?- zapytałem Tośkę, zaraz gdy ją zobaczyłem.
- A gdzie miałam zostać?- zapytała obojętnie.- Patrzeć na Sean'a, który cały czas czekał aż sobie pójdę? - naskoczyła na mnie.
- Porozmawiamy później?- podszedłem do niej bliżej i szepnąłem na ucho. Wolałem Natalie nie mieszać w nasze sprawy.
- Nie.
- Tośka.- ścisnąłem jej nadgarstki.
- Boli.
- Przepraszam.- zwolniłem uścisk ale nadal moje dłonie znajdowały się na rękach dziewczyny.
- Nie musisz się o mnie martwić. Zajmij się swoim idealnym życiem.
- Wiesz, że wcale takie nie jest.
- Z tego co widzę to masz się lepiej niż ja.
- A może w ogóle się nie mam?- spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Nie mi to oceniać.
- Więc porozmawiaj ze mną. Na prawdę aż tak cię krzywdzę?
- A mam być miła czy szczera?- syknęła.
- Nie jestem dla ciebie zły. Nawet nie wiesz jak bardzo się staram.
- To może mniej się staraj?
- Czyli chcesz mi zarzucić, że Cię krzywdzę chociaż tak na prawdę próbuję Ci pomóc?
- Sama nie wiem co o tym myśleć. Nie mam siły Kit.- dziewczyna oparła czoło o moją klatkę piersiową. Mocno ją objąłem. Słyszałem jej płacz. Czułem, że moja koszulka robi się mokra od łez. Zapomniałem o wszystkim. O tym, że gdy wracałem do domu byłem na nią zły bo pokłóciłem się z chłopakami. O tym, że za nami stoi Natalie i zapewne się nam przygląda. O tym, że Tośka cały czas próbuje mnie do siebie zrazić.
- Pozwól sobie pomóc.- szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- A może ja nie chcę Twojej pomocy?
- Uwierz mi, że chcesz.
- Nie możesz tego wiedzieć.
- Mogę. I wiem.
- Gdzie Natalie?- zapytała, nadal nie zmieniając pozycji.
- Jestem Tośka.- Nat objęła dziewczynę z drugiej strony.
- Nie ma to jak grupowy uścisk.- powiedziałem.
- Wystarczy.- Tosia gwałtownie podniosła głowę i rękawem otarła łzy.
- Okej?- koleżanka pogładziła ją po plecach.
- Trochę. Ostatnio zbyt często się nad sobą użalam.
- To nic złego.
- Natalie zaczekasz na mnie w pokoju?
- Oczywiście.- zaraz jej przy nas nie było.
Tośka odwróciła się do mnie.
- Dziękuję, Kit.- szepnęła.
- Za co?
- Chyba musiałam się do kogoś przytulić i wypłakać.
- Niestety ja się trafiłem?
- Przeciwnie. Cieszę się, że to byłeś ty. Mimo tego jak często mówię ci jaki jesteś okropny to bardzo cię lubię i doceniam to co dla mnie robisz.
- Tośka.- zaśmiałem się.- Bo zaraz wpadniesz w jakąś depresję a tego wolę uniknąć. Pamiętaj, że nigdy nie jest tak źle. Zawsze może być gorzej.
Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła.
- Pocieszyłeś mnie.
- Jeżeli będziesz chciała się wypłakać to wiesz do kogo możesz przyjść.
- Wiem... Przyjdę... Wcześniej niż ci się wydaje.- szepnęła. Po chwili zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

________________
Przepraszam bo może kogoś nie powiadomiłam. Jak nie to wiecie gdzie pisać. Jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć, odnośnie opowiadania  i nie tylko to możecie pisać w komentarzu. Pewnie zauważyłyście, że odpowiadam na każdą wiadomość. Czasami jednym słowem ale możecie mieć pewność, że wszystko czytam. Nie mogę uwierzyć w tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Dziękuję <3
Szczerzę gratuluje jeżeli ktoś dotarł do końca. Jeden z najdłuższych rozdziałów jaki napisałam. Gdy piszę opowiadanie w nocy to do głowy wpada mi jedynie takie coś jak końcówka tego rozdziału. Nie smutne ale trochę przytłaczające. Być może takie rzeczy lepiej mi wychodzą. Być może czasem czuję się jak taka Tośka tylko, że mi brakuje Kit'a. Bardzo.

Jak się Wam podoba?



wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 5


*perspektywa Kit'a*

Bawiłem się świetnie. Zresztą jak zawsze. Uwielbiam spędzać czas z przyjaciółmi. Dziś dołączył do nas Fabian. Nie chcę nic mówić ale z nim nie można poszaleć. Trzy piwa i chłopak nie pamięta jak się nazywa. Nie to, że często piję. Nie... Podniosłem wzrok i rozejrzałem dookoła. Cały zbolały leżę na kanapie a wokół mnie masa ludzi. Tego momentu akurat nie lubię.
- Kit.- poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Szerzej otworzyłem oczy i zobaczyłem zmęczoną twarz Tosi.
- Co się stało, kochanie?- chciałem wyciągnąć do niej dłoń ale zrezygnowałem z uwagi na to, że mógłbym nie dać rady.
- Zabierz ich stąd. Proszę.- szepnęła. Po jej policzkach spłynęły łzy.
- Tośka. Nie płacz.- przyciągnąłem ją do siebie. Teraz czułem jej gorący oddech na policzku.
- Powiedz im, żeby sobie poszli.- mocno ściskała moją dłoń.
- Nie panikuj. Później sobie pójdą.- pogłaskałem ją po włosach.
- Chcę żeby poszli teraz. Wiesz, która jest godzina?
- Pewnie zaraz mi powiesz.- westchnąłem.
- Jest 4.35. Chciałabym się w końcu położyć spać.
- To idź.
Sam zdziwiłem się, że jest tak późno.
- Zaraz im powiem, żeby wyszli.- powiedziałem obojętnie i odwróciłem głowę w drugą stronę.
- Kit.- złapała moje ramie i potrząsnęła nim.- Nie rób mi tego.
Nie przywykłem do płaczu dziewczyn. Z powrotem odwróciłem się i spojrzałem w jej stronę.
- Dobrze.- szepnąłem. Następnym problemem było podniesienie się z kanapy. Wstałem z miejsca i stanąłem na środku pokoju.
- Impreza skończona!- krzyknąłem. Na nikim nie zrobiło to wrażenia. Tak myślałem.- Tym razem nie żartuję.- chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi, które otworzyłem.- Do zobaczenia kiedyś tam.- przetarłem oczy.
- Dopiero się rozkręcałem.
- Co się z tobą dzieje?
- Tego jeszcze nie było.
- Tak wcześnie?
Komentarze od ludzi którzy wychodzili.
- Jutro przyjedziemy i pomożemy ci posprzątać.- powiedział Dean. Kieran pokiwał głową.
- Jak to się stało, że wy się trzymacie?
- Co się stało, że ty odpłynąłeś?
- Sam nie wiem.
- Radzę ci zwolnić bo długo tak nie pociągniesz.
- Wiem co robię.
W odpowiedzi chłopak jedynie uniósł brwi. Dobrze zrozumiałem co chce mi przez to powiedzieć. Zaczekałem aż wszyscy opuszczą moje mieszkanie i wróciłem do salonu. Tośka stała na środku przyglądając się wszystkiemu co było dookoła.
- Jak jutro wrócisz niczego tu nie będzie.- oparłem się o ścianę. Zrobiło mi się wstyd.
- Mam taką nadzieję.- ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Zaczekaj!- krzyknąłem za nią.
- Co?- wychyliła się zza ściany.
- Gdzie Fabian?- zapytałem.
- Nie wiem. Teraz się o niego martwisz? Nigdy nie palił. Dziwne, że dzisiaj zaczął.
- Nic mu nie będzie. Jest dużym chłopcem i sam dobiera sobie towarzystwo. Ja go do niczego nie namawiałem. Sprawdzimy czy jest w pokoju?- spojrzałem na dziewczynę.
- Ja sprawdzę. Ty możesz sobie iść.- burknęła i poszła w stronę sypialni brata.
- Nie bądź na mnie zła.- poszedłem za nią.
- Lepiej się do mnie nie odzywaj. Przynajmniej teraz bo zdenerwujesz mnie jeszcze bardziej.
- Ale Tośka…- złapałem ją za nadgarstek.- Ja taki nie jestem.
- Nie jesteś? Jesteś dokładnie taki.
- Nie wiem co się ze mną stało.
- Nie tłumacz się. Mało mnie to obchodzi.
- Chcę żebyś wiedziała, że ja tylko dziś się tak zachowałem.
- Nie dotykaj mnie.- wyrwała się z mojego uścisku. Westchnąłem i oparłem się o ścianę. Zamknąłem na chwile oczy. Liczyłem na to, że obudzę się a wszystko okaże się snem. Ręce założyłem za głowę i starałem się wszystko przemyśleć.
- Nie ma go.- usłyszałem. Swój wzrok przeniosłem na dziewczynę.- Jeżeli coś mu się stało…- podeszła do mnie.- To ci tego nie daruję. Rozumiesz? Znienawidzę cię.
- Tosia… Fabian pewnie gdzieś tu leży.- rozejrzałem się. Poczułem ból na policzku. No tak. To uderzenie mi się należało. Złapałem się za piekące miejsce.- Ałł.- syknąłem.
- Jeżeli on zaraz nie wróci to gwarantuję ci, że zaboli mocniej.

*perspektywa Tosi*

Przeszukaliśmy całe mieszkanie a po Fabianie ani śladu.
- Nic mu nie…
- Zamknij się!- krzyknęłam gdy Kit znowu próbował załagodzić sytuację.
- Przepraszam.
- Przestań przepraszać. Cały czas to robisz. Te słowa mają dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?
- Bardzo duże.
Usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy. Kit podszedł do drzwi, czekając na osobę, która zaraz powinna wejść.
- Ooo. Obudziłem was, kochani?- do mieszkania wszedł zadowolony Fabian. Nie wierzyłam własnym oczom.- Moja impreza się trochę przeniosła i razem z Melanie postanowiliśmy, że się ulotnimy.- uśmiechnął się do blondynki.
- Jaka patologia.- szepnęłam, zakrywając twarz dłońmi.
- Martwiłaś się o mnie? Przepraszam siostrzyczko.
- Ty idziesz do pokoju a ty wychodzisz.- wskazałam na blondynkę.
- No chyba nie. Idę z Fabianem.- ruszyła za chłopakiem.
- Tam…- złapałam ją za ramiona i odwróciłam.- Są…- pchnęłam ją w tym kierunku.- Drzwi!- wyrzuciłam dziewczynę z mieszkania. Kit przyglądał mi się zdziwiony.
- Gwarantuję ci, że będziesz następny.- pogroziłam mu palcem.- Nie obchodzi mnie jak sobie poradzicie. Dobranoc.- zamknęłam się w pokoju i położyłam spać.

Rano byłam potwornie zmęczona! Chyba nigdy w życiu się tak nie czułam ale dwie godziny snu to nie dużo. Ubrałam się i ruszyłam do łazienki. Wchodząc do kuchni bałam się tego co zobaczę. Wszędzie leżało potłuczone szkło, puste butelki, jakieś papierki i inne cuda. Fabiana spotkałam już w kuchni. Oczywiście spał. No ale czego miałam się po nim spodziewać. Siedział na krześle z głową na stole. Zastanawiało mnie gdzie spotkam Kit’a.  To się zdziwiłam! Chłopak spał u siebie w pokoju. Chociaż jeden sobie poradził. Zjadłam śniadanie i zarzuciłam torbę na ramię.
- Fabian!- próbowałam obudzić chłopaka.
- Co?- ocknął się po jakimś czasie.
- Idź do pokoju.
Nawet nie czekałam na jego odpowiedz.
Jakoś wytrzymywałam przez pierwsze lekcje ale potem było coraz gorzej.
- Tosia!- usłyszałam głos nauczyciela.
- Tak?
- Spać należy w domu. Szkoła nie jest od tego. - powiedziała surowym tonem pani Smith i oddaliła się w stronę tablicy.
- Tośka… Co się z tobą dzieje?- szepnęła do mnie Natalie siedząca obok.
- Jestem bardzo zmęczona.
- Wytrzymaj tą ostatnią lekcję. Potem odprowadzę cię do domu.
- Spróbuję.
- Co mam zrobić, żeby panienka się uspokoiła?- kolejny raz uwagę zwróciła mi nauczycielka.- Proszę podejść do tablicy i rozwiązać zadanie.- zdezorientowana spojrzałam na koleżankę i podeszłam do tablicy. Miałam wielki problem. Przespałam całą lekcję i nie miałam pojęcia o co chodzi w zadaniu.
- Usiądź.- tym razem powiedziała to spokojniejszym tonem.- Następnym razem się przygotuj.- dodała.
- Oczywiście.- tylko tyle zdołałam odpowiedzieć. Jeszcze tego brakowało, żebym przez Fabiana i Kit’a miała problemy w szkole. Usiadłam obok Natalie. Dziewczyna z troską w oczach pokiwała przecząco głową.
- No co?- zapytałam.
- Nic, nic. Wytłumaczę ci to dzisiaj.- uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
Na szczęście zadzwonił dzwonek. Spakowałam się i wyszłam przed szkołę. Chwilę poczekałam na Natalie. 
- Jestem!- usłyszałam z tyłu głos dziewczyny.- Możemy iść.- uśmiechnęła się. 
- Nie wiem co się ze mną dzieje.- powiedziałam nagle. Chyba zebrało mi się na zwierzenia. 
- Nie znam cię długo i nie potrafię stwierdzić czy tak zachowujesz się zawsze czy tylko dzisiaj. 
- Jestem strasznie zmęczona. Spałam dwie godziny. 
- O nic nie pytam.- zaśmiała się. 
- Mój współlokator urządził sobie "małe" spotkanie ze znajomymi.- podkreśliłam słowo "małe".- Ale nie chcę na niego narzekać. W gruncie rzeczy można się do niego przyzwyczaić. 
- Daleko mieszkasz?- zmieniła temat. 
- Nie. Jeszcze kilka minut. 
- Ja mieszkam tutaj.- wskazała na wysoki budynek. 
- To nie mamy do siebie daleko. 
Przed drzwiami zorientowałam się, że nie mam kluczy.
- O nie!- złapałam się za kieszeń.
- Co się dzieje?- zapytała dziewczyna i zniecierpliwiona oparła się o ścianę.
- Zapomniałam zabrać klucze.
- Zapukaj. Może ktoś jest w domu.- wzruszyła ramionami.
Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał. Jednak po jakimś czasie któryś z chłopaków zlitował się i podszedł do drzwi.
- A ty nie w pracy?- zapytałam, widząc w drzwiach Fabiana.
- Nawet tak nie żartuj.- odpowiedział zirytowany.
- Cześć, jestem Natalie.- uśmiechnięta wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka.
- Fabian.- spojrzał na nią obojętnie.
- To miło cię poznać.- powiedziała prawie szeptem.
- Można ciszej?- w salonie pojawił się Kit z butelką wody w dłoni.
- Nie wierze!- pisnęła dziewczyna.
- Wszystko w porządku?- poklepałam ją po ramieniu bo w pierwszym momencie nie wiedziałam co się stało.
- Kit? Kit! Nie, nie. Chyba mam zwidy.
Wszyscy patrzeliśmy na nią zmieszanie.
- Ja również cieszę się, że cię...- brunet nie dokończył bo Nat rzuciła mu się na szyję. Butelka którą trzymał upadła na podłogę a jej zawartość wylała się na dywan. Podejrzewałam, że długo może się od niego "nie odkleić" więc ruszyłam do kuchni po sok. Gdy wróciłam wszyscy wyglądali tak jak 2 minuty wcześniej.
- Natalie...- stanęłam za Kit'em tak, żeby dziewczyna mnie zauważyła.
- Co?- odparła uśmiechnięta.
- Puść go.- próbowałam odciągnąć ją od chłopaka.
- Nigdy.
- Próbowałam. Życzę powodzenia, Kit.- poklepałam go po plecach.
- Może usiądziemy?- wyrwał się z jej uścisku i złapał za dłoń.- Masz bardzo miłą koleżankę.- zwrócił się do mnie.
- Dlaczego nie mówiłaś, że mieszkasz z Kit'em?
- Bo uznałam, że nie ma się czym chwalić.- upiłam łyk soku i zaraz poczułam na sobie spojrzenie chłopaka, które zignorowałam.
- Uwielbiam cię.- a ona nadal swoje.
- Miałaś mi coś wytłumaczyć z tego co pamiętam.
- Tak? A co?
- No nie żartuj.- zaśmiałam się.- Matematyka. pamiętasz?
- A, tak. Możemy później?
- Natalie. Obiecałaś.
- No dobrze ale wrócimy do Kit'a.
- Jak mi przykro ale muszę wychodzić.- gwałtownie wstał z miejsca.
- Nie musisz.- podeszłam do niego.
- No właśnie muszę. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.- pomachał do dziewczyny i wyszedł na zewnątrz.
- Zaczekaj chwilę.- spojrzałam na dziewczynę i poszłam za chłopakiem.- Podobno kochasz swoje fanki.
- Oczywiście, że tak. Spieszę się. Chętnie bym z wami posiedział.
- Nie kłam. Nie podoba ci się to, że Natalie tak na ciebie reaguje.- zaśmiałam się.
- Czuję się z wami trochę niekomfortowo.- szepnął zawstydzony.
- Ale ona jest na prawdę miłą dziewczyną.
- Wiem. Wcale w to nie wątpię ale niech przyzwyczai się do tej sytuacji. Niech będzie przygotowana na to, że mieszkamy razem. W końcu przestanie tak reagować. Chyba...- powiedział niepewnie.- To idę. Wracaj do Natalie i bawcie się dobrze.- pocałował mnie w policzek.
- Kit!- krzyknęłam za nim.
- Tak?- odwrócił się.
- Miałeś posprzątać.
- Zrobię to jak wrócę.
W odpowiedzi jedynie wzruszyłam ramionami i wróciłam do środka.
- Ale się cieszę.- blondynka aż podskakiwała na kanapie.
- Jest super.- odparł Fabian.
Ledwo do nich usiadłam a w pomieszczeniu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę.- powiedział mój brat i ruszył w stronę drzwi.
- Cześć Fabian.- wychyliłam się i zauważyłam wysoką dziewczynę.
- Cześć. Tośka chyba jakaś koleżanka do ciebie. Wejdź.- wpuścił ją do mieszkania i zajął miejsce obok Natalie.
- Przyszłam do ciebie.- zwróciła się do chłopaka.
- Znamy się?
- Fabian! To ja, Melanie.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Mój mądry braciszek nie miał o niczym pojęcia, ja byłam rozbawiona całą sytuacją, Nat zaciekawiona a dziewczyna coraz to bardziej nerwowa.
- Nic mi to nie mówi.
- Nawet sobie tak nie żartuj. Wczoraj wszystko pamiętałeś.
- To było wczoraj i wolę do tego nie wracać. Lepiej będzie jak stąd wyjdziesz.- zamierzał odprowadzić dziewczynę do drzwi.
- Nigdzie nie wyjdę dopóki z tobą nie porozmawiam.
- Wolę nie oglądać takich scen. Idziemy.- kiwnęłam do Natalie i obie poszłyśmy do mojego pokoju.
- Z tobą też powinnam porozmawiać bo z tego co pamiętam to ty mnie wczoraj wyrzuciłaś z mieszkania.
- Jeżeli nadal będziesz miała do mnie jakieś pretensje to zrobię to po raz drugi.
- Nie bądź taka pyskata bo kiedyś możemy być rodziną.
- Proszę?- zaśmiałam się.
- Ja cię nawet nie znam.- oburzył się Fabian.
- Ale u was fajnie.- wtrąciła Nat.
- Powiedz jej żeby tak do mnie nie mówiła.- dziewczyna wskazała na mnie palcem.
- Po pierwsze, mam imię, po drugie, palcem się nie pokazuje a po trzecie życia mi nie będziesz układała.
- Jeszcze zobaczymy.- powiedziała z triumfalnym uśmiechem na ustach.

****

*perspektywa Kit'a*

Cicho przekroczyłem próg mieszkania. Zdawało mi się, że nikogo nie ma. Przynajmniej wszystko na to wskazywało. Ściągnąłem buty i kurtkę. Ruszyłem do salonu. Wszędzie panowała ciemność.
- Już jesteś.- usłyszałem głos Tosi. Rozejrzałem się dookoła. Wtedy dziewczyna zapaliła lampkę stojącą na szafce obok kanapy. Teraz dokładnie mogłem przyjrzeć się jej twarzy, która na pozór nie wyrażała żadnych emocji.
- No jestem.- odparłem i usiadłem obok niej. Siedziała zawinięta w koc.- Zimno ci?
- Nie.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć. Jakoś nie przyzwyczaiłeś mnie do takiej ciszy.
- Tośka...- westchnąłem.
- Mówię prawdę.
- To chodź.- złapałem ją za dłoń.
- Puść. Nie jestem małą dziewczynką.- próbowała się wyrwać ale nie pozwoliłem jej na to.
- Nie rób scen.- zaprowadziłem ją do pokoju. Tosia położyła się i szczelnie zakryła kołdrą.- Gdybym umiał śpiewać to prawdopodobnie coś bym ci zanucił.- zaśmiałem się.
Dopiero teraz na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Zaraz lepiej. To ty sobie śpij a ja idę posprzątać.- pocałowałem ją w czoło. Czułem, że łączy nas jakaś więź. Nie to, że się w niej zakochuje czy coś. Nie... To raczej nic takiego. Ona i Fabian stają się dla mnie przyjaciółmi.
- Tylko nie hałasuj, dobrze?- spojrzała na mnie.
- Postaram się. Śpij dobrze.- poszedłem w stronę salonu. Zamknąłem za sobą drzwi i spojrzałem na chaos panujący w pokoju. Może do rana to ogarnę.

__________________

Jak Wam mijają wakacje? :)))

__________________

Cześć <3
U góry pojawiła się nowa zakładka :) Możecie zostawiać tam miejsca w których mam Was informować o nowych notkach :)





poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 4


*perspektywa Kit'a*

- Przepraszam.- nieśmiało spojrzałem na dziewczynę.
- Za co?
Znowu zapanowała niezręczna cisza. Właściwie nie wiem za co.
- Za to co powiedziałem.
- A co takiego powiedziałeś?- droczyła się ze mną.
- Wspomniałem o twojej mamie a chyba tego nie lubisz.- zaryzykowałem po raz kolejny.
- Bardzo tego nie lubię.
- Dlaczego?
- Właśnie powiedziałam, że nie lubię jak o to pytasz.
Postanowiłem, że na chwilę się zamknę ale coś mnie korciło, żeby to z niej wyciągnąć. Ciekawość zżerała mnie od środka. Po chwili dziewczyna oparła głowę na moim ramieniu.
- Wieczorem poznasz moich kumpli z zespołu.- wypaliłem. Tosia gwałtownie podniosła się i spojrzała w moje oczy.
- Kumpli?
- No tak. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Rób co chcesz.- dodała i opuściła korytarz. Ruszyłem zaraz za nią do naszej małej kuchni. Usiadłem przy stole i zacząłem wpatrywać w brunetkę.
- Możesz mi się tak nie przyglądać?- zmierzyła mnie wzrokiem.
- Mogę.- rzuciłem.
- Gdzie idziesz?- zapytała gdy podniosłem się z miejsca.
- Na zakupy.- zabrałem portfel i klucze od mieszkania i wyszedłem na zewnątrz.

*perspektywa Tosi*

Kit'a długo nie było. Zjadłam obiad i wróciłam do swojej sypialni. Odrobiłam zadania i zaczęłam się uczyć. Nie jest łatwo przyjść do szkoły w czasie roku szkolnego. Usłyszałam, że drzwi do mieszkania otworzyły się.
- Jestem!- krzyknął chłopak.
- Fajnie.- mruknęłam i kontynuowałam rozpoczętą czynność. Po jakimś czasie do domu wrócił Fabian a zaraz po nim przyszło wiele innych, nieznanych mi osób. Przez kilka minut próbowałam ich ignorować, siedząc w pokoju obok z słuchawkami na uszach ale to nie działało. Westchnęłam i wstałam z miejsca. Wychyliłam się i zawołałam:
- Kit!
Chłopak chyba mnie nie usłyszał bo nadal był pochłonięty rozmową.
- Kit!- krzyknęłam trochę głośniej.
- Nie krzycz tak. Co się dzieje?- podszedł do mnie uśmiechnięty blondyn.
- Nic. Wołam swojego kolegę.- odparłam speszona.
- Jestem Dean i znam twojego kolegę.
- Jestem Tosia i też znam swojego kolegę.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Tak cię nie usłyszy.- powiedział chłopak i chwilę się zastanowił.- Aż tak bardzo jest ci potrzebny?
- Właściwie nie.- pokiwałam głową.
- Pójdę po niego. A ty Tośka patrz jak załatwia się takie sprawy.- uśmiechnął się.
- Dean.... Co zamierzasz zrobić?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Nic takiego. Delikatnie mu przekaże, że go szukasz.- odpowiedział i ruszył w stronę chłopaka. Korzystając z tego, że Kit stał tyłem, Dean złapał go za kaptur i pociągnął w moją stronę. Brunet o mało co nie zadławił się alkoholem, który był wszechobecny w tym pomieszczeniu! Zakryłam usta, żeby nie usłyszeli mojego śmiechu.
- Ałł. Dean! Zaraz mnie udusisz. Puść!- protestował próbując wyrwać się z uścisku chłopaka.
- Biedny Kit.- zaśmiałam się gdy już do mnie podeszli.
- To bolało.- pomasował się po szyi.
- Nie przesadzaj. Nic ci nie jest.
- Tośka powiedz mu coś!- oburzył się.
- Dean mówię ci coś.
- Nie mogę liczyć na zrozumienie od nikogo. Co chciałaś?- swój wzrok przeniósł na mnie.
- Chciałam cię poprosić o to, żebyś uciszył swoich kolegów.
- Kochana... Zapomnij. Tu są bracia Lemon. Ich nie uciszysz.- powiedział stanowczo.
- No weź! Jeden z nich stoi tuż obok ciebie.- oburzył się Dean.
- Pech.
- Tak nie będziemy rozmawiać. Wychodzę!- krzyknął chłopak i ruszył w stronę wyjścia.
- Góra 20 sekund.
- Słucham?
- Wróci za chwilę.
- Nie obraził się?
- No co ty! Oni się nie obrażają.
- Wróciłem ale nie dlatego, że chciałem...- chłopak znowu pojawił się przed drzwiami mojego pokoju.
- A więc oświeć nas! Dlaczego wróciłeś?
- Żądam przeprosin.- powiedział stanowczo.
- To się nie doczekasz.- zaśmiał się Kit.
- Nawet tak nie żartuj.
- Nie żartuję. Idę do reszty. Chodź ze mną.- poklepał kolegę po ramieniu.
- Nigdzie z tobą nie idę.- Dean stanął bliżej mnie.- Zostaję z Tosią.
- Nie rób scen. Młoda nie chce twojego towarzystwa.
- Ale...- zaczął.
- Kto powiedział, że nie?- przerwałam im.- Nikt mi nie będzie Dean'a obrażał.- złapałam blondyna za nadgarstek.
- Ma rację.- pokiwał twierdząco głową.
- Oboje jesteście powaleni..- skomentował Kit i poszedł do gości.
- Zawsze potrafiłeś dowartościować człowieka.- krzyknął za nim Dean.- Czuję się taki... ważny.- dodał ciszej.
- Chodź, nie będziemy tak stali.- wprowadziłam go do pokoju i zamknęłam za nami drzwi.
- Ładnie tu.- rozejrzał się dookoła.
- Nie kłam.- osiadłam na łóżku.
- A gdzie teraz są gitary Kit'a?- spojrzał na mnie.
- Były tutaj?
- Odkąd tu mieszka. No nieważne.- usiadł obok mnie.- To opowiedz mi coś o sobie.- uśmiechnął się.
- Może ty powiedz mi coś o sobie.
- Moje życie nie jest aż tak ciekawe.
- Jesteś bratem Kieran'a, tak?
- Aż tacy jesteśmy podobni?
- Nie.- zaśmiałam się.- Zgaduję.
- No więc tak. I Sean.
- Sean?
- Myślałem, że Kit żartuje jak powiedział, że nas nie znasz.
- Całe życie będziecie się tego czepiać?- wywróciłam oczami.
- Już przestaję!
- I dobrze.
- To może chcesz poznać mojego drugiego brata?
- Tak. Bardzo chętnie.
Wyszliśmy z pokoju a do moich uszu dobiegły głośne dźwięki muzyki. Na pierwszy rzut oka nie mogłam się odnaleźć bo małe pomieszczenie całe było przepełnione dymem od papierosów.
- Widzę, że Kit ma świetnych kumpli.- oburzyłam się.
- Pewnie trochę posiedzimy.
- Ja zamierzam rano iść do szkoły.
- Nie widzę problemu. Wstaniesz i pójdziesz.
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka.
- Poszukajmy twojego brata.- westchnęłam.
- Sean!- zawołał.
Chwilę poczekaliśmy a chłopak znalazł się tuż za nami.
- Słucham?
- Chciałem ci przedstawić Tosię.- uśmiechnął się blondyn.
- Kogo?- chłopak oparł się o szafkę.
- Współlokatorkę Kit'a.
- Jej brat jest spoko.
- Gdzie spotkałeś mojego brata?- zapytałam zdziwiona.
- Gdzieś się tu kręcił.- wskazał na tłum ludzi.
- Fabian tam jest?
- Co się tak dziwisz?- odparł brunet.
- Akurat tego mi nie zabronisz.- ruszyłam w stronę salonu. Miałam przeczucie, że się nie polubimy. No cóż...- Przepraszam..- przepychałam się między osobami które widziałam pierwszy raz na oczy.
- Gdzie idziesz?- przede mną stanął Kieran.
- Do Fabiana.
- Twój brat jest zajęty.
- Słucham?- prychnęłam.- Ciekawe czym.- zaśmiałam się nerwowo. Lekko odepchnęłam chłopaka i dalej kontynuowałam poszukiwania.- No nie wierze!- powiedziałam oburzona, widząc brata z papierosem w ustach. Siedział taki zadowolony razem z Kit'em na kanapie. Już miałam do niego podejść gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Jeszcze chwilę się im przyglądałam licząc na to, że któryś z nich się ruszy i pójdzie otworzyć. Po chwili stwierdziłam, że mogłabym się nie doczekać. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi.
- Dobry wieczór. A właściwie noc!- powiedział zdenerwowany, starszy mężczyzna.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Porządni ludzie o tej godzinie śpią. Ja też bym chciał ale mieszkam obok i przez wasze zachowanie nie mogę. Proszę w tej chwili zawołać pana Tanton'a.
- Nie wiem czy...
- Chcę rozmawiać z Tanton'em. Niewyraźnie mówię?- zapytał jeszcze głośniej.
- Już po niego idę.- szepnęłam prawie niesłyszalnie.
Zamknęłam drzwi i próbowałam odnaleźć Kit'a w tłumie.
- Tanton!- podeszłam do niego.
- Słucham cię, słonko.- wypuścił dym z ust.
- Sąsiad do ciebie.
- Nigdzie nie idę.
- Kit! Nie zamierzam się za ciebie tłumaczyć.
- Nie przejmuj się nim. Zaraz sobie pójdzie.
- Wstawaj.- pociągnęłam go za sobą do drzwi. Chłopak ledwo trzymał się na nogach.
- Zostaw mnie.- próbował się wymigać.
- A teraz mnie posłuchaj.- zatrzymałam się i odwróciłam chłopaka tak, żeby spojrzał mi prosto w oczy.- Nie zamierzam się za ciebie tłumaczyć, sprzątać po tobie i cię pilnować.- pogroziłam mu palcem przed oczami.
- Jesteś piękna jak się denerwujesz.- uśmiechnął się.
- Przestań.- zaprowadziłam go do drzwi.
- Ja mówię poważnie.
- Tłumaczył to się będziesz temu panu.- wskazałam na mężczyznę, który nadal na nas czekał.
- Dobrze pana widzieć.- skrzyżował ręce na piersi.
- No proszę. Mnie to jakoś nie obchodzi.- rozbawiony Kit oparł się o futrynę drzwi.
- Kit!- próbowałam go zmusić do zmiany swojego zachowania. Na próżno.
- To po co pan tu przyszedł? Trochę mi się spieszy. Koledzy czekają.- powiedział.
- Już nie raz z panem rozmawiałem na ten temat. Tym razem zgłoszę wszystko właścicielowi. Pana dni w tym mieszkaniu są policzone.
- Ale on nie mieszka tutaj sam. A co ze mną?- wtrąciłam się.
- To już nie jest moja sprawa. Pan Tanton wszystkim mieszkańcom działa na nerwy.- mężczyzna był coraz bardziej wzburzony, ja również, Kit'a nadal to nie obchodziło.
- Rozumiesz co się do ciebie mówi?- spojrzałam na chłopaka.
- Pogada i pójdzie. Zawsze tak robi.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam! Mieliśmy wylecieć z mieszkania a on nic sobie z tego nie robił!
- Zacznij się porządnie zachowywać albo już więcej nie będę się musiał z tobą użerać.- zaśmiał się nasz sąsiad.- Bo ciebie tu nie będzie.
- Nigdzie mi się nie śpieszy. Zaprosiłbym pana ale chyba nie chcemy spędzać ze sobą czasu więc żegnam.- zamknął mu drzwi przed nosem.
- Co ty robisz?
- Co? Nie będzie nam przeszkadzał. Bezczelny sąsiad!
- Jeżeli stąd wylecimy to ty za to odpowiesz.
- Wiesz jak on często tu bywa?
- I co z tego?
- Dlaczego wcześniej nie poszedł do właściciela? Już kilka tygodni mnie tak straszy. Wylecisz stąd, szukaj sobie nowego mieszkania, moja córka nie chce żebyś się na nią gapił...- zaczął go przedrzeźniać.
Z niedowierzaniem pokiwałam głową.
- Nie! To nie ten mówił o córce.- zastanowił się chwilę.- A może i ten.
Nadal stałam jak zamurowana. Kit wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Właściwie to pewnie jego córka nie ma nic przeciwko temu, żebym się jej przyglądał. Tylko tatusiowi to nie odpowiada.
- A nie rozumiesz, że w końcu jego cierpliwość też się skończy?
- Nadal jesteśmy w temacie o dziecku sąsiada?
- Nie. Mówimy o mieszkaniu.
- To ja powinienem iść do właściciela i powiedzieć mu, że sąsiad mnie nachodzi.- powiedział zbulwersowany.
- Ty chyba sobie żartujesz!
- Niech się facet zajmie swoim życiem.
- Widocznie woli twoim.
- Widocznie mu się nudzi.
- Lepiej żebyś zmienił swoje postępowanie.- zdałam sobie sprawę jak to zabrzmiało. Chłopak zaśmiał się pod nosem i stanął na przeciwko mnie. Nachylił się i łapiąc mój podbródek, spojrzał głęboko w oczy.
- Bo co?
- Bo wszyscy możemy zapłacić za twoje wybryki.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- O to się nie martw.
- A jaką mam pewność, że jutro będziemy spali w domu? Jesteś nieodpowiedzialny!
- Nie bój się, kochanie. Ze mną nie zginiesz.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu.

_______________

Właśnie wróciłam z Poznania :)))
jceihvurejxwjfuebn *.* Nadal nie wierzę w to, że widziałam chłopaków ;) <3

A wy byliście na koncertach??

Muszę was jakoś zmotywować...
4 komentarze - kolejny rozdział :)