.

.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 34

*Tosia*

- Kto to pisał?
- Ja.- odpowiedział Charlie.
- Piękne. Smutne i przygnębiające ale piękne.
- Opisuję każdy dzień, odkąd tutaj jestem.
- Mówisz o Ninie w tym fragmencie?
- Nie, ale teraz uważam, że to Nina jest najpiękniejsza. Ta dziewczyna z pamiętnika już dla mnie nie istnieje.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie widziałem jej od kilku miesięcy. Już nie wmawiam sobie, że mnie pokocha „za to, jaki jestem”. Ładnym ludziom jest w życiu łatwiej, wiesz? Ma chłopaka, który należy do elity, jeden z najprzystojniejszych. Więc dlaczego miałaby go wymienić na mnie? Wiem jak wyglądam. Uwierz mi, że też nie jestem z tego zadowolony. Teraz mam Ninę, będę się nią opiekował, tak długo jak będę mógł.
- Chodziłeś z tą dziewczyną do szkoły?
- Z Jesy? Tak. Odrabiałem jej wszystkie zadania domowe. Cieszyłem się, że mnie zauważa. Tak naprawdę byłem tylko popychadłem i drogą do dobrych ocen.
- A Ninę skąd znasz?
- Ze szpitala. Opowiesz Tosi?- spojrzał na dziewczynkę. Chyba zaczyna przyzwyczajać się do mojej obecności.
- Nic wyjątkowego się nie wydarzyło. Poznaliśmy się na korytarzu a od kilku miesięcy spotykamy się tutaj w samo południe, żeby poczytać. To wszystko. Charlie jest moim przyjacielem. Czuję się przy nim bezpiecznie. Tylko przy nim.
O nie… Ta dziewczynka mi kogoś przypomina. Kogo? Mnie.
Rozumie się z Charliem tak jak ja z Kit’em. Ma przyjaciela, za którym skoczyłaby w ogień, swoje oczko w głowie. Nie powinnam się z nim kłócić, zaraz jak stąd wyjdę to do niego zadzwonię.
- Ktoś wie, że się tutaj ukrywacie?
- Nie, po co mieliby wiedzieć? Mają tylu pacjentów, że dwóch uciekinierów nic nie zmieni. Ba, nawet nie zauważą.- wytłumaczyła.
- Chcesz, żeby Tosia częściej ze mną przychodziła?
- Tak, możesz ją jutro przyprowadzić.
- Sprawdzę czy nikt nie idzie.- Charlie wstał z miejsca i podszedł do drzwi.
- Przeczytasz nam jutro kolejny fragment?
- Oczywiście.
- Tosia idziemy do Dean’a. – usłyszałam głos chłopaka.
- Do zobaczenia jutro słonko, trzymaj się.- pocałowałam dziewczynkę w czoło.- Idziesz z nami?
- Zostanę jeszcze chwilę. Będę na was czekać.

***
- Polubiła cię.
- Skąd wiesz?
- Nie każdemu pozwala ze sobą siedzieć.
- Co jej…
- Ma białaczkę.
- Zawsze musisz wyprzedzać moje pytania?
- Zawsze musisz tyle pytać?- uśmiechnął się.
- Dlaczego ona nie jest tak szczęśliwa?
- A ma się z czego cieszyć?
- Ty masz?
- Owszem. Mam ciebie, Ninę i Deana.- powiedział, nie patrząc na mnie.
Objęłam chłopaka ramieniem.
- Cześć Dean.- rzucił gdy byliśmy już w sali.- Kolejna piękna kobieta przy twoim łóżku, zaczynam czuć się głupio.- dodał widząc Caroline.
- Hej.- uśmiechnęła się do niego ciepło.- Teraz Tosia zajmie moje miejsce przy Deanie, więc jestem wolna. Mogę posiedzieć z tobą. Mam na imię Caroline.- wyciągnęła rękę do chłopaka. Zawsze wiedziałam, że jest niesamowita!
- Dean, skąd ty bierzesz takie koleżanki? Cieszę się, że na ciebie trafiłem.- Charlie.

***

- Nie podrywaj jej!
- Nie bądź zazdrosny, masz Tosię.
- Caroline też jest moja.
- Nie przesadzaj, jedna ci wystarczy.
- Nie, zostaw ją.
- Kamień, papier, nożyce?
Charlie dobrze dogadywał się Dean’em. Dobrze, że mój chłopak leży na sali z kimś tak cudownym. Takim małym aniołkiem.
- Przykro mi Dean ale Charlie ma rację. Jedna dziewczyna w zupełności ci wystarczy.- wtrąciła Caroline.
- Jaka kochana. Ha! Widzisz?- chłopak przytulił się do mojej koleżanki.
- Ja mam moją księżniczkę. Chciałbym z tobą porozmawiać na osobności.
- To nie brzmi najlepiej.- na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Chodź Charlie, zejdziemy na dół. Do zobaczenia, miśki.- złapała chłopaka za rękę i wyszli z sali.
- Dlaczego tylko ty i rodzice przychodzicie?
- Chłopaki nie mogli odwołać tylu koncertów. Wiem, że się martwią, co chwilę dzwonią. Chcieliby być teraz z tobą. Niestety, musisz pocieszyć się mną. Wracają za kilka dni, na pewno cię odwiedzą. Wtedy będziesz chciał, żeby sobie poszli.- powiedziałam. Oboje zaczęliśmy się uśmiechać.
- Powiedz mi co się stało. Miałem wypadek, tak?
- Tak, potrącił cię samochód.
- Jak to się stało? Wiem, że pozostało nam kilkanaście minut do koncertu, skąd wziąłem się na zewnątrz?
Chwilę się zastanowiłam.
- No dobrze, powiem ci wszystko. Zdarzył się mały incydent. Byłeś bardzo przygnębiony, smutny. Chłopaki mówili, że to z mojego powodu.
- Coś się stało? Pokłóciliśmy się?
- Nie. Tęskniłeś. Sean chciał ci przemówić do rozsądku. Wyszliście na zewnątrz i trochę się posprzeczaliście. Uderzyłeś go, on ci oddał i się zaczęło. Wasza przepychanka doprowadziła do tego, że wylądowałeś pod przejeżdżającym samochodem.
Chłopak zamilkł. Nie wiedziałam co czuje, co chce powiedzieć.
- Nie chcę tłumaczyć Seana, wiesz jak jest między nami ale podobno nie jest z nim najlepiej.
- Dlaczego do mnie nie zadzwonił?
- Pewnie się bał.
- Przecież to nie jego wina.
- On uważa inaczej. Twierdzi, że skoro cię popchnął to odpowiedzialność spoczywa na nim.
- To ja go uderzyłem.
- Znowu jestem przyczyną waszych kłótni. Co będzie dalej? Może się zdarzyć jeszcze coś gorszego?
- Mówisz, że niedługo wracają, tak?
- Owszem.
- Porozmawiam z nim. Jesteśmy braćmi, jakoś to sobie wytłumaczymy.
- Oby nie doszło do rękoczynów.
Chłopak zaczął się śmiać.
- Mam na chwilę obecną tylko jedno marzenie.- szepnął. 
- Chcesz wrócić do domu? 
- Chcę, ale nie o to chodzi. 
- Chcesz, żeby przestało boleć? 
- Też nie. 
- W takim razie, czego chcesz? 
- Chcę, żeby Charlie żył wiecznie. 
- Słucham?- zapytałam z niedowierzaniem. Muszę przyznać, że odjęło mi mowę. Przede mną leży Dean Lemon, ze łzami w oczach, mówiący mi o chęci dania wiecznego życia młodemu chłopcu. 
- Mogę oddać mu połowę swojego życia ale nie chcę żeby umierał. 
- Dean...- odparłam. Tak naprawdę nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.- Na każdego z nas przyjdzie pora.- to prawdopodobnie była najgorsza rzecz, którą powiedziałam na głos.
- Słucham?- tym razem on powtórzył pytanie.- Tośka, on ma 14 lat. Zachowuje się jakby miał 40 ale nadal jest dzieciakiem, któremu potrzebna jest troska i miłość. 
- Wiem. Widzisz, że też staram się poświęcać mu jak najwięcej czasu. 
- Gdybym mógł to bym go adoptował. 
- Ale nie możesz.
- Albo przynajmniej zabrał ze sobą do domu jak będę wychodził.
- Poznałam dziś jego koleżankę.
- Tak?
- Nina, niesamowite dziecko. Jest chora na białaczkę, spotykają się w dyskretnym miejscu.- powiedziałam z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Gdzie ono jest?
- Nie mogę ci powiedzieć, jest dyskretne.- tak samo odpowiedział Charlie, gdy zadałam mu to pytanie.- Nienawidzę szpitala.- dodałam.- Jest przepełnione chorobami i śmiercią.
- Obiecuję ci, że już niedługo stąd wyjdę.
- Co z nim będzie, Dean?
- Wiem jedno, na pewno go nie zostawię.

*Caroline*

- Zjesz coś?
- Niekoniecznie.- odparł z uśmiechem.
- Widzę, że jesteś zadowolony.
- Owszem, dzisiejszy dzień zaliczam do jednych z lepszych.
- Co jest tego powodem?
- Ty, Dean, Tosia, kilka innych osób. Lubię was.
- A my lubimy ciebie.- powiedziałam i zaczęłam go łaskotać.
- Caroline! Przestań!- chłopak śmiał się wniebogłosy.- Gdybym miał wystarczającą siłę to zrobiłbym to samo. Moje łaskotanie teraz, wyglądałoby mniej więcej jak dotyk. I to bardzo delikatny, prawie nieodczuwalny dla drugiego człowieka.
- Dobrze, że Dean leży z tobą na sali. Dzięki niemu cię poznałam, bardzo się z tego cieszę. Jesteś niesamowitym chłopcem.
- Tak myślisz? - jego oczy zamieniły się w dwa małe płomyczki.
- Owszem, jestem tego pewna.
- A gdybyś zobaczyła mnie na ulicy, podeszłabyś?- zapytał. Rozmowa z nim nie należy do najłatwiejszy ale za to do najprzyjemniejszych i najciekawszych.
- Nie wiem, dlaczego pytasz?
- Bo tutaj ludzie mają mnie za kogoś wyjątkowego, "Cześć Charlie", "nasze słoneczko, promyczek", wszystko co najlepsze, ale gdyby spotkali mnie na ulicy, żaden by nie podszedł. Wiesz dlaczego? Bo jestem chory. Tutaj to normalne jednak rzeczywistość poza szpitalem wygląda nieco inaczej. Uświadomił mi to czas spędzony w szkole, gdy jeszcze miałem na to siły. Byłem lubiany, bo nauczyciele nie pozwalali na to, żebym czuł się odrzucony. Myślisz, że nie wiem co mówili o mnie, gdy nikt nie słuchał? Nikt, oprócz mnie. Wiedziałem o wszystkim, dla nich od dawna mógłbym nie żyć.
- Nie miałeś przyjaciół?
- Po chorobie? Nie. Wszyscy trzymali mnie na dystans. Nie wiem dlaczego. Nie potrafili zrozumieć, że ich niczym nie zarażę. W ławce siedziałem sam. Tak, wszędzie dookoła były wolne miejsca. Byłem wyklęty, wolę być tutaj. Czuję się lepiej w gronie osób, do których należę. Jesteśmy dla siebie jak rodzina. Razem cieszymy się w momentach narodzin i razem płaczemy w momencie śmierci. Taka jest kolej rzeczy, już nawet nie chce mi się nad sobą użalać i pytać "dlaczego to ja jestem chory a nie on? Czynię dobro, on nie."
- Wcześniej zadawałeś sobie takie pytania?
- Bardzo często. Przechodziłem załamanie. Uważałem, że życie jest niesprawiedliwe. Moi rówieśnicy bawią się, myślą o przyszłości i zabawie. A ja? Leżę w szpitalu i jedyna rzecz nad którą się zastanawiam to pytanie co dziś będzie na obiad. Chciałbym być jednym z nich, iść gdzieś, na jakiś koncert, imprezę, cokolwiek. Pobyć z ludźmi ale nie czuć się odrzuconym, rozumiesz? Teraz wiem, że nie bez przyczyny to mnie wybrano. Widocznie Ktoś potrzebuje mnie tam, u góry.

***
- Gdzie idziesz, malutka?- zapytałam widząc Ninę w drzwiach.- Charlie jest na dole. Mam go zawołać?
Dziewczynka nawet się nie wychyliła. Widzę, że nie za bardzo lubi poznawać nowych ludzi.
- Usiądź z nami, poczekamy na niego razem.- dodał mój chłopak.
- Nie chcę z wami siedzieć.
- Pójdę po Charliego.- spojrzałam na Deana i opuściłam salę.

*perspektywa Deana*

- Jesteś słaby?- usłyszałem zza ściany.
- Jestem chory.
- Nie jesteś. Nie wiesz co to choroba.
- Nieprawda. Miałem wypadek.
- I co z tego? Wypadek to nie choroba. Wyjdziesz z tego.
- Skąd wiesz?
- Widzę.
- Przecież nawet na mnie nie patrzysz.
- Skąd możesz wiedzieć jak długo tutaj stoję?
- Mogę się jedynie domyślać.
- Nawet tego nie potrafisz.
Przemilczałem to. Jakoś nie miałem ochoty na dyskusję z nią. Niech myśli co chce. Przekonywanie do siebie ludzi zaczyna być męczące.
- Boli cię coś?- zapytała po chwili.
- Owszem. W środku. A ciebie?
- Nic mnie nie boli. Nie czuję bólu.
- Każdy czuje. Dlaczego nie chcesz wejść?
- Po co? Mogę z tobą rozmawiać tak.
- Co robisz?
- Siedzę na podłodze i opieram się o ścianę.
- Usiądź tutaj. Przeziębisz się.
- Nie chcę żebyś na mnie patrzał.
Teraz nie wiem czy powinienem ją do tego namawiać.
- Masz jakiś konkretny powód?
- Nie, po prostu.
- Nie satysfakcjonuje mnie ten argument.
- Mnie nie satysfakcjonuje życie tutaj.
Czuję się beznadziejnie. Jest taka jak Charlie na początku, wydaje mi się, że z nią nie będzie tak łatwo. Nawet nie próbuje mnie zrozumieć, postawić się w mojej sytuacji. Jestem dla nich intruzem. Myślą, że nie znam życia, nie wiem jak jest. Owszem. Wiem. Ignoruję to. Próbuję się spełniać a nie zastanawiać nad problemami, które przyniesie mi jutro.
- Nie uważasz, że życie jest zbyt krótkie, żeby myśleć o zasadzkach które na nas czekają? Głowa do góry i idź przed siebie. Nie daj satysfakcji innym. Nie uszczęśliwiaj ich swoją porażką.
Ojj, Dean. Mówisz małej dziewczynce, że życie jest za krótkie. Ona pewnie ma o tym większe pojęcie niż ja i moi bracia razem wzięci.
- Życie, nie życie. Ono też w końcu minie. Gdzie jest Charlie? Zapomniał wziąć pamiętnika a musi dziś coś zanotować.
- Tosia po niego poszła, na pewno zaraz wróci.
- Skąd wiesz? Twoi ludzie ją obserwują i dają ci znaki?
Na prawdę czuję się zmęczony, te ciągłe wyrzuty. Zawsze myślałem, że to zazdrość, że ludzie, którzy czepiają się tego co osiągnąłem, są zazdrośni. Tym razem chodzi o coś innego. Jeszcze nie wiem o co.
- Nie mam ludzi, którzy mogliby chronić Tośkę. Nie stać mnie na nich. A bardzo bym chciał, żeby czuła się bezpieczna, nawet gdy mnie nie ma obok.
- Kłamiesz.
- Mówię prawdę.
- Nina, co ty tutaj robisz?- usłyszałem głos Charliego.- Chcesz się przeziębić?
Uśmiechnąłem się po nosem, wiedząc, że jeszcze chwilę temu pytałem o to samo.
- Słucham tego sławnego pana.
- Deana? Proszę cię... Stać cię na lepszych znajomych.- ujrzałem uśmiechniętą twarz chłopaka. Stał w drzwiach i mi się przyglądał, chyba czekał na jakąś reakcję. Bo jego minie domyśliłem się, że żartuje, próbując rozweselić dziewczynkę.
- Nie jest moim znajomym. Nawet się nie przedstawił.
- Mam na imię Dean!- krzyknąłem.
- Teraz siedź cicho.
- Nina, uspokój się.
- Znalazłeś sobie nowych znajomych. Dlaczego na ostatniej stronie twojego zeszytu jest wpis o nich? Nie powinno go być. Ich nie powinno być. Chcę żeby odeszli i cię zostawili. Jesteś mój, tylko mój.
- Chodź, pójdziemy na górę. Nie będziemy tutaj rozmawiać.
- Przyprowadziłeś do nas Tosię. Pokazałeś jej nasze dyskretne miejsce. Wszystko niszczysz. Ono już nie jest nasze. Jest moje, twoje i Tosi.
- Nie jestem z nimi tak blisko jak z tobą.
- Ale będziesz. Wystarczy kilka dni, tygodni. Nie będziesz chciał się z nimi rozstawać nawet na moment.
- Idziemy. Pomówimy o tym na osobności.
Usłyszałem kroki. Wszystkie głosy ucichły. Leżałem w milczeniu przez najbliższy moment, czekałem na dziewczyny.
- Jesteśmy.- w sali zawitała Tosia z przyjaciółką.
- Nareszcie, tęskniłem za wami, kobietki.
- Jasne, jasne. Nie było mnie kilka minut.- skomentowała Tosia, siadając na moim łóżku.
- Caroline nie było dłużej.- uśmiechnąłem się do blondynki.
- Weź idź.- syknęła moja dziewczyna.
- Już jestem cicho.
- Boisz się jej?
- Caroline! Czy ja wyglądam na straszną?- zapytała z oburzeniem.
- Boję.- szepnąłem.
- Tylko wróć do domu, wtedy zaczniesz się bać.
- Gdy jeszcze nie byliśmy razem tak samo groziła Kitowi. Serio, przychodził na próby z siniakami. Ukrywał to, że go bije.
- Dean!
- No co?- zaśmiałem się widząc jej minę. Wyglądała dokładnie tak samo jak kilka tygodni temu na naszej próbie. Wtedy Kit przyprowadził ją do nas pierwszy raz.
- Pewnie dlatego mnie zaprosiła. Nie miała ofiary.- dziewczyna podłapała temat.
- Jesteście okrutni.
- Przecież żartujemy, kochanie.-próbowałem pogładzić ją po policzku. Był to moment, moja rękę zaraz bezwładnie opadła na łóżko. Tośka zaraz ją złapała i przyciągnęła do siebie.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Boli cię coś?- zapytała.
- Tak.- skłamałem. 
- A tak na poważnie? 
- Mówię, Tosia. Z dnia na dzień jest lepiej. 
- Pewnie.- szepnęła, spuszczając głowę w dół. Niespokojnie splatała nasze palce, bawiła się moją dłonią a łzy leciały jej po policzkach. Mówiąc prawdę... Nie czułem jej. Wcale. Nie czułem, że mnie dotyka. Gdybym teraz na nią nie patrzał... Nie miałbym pojęcia, że kurczowo trzyma moją rękę. Widzę, że próbuje ścisnąć ją jak najmocniej, jej dłonie robią się czerwone. Wkłada w to tyle siły a ja nadal nie mam czucia.
- Ałł, misiu. Chcesz mi zrobić krzywdę?- na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Bólu... Nie do końca. Grymas niczego. A bynajmniej nie czegoś, związanego z bólem. 
- Boli cię? 
- Boli mnie od środka, mówiłem już Ninie. To normalne, miałem wypadek.
- To dobrze.- powiedziała. Boi się. Boi się bardziej niż ja. To jedyna rzecz, którą czuję. Nie mogę patrzeć na nią gdy jest w takim stanie. Jest to najsmutniejszy widok dla moich oczu. 
- Dlaczego żaden z chłopaków nawet nie zadzwonił? 
- A masz przy sobie telefon? Nie. Ja też nie mogę wnosić. Jestem z nimi w stałym kontakcie. 
Broniła ich jak mogła. Wcale nie mam do nich żalu, przecież nie jestem tutaj sam a oni prawdopodobnie i tak by mi w niczym nie pomogli. 
- Zaraz wrócę, idę do toalety.- Caroline dodała i opuściła salę. Zostałem sam na sam z Tosią. Tak rzadko się to zdarza.
- Tęsknisz za nim?- zapytałem nagle. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona.
- O kim mówisz?
- Dobrze wiesz o kim...
_______________________

No to mamy kolejne pytanie retoryczne na końcu i napewno każdy z Was wie o kogo chodzi :)
Dodaje dziś rozdział bo się nudzę XD
Odsyłam do ostatniego postu, gdzie możecie zadać mi pytania lub napisać coś o sobie! Polecam, może się dogadamy :))
Wytrzymajcie te nudy, to co mam to powstawiam. Rozdziały, które będę pisać później znowu będą pełne sarkazmu i ironii, tego co lubię :) Rozdział znowu jest nieco przygnębiający. Lubię pisać takie rzeczy, lubię samą siebie doprowadzać do łez.
A Wy co lubicie? Co sprawia, że się Wam nie nudzi?
Wiem, że ktoś chciał, żebym informowała go na mailu, ale mam problemy z internetem i nie mogę. Przepraszam słoneczko :(
Zostawiajcie komentarze, chętnie poczytam, odpiszę :)) Osobę od Oskara i pani Róży proszę o brak komentarza. Tylko mnie zdenerwujesz kolejnym porównaniem XD Buziaczki od Pati ;*

26 komentarzy:

  1. Znów mnie doprowadziłaś do płaczu. Nieładnie. Niedługo się odwodnię.
    Chcę żeby Dean wyzdrowiał ;c żeby odzyskał czucie ;c
    Sarkazm i ironią ? Też to kocham czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! :D
    Jak z resztą każdy :D
    Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział... I znowu bardzo dobrze wszystko rozumiem... Chodzi o to odrzucenie itp... Ja nie choruję, ale jestem odrzucona... Życie... A ja tam lubię rysować płaczących ludzi i słuchać smutnych piosenek jak się nudzę ;P
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochani!
    Wiem że każdy z was może mieć swoją opinię na temat tego co pisze Pati ale jeśli macie pisać negatywne komentarze to sobie darujcie. Z tego co widzę ona bardzo się nimi przejmuje, chciała już nawet zawiesić bloga.. Pati naprawdę potrafi podnieść człowieka na duchu pomóc mu w odcięciu się od tej pieprzonej rzeczywistości choć na chwilę i to tylko tym że pisze.

    Znów zalałam się łzami... To co piszesz jest cudowne...
    Uwielbiam cię! ♦
    ~Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję słoneczko :(
      To nie chodzi o to. Krytyka jest ważna, tylko niech będzie uzasadniona. Słyszałam, że porównanie do czegoś dobrego jest wielkim wyróżnieniem. Jednak wolałabym, żeby mój blog był postrzegany jako coś mojego, własnego a nie jakąś tanią podróbę.
      Dziękuję, też Cię uwielbiam!
      Ps. Można zauważyć, że nie najlepiej radzę sobie z krytyką, ale nie bój się. Nie jest tak źle :) Zaczynając pisać w internetach, musiałam się z tym liczyć.
      Kocham <3

      Usuń
  5. Ojejku, kocham! ♥
    Znalazłam Twojego bloga dopiero dzisiaj...to znaczy jeszcze wczoraj. ^.^
    Przez Ciebie cały dzień nie zrobiłam zupełnie nic i zawaliłam ponad pół nocki, przez co zostały mi około 2 godziny snu. Mimo wszystko, nie żałuję ani trochę! Jak zaczęłam czytać, to po prostu nie mogłam się oderwać! *.* W niektórych momentach płakałam jak głupia, a w niektórych tarzałam się po podłodze ze śmiechu! (: Genialne poczucie humoru!
    Ten blog to prawdziwa perełka! ♥
    Cudo! *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      Chociaż zarywanie nocy chyba nie jest dobrym wyjściem hahaha ;D
      Uwielbiam <3

      Usuń
  6. Jejku, płaczę ;'( Rozdział cudowny, jak zawsze. Kobieto! Dlaczego ty nam to robisz? Rozdziały są teraz takie smutne :( Ale i tak kocham to opowiadanie! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 tylko tyle napisze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Osoby które piszą, że to jest nudne, nie wiedzą chyba co robią! Opowiadanie jest świetne, raz można się pośmiać, raz popłakać i o to właśnie chodzi! Jakby akcja toczyła się za szybko to byście mieli pretensje ze rozdziały są krótkie i wszystko dzieje sie za szybko, jak są długie to znów mówicie, że jest nudno, nikt wam nie dogodzi ;/ A Ty kochana się nie przejmuj, czekam z niecierpliwością na kolejny :* :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham, kocham, kocham <3
    Uwielbiam twój blog, na serio świetnie piszesz i z niecierpliwością czekam na następny rozdział. A chodziło o Kit'a prawda? Kurczę... szkoa mi ?Dean'a ;c biednyy ;c
    Pozdrawiam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję, dziękuję, dziękuję! ;)
      Aaaa, nie będę nic zdradzać ale podoba mi się Twój tok rozumowania :)

      Usuń
  10. Hej!
    Bardzo podoba mi się twój styl pisania, masz do tego smykałkę.
    Zwłaszcza portret psychologiczny Tosii jest dobry. Taki.. prawdziwy. Świetna robota.

    Planuję założyć bloga, też z opowiadaniem, ale nie fanfickiem jak twój. Masz może jakieś porady dla początkującego blogera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te wszystkie słowa :)
      Już po Twojej wypowiedzi wyżej, widzę, że się do tego nadajesz!
      Sama jestem początkującą blogerką, Właściwie nawet się tak nie nazywam. Piszę od jakiegoś roku, może dwóch lat bo to nie jest moje pierwsze opowiadanie.
      Myślę, że najważniejszy jest pomysł. Jeżeli masz zamysł na daną historię, wiesz co chcesz pisać i posiadasz jakiś tam zasób słownictwa, to internety stoją przed Tobą otworem. Tutaj nie możesz znać jednego określenia na jedno słowo, jednak trzeba mieć nieco bogatszy słownik.
      Ważne są chęci
      Odporność na krytykę, chociaż mi czasami tego brakuje. Na co miałam liczyć? Zaczynając pisać, musisz mieć tę myśl z tyłu głowy, że niektórym się to nie podoba. Będziesz się zastanawiać dlaczego wchodzą na Twojego bloga, skoro Twoja twórczość im nie odpowiada.
      Coś od siebie...
      Nigdy się nie poddawaj!
      Na początku będzie ciężko, możesz nawet stwierdzić, że to nie dla Ciebie.
      Bo nie będzie czytelników, nie będzie wejść, komentarzy, jakiegokolwiek odbioru.
      Wtedy przypomnij sobie o mnie i o tych wszystkich, którzy zaczynali od zera.
      Nie tylko Ty, a każdy.
      Jedyne co mogę zrobić to życzyć Ci szczęścia, może nieco zachęcić do podjęcia decyzji.
      Nie jestem nikim ważnym, nie umiem dawać porad. Zwłaszcza jeżeli chodzi o coś w czym sama jeszcze nie do końca się odnajduję.
      Nie wiem czy to przeczytasz, mam nadzieję, że tak :)
      Spełniłam Twoje wymagania co do odpowiedzi chociaż w najmniejszym stopniu? :)
      Pozdrawiam, trzymaj się i chce widzieć linka do Twojego bloga u siebie!
      Buziaczki ;*

      Usuń
    2. Oczywiście, pomogłaś ;)
      Dziś opublikowałem pierwszy wpis.
      http://zywot-pewnego-rybaka.blogspot.com/
      Rzuć okiem, skrytykuj ;)

      Usuń
    3. Mogłabym wiedzieć ile masz lat? :)
      Nie spodziewałam się tego, że jesteś chłopakiem! Wielki plus za to! Większość to jednak kobietki :)

      Usuń
    4. Jestem mniej-więcej w twoim wieku.
      Moja znajoma strasznie się jara twoim blogiem i przeczytałem z ciekawości kilka rozdziałów ;)
      W sumie już dawno planowałem założyć bloga, ale nie miałem pomysłu na formę. Aż tu nagle coś mnie zainspirowało ;)
      Wybrałem Ciebie do oceny pierwszego kroku, bo to w sumie jedyny blog z którym miałem styczność większą niż rzut okiem. A jakby nie patrzeć, masz ponad 30 tyś wyświetleń i rok stażu. To już coś.

      Usuń
    5. A mniej czy więcej? ;)
      Jestem ciekawa!
      Pozdrów ode mnie znajomą <3
      Dam sobie rękę odciąć, że jesteś tutaj jedynym chłopakiem :)
      Ale dziękuję Ci bardzo.
      Gdzie znalazłeś inspirację? Bo zadziwiasz mnie pierwszym rozdziałem. Tak, przeczytałam :)

      Usuń
  11. Trochę więcej. Masz siedemnaście, tak napisałaś na swoim asku ;)
    Oczywiście pozdrowię znajomą.
    Inspirację znalazłem w prozie Myśliwskiego. Dosyć trudne książki. Nie mniej jednak, kilka wydarzeń z tego rozdziału pochodzą z opowiadań rodziny, i z mojego własnego doświadczenia. Mam nadzieję że zostałaś zaskoczona pozytywnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy to przypadek, że z kimś mi się kojarzysz
      Czy może mam rację
      I nie zdradzisz mi nawet wieku?
      Oczywiście, że jestem zaskoczona pozytywnie! Chociaż po Twoich wypowiedziach domyślałam się, że będzie Ci to dobrze wychodzić :)
      A dlaczego taka tematyka? :)

      Usuń
    2. Tematyka... To w zasadzie forma pamiętnika, z tym że w jakiś oryginalny sposób chciałem to ująć. Większość wydarzeń które opisałem i będę opisywał rzeczywiście się wydarzyły, mi, lub mojej rodzinie.
      Przykładowo nie nawidziłem zbierać ogórków, albo historia z psem sąsiada też jest prawdziwa.

      Usuń
    3. Nadal ignorujesz moje pytanie, no cóż... ;)
      Dobrze, że wpadłeś na oryginalny pomysł.
      Podoba mi się, gratuluję :)

      Usuń