.

.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 4


*perspektywa Kit'a*

- Przepraszam.- nieśmiało spojrzałem na dziewczynę.
- Za co?
Znowu zapanowała niezręczna cisza. Właściwie nie wiem za co.
- Za to co powiedziałem.
- A co takiego powiedziałeś?- droczyła się ze mną.
- Wspomniałem o twojej mamie a chyba tego nie lubisz.- zaryzykowałem po raz kolejny.
- Bardzo tego nie lubię.
- Dlaczego?
- Właśnie powiedziałam, że nie lubię jak o to pytasz.
Postanowiłem, że na chwilę się zamknę ale coś mnie korciło, żeby to z niej wyciągnąć. Ciekawość zżerała mnie od środka. Po chwili dziewczyna oparła głowę na moim ramieniu.
- Wieczorem poznasz moich kumpli z zespołu.- wypaliłem. Tosia gwałtownie podniosła się i spojrzała w moje oczy.
- Kumpli?
- No tak. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Rób co chcesz.- dodała i opuściła korytarz. Ruszyłem zaraz za nią do naszej małej kuchni. Usiadłem przy stole i zacząłem wpatrywać w brunetkę.
- Możesz mi się tak nie przyglądać?- zmierzyła mnie wzrokiem.
- Mogę.- rzuciłem.
- Gdzie idziesz?- zapytała gdy podniosłem się z miejsca.
- Na zakupy.- zabrałem portfel i klucze od mieszkania i wyszedłem na zewnątrz.

*perspektywa Tosi*

Kit'a długo nie było. Zjadłam obiad i wróciłam do swojej sypialni. Odrobiłam zadania i zaczęłam się uczyć. Nie jest łatwo przyjść do szkoły w czasie roku szkolnego. Usłyszałam, że drzwi do mieszkania otworzyły się.
- Jestem!- krzyknął chłopak.
- Fajnie.- mruknęłam i kontynuowałam rozpoczętą czynność. Po jakimś czasie do domu wrócił Fabian a zaraz po nim przyszło wiele innych, nieznanych mi osób. Przez kilka minut próbowałam ich ignorować, siedząc w pokoju obok z słuchawkami na uszach ale to nie działało. Westchnęłam i wstałam z miejsca. Wychyliłam się i zawołałam:
- Kit!
Chłopak chyba mnie nie usłyszał bo nadal był pochłonięty rozmową.
- Kit!- krzyknęłam trochę głośniej.
- Nie krzycz tak. Co się dzieje?- podszedł do mnie uśmiechnięty blondyn.
- Nic. Wołam swojego kolegę.- odparłam speszona.
- Jestem Dean i znam twojego kolegę.
- Jestem Tosia i też znam swojego kolegę.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Tak cię nie usłyszy.- powiedział chłopak i chwilę się zastanowił.- Aż tak bardzo jest ci potrzebny?
- Właściwie nie.- pokiwałam głową.
- Pójdę po niego. A ty Tośka patrz jak załatwia się takie sprawy.- uśmiechnął się.
- Dean.... Co zamierzasz zrobić?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Nic takiego. Delikatnie mu przekaże, że go szukasz.- odpowiedział i ruszył w stronę chłopaka. Korzystając z tego, że Kit stał tyłem, Dean złapał go za kaptur i pociągnął w moją stronę. Brunet o mało co nie zadławił się alkoholem, który był wszechobecny w tym pomieszczeniu! Zakryłam usta, żeby nie usłyszeli mojego śmiechu.
- Ałł. Dean! Zaraz mnie udusisz. Puść!- protestował próbując wyrwać się z uścisku chłopaka.
- Biedny Kit.- zaśmiałam się gdy już do mnie podeszli.
- To bolało.- pomasował się po szyi.
- Nie przesadzaj. Nic ci nie jest.
- Tośka powiedz mu coś!- oburzył się.
- Dean mówię ci coś.
- Nie mogę liczyć na zrozumienie od nikogo. Co chciałaś?- swój wzrok przeniósł na mnie.
- Chciałam cię poprosić o to, żebyś uciszył swoich kolegów.
- Kochana... Zapomnij. Tu są bracia Lemon. Ich nie uciszysz.- powiedział stanowczo.
- No weź! Jeden z nich stoi tuż obok ciebie.- oburzył się Dean.
- Pech.
- Tak nie będziemy rozmawiać. Wychodzę!- krzyknął chłopak i ruszył w stronę wyjścia.
- Góra 20 sekund.
- Słucham?
- Wróci za chwilę.
- Nie obraził się?
- No co ty! Oni się nie obrażają.
- Wróciłem ale nie dlatego, że chciałem...- chłopak znowu pojawił się przed drzwiami mojego pokoju.
- A więc oświeć nas! Dlaczego wróciłeś?
- Żądam przeprosin.- powiedział stanowczo.
- To się nie doczekasz.- zaśmiał się Kit.
- Nawet tak nie żartuj.
- Nie żartuję. Idę do reszty. Chodź ze mną.- poklepał kolegę po ramieniu.
- Nigdzie z tobą nie idę.- Dean stanął bliżej mnie.- Zostaję z Tosią.
- Nie rób scen. Młoda nie chce twojego towarzystwa.
- Ale...- zaczął.
- Kto powiedział, że nie?- przerwałam im.- Nikt mi nie będzie Dean'a obrażał.- złapałam blondyna za nadgarstek.
- Ma rację.- pokiwał twierdząco głową.
- Oboje jesteście powaleni..- skomentował Kit i poszedł do gości.
- Zawsze potrafiłeś dowartościować człowieka.- krzyknął za nim Dean.- Czuję się taki... ważny.- dodał ciszej.
- Chodź, nie będziemy tak stali.- wprowadziłam go do pokoju i zamknęłam za nami drzwi.
- Ładnie tu.- rozejrzał się dookoła.
- Nie kłam.- osiadłam na łóżku.
- A gdzie teraz są gitary Kit'a?- spojrzał na mnie.
- Były tutaj?
- Odkąd tu mieszka. No nieważne.- usiadł obok mnie.- To opowiedz mi coś o sobie.- uśmiechnął się.
- Może ty powiedz mi coś o sobie.
- Moje życie nie jest aż tak ciekawe.
- Jesteś bratem Kieran'a, tak?
- Aż tacy jesteśmy podobni?
- Nie.- zaśmiałam się.- Zgaduję.
- No więc tak. I Sean.
- Sean?
- Myślałem, że Kit żartuje jak powiedział, że nas nie znasz.
- Całe życie będziecie się tego czepiać?- wywróciłam oczami.
- Już przestaję!
- I dobrze.
- To może chcesz poznać mojego drugiego brata?
- Tak. Bardzo chętnie.
Wyszliśmy z pokoju a do moich uszu dobiegły głośne dźwięki muzyki. Na pierwszy rzut oka nie mogłam się odnaleźć bo małe pomieszczenie całe było przepełnione dymem od papierosów.
- Widzę, że Kit ma świetnych kumpli.- oburzyłam się.
- Pewnie trochę posiedzimy.
- Ja zamierzam rano iść do szkoły.
- Nie widzę problemu. Wstaniesz i pójdziesz.
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka.
- Poszukajmy twojego brata.- westchnęłam.
- Sean!- zawołał.
Chwilę poczekaliśmy a chłopak znalazł się tuż za nami.
- Słucham?
- Chciałem ci przedstawić Tosię.- uśmiechnął się blondyn.
- Kogo?- chłopak oparł się o szafkę.
- Współlokatorkę Kit'a.
- Jej brat jest spoko.
- Gdzie spotkałeś mojego brata?- zapytałam zdziwiona.
- Gdzieś się tu kręcił.- wskazał na tłum ludzi.
- Fabian tam jest?
- Co się tak dziwisz?- odparł brunet.
- Akurat tego mi nie zabronisz.- ruszyłam w stronę salonu. Miałam przeczucie, że się nie polubimy. No cóż...- Przepraszam..- przepychałam się między osobami które widziałam pierwszy raz na oczy.
- Gdzie idziesz?- przede mną stanął Kieran.
- Do Fabiana.
- Twój brat jest zajęty.
- Słucham?- prychnęłam.- Ciekawe czym.- zaśmiałam się nerwowo. Lekko odepchnęłam chłopaka i dalej kontynuowałam poszukiwania.- No nie wierze!- powiedziałam oburzona, widząc brata z papierosem w ustach. Siedział taki zadowolony razem z Kit'em na kanapie. Już miałam do niego podejść gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Jeszcze chwilę się im przyglądałam licząc na to, że któryś z nich się ruszy i pójdzie otworzyć. Po chwili stwierdziłam, że mogłabym się nie doczekać. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do drzwi.
- Dobry wieczór. A właściwie noc!- powiedział zdenerwowany, starszy mężczyzna.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Porządni ludzie o tej godzinie śpią. Ja też bym chciał ale mieszkam obok i przez wasze zachowanie nie mogę. Proszę w tej chwili zawołać pana Tanton'a.
- Nie wiem czy...
- Chcę rozmawiać z Tanton'em. Niewyraźnie mówię?- zapytał jeszcze głośniej.
- Już po niego idę.- szepnęłam prawie niesłyszalnie.
Zamknęłam drzwi i próbowałam odnaleźć Kit'a w tłumie.
- Tanton!- podeszłam do niego.
- Słucham cię, słonko.- wypuścił dym z ust.
- Sąsiad do ciebie.
- Nigdzie nie idę.
- Kit! Nie zamierzam się za ciebie tłumaczyć.
- Nie przejmuj się nim. Zaraz sobie pójdzie.
- Wstawaj.- pociągnęłam go za sobą do drzwi. Chłopak ledwo trzymał się na nogach.
- Zostaw mnie.- próbował się wymigać.
- A teraz mnie posłuchaj.- zatrzymałam się i odwróciłam chłopaka tak, żeby spojrzał mi prosto w oczy.- Nie zamierzam się za ciebie tłumaczyć, sprzątać po tobie i cię pilnować.- pogroziłam mu palcem przed oczami.
- Jesteś piękna jak się denerwujesz.- uśmiechnął się.
- Przestań.- zaprowadziłam go do drzwi.
- Ja mówię poważnie.
- Tłumaczył to się będziesz temu panu.- wskazałam na mężczyznę, który nadal na nas czekał.
- Dobrze pana widzieć.- skrzyżował ręce na piersi.
- No proszę. Mnie to jakoś nie obchodzi.- rozbawiony Kit oparł się o futrynę drzwi.
- Kit!- próbowałam go zmusić do zmiany swojego zachowania. Na próżno.
- To po co pan tu przyszedł? Trochę mi się spieszy. Koledzy czekają.- powiedział.
- Już nie raz z panem rozmawiałem na ten temat. Tym razem zgłoszę wszystko właścicielowi. Pana dni w tym mieszkaniu są policzone.
- Ale on nie mieszka tutaj sam. A co ze mną?- wtrąciłam się.
- To już nie jest moja sprawa. Pan Tanton wszystkim mieszkańcom działa na nerwy.- mężczyzna był coraz bardziej wzburzony, ja również, Kit'a nadal to nie obchodziło.
- Rozumiesz co się do ciebie mówi?- spojrzałam na chłopaka.
- Pogada i pójdzie. Zawsze tak robi.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam! Mieliśmy wylecieć z mieszkania a on nic sobie z tego nie robił!
- Zacznij się porządnie zachowywać albo już więcej nie będę się musiał z tobą użerać.- zaśmiał się nasz sąsiad.- Bo ciebie tu nie będzie.
- Nigdzie mi się nie śpieszy. Zaprosiłbym pana ale chyba nie chcemy spędzać ze sobą czasu więc żegnam.- zamknął mu drzwi przed nosem.
- Co ty robisz?
- Co? Nie będzie nam przeszkadzał. Bezczelny sąsiad!
- Jeżeli stąd wylecimy to ty za to odpowiesz.
- Wiesz jak on często tu bywa?
- I co z tego?
- Dlaczego wcześniej nie poszedł do właściciela? Już kilka tygodni mnie tak straszy. Wylecisz stąd, szukaj sobie nowego mieszkania, moja córka nie chce żebyś się na nią gapił...- zaczął go przedrzeźniać.
Z niedowierzaniem pokiwałam głową.
- Nie! To nie ten mówił o córce.- zastanowił się chwilę.- A może i ten.
Nadal stałam jak zamurowana. Kit wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Właściwie to pewnie jego córka nie ma nic przeciwko temu, żebym się jej przyglądał. Tylko tatusiowi to nie odpowiada.
- A nie rozumiesz, że w końcu jego cierpliwość też się skończy?
- Nadal jesteśmy w temacie o dziecku sąsiada?
- Nie. Mówimy o mieszkaniu.
- To ja powinienem iść do właściciela i powiedzieć mu, że sąsiad mnie nachodzi.- powiedział zbulwersowany.
- Ty chyba sobie żartujesz!
- Niech się facet zajmie swoim życiem.
- Widocznie woli twoim.
- Widocznie mu się nudzi.
- Lepiej żebyś zmienił swoje postępowanie.- zdałam sobie sprawę jak to zabrzmiało. Chłopak zaśmiał się pod nosem i stanął na przeciwko mnie. Nachylił się i łapiąc mój podbródek, spojrzał głęboko w oczy.
- Bo co?
- Bo wszyscy możemy zapłacić za twoje wybryki.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- O to się nie martw.
- A jaką mam pewność, że jutro będziemy spali w domu? Jesteś nieodpowiedzialny!
- Nie bój się, kochanie. Ze mną nie zginiesz.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu.

_______________

Właśnie wróciłam z Poznania :)))
jceihvurejxwjfuebn *.* Nadal nie wierzę w to, że widziałam chłopaków ;) <3

A wy byliście na koncertach??

Muszę was jakoś zmotywować...
4 komentarze - kolejny rozdział :)






9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;3
    Ja byłam na koncercie w Łodzi i oni są jeszcze bardziej cudowni na żywo *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam w Poznaniu i też uważam, że na żywo są jeszcze lepsi :)) Na nowo się w nich zakochałam ;) <3

      Usuń
  2. Zajebisty rozdział. Fajnie, że coś się dzieję. Troche krotki, ale fajny :))
    Życzę weny, i proszę, szybko o następny rozdział(również z jakąś akcją)
    Pozdrawiam. <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że krótki... Przepraszam <3 Nie chce żeby ktoś pomyślał, że rozpijam Kit'a ale opowiadanie nie jest dokładnie przerysowaniem jego życia więc mam nadzieję, że nikogo to nie urazi ;p Trochę akcji musi być ;)

      Usuń
  3. Świetne :D next next x

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebiste LoveLove <3

    OdpowiedzUsuń