.

.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

WITAM SERDECZNIE I POZDRAWIAM


hahah, cześć kochani! 
Tak, piszę sobie znowu do Was, ostatnio zaskoczyliście mnie ilością komentarzy! 
Byłam w szoku, dziękuję :)) 
W sensie nie za szok a za komentarze XD 
Przychodzę z propozycją. Może podacie mi swoje aski, napiszecie ile macie lat czy jak na imię?
Powysyłam Wam jakieś serduszka czy coś :D
Bo tt nie mam o.O Jak macie jakieś inne pomysły to piszcie :) Cokolwiek nanana
Jeżeli czegoś o mnie nie wiecie a bardzo Was to nurtuje to możecie zapytać. 
Najważniejsze: Patrycja, lat 18 (za dwa tygodnie), stanu wolnego. 
Ask: http://ask.fm/roomies1 możecie mnie tu cisnąć z anonima! Wiem, każdy to lubi. 
Jeżeli chcecie GG czy coś to wystarczy napisać, z ziemią Was za to nie zrównam :) 
Ostatni rozdział: http://chasing-thesummer.blogspot.com/2014/06/rozdzia-39.html
Także zapraszam do lektury, do komentowania, czytania i opowieści na swój (bądź mój) temat :) 
Buziole dla PattyNavy! <3
Ps. nie wiem dlaczego wstawiam Wam mężczyzn z brodami... 
ale ich kocham, także ten... no jestem dziwna. 

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 39


*Tosia*

- Jesteś idiotą.- uderzyłam pięściami w klatkę piersiową Kita.
- O co ci chodzi?- odparł, jakby miał wszystko gdzieś, a zwłaszcza to, że do niego mówię.
- Nie możesz trzymać języka za zębami?
- Nie powinienem tego mówić, ale nie pozwolę na to, żeby ktoś obrażał moich fanów.
- Raczej fanów zespołu w którym jesteś.- wszelkimi sposobami próbowałam mu dopiec. Kogo jak kogo, ale Fabiana nie pozwolę obrażać.
- To miało mnie dotknąć, tak?- uniósł jedną brew ku górze, odłożył gazetę i ruszył w stronę kuchni.- To ci się nie udało.- otworzył lodówkę. Chyba szukał światła, bo gapił się w sam środek nie wiadomo po co.
- Czego szukasz? Jest twoja kolej na zakupy. Zawsze w te dni lodówka świeci pustkami.
- Możesz ze mnie zejść? To robi się meczące.- odwrócił się do mnie oburzony. O ja niedobra.
Przerwał nam dźwięk telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i nie czytając kto dzwoni, odebrałam.

  • To prawda?- zapytał głos po drugiej stronie. Głośno przełknęłam ślinę, no to się zacznie. 
  • Dean, wszystko ci wytłumaczę. tylko nie dzisiaj, nie na razie. 
  • Nie chcę, żebyś cokolwiek mi tłumaczyła. Nie chcę cię widzieć. Kitowi przekaż to samo. 
  • On nie jest niczemu winny. 
  • Ty pewnie też nie. 
  • Porozmawiamy...
  • Nie porozmawiamy. Nie przychodź więcej do szpitala, nie chcę na ciebie patrzeć. Od wczoraj się tobą brzydzę.
  • Nie planowałam tego, Dean. Żałuję, że rozstajemy się w takich okolicznościach. 
  • Myślę, że jest ci to obojętne. Szkoda, że nie miałaś odwagi, żeby powiedzieć mi w twarz o tym, że zdradzasz mnie z moim najlepszym przyjacielem.- owszem, nie mogłam mu zaprzeczyć... To co ostatnio się wydarzyło. Ehh. Powiem tak, nie skończyło się na pocałunkach. 
  • Chcę ci wszystko wytłumaczyć, więc przyjdę. 
  • Nie jesteś nikim z rodziny, nie wpuszczą cię. 
  • Przecież lekarz...
  • Nie, już nie jesteś do niczego upoważniona.
  • Robisz ze mnie potwora 
  • Zastanawiam się, czy nim nie jesteś. Kit nie będzie miał z tobą łatwego życia. Go też zniszczysz? Pozwolisz na to, żeby się w tobie zakochał a potem zdradzisz? Tylko z kim teraz? Z Kiernem? 
  • Kogo ty ze mnie robisz?
  • Dlaczego byłem taki głupi? Gdybym słuchał Sean'a, uniknąłbym tego wszystkiego. Wiesz co jest najgorsze? Ja Cię naprawdę kochałem.
  • Dean... 
Rozłączył się. Być może nie tylko dla niego jestem potworem. Mogłam siedzieć w tej Warszawie. Uniknęłabym takich starć.

*Dean*

- Rozłączyłam.- powiedziała Nina, odciągając telefon od mojego ucha. No tak, nadal nie mogę się ruszać. Zrobiłem minę zbitego szczeniaczka.
- Byłeś dzielny.- pocałowała mnie w czoło.- Ona od początku mi się nie podobała, mówiłam wam, że będą z nią same problemy.
- Mówiłaś, mówiłaś.- szepnął Charlie. Chłopak siedział na moim łóżku, oboje ze mną byli. Charlie zajmował miejsce naprzeciwko mnie. Dobrze, że łóżko było dość duże, spokojnie mieścił się miedzy oparciem a moimi stopami. Był skromnym, chudziutkim chłopcem. Nina z kolei leżała obok mnie, cały czas dotykała moje włosy. Jeździła po nich rączką raz w tę stronę, potem w drugą. Głowę oparła na moim ramieniu .
- Lubiłem ją, zawsze ze mną rozmawiała.- powiedział Charlie.
- Ze mną też rozmawiała.- skomentowałem.- Jak widać nie o wszystkim.
- Nie była ciebie warta, znajdziesz sobie kogoś lepszego.
- Dziękuję, że trzymałaś mój telefon.
- Nie ma za co. Inaczej byś sobie nie poradził. A chciałam, żebyś w końcu do niej zadzwonił i powiedział co myślisz.
- Nie jesteś za młoda na takie rzeczy?
- Sama ich nie doświadczę, więc chociaż tobie mogę pomóc.- spojrzała na mnie tymi swoimi jasnymi oczkami. Mam ochotę ją przytulić. Cholerne ręce. Do niczego się nie przydają. Równie dobrze mogliby mi je poodcinać.
- I nie bój się. My cię nie zostawimy, prawda Charlie?- tym razem swój wzrok przeniosła na chłopaka.
- Będziemy z tobą zawsze.
- Jesteśmy lepsi niż ona. Możesz na nas liczyć.
- A ja jestem mężczyzną, wiesz... takim silnym, więc jak Kit przyjdzie to mogę mu wytłumaczyć kilka rzeczy. Nawet ręcznie.
- Pomijając fakt, że Kit jest jakieś 25 centymetrów wyższy?- zapytałem.
- Na pewno przesadzasz. Jestem silniejszy.
- No wiesz, Kit jest dość obszerny.
- Nawet pomarzyć mi nie pozwolisz?- uśmiechnął się.
- Pomarzyć każdemu wolno. Tylko nie wiem czy jest w tym jakiś sens.
- To, że ty żyłeś marzeniami dotyczącymi zmiany Tośki to nic nie oznacza.
- To nie były marzenia, wierzyłem w to, że się zmieni. Chociaż nie do końca wiem, czego ta zmiana miałaby dotyczyć.
- Wszystkiego?- Nina uniosła jedną brew w górę, ewidentnie zdziwiła się tym co powiedziałem.

***

- Ma rację, to przez ciebie.- powiedział tym tonem, którego nienawidziłam. Był taki oschły, oziębły w stosunku do mnie. Upił łyk piwa i przyjrzał mi się z triumfalnym uśmiechem.- Uwiodłaś mnie, a ja po prostu pozwoliłem się zbałamucić. Nic nie poradzę na to, że mam słabość do pięknych kobiet.
Nie poznaję go. Ostatnio był takim kochanym Kitem, który skoczyłby za mną w ogień a  teraz zachowuje się jakby rozmawiał z kimś kogo nie zna. Z jakąś laleczką, którą się pobawił, a teraz może zostawić, najlepiej wyrzucić.
- I co teraz?
- Teraz? Będziemy sobie żyli tak jak wcześniej.- usiadł naprzeciwko mnie.- No co Tosiek? Nie spodziewałaś się niczego innego, prawda?
- Nie.- odparłam bez namysłu. W sumie taka jest prawda. Sama mu mówiłam, że nic z tego nie będzie.
- No właśnie, więc przestań. Nic się nie stało.
- Wylecisz z zespołu. Jestem tego pewna.
- Nie przesadzaj. Powiem jak było.
- Jak było?
- Że to twoja wina. Rozkochałaś mnie w sobie.
- Żartujesz tak?- oburzyłam się. Co on wygaduje! Z tego co pamiętam to wczoraj sytuacja wyglądała inaczej.
- No żartuję, Tosia. Opanuj się.- złapał mnie za rękę.- Jakoś przez to przejdziemy.
- Jesteś straszny.- odepchnęłam jego dłoń i gwałtownie wstałam z miejsca. Jak on może mnie tak straszyć? Pewnie jeszcze myśli, że to zabawne.
- Hejter, bierz portfel i już cię tu nie widzę.- Fabian wszedł do kuchni i rzucił w chłopaka jego portfelem.
- Ups.. pusto.- brunet odwrócił go, tak jakby chciał nam pokazać, że niczego w nim nie ma.
- Zaczynasz mnie drażnić. Jutro zgłoszę wszystko właścicielowi.
Kit zaczął się śmiać.
- I co mi zrobi? Płacę czynsz, on może mi ewentualnie podziękować.
- Nie interesuje mnie skąd weźmiesz pieniądze ale masz iść na zakupy. Zadzwoń po tych swoich przyjaciół. Jak tak cię kochają, to ci pożyczą.
- Oj, z przyjaciółmi jestem skłócony.- spojrzał na mnie z wyrzutem. Fabian mnie zabije jak Kit piśnie chociaż słówko o... O nas.
Zrobiłam wielkie oczy. Byłam przerażona.
- To już nie jest moja sprawa.
- A powinna, bo to jednak przez twoją siostrę.
- Słucham?- brat skierował na mnie swój wzrok. Nie wierzyłam w to, co ten człowiek robi.- Tośki w to nie mieszaj.
- To ona namieszała.- kiwnął na mnie głową.
- Przestań Kit.- szepnęłam.
- No co? Ufasz swojemu bratu, kochasz go, więc dlaczego mu nie powiesz?
Złapałam go za rękę i  migiem ruszyłam w stronę łazienki. Zamknęłam za nami drzwi.
- Oszalałeś?!- aż chciałoby się powiedzieć "krzyknęłam szeptem", to doskonałe określenie.
- O co ci chodzi?- dalej przemawiała przez niego arogancja. Widzę, że dobrze się bawi.
- Możesz przestać mnie upokarzać?
- Mogę.
- Zrobię co chcesz, tylko mu nie mów.- tym razem powiedziałam prawie niesłyszalnie.
- Tak?- podszedł do mnie. Mówiąc dosłownie, przykleił się jak rzep. Złapał mój podbródek i spojrzał głęboko w oczy. Mam go dość! Nienawidzę gdy to robi. Nogi mam jak z waty, chociaż jedyne na co mam ochotę to wymierzyć mu jakieś porządne uderzenie. Dlaczego on musi tak na mnie działać?
Pocałował mnie.
- Dobrze, kochanie. Nie powiem mu, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
Nastała chwila ciszy. Na jego ustach pojawiał się coraz szerszy uśmiech.
- Kit...- szepnęłam gdy poczułam jego ręce. Na pewno nie tam gdzie powinny się znajdować. Nie lubię jak ktoś maca mnie po tyłku.
- Wchodzisz w to?- zamruczał mi do ucha.
- Żartujesz tak? Lepiej powiedz, że to robisz.
- Nie pisnę ani słówka Fabianowi, za to ty będziesz...
- Jesteś ohydny!- odepchnęłam go od siebie.
Oparł się o umywalkę.
- No to chodź, powiemy mu jaką ma grzeczną siostrzyczkę. Miałem to szczęście, że poznałem twoje drugie oblicze.- zaśmiał mi się prosto w twarz.- Wielkie szczęście.
- Nic mu nie powiesz.- dłońmi popchnęłam go w stronę ściany.
- Czyli jesteśmy umówieni? Możemy zacząć od teraz.- zwinnym ruchem ręki przyciągnął mnie do siebie.
- Nie! Zapomnij, nigdy się na to nie zgodzę.- tym razem to ja złapałam jego podbródek, tylko że z taką siłą, jakby miała zmusić go do wypluwania zębów. Po kolei.- Nawet gdyby świat miał przestać istnieć, a my byśmy byli ostatnimi ludźmi i od nas miałoby zależeć czy gatunek przetrwa to wolałabym zginąć niż kolejny raz pójść z tobą do łóżka!- uderzyłam go.
- Teraz to ty żartujesz. Nie oszukuj się, Tośka. Zrobisz to prędzej czy później, jesteś ode mnie uzależniona.
- Nie jestem.- odwróciłam się. Poczułam jego dłonie na swoim brzuchu.
- Nawet gdy jestem taki kochany i słodziutki?- położył głowę na moim ramieniu. No nie! Użył całego swojego uroku, żeby mi to zrobić! Żeby pokazać mi, że ma nade mną przewagę.- Gdy mówię ci, że jesteś śliczna, najcudowniejsza, najważniejsza...- szeptał do mojego ucha.- Tosiu, ja właśnie tak myślę.- odwrócił mnie do siebie przodem. Odgarnął kosmyk moich włosów i ciepło się uśmiechnął.- Rozumiesz?
- Przestań to robić.
- Pozwalasz sobą manipulować, skarbie. Nie chciałbym z tego korzystać, ale też nie potrafię przestać.
- Nienawidzę cię.- syknęłam.
- Czyżby? Wcale tak nie myślisz. Po co mi to mówisz?
Miałam wrażenie, że z sekundy na sekundę jestem coraz bardziej zahipnotyzowana. Robi ze mną to samo co wczoraj, nie potrafię mu się oprzeć.
- Nic mu nie powiem, przynajmniej na razie.- pocałował mnie w czoło.- Wiesz Tosia... Jestem dla ciebie dobry, bardzo się staram. Doceniasz to?
- Tak.
- Ładnie, a teraz chodź. Wrócisz do Fabiana i coś wymyślisz. Jesteś w tym najlepsza.
- Mam cię dość.- powiedziałam ze łzami w oczach. Taka jest prawda. Jedyna myśl, która krąży mi po głowie to chęć zatrzymania go jak najbliżej siebie. Chcę na niego patrzeć, słyszeć go.
- Z drugiej strony nie jestem dobry.
- Widzę.
- Takiego mnie poznałaś. Zmieniłem się, ty mnie zmieniłaś. Teraz jestem lepszy, ale ta druga strona zawsze pozostanie. Jeszcze nie umiem jej obezwładnić, ale jak się nauczę to będziesz pierwszą osobą, której o tym powiem.
- Dlaczego mi to robisz?
- Mówiłem? Jeszcze do niedawna ja miałem tak z tobą. Chciałem, żebyś była blisko przez cały czas. Teraz chcemy tego oboje.
- Wcale tego nie chcę. Kit... ja się ciebie boję.- powiedziałam szeptem. Mówię mu to pierwszy raz. Nigdy nie miałam przed nim żadnych tajemnic, nigdy się go nie bałam!
Chłopak się ode mnie odsunął. Nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Zauważyłam, że się odwraca.
- Skrzywdziłem cię wczoraj? Zrobiłem coś, na co mi nie pozwoliłaś?
- Nie.
- Teraz robię coś co sprawia ci ból? Cierpisz przeze mnie?
- Tak.
- W takim razie przestałem cię rozumieć.
- Chodzi o to... Ehh, nie chcę tak żyć, Kit. Mam tego dość. To staje się silniejsze ode mnie. To co teraz zrobiłeś... Twoja propozycja. To dla mnie za dużo. Miałam cię za kogoś innego.- mówiłam a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.- Byłeś dla mnie taki dobry, tylko ty mnie rozumiałeś. Miałam cię za przyjaciela, a ty stawiasz mnie w takiej sytuacji.
- Tosia, nie...- mocno mnie przytulił.- Zapomnij o tym, błagam. Zapomnij o tym co działo się przez ostatnie dni. O wszystkim. Wróć myślami do momentu gdy wróciłem z Polski. Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie powinienem się tak zachowywać, przepraszam słońce. To o czym ci przed chwilą mówiłem... Zapomnij, nie myślałem wtedy głową.
- A cz...
- Na pewno nie głową.- wywrócił oczami.- Jestem tylko mężczyzną.
- To niczego nie tłumaczy.- odsunęłam się od niego i opuściłam łazienkę.
- Tosia...- Fabian zaraz za mną ruszył. Spojrzałam na niego.
- Zdradziłam Dean'a. Z Kitem.- powiedziałam i zamknęłam się w swoim pokoju.

*Kit*

Powinienem się leczyć.
Jestem tego pewien. Dlaczego manipulowanie nią sprawia mi taką przyjemność? Dlaczego czując nad nią przewagę, jednocześnie odczuwam wielką satysfakcję? Na dodatek zostawiła mnie z Fabianem. Chłopak od kilku sekund gapi się na drzwi, które Tosia przed chwilą przed nim zamknęła.
- Kogo z kim?- szepnął.
- Mnie z Deanem.
- Co?
- Nie, odwrotnie. Ja z nią.
- Ona z nim?
- Ze mną.
- Z tobą?
- Czy z nim?
- Ty z nim?
- Nie, ona.
- Z tobą czy z nim?
- Z nami.
- Nie wiem. Ona..
- Tak, ze mną.
- Z tobą...
- Chyba, że wolisz wersję "z nim".
- W co wy się ze mną bawicie? To są żarty, tak?
Tego się nie spodziewałem. Co prawda, jeszcze wszystko może się zmienić, ale Fabian usiadł zrezygnowany na fotelu. Liczyłem raczej na jakąś awanturę.
- Przepraszam, Kit. Nie tak ją wychowałem. Nie zadziałałem w momencie, gdy zaczęła się staczać. Teraz jest za późno.- ukrył twarz w dłoniach.
- Ej, Fabian. To nie tak, to nie jest wina Tosi.- teraz musiałem ją bronić. Nie tylko czuję taką potrzebę, ale też znam prawdę i wiem, że oboje się na to zgodziliśmy.
- A jak? Stoczyła się... Zaczął jej się podobać ktoś taki jak ty.
Czyli jednak bestia chciała mi dopiec!
- Gorzej nie mogła trafić. Jesteś leniem bez pracy, wiecznie pijącym piwo.
- Uważaj sobie, Fabian.
- Taka jest prawda. W życiu nie zgodzę się na to, żebyście byli razem.
- Tak samo jak my.
- Proszę?- spojrzał na mnie.
- Nie chcemy ze sobą być. Ja z nią, ona tym bardziej ze mną.
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz... To ostrzegam.
- Nie zrobię tego drugi raz, obiecuję.
- Nie Kit. Nie obiecuj. Oboje wiemy jak będzie.
- Nie jestem taki.
- Jesteś. Jeżeli jest dla ciebie taka ważna to dlaczego pozwalasz jej płakać? Dlaczego z waszej rozmowy słyszałem jedynie "Nienawidzę cię, jesteś ohydny?". Chciałem, żeby sama sobie z tobą poradziła, żeby przygotowała się do dorosłego życia. Wiesz co? Nie pomagasz mi w tym. Wręcz przeciwnie, wszystko psujesz. Jeszcze do niedawna Tosia była poukładana, miała wiele planów. Z przyjazdem tutaj każda rzecz uległa zmianie.
- Fabian...
- Nie ufam ci, to się nie zmieni. 
Przerwał nam dzwonek do drzwi. Otworzyłem. 
- Pan Tanton? Proszę z nami, jest pan oskarżony o pobicie.
________________________________________________

Jeszcze nie wiecie co paluję ale po kolejnym rozdziale Wam powiem, bo będziecie nieco zakłopotani :)
I co tam misie? Wakacje się zbliżają! Macie jakieś plany?

10 komentarzy = kolejny rozdział

poniedziałek, 23 czerwca 2014

HEJ!


Cześć kochane :) 
Na asku został mi podrzucony dość ciekawy pomysł odnośnie "naszej małej famili na blogu". 
W sumie dlaczego nie? Jesteśmy ze sobą od roku, już trochę zdążyliście mnie poznać. Wiecie, że jestem jednocześnie matką i ojcem tego bloga, więc dlaczego nie dodać do tego Was? Zwłaszcza, że jesteście tutaj najważniejsi, bo bez Was nic nie miałoby sensu. Może macie jakiś pomysł odnośnie nazwy? Będzie ona używana jedynie przez nas, jedynie tutaj, ewentualnie na asku. 
Nie chcę po raz kolejny wygłaszać przemowy o tym jacy jesteście dla mnie ważni ale wieczorem mam takie beznadziejne rozkminy :( chciałabym napisać do każdej z Was jaka jestem wdzięczna za to co otrzymałam. Otrzymałam bardzo dużo. 
Was.
Nic lepszego nie mogło mnie spotkać. 
Dziękuję Ci za to, że zawsze jesteś ze mną, że nie odwróciłaś się po stwierdzeniu "A 14 rozdział był beznadziejny ale przeczytam kolejny, może jakoś z tego wybrnie". Dziękuję za czas, który mi poświęcasz. Czytając moje opowiadanie nie poświęcasz czasu tylko mu, ale również mi. Chcąc czy nie chcąc jestem jego częścią. Jest to jedna z najsłabszych części, ale zawsze nią pozostanie. Nawet gdy już zakończę swoją działalność, nadal tutaj będę, powiedzmy że duchowo.
Nie jest mi łatwo. Czuję z Tobą jakąś więź mimo tego, że się nie znamy, nigdy się nie widziałyśmy, nie miałam okazji zamienić z Tobą słowa. Jednak wierzę, że gdzieś tam po drugiej stronie monitora jest osoba, która docenia to co robię i która we mnie wierzy. To dzięki Tobie się nie poddaję. Ty i tylko Ty dajesz mi siłę do pisania kolejnych rozdziałów, które czasami bywają gorsze od poprzednich. Po to są upadki, żeby potem wstać z podniesioną głową i napisać coś, co chociaż w najmniejszym stopniu to przebije. Upadam, żeby odbić się od dna i płynąć wyżej. Wzbić się w przestworza. 
Tobie też nie jest łatwo. Jesteśmy w takiej samej sytuacji, pocieszające prawda? :) Może Ty nie masz mnie za kogoś tak istotnego w Twoim życiu ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Dla mnie zawsze będziesz najważniejszym czytelnikiem. Wiesz dlaczego? Bo to Ty wybrałaś mnie. 
Dziękuję Ci za cierpliwość, którą zapewne masz. Wiele razy Cię drażniłam swoimi wyborami? Chciałaś mnie znaleźć i poćwiartować? Nie bój się, nie Ty jedna. Większość z Was miała takie myśli. I uwaga, pocieszenie... czasami nawet mi się wydaje, że tak byłoby lepiej. 
Darzę Was miłością bezwarunkową. Jesteś moją siostrą, prawdopodobnie roomie. Przynajmniej tak zakładam, chociaż w innym przypadku cieszę się jeszcze bardziej. 
Rodzice (tak, ja) tego bloga są gotowi na stworzenie swojej rodziny. Potrzebujemy tylko nazwy, wtedy będziemy mogły porozumiewać się bez słów :) 
Jeżeli doczytaliście to do końca to podziw. Serio, buziaki dla Was ;* Mam nadzieję, że przynajmniej część z Was odpowie i napisze coś pod tym postem. Średnio u nas z interakcjami XD Być może to różnica wieku ;D Wiecie co ja myślę o Was, boję się za pytać co wy myślicie o mnie :(
Ps. pomysł nie jest od nikogo ściągnięty :) Nie pomyślcie, że żeruję na Wiktorii, wcale nie. To dziewczyna o wielkim talencie i dobrym serduszku. Prywatnie ją lubię XD ale tłumaczę żeby potem nie było 

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 38


*Tosia*
Przed wyjściem wpadł do nas Kieran. Wpadł to idealne określenie. Był kompletnie pijany! Dał mi swój autograf po czym położył się spać do MOJEGO ŁÓŻKA. 
- O której Katy będzie w domu?- zapytałam, ukradkiem spoglądając na Davida.
- Za jakąś godzinę. Może dwie. Coś się stało?- odparł zdziwiony. No tak, sąsiedzi z którymi nie spędza czasu, nagle przychodzą w odwiedziny, to takie normalne.
- Tosia, może zabierz Danielle do pokoju, a ja wszystko opowiem Davidowi.- głos zabrał Kit. Miał rację, nie powinna przy tym być.
- Dani, zabierzesz mnie do siebie?- złapałam dziewczynkę za rękę. Dokładnie wie o co chodzi.
- Tata będzie na mnie krzyczał?- zapytała po kilku minutach ciszy.
- Dlaczego miałby to zrobić? To ty jesteś tutaj ofiarą.
- A co jeżeli zdenerwuje się na Kita?
- Na pewno doceni to, że chcemy ci pomóc.
- Albo pomyśli, że wszyscy mamy nierówno pod sufitem.
Obdarzyłam dziewczynkę uśmiechem.  Przyglądałam się temu, jak czesze swoje lalki a z kuchni słyszałam odgłos rozmowy chłopaków. Raczej ich kłótni.
- Zaczekaj tutaj chwilę, dobrze?- zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę dźwięku.
- Możecie ciszej?- szepnęłam. Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni. Tak jakby się mnie nie spodziewali.
- Jakim prawem?- krzykną Dave, potrząsając moimi ramionami.
- David, to boli!
- Jakim prawem wtrącasz się w moje życie? To, że nie masz się kim opiekować, nie sprawi, że przeciągniesz Danielle na swoją stronę! Nikogo nie obchodzisz!
- Puść ją!- Kit rzucił mi się na ratunek. Złapał mężczyznę za bluzę i odciągnął ode mnie. Teraz mogło być tylko gorzej… - Nigdy więcej tak do niej nie mów!- brunet zaczął okładać Davida.
- Jesteś jej ochroniarzem?- teraz strony się odwróciły, David z wielką siłą pchnął Kit’a na stół, ten będąc małym kawałkiem drewna, połamał się pod ciężarem jego ciała. Usłyszałam jedynie syk bólu, zobaczyłam przerażenie na jego twarzy.
- Nie, Kit!- rzuciłam się na kolana i złapałam Davida od tyłu.- Zostaw go!- z całych sił próbowałam go ściągnąć z mojego współlokatora.
- Tośka, wstawaj!- do kuchni wpadł Fabian.- Wyjdź.- krzyknął.
- Nie…
- Wyjdź stąd, powiedziałem!- potrząsnął mną a jego wzrok utkwił w Danielle.
Z płaczem wybiegłam z kuchni, zabierając dziewczynkę na ręce. Zamknęłam się z nią w pokoju. Po kilku minutach dźwięki ustały. Siedziałam z Danielle bardzo długo, nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chciałam jej zostawić, ale z drugiej strony chciałam się dowiedzieć co dzieje się za ścianą. Trzask zamykanych drzwi. Pomyślałam, że Katy wróciła trochę wcześniej. „Gdzie leży”?- zapytał nieznajomy mi głos. Potem same szelesty, dźwięki, których nie umiałam niczemu przyporządkować.
- Musiałam po niego iść.- szepnęła zrozpaczona dziewczynka.
- Po kogo?
- Po Fabiana. On musiał pomóc tacie.- dodała, wtulając się we mnie.
Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć. Była świadkiem czegoś, czego nigdy nie powinna widzieć.

***

- Idź.- Fabian wszedł do pokoju. Zabrał Danielle na ręce i mocno do siebie przytulił.- Zejdź mi z oczu, Tośka.- krzyknął.- Idź do niego.
- Fabian…
- Nic nie mów.
- Ale braciszku…
- Zostanę z nią i poczekam na Katy, ty wyjdź.
Jest na mnie zły. Widzę po jego oczach, że jest zawiedziony. 
W mieszkaniu nikogo nie było. Kuchnia była doszczętnie zniszczona. Wyszłam na zewnątrz, Kit siedział przy drzwiach i opierał się o ścianę. Jego twarz cała zakryta była przez ręce.
- Przejdziemy się, wrócę jak Fabian będzie spał.- zerwał się z miejsca. Przecież nie mogłam go zostawić samego! Siedzieliśmy na jakiejś ławce, godziny mijały… Kit palił jednego papierosa za drugim.
- Możemy wracać? Robi się chłodno.- szepnęłam, próbując w jakiś sposób ogrzać swoje ręce, masując je dłońmi.
- Jest po 23. Myślisz, że już śpi?
- Na pewno. Katy wróciła jakieś 3 godziny temu.
Nie wyglądał najlepiej, był cały zakrwawiony, utykał na jedną nogę. Chyba bolą go plecy.
- Co z nim?
- Nie wiem, Fabian zadzwonił po pogotowie. Coś z nim zrobili.

***

- Siadaj, pomogę ci.- powiedziałam, zdejmując poduszki z kanapy. Starałam się być jak najciszej, Fabian spał. Jestem tego pewna. Buty w których był u sąsiadów są na swoim miejscu.
- Nie musisz, pójdę się umyć.
Kit zniknął na dobrą chwilę. Byłam już bardzo zmęczona, muszę przyznać.
- Chodź.
Chłopak usiadł na kanapie, ja usiadłam na jego kolanach, przodem do niego. W dzielnicy, w której mieszkałam w Polsce, takie bójki były codziennością, nieraz pomagałam potem Fabianowi. Dokładnie wiedziałam co robić. Delikatnie przyklejałam opatrunki na jego twarzy.
- Przepraszam.- szepnął.
- Za co?
- Mogliśmy tego uniknąć.
- Widocznie nie było innego wyjścia.
- Nie pozwoliłbym na to, żeby cię uderzył. Gdy zobaczyłem jak tobą postrząsa… To coś we mnie pękło.- powiedział zaciskając zęby.- Nikt nie będzie cię krzywdził.- dodał, kładąc ręce na moich plecach.
- Boli?
- Jak cholera, mogłem go bardziej obić. Miałby za swoje.
- Nie myśl już o tym. Nie wiem co mam zrobić z tym…- powiedziałam, dotykając rozcięcia na jego wardze. Nic nie odpowiedział, wpatrywał się we mnie. Wyglądał tak, jakby cieszył się moim dotykiem, każdym najmniejszym ruchem.
- Jesteś wariatem.- skomentowałam, opierając się czołem o jego czoło. Z tej odległości jego oczy wyglądają jeszcze lepiej.
- A ty Tosią.- zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Dzieliły nas jakieś milimetry. Nic, NIC nie kazało mi się odsunąć.- Tosią, dla której pobiłbym samego Justina Biebera.- delikatnie musnął moje usta. Zamknęłam oczy, nie do końca wiedziałam co mam zrobić. Przylgnęłam do chłopaka, objęłam dłońmi jego rozpalone policzki i pozwoliłam się całować. Co jest najgorsze? Nawet nie pomyślałam o Deanie.
- Kit…- na chwilę się od niego oderwałam, spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Jeszcze raz złożyłam pocałunek na jego ustach.- Kocham cię bardziej niż ty mnie.- szepnęłam i po raz kolejny pozwoliłam, żeby nasze usta splotły się w delikatnym tańcu. Przeklętym tańcu.

***

- Nie kochasz mnie bardziej.- szepnął do mojego ucha, przygryzając jego płatek.- Nie możesz.
- Dlaczego?- odparłam. Leżeliśmy wtuleni, przynajmniej teraz było mi ciepło. Czuję się całkiem nieźle, a nie powinnam.
- Bo ja cię kocham najbardziej. Bardziej się nie da. Jesteś cudowna.- dodał jeszcze ciszej. Żadna z was nie potrafi sobie wyobrazić tego, jak nieziemsko pachnie. Prawdopodobnie jestem jedyną kobietą, która jest aż tak blisko niego.
Znowu to zrobił. A ja? Byłam coraz śmielsza. Całowanie chłopaka, którego jakiś czas temu nienawidziłam, przynosiło mi wiele przyjemności i nieuzasadnionej satysfakcji.
- Jak mi jest słabo…- usłyszałam.- O kurwa.
Nim podniosłam głowę, zauważyłam nad sobą Kierana.
- Nie wierze. Jaką mam fazę po tym alkoholu. Więcej nie piję!
Momentalnie odsunęłam się od Kita, o kilka sekund za późno.
- Ja pierdole, Kit. – ręce założył za głowę i się odwrócił.- Nie wierze w to co zrobiłeś. Nie wierzę. Jesteś skończonym kretynem.
Mój współlokator spojrzał najpierw na mnie, potem na swojego przyjaciela. Westchnął, podniósł się z kanapy i stanął obok chłopaka.
- Wszystko ci…
- Zamknij się! Nic nie będziesz mi tłumaczył. Ufałem ci, myślałem, że Tosia jest z tobą bezpieczna gdy Deana nie ma obok. Nie myślałem, że aż tak! Mówiłeś, że nic was nie łączy, upierałeś się przy tym.
- Bo…
- Nie kłam! Wychodzę.- powiedział rozwścieczony. – Nie chcę was więcej widzieć. Żadnego z was.- krzyknął, Kit poszedł za nim, ja usłyszałam jedynie trzask zamykanych drzwi.
Po chwili zauważyłam postać chłopaka. Oparł się o ścianę. Oświetlała go jedynie mała lampka, stojąca w korytarzyku.
- Chodź tu, malutka.- wyciągnął do mnie ręce. Pośpiesznie się w niego wtuliłam.- Musisz mu powiedzieć, rozumiesz? Zdecyduj, Tośka.  Jestem zmęczony.- przetarł oczy.- Pójdę się położyć, za dużo wrażeń. W zespole jestem już skończony.
- Przepraszam.- szepnęłam prawie niesłyszalnie.
- To nie twoja wina, po prostu obiektem moich uczuć jest nieodpowiednia kobieta.
- To wszystko przeze mnie.
- Nie, skarbie. To co się dzieje przez ciebie, to same dobre rzeczy.- ujął mój podbródek w swoją obszerną dłoń.- Idź spać.
- Kit…
- Tak, możesz.
- Skąd wiesz o co chciałam spytać?
- Domyśliłem się.
Już po chwili zasypiałam
W jego ramionach

***

Robię źle, doskonale o tym wiem. Jednak z dnia na dzień uświadamiam sobie, że nie darzę Dean'a żadnym wielkim uczuciem. Jedynym mężczyzną, spoza rodziny, który jest dla mnie ważny, jest Kit. Dlaczego mam udawać?
Tak spokojnie śpi, jest cały pozaklejany. Oddycha przez buzie, prawie chrapie. Nic dziwnego, jego nos dzisiaj ucierpiał. Właściwie wczoraj. Jest 4.12. Żałuję tego, że Kieran nas nakrył. To wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Na pewno byłoby spokojniej. 
Chłopak zaczął się niespokojnie poruszać, przewrócił się na plecy. Złapał mnie za rękę, jakoś ją odnalazł.
- Jesteś przy mnie.- szepnął.
- Jestem i zawsze będę.- położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Ucałował moją dłoń, po czym nasze splecione ręce położył na swoim brzuchu.
- Bawisz się moimi uczuciami?
- Skąd ten pomysł?
- Powiedziałaś, że mnie kochasz. Jeszcze wczoraj mówiłaś coś innego.
- Jeszcze wczoraj wmawiałam sobie coś innego. Kit..- położyłam się na brzuchu, żeby dobrze widzieć chłopaka.- My i tak nie będziemy razem. Chcę zostać sama. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich, za dużo już namieszałam.
Brunet westchnął i założył ręce za głowę.
- Może masz racje.
Rzuciłam się na niego. Inaczej nie umiem tego nazwać. Usiadłam na jego brzuchu i zaczęłam łapczywie całować.
- Tośka…- przerwał, wplatając swoje dłonie w moje włosy.
- Nie potrafię przestać.- szepnęłam… - Pragnę cię.

*Dean*

Nie mogę spać. Mam wrażenie, że dzieje się coś złego, jestem bardzo niespokojny.
- Dean, coś się stało?- usłyszałem głos Charliego.
- Nie, śpij spokojnie.
- Nie mogę, dopóki czuję, że ty nie śpisz.
- Już zasypiam, obudziłeś mnie.
- Nie kłam. Nie spałeś.

*Tosia*


- Dzień dobry, Antonino. Co myślisz o moim dzisiejszym stroju?- zapytał Fabian. Podniosłam głowę i nie wierzyłam w to co widzę. Serio, spuściłam wzrok, zamrugałam kilka razy i jeszcze raz na niego spojrzałam. On naprawdę stał przede mną ze spodenkami podciągniętymi prawie pod szyję.
- Co…. Co? Jesteś chory psychicznie, zdejmuj to.
- Nie, nie! Zaczekaj aż opuszczę to pomieszczenie!- krzyknął Kit, zakrywając sobie oczy. Odwrócił się tyłem, zaczął dziwnie kołysać i powtarzać: Nie chciałem tego widzieć, teraz chcę stracić wzrok.
Oni są chorzy.
- O co ci chodzi? Pożyczyłem te spodenki od Kit’a.
- Słucham? Nie noszę czegoś takiego!
- A jednak.- Fabian poruszał zabawnie brwiami.- Jedziesz dziś do ukochanego?
- Kogo?- spojrzałam na niego.
- Deana.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Kobiety.. Nigdy was nie zrozumiem. Idę na zewnątrz, może jakąś poderwę na mój styl.
- Wieśniak Style, na pewno ktoś to doceni. Uważaj, żeby bezdomni nie wzięli cię za swojego.
- Bardzo śmieszne, Kit. Zazdrościsz mi wyczucia i gustu. Proste.
- Raczej współczuję jego braku.
- Wychodzę. A poza tym, jestem na was zły.- pogroził mi palcem.
- O co?
- Zwłaszcza na Tośkę. Jak mogłaś wczoraj pójść do Davida? Na dodatek zabierając ze sobą to coś co jest nieprzystosowane do życia w społeczeństwie.- zmierzył Kita wzrokiem.- Wiesz co mogłoby się wydarzyć gdybym nie przyszedł?
Spuściłam wzrok, ma rację.
- Byłem z nią.
- I spójrz na siebie. Oberwałeś, wybawiciel się znalazł.
- Idź podrywaj te dziewczyny.- oczy chłopaka utkwiły w gazecie.- Mówca się znalazł.
- Mam większą szansę na podryw w tym stroju, niż ty miałeś na trafienie Davida w nos.
- A to jednak do niego przyjechało pogotowie a nie do mnie.
- Masz się czym chwalić.- mój brat pokiwał przecząco głową.
- Nie chwalę się. Po prostu cię informuję.
- Już widzę jakie fanki będą z ciebie dumne jak się pokażesz taki obity. Ohh, Kit jest taki męski! Załatwił jakiegoś brutala.- wywracał oczami i zaczął przedrzeźniać dziewczyny. Zauważyłam, że Kitowi się to nie spodobało. Spoglądał na niego rozzłoszczony.
- Do mnie przynajmniej ma kto tak mówić. Bo ty nie masz nikogo oprócz Tośki.
Tym razem oboje z bratem spojrzeliśmy na Kita zdziwieni. Powiem szczerze, że się tego nie spodziewałam. Fabiana to dotknęło. Widzę po jego oczach. Zawsze starał się dać mi wszystko, niczego mi nie brakowało, tym bardziej jego miłości.
- Nie będę tego słuchać.- szepnęłam i postanowiłam , że opuszczę pomieszczenie.
- To nie tak miało zabrzmieć, Fabian…- chłopak wstał z miejsca, zaczynając się tłumaczyć.
- Chodź braciszku.- wyminęłam chłopaka w drzwiach i zabierając telefon z szafki, zmierzałam ku drzwiom.
- Przepraszam, Fabian.
Faceci są straszni. Chyba zmienię orientację.
Wyszliśmy na zewnątrz. Spojrzałam w niebo, wystawiając twarz do słońca. Była piękna pogoda, a to wcale nie jest takie oczywiste. Przecież jesteśmy w Londynie.
- Nadal uważam, że mogłeś zmienić przynajmniej te spodenki.- skomentowałam, nawet na niego nie patrząc.
- Masz rację, powinienem. Coś się dzieje?
- Co ma się dziać?
- Dlaczego nie idziesz do Deana? Zawsze tak bardzo się przy tym upierałaś, nie można było cię od niego odciągnąć.
- Nie idę, nie zamierzam ci się tłumaczyć. Trochę się pozmieniało. Nie jesteśmy razem.
- Szybko poszło. Nie pasowaliście do siebie. Mówiłem, ale nie słuchałaś.
- Nie pouczaj mnie, Fabian. Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ahh.. Czyli Dean jeszcze nie wie, że już nie jesteście razem?
- A Ty czytasz w myślach?- skierowałam na niego wzrok.
- Znam cię Tosia. Na pewno lepiej niż on i Kit razem wzięci.
- Jesteś moim bratem, powinieneś znać mnie lepiej.
- Wiesz co…- usiadł na jedną ze schód.- Siadaj obok.
Zrobiłam tak jak powiedział.
- Czasami zastanawiam się nad tym gdzie miałabyś lepiej.  
- O czym mówisz?
- Myślę nad tym jak wyglądałoby nasze życie z rodzicami, co bym teraz robił, jaka ty byś była.
Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Pewnie siedziałbym w jakimś miasteczku i pracował w warsztacie. Może nawet miałbym rodzinę. Żonę i dzieci. Mam już prawie 28 lat.
- Na wszystko przyjdzie pora. W końcu kogoś sobie znajdziesz. Nie bierz do siebie tego, co powiedział ci Kit, wiesz jako on jest.
- Miał rację. Nie mam nikogo oprócz ciebie.
Kit to dupek. Jak można powiedzieć coś takiego mężczyźnie, któremu bądź co bądź zawdzięczam życie.
- Albo co by było, gdybyśmy wcześniej zostali sami. Pewnie widziałbym cię tylko na święta. Jak dobrze.
- Dlaczego o tym myślisz? Przecież jest dobrze tak jak jest. Niczego nam nie brakuje. 
- W każdej chwili może zacząć.
- Fabian, dajesz mi wszystko czego potrzebuję. Mam z tobą lepiej niż wszyscy inni. Mogą mi zazdrościć takiego brata. Kiedyś będziesz najlepszym ojcem na świecie.- przytuliłam go mocno.
- Tak myślisz?- delikatnie się uśmiechnął.
- Jestem tego pewna.- tak, co jak co, ale to wiem na pewno. Odnajdzie się w tej roli. Widzę, że już chciałby to robić.
- Nie wyobrażam sobie tego, że mogłoby cię nie być ze mną.- objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy. Nie wiem co się z nim dzieje. Ostatnio chodzi taki nieobecny. Częściej wspomina, zaczyna się martwić o przyszłość.
- Jakoś wiążemy koniec z końcem, może być tylko lepiej. Jestem z tobą bo mnie uratowałeś.
Zapadła niezręczna cisza.
- Masz do nich żal?
- Do kogo?
- Do naszych rodziców.
- Do twojej mamy i taty?
Nic mi nie odpowiedział.Jego wzrok od jakiegoś czasu tkwi w ziemi.
-Żal? Ja ich nienawidzę.
- Nie mów tak, Tosia.- pogładził mnie po ramieniu.
- Zapytałeś, a taka jest prawda. Nienawidzę tych nieznanych mi ludzi, którzy dali mi życie. Prawdopodobnie przez przypadek. Bo jak inaczej to nazwać? Gdyby mnie chcieli i kochali to nie uciekliby. Słyszysz jak to absurdalnie brzmi? Oni nas nie zostawili bo nie mieli pieniędzy na utrzymanie, domu czy pracy. Zostawili nas bo ograniczalibyśmy ich wolność, a wycieczki okazały się ważniejsze.
Widzę, że Fabian jest nieco zaskoczony tym co powiedziałam. W sumie siebie też potrafię wprawić w osłupienie. 
 - Wybrali wolność, nie mam za co ich kochać. Tym bardziej nie mam za co mieć żalu, bo to, że zostałam z tobą to prawdopodobnie najlepsze wyjście z tej sytuacji. Z nimi miałabym gorzej.
- Skąd wiesz? Prawie ich nie znałaś.
- A co pamiętam z dzieciństwa? Jedynie kłótnie i bijatyki, które urządzał ojciec gdy wracał do domu. Wielki adwokat, poważany mężczyzna z klasą. Gówno prawda. W domu był chamem i tyranem, wyżywającym się na dzieciach i żonie. Myślisz, że nie widziałam jak płaczesz?
O mało co nie doprowadzam go do tego stanu po raz kolejny.
- Może dlatego taka jestem? Wdałam się w rodziców. Nie chcę zakładać rodziny. Nie chcę męża, dzieci, pieska, pięknego domu z ogrodem i rodzinnego samochodu. Nie chce tego wszystkiego. 
- O czym ty mówisz? Za kilka lat zmienisz zdanie. 
- Wolę nie mieć nikogo, niż później go zostawić samego.
___________________________________________

Jakieś kontrowersje muszą być! Byłoby nudno. Bez morderstw ale tak, zrobiłam to :))
Dziękuję za prawie 36600 wyświetleń! Jesteście kochani <3

15 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ!

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 37


*Tosia*

- Powiedziałaś o tym tacie?
- Przestań, on jej broni. Nawet by mi nie uwierzył.
- Danielle, nie możesz ukrywać czegoś takiego.
- Nie takie rzeczy przed nim ukrywałam.- odparła.
- Za co cię uderzyła?
- Dostałam złą ocenę.
- No nie wierzę!- oburzyłam się.Jak można uderzyć dziecko? No ja się pytam. I to Dani. Jest taka grzeczna, nikomu nie wchodzi w drogę. To chociaż za gorszą ocenę musi dostać.
- Jeżeli ty nie powiesz Davidowi to ja to zrobię.- powiedziałam pewnie.- Takie rzeczy nie powinny dziać się w domu. A właściwie...- zamilknęłam na chwilę.- Dlaczego mówisz do niej "Katy" a nie mamo?
- Bo Katy nie jest moją mamą. I nie zamierzam jej tak nazywać. Nie zasługuje na to i mam nadzieję, że nigdy żadne dziecko nie będzie musiało tak do niej mówić.
- Dani, nie masz pewności czy kiedyś nie będziesz miała rodzeństwa.
- Nie mogę mieć rodzeństwa, wtedy nikt z nią nie wytrzyma. Będzie się na nas wyżywać.
- A co z twoją mamą?
- Mieszkam z nią. Na przeciwko, zobacz...- wstała z miejsca i wskazała mi budynek mieszkalny stojący po drugiej stronie.- Tam mieszkam. U taty spędzam weekendy. Uwielbiam je, ale gdy Katy jest w pracy.
- Przychodź do mnie gdy Kat będzie w domu.
- Mogę?
- Oczywiście, przychodź kiedy tylko chcesz.
Dziewczynka usiadła obok mnie.
- Zaczynam się jej bać, wiesz?
- Jakoś ci się nie dziwię. Powiemy twojemu tacie?
- Nie. Tak będzie lepiej.
- Nie może cię bić.
- Zrobiła to tylko raz.
- Dlaczego ją bronisz?- zapytałam z niedowierzaniem. To dziecko mnie zaskakuje. Jakby mnie ktoś uderzył... No znając mnie to bym mu oddała ale będąc na miejscu Dani zaraz zgłosiłabym to tacie. Gdybym go miała.
- Nie bronię, tylko ci mówię.
- Pójdę dziś do niego z Kitem.
- Jesteś na niego zła.
- Ale pomoże mi rozwiązać tę sprawę.
- Do niczego cię nie zmuszam.
- Chodź, poinformujemy go.- złapałam dziewczynkę za rękę i razem opuściłyśmy pokój.
- Zostaniesz na chwilę z Caroline? Pójdę do niego sama.- powiedziałam. Nie chcę jej tam ciągnąć. Może gdyby sytuacja była inna, ale jest jak jest. Wolałabym z nim w ogóle nie rozmawiać.
- Dobrze.- usiadła z nią w salonie.- Mogłabyś mi dać coś do picia?
- Kit...- wpadłam do jego pokoju.
- Jesteś! Misiu, to nie było tak.
- Odsuń się ode mnie. Jestem tutaj, żeby zapytać czy pójdziesz ze mną do sąsiadów. Danielle ma problemy ze swoją macochą i chcę jej pomóc.
- Nawet nie wiem co się dzieje.
- Bije ją.
- Serio? W takim razie wieczorem ich odwiedzimy, pomogę ci.
- I dobrze.- cofnęłam się. Nie zamierzałam mu za nic dziękować. W naszym obowiązku jest pilnowanie, żeby temu dziecku nie działa się krzywda.
- Tosia, zaczekaj. Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym.
- Mamy! Tosia, ja Cię kocham!
Zamurowało mnie.
- Znaczy się... No... Ehh...
- Proszę?- musiałam usiąść, w innym wypadku mogłabym runąć o ziemię jak ścięte drzewo. Doskonałe porównanie.
- To nie miało tak zabrzmieć.- odwrócił się do mnie tyłem i założył ręce za głowę. Pewnie w myślach układał sobie scenariusz tego co mi powie.
- Te słowa brzmią jednoznacznie. Zawsze, więc nie mów mi, że nie miało tak być. To moja wina, pozwoliłam ci się zbliżyć. Za bardzo.
- Nie, nie Tosiu. To nie tak.- usiadł obok i złapał mnie za rękę.
- Owszem, tak. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem z twoim przyjacielem?
- Doskonale o tym wiem. Bardzo się z tego cieszę. Wasze szczęście jest dla mnie najważniejsze, zwłaszcza twoje.
- Więc dlaczego chcesz to zepsuć?
- Nie chcę, nie zamierzam nic robić. Źle mnie zrozumiałaś, nic nie dasz sobie wytłumaczyć.- westchnął.
- Tłumacz... Albo zaczekaj! Powiem Caroline, żeby przez chwilę zajęła się Danielle. - krzyknęłam jedynie z pokoju, w odpowiedzi usłyszałam "jasne" i znowu zajęłam miejsce obok Kit'a.
- Nie kocham cię tak jak on.
- Jak on to robi?
- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć.- zagryzł wargę.- On jest w tobie zakochany a ja nie.
Zastanawiałam się czy to ja jestem jakaś niedomyślna czy on jest tak słaby w tłumaczeniu. Sam sobie przeczy.
- To znaczy?
- Kocha cię jako dziewczynę. W sensie... No wiesz. Ja nie kocham cię tak, jak kocha chłopak dziewczynę. Raczej jak brat siostrę. Taką miłością bezwarunkową.
Uśmiechałam się w duchu. To co powiedział... To, że "kocha mnie miłością bezwarunkową" zabrzmiało w jego ustach najpiękniej na świecie.
- I wiesz co jest najlepsze? Nie wymagam od ciebie, żebyś to odwzajemniła. Na tym to polega. Możesz mnie nienawidzić, być dla mnie zła. Tylko, że to działa odwrotnie. Sprawiasz, że chcę być jeszcze bliżej ciebie. Pomagać, co czasem doprowadza mnie do szaleństwa bo masz trudny charakter. Jesteś jak płachta na byka. Czym gorsza tym bardziej nie mogę się od ciebie uwolnić. Mi też nie jest łatwo, Tosia. Chciałbym cię bronić przed całym złem tego świata ale już nie daję sobie rady. Dean mi pomaga ale nie jesteś dla niego ważniejsza niż dla mnie.- ucałował moją dłoń.- Wręcz przeciwnie, ja jestem w stanie oddać dla ciebie wszystko. Karierę, pieniądze, których tak czy inaczej nie mam, dom, wszystko. Tylko po to, żebyś była szczęśliwa. A to dlatego, że ja chcę ci dawać szczęście a on je daje.
Na początku rozmowy nie spodziewałabym się, że jest tak dobrym mówcą. Co prawda, bardzo się plącze ale jest uroczy. Taki Kit, którego uwielbiam.
- Powiedz mi kto zna cię bardziej?
Spuściłam głowę. Przecież doskonale zna odpowiedź. Dean wie o mnie tyle co nic. A Kit? Zna moją przeszłość, problemy, zawahania.
- No właśnie. Jesteś dla mnie najważniejsza, Tosia. Chcę żebyś o tym wiedziała. Jesteś taka moją małą, zagubioną owieczką. W końcu pomogę ci odnaleźć drogę. Razem sobie poradzimy. Nie wierz internetom i innym beznadziejnym wynalazkom, które niczego o mnie nie wiedzą. Tam jest to, co ludzie chcą widzieć. Teraz widzisz prawdę. Jestem jej ucieleśnieniem. Kocham cię i nic na to nie poradzę.
Otwierałam szeroko oczy, żeby łzy nie spływały po moich policzkach. Nie mogę być z Dean'em. Teraz jestem tego pewna. Najlepiej będzie gdy zostanę sama . Ominął nas takie problemy.
Zimne poty oblały moje czoło. Tak bardzo chcę go teraz przytulić, ale się boję. Osoba z którą jestem leży w szpitalu a obok mnie siedzi załamany, kochający chłopak. W końcu przestanę sobie radzić ze wszystkim. Rzucę się z mostu i nie będę musiała odbywać takich rozmów.
- Kit...- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zganić, czy pocieszyć. Zrównać z ziemią czy przytulić.
- Wiem, że dla ciebie zawsze będę tym drugim, może nawet trzecim czy dziesiątym. To jest nieważne. Liczy się to, że gdzieś tam będę, że będę miał chociaż minimalne znaczenie.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest. Staram się nie tworzyć żadnych rankingów, nawet jeśli to zawsze będziesz na podium.- nareszcie z moich ust wypłynęła dłuższa wypowiedź a nie jakieś pojedyncze słówka.
- Tak?- zapytał, jakby chciał się upewnić.
- Tak ale uważam, że to wszystko za daleko zaszło. Jesteś cudowny Kit, doskonale o tym wiesz.
- Ale nie zbyt dobry dla ciebie, wiem.
- Nie chodzi o to.- oparłam głowę na jego ramieniu.- Nie chcę ci dawać jakiś kolejnych znaków. Nic z tego nie będzie Kit.
- Doskonale o tym wiem. Tosia, zrozum, że ja niczego od ciebie nie chcę. To co powiedziałem... Mogłem nadal to w sobie dusić ale co by to zmieniło? W końcu i tak byś się domyśliła. Teraz wiesz jak to wygląda z mojej strony. To nie jest nic złego. Ja też jestem człowiekiem, mam uczucia i jedyne czego mi brakuje to szczęście do kobiet. I wcale nie mam tu na myśli tego, że ty jesteś z Dean'em. On na ciebie zasługuje.
- Ale ja nie zasługuje na niego.- odparłam. Przyjrzał mi się z niedowierzaniem.
- O czym ty mówisz?
- Nieważne.
- Będzie tak jak mówisz, księżniczko.- uśmiechnął się szeroko.
Odpowiedziałam mu tym samym.
- W takim razie bądź gotowy na 18.30. Pójdziemy do Davida.- powiedziała, wstając z miejsca.
- Tak jak pani sobie życzy.
- Przestań Kit.- zaśmiałam się gdy otworzył mi drzwi z miną "panie przodem".
- Nie jesteś na mnie zła?
- Jestem.- odparłam.
- Co? Serio?- westchnął zawiedziony.
- Oczywiście. Sam sobie na to zasłużyłeś.
- Ale Tosia...
- Widzimy się później.
Roześmiana opuściłam jego pokój. Wcale nie bawię się jego uczuciami. Naprawdę mnie zdenerwował. Karma wraca, niech teraz troszeczkę pocierpi. Nie za dużo ale trochę dyscypliny mu się przyda.
- Dobrze Dani, możemy iść do pokoju.
- Nie możemy zostać z Caroline?
- Nie ma najmniejszego problemu.- usiadłam obok dziewczyn.
- I jak?- Caroline spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
- Co jak? Normalnie.
- Pogodziliście się?
- Nie.
- Siedziałaś z nim tak długo i nie zdążyliście się pogodzić?- uniosła jedną brew ku górze.
- Nie byłam się z nim godzić.
- Tośka, wstawaj.- do pokoju wpadł Fabian.
- O co chodzi?
- Caroline ci nie powiedziała?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- O czym?- mój wzrok przeniósł się na dziewczynę.
- Nie miałam okazji. Wyjeżdżam za 30 minut.
- O, wyjeżdżasz za chwilę? No ładnie.- odparłam.
- Rozmawiałaś z Kitem, nie miałaś czasu żeby się do mnie odezwać.
- Jeszcze zwal wszystko na niego.- odparłam, nie kryjąc oburzenia.
- Tosia, nie bądź na mnie zła. To moja wina, że przez ostatni czas nie mamy dla siebie czasu?
- Kochane, musimy się zbierać.- Fabian zaczął nas pośpieszać.
- Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała.
Muszę przyznać, że zaczęłam się zastanawiać. Sama nie wiem czy chcę jechać.
- Tak, pojadę.- odpowiedziałam po krótkiej chwili.

***




- Uśmiechnij się.- brat spojrzał na mnie rozradowany.- Pojechała, ale już niedługo wróci. Obiecuję ci to. - przytuliłam się do niego. Wcale nie przeszkadza mi to, że siedzimy w autobusie a dookoła jest wiele ludzi.
- Dziękuję, wiem to. Jednak wolałabym, żeby została ze mną na zawsze.
- Wtedy już całkowicie poszedłbym w odstawkę.- pocałował mnie w czubek głowy.- Oj, Tośka, Tośka.- pogładził mnie po włosach. Zawsze to robi, nadal mnie to śmieszy. Jego "Oj Tośka, Tośka" kiedyś przejdzie do historii, jestem tego pewna.
- Dlaczego nie masz dziewczyny?- zapytałam, podnosząc się i spoglądając na niego.
- Skąd wiesz, że nie mam? Jedna kobieta mi na razie wystarczy. – odparł.
- Nie musisz się przeze mnie ograniczać.
- Wiem, teraz skupiam się na pracy.
- A potem będziesz stary jak świat i żadna dziewczyna nie będzie cię chciała.- zaśmiałam się.
- Dziękuję, Tosia. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle.
- Jesteś przystojny, dziwię się, że żadna dziewczyna cię nie chce.
- Skąd wiesz, że nikt mnie nie chce? Wręcz przeciwnie. Chciałbym związać się z kimś na całe życie, wiedząc, że jest tego wart. Że ja jestem wart jej.  A Kit?
- Chcesz być z Kitem?- parsknęłam. Fabian położył dłoń na moich ustach, tak jakby chciał mnie uciszyć. Chłopak zaczął się śmiać.
- Uspokój się, siostrzyczko. Chodziło mi o to, że on też nikogo nie ma. A jest w boysbandzie więc z reguły powinien mieć tysiące dziewczyn.
- Skąd wiesz, że nie ma?- powtórzyłam jego słowa.- Nie gra w boysbandzie.
- Uuu, roomie?
- Słucham?- zaśmiałam się jeszcze głośniej.- Fanem jesteś, że wiesz jak fandom się nazywa?
- Nie, skądże.
- Usłyszałam roomie? Jesteś roomie?!- krzyknęła jakaś dziewczyna.
- Ja nie, on tak.- wskazałam palcem na Fabiana.
- Naprawdę?- spojrzała na niego zdziwiona.- Ale się cieszę!
- Nie, nie, to pomyłka.- odpowiedział speszony. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że dziewczyna miała jakieś 11 lat. Chłopak wyglądał na przerażonego. Właściwie powinnam go nazywać mężczyzną, ale jakoś nie mogę do tego przywyknąć. Patrzę na jego twarz i cały czas widzę tego dzieciaczka, biegającego za mną w dzieciństwie. Wcale nie przeszkadza nam różnica wieku. Właściwie, dziękuję Bogu za to, że Fabian jest starszy. W przeciwnym razie siedziałabym teraz w jakimś sierocińcu i fakt, że ktoś taki jak Natalie nazywa mnie sierotą, nie mógłby mnie obrażać.
- Wysiądziemy tutaj.- złapał mnie za rękę gdy tylko autobus się zatrzymał.
- Co? Fabian, siadaj! Mamy jeszcze dwa przystanki do domu.
- Przejdziemy się, chodź.
Zaraz byliśmy na zewnątrz. Wpatrywałam się w odjeżdżający autobus.
- Jesteś chory.- swój wzrok przeniosłam na brata.- Pójdziemy teraz 30 minut pieszo?
- Dobrze nam to zrobi.- ujął moją dłoń i zaczął iść w stronę mieszkania.
- Znasz chociaż drogę?
- Oczywiście, siostrzyczko. Jestem twoim starszym bratem, wiem wszystko. Tak w ogóle… Widziałaś jak ona się na mnie patrzała?! Jak na jakieś mięso.
- Przesadzasz.- uśmiechnęłam się.
- Przysięgam, myślałem, że się na mnie rzuci i rozszarpie.
- Jesteś idiotą!- objęłam chłopaka ramieniem.
- Mówię całkiem serio. Jeżeli na ciebie kiedykolwiek ktoś spojrzy takim wzrokiem to mi powiedz, znajdę go.
- I zabierzesz lizaka? Bo jeżeli będzie w wieku tej dziewczyny to nic innego nie możesz mu zrobić.
- Masz rentgen w oczach? A może ona lubiła starszych.
- O 20 lat, na pewno.
- Nie nabijaj się ze mnie! Trochę powagi, Antonina.
- Już nikt tak do mnie nie mówi.- spuściłam głowę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Moja Antosia.- szepnął.
Teraz zrobiło mi się jeszcze milej. Kocham go, to nie ulega wątpliwościom. Nieważne ile razy dziennie się kłócimy. Nawet to, że ostatnio prawie wcale nie rozmawiamy, a jeżeli już to robimy to kończy się to sprzeczką.
- Tylko twoja.- tym razem uwiesiłam mu się na szyi.
- Też cię kocham, ale teraz stań na ziemię i idź sama.- zaczął się śmiać, próbując mnie odciągnąć.
- Nie, zanieś mnie. Chciało ci się wychodzić z autobusu to teraz masz!
- Tośka nie rób mi tego.
- Masz do mnie mówić Antosia, tylko ty będziesz mnie tak nazywał.
- Dobrze, słoneczko. A teraz, Królowa Antonia proszona jest o stąpanie po ziemi.
- Królowa chce, żeby jej podwładny zaniósł ją do domu i zrobił kolację.
- Podwładny się nie zgadza.
- Podwładny nie ma nic do gadania. O nie!- zeskoczyłam z jego rąk niczym leciutki motylek.- Idę dziś z Kitem do Davida.
- Z kim do kogo?
- Nie znasz Kita? Mieszka z nami od jakiegoś czasu.
- Nie kojarzę, ale muszę go poznać! Fajny?
- Beznadziejny, nie polubicie się.


***

- Czekałem na ciebie. Jest 19, mieliśmy iść o 18. Heloooł.- Kit poruszał zabawnie głową.
- To jest ten nasz współlokator. Cześć Kit, jestem Fabian.- brat wyciągnął do chłopaka rękę. Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałam tak zmieszanego bruneta! Najpierw spojrzał na rękę mojego brata, a potem na niego.
- Połóż się już, Fabian. Wiem, że chodzisz wcześnie spać ale żeby już o 19?- poklepał go po plecach.
- Miałaś rację, Antonino. Nie polubię go.
- Nie lubimy się od dnia w którym tu zamieszkałeś. 
______________________________

Oto jestem! 
Mam średni humor, wydarzyło się coś co nie powinno się wydarzyć. 
Podoba się? Dodaję bo było aż 14 komentarzy, można? Można! Dziękuję bardzo :)
Widzę się z kimś jutro w Elblągu?

13 komentarzy = kolejny rozdział! 

niedziela, 1 czerwca 2014

CZEŚĆ I CZOŁEM KLUSKI Z ROSOŁEM!

Boże, ostatnio za często tak mówię...
A więc tak.. Pani z polskiego by mnie za to zabiła, przecież nie można tak zaczynać zdania xd
O czym ja piszę o.O
Dobra, teraz na poważnie.
Przychodzę do Was bo strasznieeee ale to strasznieee mi się nudzi ;p
A jak mi się nudzi to mam głupie pomysły i łapię się wszystko jak rzep
Żeby było sprawiedliwie...
Znam z bloga kilka osób, oczywiście są to SAME wspaniałe osoby! Utrzymuję z nimi kontakt, więc jeśli chcecie mnie gdzieś znaleźć, popisać niekoniecznie na forum, to mogę Wam coś podać, mówcie co chcecie.
Tak, wiem. Jestem a dobra. Wszyscy mi to mówią.
W sumie nie, nikt mi tego nie powiedział o.O
Sama to stwierdzam a to co powiem jest święte haha

Ps. odpisałam koleżance w poście "Cześć miśki"
Jakie ja daje beznadziejne tytuły.
Ale ten wyżej przebija wszystko :)))
Moja kreatywność sięga granic.
Taka cisza na tym blogu, trzeba go trochę rozruszać. Piszcie mi tam jak minęła Wam niedziela, jakie macie zwierzątka, czy lubicie jabłka, mnie i Justina Biebera (nie hejtujemy żadnej z wymienionych osób, jabłko ewentualnie możecie!! Szacunek to podstawa!), czy słuchacie disco pola, czy lubicie wesela, Dawida Kwiatkowskiego, Katarzynę Cichopek i braci Mroczek, czy zimą łapiecie śnieg na język, no cokolwiek. Mogą być inne beznadziejne rzeczy! Sprawdźmy czy ktoś jest tak samo nienormalny jak ja ;p
Dla osoby pierwszej niespodzianka.
.
.
.
.
.
.
.
Mój uścisk dłoni.
Ale najważniejsza jest satysfakcja!
Kończę, bo znowu napiszę coś głupiego i będzie, że nie zachowuję się adekwatnie do swojego wieku
Bzdura!
CZAS START!
Ps. pytania o bloga czy ROOM też mogą być xd
W głębi duszy mam jakąś normalną stronę.
Ps 2. żartowałam z normalną stroną
Jestem dla Was od poniedziałku do niedzieli włącznie od godziny 16 do godziny 1.
Jak nie szaleję to do północy.
Także pozdrawiam, życzę miłego dnia i kto przeczyta niech komentuje!
A odezwę się również ja ;)
Obiecuję!

I kocham Was tak bardzo jak Kit Miley Cyrus!!! <3