*Tosia*
- Powiedziałaś o tym tacie?
- Przestań, on jej broni. Nawet by mi nie uwierzył.
- Danielle, nie możesz ukrywać czegoś takiego.
- Nie takie rzeczy przed nim ukrywałam.- odparła.
- Za co cię uderzyła?
- Dostałam złą ocenę.
- No nie wierzę!- oburzyłam się.Jak można uderzyć dziecko? No ja się pytam. I to Dani. Jest taka grzeczna, nikomu nie wchodzi w drogę. To chociaż za gorszą ocenę musi dostać.
- Jeżeli ty nie powiesz Davidowi to ja to zrobię.- powiedziałam pewnie.- Takie rzeczy nie powinny dziać się w domu. A właściwie...- zamilknęłam na chwilę.- Dlaczego mówisz do niej "Katy" a nie mamo?
- Bo Katy nie jest moją mamą. I nie zamierzam jej tak nazywać. Nie zasługuje na to i mam nadzieję, że nigdy żadne dziecko nie będzie musiało tak do niej mówić.
- Dani, nie masz pewności czy kiedyś nie będziesz miała rodzeństwa.
- Nie mogę mieć rodzeństwa, wtedy nikt z nią nie wytrzyma. Będzie się na nas wyżywać.
- A co z twoją mamą?
- Mieszkam z nią. Na przeciwko, zobacz...- wstała z miejsca i wskazała mi budynek mieszkalny stojący po drugiej stronie.- Tam mieszkam. U taty spędzam weekendy. Uwielbiam je, ale gdy Katy jest w pracy.
- Przychodź do mnie gdy Kat będzie w domu.
- Mogę?
- Oczywiście, przychodź kiedy tylko chcesz.
Dziewczynka usiadła obok mnie.
- Zaczynam się jej bać, wiesz?
- Jakoś ci się nie dziwię. Powiemy twojemu tacie?
- Nie. Tak będzie lepiej.
- Nie może cię bić.
- Zrobiła to tylko raz.
- Dlaczego ją bronisz?- zapytałam z niedowierzaniem. To dziecko mnie zaskakuje. Jakby mnie ktoś uderzył... No znając mnie to bym mu oddała ale będąc na miejscu Dani zaraz zgłosiłabym to tacie. Gdybym go miała.
- Nie bronię, tylko ci mówię.
- Pójdę dziś do niego z Kitem.
- Jesteś na niego zła.
- Ale pomoże mi rozwiązać tę sprawę.
- Do niczego cię nie zmuszam.
- Chodź, poinformujemy go.- złapałam dziewczynkę za rękę i razem opuściłyśmy pokój.
- Zostaniesz na chwilę z Caroline? Pójdę do niego sama.- powiedziałam. Nie chcę jej tam ciągnąć. Może gdyby sytuacja była inna, ale jest jak jest. Wolałabym z nim w ogóle nie rozmawiać.
- Dobrze.- usiadła z nią w salonie.- Mogłabyś mi dać coś do picia?
- Kit...- wpadłam do jego pokoju.
- Jesteś! Misiu, to nie było tak.
- Odsuń się ode mnie. Jestem tutaj, żeby zapytać czy pójdziesz ze mną do sąsiadów. Danielle ma problemy ze swoją macochą i chcę jej pomóc.
- Nawet nie wiem co się dzieje.
- Bije ją.
- Serio? W takim razie wieczorem ich odwiedzimy, pomogę ci.
- I dobrze.- cofnęłam się. Nie zamierzałam mu za nic dziękować. W naszym obowiązku jest pilnowanie, żeby temu dziecku nie działa się krzywda.
- Tosia, zaczekaj. Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym.
- Mamy! Tosia, ja Cię kocham!
Zamurowało mnie.
- Znaczy się... No... Ehh...
- Proszę?- musiałam usiąść, w innym wypadku mogłabym runąć o ziemię jak ścięte drzewo. Doskonałe porównanie.
- To nie miało tak zabrzmieć.- odwrócił się do mnie tyłem i założył ręce za głowę. Pewnie w myślach układał sobie scenariusz tego co mi powie.
- Te słowa brzmią jednoznacznie. Zawsze, więc nie mów mi, że nie miało tak być. To moja wina, pozwoliłam ci się zbliżyć. Za bardzo.
- Nie, nie Tosiu. To nie tak.- usiadł obok i złapał mnie za rękę.
- Owszem, tak. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem z twoim przyjacielem?
- Doskonale o tym wiem. Bardzo się z tego cieszę. Wasze szczęście jest dla mnie najważniejsze, zwłaszcza twoje.
- Więc dlaczego chcesz to zepsuć?
- Nie chcę, nie zamierzam nic robić. Źle mnie zrozumiałaś, nic nie dasz sobie wytłumaczyć.- westchnął.
- Tłumacz... Albo zaczekaj! Powiem Caroline, żeby przez chwilę zajęła się Danielle. - krzyknęłam jedynie z pokoju, w odpowiedzi usłyszałam "jasne" i znowu zajęłam miejsce obok Kit'a.
- Nie kocham cię tak jak on.
- Jak on to robi?
- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć.- zagryzł wargę.- On jest w tobie zakochany a ja nie.
Zastanawiałam się czy to ja jestem jakaś niedomyślna czy on jest tak słaby w tłumaczeniu. Sam sobie przeczy.
- To znaczy?
- Kocha cię jako dziewczynę. W sensie... No wiesz. Ja nie kocham cię tak, jak kocha chłopak dziewczynę. Raczej jak brat siostrę. Taką miłością bezwarunkową.
Uśmiechałam się w duchu. To co powiedział... To, że "kocha mnie miłością bezwarunkową" zabrzmiało w jego ustach najpiękniej na świecie.
- I wiesz co jest najlepsze? Nie wymagam od ciebie, żebyś to odwzajemniła. Na tym to polega. Możesz mnie nienawidzić, być dla mnie zła. Tylko, że to działa odwrotnie. Sprawiasz, że chcę być jeszcze bliżej ciebie. Pomagać, co czasem doprowadza mnie do szaleństwa bo masz trudny charakter. Jesteś jak płachta na byka. Czym gorsza tym bardziej nie mogę się od ciebie uwolnić. Mi też nie jest łatwo, Tosia. Chciałbym cię bronić przed całym złem tego świata ale już nie daję sobie rady. Dean mi pomaga ale nie jesteś dla niego ważniejsza niż dla mnie.- ucałował moją dłoń.- Wręcz przeciwnie, ja jestem w stanie oddać dla ciebie wszystko. Karierę, pieniądze, których tak czy inaczej nie mam, dom, wszystko. Tylko po to, żebyś była szczęśliwa. A to dlatego, że ja chcę ci dawać szczęście a on je daje.
Na początku rozmowy nie spodziewałabym się, że jest tak dobrym mówcą. Co prawda, bardzo się plącze ale jest uroczy. Taki Kit, którego uwielbiam.
- Powiedz mi kto zna cię bardziej?
Spuściłam głowę. Przecież doskonale zna odpowiedź. Dean wie o mnie tyle co nic. A Kit? Zna moją przeszłość, problemy, zawahania.
- No właśnie. Jesteś dla mnie najważniejsza, Tosia. Chcę żebyś o tym wiedziała. Jesteś taka moją małą, zagubioną owieczką. W końcu pomogę ci odnaleźć drogę. Razem sobie poradzimy. Nie wierz internetom i innym beznadziejnym wynalazkom, które niczego o mnie nie wiedzą. Tam jest to, co ludzie chcą widzieć. Teraz widzisz prawdę. Jestem jej ucieleśnieniem. Kocham cię i nic na to nie poradzę.
Otwierałam szeroko oczy, żeby łzy nie spływały po moich policzkach. Nie mogę być z Dean'em. Teraz jestem tego pewna. Najlepiej będzie gdy zostanę sama . Ominął nas takie problemy.
Zimne poty oblały moje czoło. Tak bardzo chcę go teraz przytulić, ale się boję. Osoba z którą jestem leży w szpitalu a obok mnie siedzi załamany, kochający chłopak. W końcu przestanę sobie radzić ze wszystkim. Rzucę się z mostu i nie będę musiała odbywać takich rozmów.
- Kit...- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zganić, czy pocieszyć. Zrównać z ziemią czy przytulić.
- Wiem, że dla ciebie zawsze będę tym drugim, może nawet trzecim czy dziesiątym. To jest nieważne. Liczy się to, że gdzieś tam będę, że będę miał chociaż minimalne znaczenie.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest. Staram się nie tworzyć żadnych rankingów, nawet jeśli to zawsze będziesz na podium.- nareszcie z moich ust wypłynęła dłuższa wypowiedź a nie jakieś pojedyncze słówka.
- Tak?- zapytał, jakby chciał się upewnić.
- Tak ale uważam, że to wszystko za daleko zaszło. Jesteś cudowny Kit, doskonale o tym wiesz.
- Ale nie zbyt dobry dla ciebie, wiem.
- Nie chodzi o to.- oparłam głowę na jego ramieniu.- Nie chcę ci dawać jakiś kolejnych znaków. Nic z tego nie będzie Kit.
- Doskonale o tym wiem. Tosia, zrozum, że ja niczego od ciebie nie chcę. To co powiedziałem... Mogłem nadal to w sobie dusić ale co by to zmieniło? W końcu i tak byś się domyśliła. Teraz wiesz jak to wygląda z mojej strony. To nie jest nic złego. Ja też jestem człowiekiem, mam uczucia i jedyne czego mi brakuje to szczęście do kobiet. I wcale nie mam tu na myśli tego, że ty jesteś z Dean'em. On na ciebie zasługuje.
- Ale ja nie zasługuje na niego.- odparłam. Przyjrzał mi się z niedowierzaniem.
- O czym ty mówisz?
- Nieważne.
- Będzie tak jak mówisz, księżniczko.- uśmiechnął się szeroko.
Odpowiedziałam mu tym samym.
- W takim razie bądź gotowy na 18.30. Pójdziemy do Davida.- powiedziała, wstając z miejsca.
- Tak jak pani sobie życzy.
- Przestań Kit.- zaśmiałam się gdy otworzył mi drzwi z miną "panie przodem".
- Nie jesteś na mnie zła?
- Jestem.- odparłam.
- Co? Serio?- westchnął zawiedziony.
- Oczywiście. Sam sobie na to zasłużyłeś.
- Ale Tosia...
- Widzimy się później.
Roześmiana opuściłam jego pokój. Wcale nie bawię się jego uczuciami. Naprawdę mnie zdenerwował. Karma wraca, niech teraz troszeczkę pocierpi. Nie za dużo ale trochę dyscypliny mu się przyda.
- Dobrze Dani, możemy iść do pokoju.
- Nie możemy zostać z Caroline?
- Nie ma najmniejszego problemu.- usiadłam obok dziewczyn.
- I jak?- Caroline spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
- Co jak? Normalnie.
- Pogodziliście się?
- Nie.
- Siedziałaś z nim tak długo i nie zdążyliście się pogodzić?- uniosła jedną brew ku górze.
- Nie byłam się z nim godzić.
- Tośka, wstawaj.- do pokoju wpadł Fabian.
- O co chodzi?
- Caroline ci nie powiedziała?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- O czym?- mój wzrok przeniósł się na dziewczynę.
- Nie miałam okazji. Wyjeżdżam za 30 minut.
- O, wyjeżdżasz za chwilę? No ładnie.- odparłam.
- Rozmawiałaś z Kitem, nie miałaś czasu żeby się do mnie odezwać.
- Jeszcze zwal wszystko na niego.- odparłam, nie kryjąc oburzenia.
- Tosia, nie bądź na mnie zła. To moja wina, że przez ostatni czas nie mamy dla siebie czasu?
- Kochane, musimy się zbierać.- Fabian zaczął nas pośpieszać.
- Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała.
Muszę przyznać, że zaczęłam się zastanawiać. Sama nie wiem czy chcę jechać.
- Tak, pojadę.- odpowiedziałam po krótkiej chwili.
***
- Uśmiechnij się.- brat spojrzał na mnie rozradowany.- Pojechała, ale już niedługo wróci. Obiecuję ci to. - przytuliłam się do niego. Wcale nie przeszkadza mi to, że siedzimy w autobusie a dookoła jest wiele ludzi.
- Dziękuję, wiem to. Jednak wolałabym, żeby została ze mną na zawsze.
- Wtedy już całkowicie poszedłbym w odstawkę.- pocałował mnie w czubek głowy.- Oj, Tośka, Tośka.- pogładził mnie po włosach. Zawsze to robi, nadal mnie to śmieszy. Jego "Oj Tośka, Tośka" kiedyś przejdzie do historii, jestem tego pewna.
- Dlaczego nie masz dziewczyny?- zapytałam, podnosząc się i spoglądając na niego.
- Skąd wiesz, że nie mam? Jedna kobieta mi na razie wystarczy. – odparł.
- To nie miało tak zabrzmieć.- odwrócił się do mnie tyłem i założył ręce za głowę. Pewnie w myślach układał sobie scenariusz tego co mi powie.
- Te słowa brzmią jednoznacznie. Zawsze, więc nie mów mi, że nie miało tak być. To moja wina, pozwoliłam ci się zbliżyć. Za bardzo.
- Nie, nie Tosiu. To nie tak.- usiadł obok i złapał mnie za rękę.
- Owszem, tak. Zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem z twoim przyjacielem?
- Doskonale o tym wiem. Bardzo się z tego cieszę. Wasze szczęście jest dla mnie najważniejsze, zwłaszcza twoje.
- Więc dlaczego chcesz to zepsuć?
- Nie chcę, nie zamierzam nic robić. Źle mnie zrozumiałaś, nic nie dasz sobie wytłumaczyć.- westchnął.
- Tłumacz... Albo zaczekaj! Powiem Caroline, żeby przez chwilę zajęła się Danielle. - krzyknęłam jedynie z pokoju, w odpowiedzi usłyszałam "jasne" i znowu zajęłam miejsce obok Kit'a.
- Nie kocham cię tak jak on.
- Jak on to robi?
- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć.- zagryzł wargę.- On jest w tobie zakochany a ja nie.
Zastanawiałam się czy to ja jestem jakaś niedomyślna czy on jest tak słaby w tłumaczeniu. Sam sobie przeczy.
- To znaczy?
- Kocha cię jako dziewczynę. W sensie... No wiesz. Ja nie kocham cię tak, jak kocha chłopak dziewczynę. Raczej jak brat siostrę. Taką miłością bezwarunkową.
Uśmiechałam się w duchu. To co powiedział... To, że "kocha mnie miłością bezwarunkową" zabrzmiało w jego ustach najpiękniej na świecie.
- I wiesz co jest najlepsze? Nie wymagam od ciebie, żebyś to odwzajemniła. Na tym to polega. Możesz mnie nienawidzić, być dla mnie zła. Tylko, że to działa odwrotnie. Sprawiasz, że chcę być jeszcze bliżej ciebie. Pomagać, co czasem doprowadza mnie do szaleństwa bo masz trudny charakter. Jesteś jak płachta na byka. Czym gorsza tym bardziej nie mogę się od ciebie uwolnić. Mi też nie jest łatwo, Tosia. Chciałbym cię bronić przed całym złem tego świata ale już nie daję sobie rady. Dean mi pomaga ale nie jesteś dla niego ważniejsza niż dla mnie.- ucałował moją dłoń.- Wręcz przeciwnie, ja jestem w stanie oddać dla ciebie wszystko. Karierę, pieniądze, których tak czy inaczej nie mam, dom, wszystko. Tylko po to, żebyś była szczęśliwa. A to dlatego, że ja chcę ci dawać szczęście a on je daje.
Na początku rozmowy nie spodziewałabym się, że jest tak dobrym mówcą. Co prawda, bardzo się plącze ale jest uroczy. Taki Kit, którego uwielbiam.
- Powiedz mi kto zna cię bardziej?
Spuściłam głowę. Przecież doskonale zna odpowiedź. Dean wie o mnie tyle co nic. A Kit? Zna moją przeszłość, problemy, zawahania.
- No właśnie. Jesteś dla mnie najważniejsza, Tosia. Chcę żebyś o tym wiedziała. Jesteś taka moją małą, zagubioną owieczką. W końcu pomogę ci odnaleźć drogę. Razem sobie poradzimy. Nie wierz internetom i innym beznadziejnym wynalazkom, które niczego o mnie nie wiedzą. Tam jest to, co ludzie chcą widzieć. Teraz widzisz prawdę. Jestem jej ucieleśnieniem. Kocham cię i nic na to nie poradzę.
Otwierałam szeroko oczy, żeby łzy nie spływały po moich policzkach. Nie mogę być z Dean'em. Teraz jestem tego pewna. Najlepiej będzie gdy zostanę sama . Ominął nas takie problemy.
Zimne poty oblały moje czoło. Tak bardzo chcę go teraz przytulić, ale się boję. Osoba z którą jestem leży w szpitalu a obok mnie siedzi załamany, kochający chłopak. W końcu przestanę sobie radzić ze wszystkim. Rzucę się z mostu i nie będę musiała odbywać takich rozmów.
- Kit...- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Zganić, czy pocieszyć. Zrównać z ziemią czy przytulić.
- Wiem, że dla ciebie zawsze będę tym drugim, może nawet trzecim czy dziesiątym. To jest nieważne. Liczy się to, że gdzieś tam będę, że będę miał chociaż minimalne znaczenie.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest. Staram się nie tworzyć żadnych rankingów, nawet jeśli to zawsze będziesz na podium.- nareszcie z moich ust wypłynęła dłuższa wypowiedź a nie jakieś pojedyncze słówka.
- Tak?- zapytał, jakby chciał się upewnić.
- Tak ale uważam, że to wszystko za daleko zaszło. Jesteś cudowny Kit, doskonale o tym wiesz.
- Ale nie zbyt dobry dla ciebie, wiem.
- Nie chodzi o to.- oparłam głowę na jego ramieniu.- Nie chcę ci dawać jakiś kolejnych znaków. Nic z tego nie będzie Kit.
- Doskonale o tym wiem. Tosia, zrozum, że ja niczego od ciebie nie chcę. To co powiedziałem... Mogłem nadal to w sobie dusić ale co by to zmieniło? W końcu i tak byś się domyśliła. Teraz wiesz jak to wygląda z mojej strony. To nie jest nic złego. Ja też jestem człowiekiem, mam uczucia i jedyne czego mi brakuje to szczęście do kobiet. I wcale nie mam tu na myśli tego, że ty jesteś z Dean'em. On na ciebie zasługuje.
- Ale ja nie zasługuje na niego.- odparłam. Przyjrzał mi się z niedowierzaniem.
- O czym ty mówisz?
- Nieważne.
- Będzie tak jak mówisz, księżniczko.- uśmiechnął się szeroko.
Odpowiedziałam mu tym samym.
- W takim razie bądź gotowy na 18.30. Pójdziemy do Davida.- powiedziała, wstając z miejsca.
- Tak jak pani sobie życzy.
- Przestań Kit.- zaśmiałam się gdy otworzył mi drzwi z miną "panie przodem".
- Nie jesteś na mnie zła?
- Jestem.- odparłam.
- Co? Serio?- westchnął zawiedziony.
- Oczywiście. Sam sobie na to zasłużyłeś.
- Ale Tosia...
- Widzimy się później.
Roześmiana opuściłam jego pokój. Wcale nie bawię się jego uczuciami. Naprawdę mnie zdenerwował. Karma wraca, niech teraz troszeczkę pocierpi. Nie za dużo ale trochę dyscypliny mu się przyda.
- Dobrze Dani, możemy iść do pokoju.
- Nie możemy zostać z Caroline?
- Nie ma najmniejszego problemu.- usiadłam obok dziewczyn.
- I jak?- Caroline spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
- Co jak? Normalnie.
- Pogodziliście się?
- Nie.
- Siedziałaś z nim tak długo i nie zdążyliście się pogodzić?- uniosła jedną brew ku górze.
- Nie byłam się z nim godzić.
- Tośka, wstawaj.- do pokoju wpadł Fabian.
- O co chodzi?
- Caroline ci nie powiedziała?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
- O czym?- mój wzrok przeniósł się na dziewczynę.
- Nie miałam okazji. Wyjeżdżam za 30 minut.
- O, wyjeżdżasz za chwilę? No ładnie.- odparłam.
- Rozmawiałaś z Kitem, nie miałaś czasu żeby się do mnie odezwać.
- Jeszcze zwal wszystko na niego.- odparłam, nie kryjąc oburzenia.
- Tosia, nie bądź na mnie zła. To moja wina, że przez ostatni czas nie mamy dla siebie czasu?
- Kochane, musimy się zbierać.- Fabian zaczął nas pośpieszać.
- Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała.
Muszę przyznać, że zaczęłam się zastanawiać. Sama nie wiem czy chcę jechać.
- Tak, pojadę.- odpowiedziałam po krótkiej chwili.
***
- Uśmiechnij się.- brat spojrzał na mnie rozradowany.- Pojechała, ale już niedługo wróci. Obiecuję ci to. - przytuliłam się do niego. Wcale nie przeszkadza mi to, że siedzimy w autobusie a dookoła jest wiele ludzi.
- Dziękuję, wiem to. Jednak wolałabym, żeby została ze mną na zawsze.
- Wtedy już całkowicie poszedłbym w odstawkę.- pocałował mnie w czubek głowy.- Oj, Tośka, Tośka.- pogładził mnie po włosach. Zawsze to robi, nadal mnie to śmieszy. Jego "Oj Tośka, Tośka" kiedyś przejdzie do historii, jestem tego pewna.
- Dlaczego nie masz dziewczyny?- zapytałam, podnosząc się i spoglądając na niego.
- Skąd wiesz, że nie mam? Jedna kobieta mi na razie wystarczy. – odparł.
- Nie musisz się przeze mnie ograniczać.
- Wiem, teraz skupiam się na pracy.
- A potem będziesz stary jak świat i żadna dziewczyna nie będzie cię chciała.- zaśmiałam się.
- Dziękuję, Tosia. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle.
- Jesteś przystojny, dziwię się, że żadna dziewczyna cię nie chce.
- Skąd wiesz, że nikt mnie nie chce? Wręcz przeciwnie. Chciałbym związać się z kimś na całe życie, wiedząc, że jest tego wart. Że ja jestem wart jej. A Kit?
- Chcesz być z Kitem?- parsknęłam. Fabian położył dłoń na moich ustach, tak jakby chciał mnie uciszyć. Chłopak zaczął się śmiać.
- Uspokój się, siostrzyczko. Chodziło mi o to, że on też nikogo nie ma. A jest w boysbandzie więc z reguły powinien mieć tysiące dziewczyn.
- Skąd wiesz, że nie ma?- powtórzyłam jego słowa.- Nie gra w boysbandzie.
- Uuu, roomie?
- Słucham?- zaśmiałam się jeszcze głośniej.- Fanem jesteś, że wiesz jak fandom się nazywa?
- Nie, skądże.
- Usłyszałam roomie? Jesteś roomie?!- krzyknęła jakaś dziewczyna.
- Ja nie, on tak.- wskazałam palcem na Fabiana.
- Naprawdę?- spojrzała na niego zdziwiona.- Ale się cieszę!
- Nie, nie, to pomyłka.- odpowiedział speszony. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że dziewczyna miała jakieś 11 lat. Chłopak wyglądał na przerażonego. Właściwie powinnam go nazywać mężczyzną, ale jakoś nie mogę do tego przywyknąć. Patrzę na jego twarz i cały czas widzę tego dzieciaczka, biegającego za mną w dzieciństwie. Wcale nie przeszkadza nam różnica wieku. Właściwie, dziękuję Bogu za to, że Fabian jest starszy. W przeciwnym razie siedziałabym teraz w jakimś sierocińcu i fakt, że ktoś taki jak Natalie nazywa mnie sierotą, nie mógłby mnie obrażać.
- Wysiądziemy tutaj.- złapał mnie za rękę gdy tylko autobus się zatrzymał.
- Co? Fabian, siadaj! Mamy jeszcze dwa przystanki do domu.
- Przejdziemy się, chodź.
Zaraz byliśmy na zewnątrz. Wpatrywałam się w odjeżdżający autobus.
- Jesteś chory.- swój wzrok przeniosłam na brata.- Pójdziemy teraz 30 minut pieszo?
- Dobrze nam to zrobi.- ujął moją dłoń i zaczął iść w stronę mieszkania.
- Znasz chociaż drogę?
- Oczywiście, siostrzyczko. Jestem twoim starszym bratem, wiem wszystko. Tak w ogóle… Widziałaś jak ona się na mnie patrzała?! Jak na jakieś mięso.
- Przesadzasz.- uśmiechnęłam się.
- Przysięgam, myślałem, że się na mnie rzuci i rozszarpie.
- Jesteś idiotą!- objęłam chłopaka ramieniem.
- Mówię całkiem serio. Jeżeli na ciebie kiedykolwiek ktoś spojrzy takim wzrokiem to mi powiedz, znajdę go.
- I zabierzesz lizaka? Bo jeżeli będzie w wieku tej dziewczyny to nic innego nie możesz mu zrobić.
- Masz rentgen w oczach? A może ona lubiła starszych.
- O 20 lat, na pewno.
- Nie nabijaj się ze mnie! Trochę powagi, Antonina.
- Już nikt tak do mnie nie mówi.- spuściłam głowę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Moja Antosia.- szepnął.
Teraz zrobiło mi się jeszcze milej. Kocham go, to nie ulega wątpliwościom. Nieważne ile razy dziennie się kłócimy. Nawet to, że ostatnio prawie wcale nie rozmawiamy, a jeżeli już to robimy to kończy się to sprzeczką.
- Tylko twoja.- tym razem uwiesiłam mu się na szyi.
- Też cię kocham, ale teraz stań na ziemię i idź sama.- zaczął się śmiać, próbując mnie odciągnąć.
- Nie, zanieś mnie. Chciało ci się wychodzić z autobusu to teraz masz!
- Tośka nie rób mi tego.
- Masz do mnie mówić Antosia, tylko ty będziesz mnie tak nazywał.
- Dobrze, słoneczko. A teraz, Królowa Antonia proszona jest o stąpanie po ziemi.
- Królowa chce, żeby jej podwładny zaniósł ją do domu i zrobił kolację.
- Podwładny się nie zgadza.
- Podwładny nie ma nic do gadania. O nie!- zeskoczyłam z jego rąk niczym leciutki motylek.- Idę dziś z Kitem do Davida.
- Z kim do kogo?
- Nie znasz Kita? Mieszka z nami od jakiegoś czasu.
- Nie kojarzę, ale muszę go poznać! Fajny?
- Beznadziejny, nie polubicie się.
***
- Czekałem na ciebie. Jest 19, mieliśmy iść o 18. Heloooł.- Kit poruszał zabawnie głową.
- To jest ten nasz współlokator. Cześć Kit, jestem Fabian.- brat wyciągnął do chłopaka rękę. Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałam tak zmieszanego bruneta! Najpierw spojrzał na rękę mojego brata, a potem na niego.
- Połóż się już, Fabian. Wiem, że chodzisz wcześnie spać ale żeby już o 19?- poklepał go po plecach.
- Miałaś rację, Antonino. Nie polubię go.
- Nie lubimy się od dnia w którym tu zamieszkałeś.
Kocham too!!!! *-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńTosia i Fabian rozwalili mój system! XD
~Wiktoria
Scena z Kitem po prostu CUTE
OdpowiedzUsuńAntosia haha ;)
Zdrówka Łukaszowi i po raz setny udanego koncertu
Hahahahha Antosie XD Hhaha śietny rozdział. Czekam na więcej takich, tylko też z Dean'em <3
OdpowiedzUsuńSwietna scena z Kitem i Tosia, po prostu KOCHAM! Taki slodki byl, ze no nie moge :3 czekam na nastepny x
OdpowiedzUsuńprzeczytałam 2 razy... wczoraj i dzisiaj ;) za każdym razem wzruszyłam się gdy czytałam to z Kit'em i Tosią!! A jak czytałam o Fabian'ie i Tosi to zaczęłam tęsknić za moim bratem... dawno się z nim nie widziałam... :/
OdpowiedzUsuńogólnie rozdział genialny, nigdy nie zawodzisz :)
Czekam na next =]
Tak troche nie zrozumiałam o.O
OdpowiedzUsuńAle przeczytam jeszcze raz to zrozumiem czy Kit ją kocha w sensie przyjaźni czy też inaczej :D
Czekam na jakieś fragmenty Seana i Kierana :D
Życze weny :) x
jak zwykle super rozdział. Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity! Kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCudo, cudo!
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
Zła, okrutna kobieto kiedy Dean wyjdzie ze szpitala? Btw, rozdział cudowny, wspaniały i nie wiem jaki jeszcze!
OdpowiedzUsuńDziękuję za te komplementy skierowane w moją stronę! :)
UsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity, cudowny :)
OdpowiedzUsuńA ty jesteś wspaniała że założyłaś takie cudowne opowiadanie :)
Zapraszam na mojego bloga (nie jest on o rommie ale licze na komentarz, nawet hejt)
opowiadanie-tom.blogspot.com
Cudo ! Masz wielki talent, gratuluję :) .
OdpowiedzUsuń''- Tosia, zaczekaj. Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym.
- Mamy! Tosia, ja Cię kocham!
Zamurowało mnie.
- Znaczy się... No... Ehh...
- Proszę?- musiałam usiąść, w innym wypadku mogłabym runąć o ziemię jak ścięte drzewo. Doskonałe porównanie.''
W tym momencie padłam XD Wiki xx
Hahaha, dlaczego? :P
UsuńPomyślałam o czymś innym .. Później Kit powiedział, że kocha ją jak siostrę :D Poza tym genialne porównanie . Tylko tak dalej :) Wiki xx
UsuńPerfect *,* z niecierpliwością czekam na każdy kolejny rozdział a kiedy widze że jest dodany to moja radość sięga zenitu ;33 właśnie kiedy Dean wyjdzie ze szpitala i rozpocznie się big love z Tosią? ;/
OdpowiedzUsuńKIEDY CHCECIE NOWY ROZDZIAŁ? :) MOŻE UMÓWIMY SIĘ NA JAKIŚ DZIEŃ W PRZYSZŁYM TYGODNIU? Proponuję środę :))
OdpowiedzUsuńByło by super!!!! ♥
UsuńPoniedziałek xD
UsuńPoniedziałek? Hmm, w sumie czemu nie? :)
UsuńPoniedzialek swietny pomysl x
UsuńZasłużyłyście sobie! Naprawdę :)
UsuńWięc wszystkim odpowiada poniedziałek?
Nie za szybko? :p
Za szybko?! No co ty, termin idealny ;)
UsuńNo wiesz, nie będzie nawet 2 tygodni odstępu!
UsuńMoże za często dodaję?
Zawsze można to zmienić ;p
No wiesz, dla nas jest to niesamowite, że rozdziały dodajesz tak często i nam to w żadnym stopniu nie przeszkadza :* to twój wybór kiedy dodasz nowy, oby jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać x
UsuńOoo, dziękuję bardzo <33
UsuńWiecie, że Was kocham? :((
Wiemy wiemy x my Ciebie też <3
UsuńDziękuję bardzo, miło to czytać xx
UsuńZajebisty *-* kocham ♥
OdpowiedzUsuń