*perspektywa Tosi*
- Fabian będzie się cieszył, że przyniesiemy mu obiad do domu.
- Jest do tego przyzwyczajony. Szybko musiałam dorosnąć więc nauczyłam się gotować.
- Widzę, że zacznę robić zakupy.
- A ja nauczę cię gotować?
- Nie. Ty będziesz gotować dla mnie.- zaśmiał się.
- Chciałbyś.- prychnęłam.
- Oczywiście, że bym chciał.
- Chyba nie wiesz co to sarkazm.
- Stwierdziłem, że przy tobie nauczę się wielu rzeczy.
- Odkąd idziemy ani razu nie podbiegły do ciebie fanki. No raz te dwie dziewczyny w sklepie.
- Nie uważamy się za takie gwiazdy. Dlatego fanki się na nas nie rzucają. Po prostu rozmawiamy i to jest fajne.
- Nie jest to często spotykane.
- Też się już na kogoś rzuciłaś?- zaczął się śmiać.
- Nie ale jeżeli będę szukać ofiary to będziesz pierwszy.
- Nie strasz mnie.
- To było dopiero ostrzeżenie.
- A ty nie masz jakiegoś swojego idola?
- Nie. Słucham tego co mi się podoba. Staram się nie ograniczać.
- To, że masz ulubionego wokalistę czy zespół nie oznacza, że się ograniczasz. Możesz słuchać też czegoś innego.
- Psycholog Chris Tanton się odezwał czy co?- spojrzałam na chłopaka.
- Aż tak to zabrzmiało?- zapytał i wyjął paczkę papierosów.
- Musisz to robić?
- Muszę.
Kątem oka zauważyłam, że Kit mi się przygląda.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz?
- Wydaje mi się, że jesteś dobrze wychowana.
- A dlaczego ma być inaczej? Wolałbyś żebym była chamska?
- Czasami jesteś.- zaśmiał się pod nosem.
- Jeżeli ktoś na to zasługuje to taka jestem.
- Dla innych nie?
- Nie.
- Ja zasługuję?
- Jak zadajesz takie głupie pytania to owszem.
- Mam się zamknąć?
- Nie. Masz ograniczyć swoją ciekawość. Może lepiej opowiedz mi coś o sobie zanim znowu będę musiała potraktować cię ripostą.
- I tak prędzej czy później to zrobisz.
- Mniej nadzieję, że nastąpi to później.
- Mam. A więc co byś chciała o mnie wiedzieć?
- Dlaczego nie mieszkasz z chłopakami z zespołu?
- Wiesz co by się tam działo?- zaśmiał się.- Z braćmi Lemon nie jest tak łatwo. W czasie trasy przebywamy ze sobą tak często, że mieszkać możemy osobno. Nie chcę żebyś pomyślała, że się nie lubimy czy coś. Wręcz przeciwnie. Coraz bardziej się do nich przyzwyczajam. Mógłbym mieć takie rodzeństwo.
- Wolisz mieszkać sam?
- Właśnie dlatego szukałem lokatorów. Gdybym lubił samotność to dziś nie wprowadzałabyś się do mojego mieszkania.
- Właśnie... Muszę się jeszcze rozpakować.
- Zaraz będziemy w domu.
- Nie wiem jak jutro przeżyję w szkole.
- To ciebie tak martwi?
- Trochę się stresuję.
- Jak coś będzie się działo to dzwoń po wujka Kit'a. Zbiorę załogę i po ciebie przyjedziemy.
- Masz szczęście, że nie musisz chodzić do szkoły.
- Przyzwyczaisz się. Wyglądasz na taką co lubi się uczyć.
- Dziękuję? Teraz to powiedziałeś.
- A nie lubisz?
- No tak. Jak się nudzę to bardzo lubię dla rozrywki pouczyć się z biologii i matematyki.- powiedziałam sarkastycznie.
- Jeżeli cię to uraziło to przepraszam.
- Wybaczam.
Nie minęło kilka minut a my już byliśmy w mieszkaniu.
- To ja idę się rozpakować.
- Pomóc ci.
- Nie. Dziękuję.
Trochę mi to zajęło. Wieczorem zapukałam do pokoju brata.
- Proszę.- usłyszałam jego zmęczony głos.
- Mogę wejść?- wychyliłam się zza drzwi.
- Oczywiście.- uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie.
- I jak było?- zajęłam wskazane przez niego miejsce.
- Dopiero od jutra zaczynam. Dziś jakieś formalności i te sprawy. Dla ciebie też jutro wielki dzień.
- Nie przypominaj mi. Nie idziesz nic zjeść?
- Nie jestem głodny.
- Zawsze będziesz taki zmęczony po pracy?
- Mam nadzieję, że nie.- zaśmiał się.
- To połóż się spać. Ja już pójdę.- zamierzałam opuścić jego pokój.
- Dobranoc. Porozmawiamy jutro.
- Dobranoc.- zamknęłam za sobą drzwi. W salonie Kit leżał na kanapie. Wydawało mi się, że śpi. Po cichutku przemknęłam się do łazienki, wykąpałam się i położyłam spać.
*ranek*
Obudził mnie dźwięk budzika. Świetnie!- pomyślałam. Była godzina 6.30. Byłam zmęczona jeszcze bardziej niż wczoraj wieczorem. Przebrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Do szkoły nie miałam daleko. Zaledwie 15 minut drogi. Zapukałam do drzwi łazienki.
- Co?- odezwał się Kit.
- Możesz wyjść?
- Nie mogę.
- Ale Kit... Spieszę się.
- Ja też. Mogłaś przyjść prędzej.
- Kolejka?- z tyłu mnie stanął Fabian.
- Już nie. A ty mi za to zapłacisz.- lekko kopnęłam w drzwi.
- Jasne...
Czułam na sobie wzrok uczniów gdy przechadzałam się po dziedzińcu. Próbowałam ich ignorować ale wiadomo... Czasem po prostu się nie da. Spojrzałam na kartkę gdzie miałam swój plan. I weź się domyśl gdzie znajduje się ta sala.
- Nowa?- usłyszałam pytanie z tyłu. Gwałtownie się odwróciłam.
- No nowa.- szepnęłam.
- Jestem Natalie.- uśmiechnęła się dziewczyna.
- Tosia.
- Pokaż ten plan.- zabrała kartkę, którą trzymałam w dłoniach.- Tak myślałam. Będziemy razem w klasie. Nie przejmuj się. Pomogę ci.
- Dziękuję.
- To chodź bo zaraz się spóźnimy.- zaśmiała się. Dzięki niej jakoś przeżyłam ten dzień. Już przybrałam w oczach innych uczniów postawę "kujona". Nie ma to jak odpowiedzieć na kilka pytań i przypiąć sobie taką plakietkę.
*perspektywa Kit'a*
- Ciekawe jak Tośka sobie radzi.- powiedział chłopak, opierając łokcie o stół. Ugryzłem kawałek kanapki i wzruszyłem ramionami.
- Jakoś na pewno. Po co się tak o nią martwisz? Myślisz, że nie wróci?- zapytałem obojętnie. Za bardzo się nią opiekował.
- Lepiej, żeby wróciła. W ogóle nie liczyłem się z jej zdaniem.
- Trzeba było myśleć o ty wcześniej.- skomentowałem i wstałem od stołu. Nie to, że nie lubiłem tego chłopaka. Rozmawiałem z nim już wcześniej ale chyba to ja będę musiał wziąć się za wychowanie Tosi. On jej niczego ciekawego nie nauczy.
- Coś ci nie odpowiada?- oburzył się. Cicho się zaśmiałem.
- Nie. Dlaczego?
- Tak jakoś mi się nasunęło.- powiedział obojętnie i spoglądając na mnie z wyrzutem, wyszedł z pokoju. Moja wina? Niczego mu nie powiedziałem. Zadzwonił telefon. Był to Dean.
- Czego?
- Mi również jest miło, że znowu cię słyszę. Wpadniesz do nas wieczorem?
- Nie wiem. Może.
- Słownictwo ci się rozwinęło. Nowa koleżanka cię uczy?
- Możesz się nie czepiać?
- Lepiej będzie jak to my przyjdziemy do ciebie.
- Nie, nie, nie Dean. Nie mam zbyt rozrywkowych współlokatorów.
- Nie pytałem cię czy możemy przyjść. Uprzedziłem cię, że wieczorem będziemy. To do zobaczenia.
- Dean!
Chłopak rozłączył się. Świetnie! Będę miał przechlapane. Nie zamierzałem dla nich rezygnować ze spotkań z przyjaciółmi ale obawiam się, że wszyscy razem możemy wylecieć z mieszkania. W końcu teraz nie jestem tu sam. Usiadłem przed telewizorem w salonie.
- A ty gdzieś pracujesz czy cały dzień siedzisz na tej kanapie?- zapytał Fabian, zawiązując krawat.
- Wolę siedzieć na kanapie niż biegać w garniturze do biura.- uśmiechnąłem się.
- Tak myślałem.- westchnął.- Przydaj się do czegoś i posprzątaj. Zrobienie zakupów również byłoby wskazane.
- No właśnie! Znowu nie będzie nic do jedzenia?
- Chris nie jesteś dzieckiem! Zajmij się sobą.- powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Nie jesteś dzieckiem!- zacząłem go przedrzeźniać.
- Mówisz sam do siebie? To takie normalne.- usłyszałem. Gwałtownie wychyliłem głowę. W drzwiach stała Tosia. Swoją torbę rzuciła na podłogę i bezwładnie opadła na kanapę, zajmując miejsce obok mnie.
- A z kim mam rozmawiać?
- Wyjdź gdzieś albo zadzwoń do kogoś ale nie mów sam do siebie.
- Widzisz co ta samotność robi z człowiekiem?
- Jesteś samotny z własnej woli.
- Nieprawda! Jestem sam bo czekałem na ciebie żebyś ty potem nie była samotna. Teraz powiedz jakim jestem dobrym człowiekiem.
- Nie jesteś.
- Nudzisz się? To idź mi przynieś piwo bo się skończyło.- rzuciłem w stronę brunetki pustą puszkę. Po chwili poczułem ból w okolicach brzucha. Aż zwinąłem się w kłębek.
- Nigdy więcej się tak nie zachowuj.- dziewczyna wysyczała przez zęby.
- Błagam... Zejdź.- szepnąłem z wielkim trudem z zrzuciłem dziewczynę z siebie.
- Może odechce ci się pić.- wykonała moje polecenie i znowu zajęła miejsce obok mnie. Chwilę zajęło mi zanim doszedłem do siebie.
- Nigdy więcej. Skąd w tobie dziewczyno tyle siły?- spojrzałem w jej stronę. Tośka delikatnie się uśmiechnęła i odwróciła w moją stronę.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. Właściwie nic.- spuściła wzrok.
- Jak w końcu przestanie mnie wszystko boleć to się dowiem. Mama cię nie uczyła, że nie wolno atakować ludzi?- zaśmiałem się. Jednak dziewczyna tego nie zrobiła. W odpowiedzi szybkim krokiem wyszła z pokoju i zamknęła się w sypialni.
Nie mam pojęcia co zrobić. Usiadłem prosto i przeczesałem włosy. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę pokoju dziewczyny. Przez chwilę nie robiłem nic. Oparłem się o ścianę i czekałem. Sam nie wiem na co. Raczej nie oczekiwałem od niej, że nagle wyjdzie.
- Tosia...- szepnąłem i cicho zapukałem do jej drzwi.
Odpowiedziała mi cisza.
- Tośka! Porozmawiaj ze mną.
Dalej nic.
- Co mam zrobić żebyś mnie wpuściła?
Zero reakcji.
Westchnąłem i usiadłem przy ścianie naprzeciwko drzwi. Pewnie znowu stwierdziłaby, że jestem nienormalny.
- Jak będziesz chciała to otworzysz.- powiedziałem. Siedziałem tam ponad pół godziny. Straciłem nadzieję na to, że w końcu opuści pomieszczenie. Wtedy otworzyła. Nie wykonałem żadnego ruchu. Tośka usiadła na podłodze obok mnie.
- Tosia...- szepnąłem i cicho zapukałem do jej drzwi.
Odpowiedziała mi cisza.
- Tośka! Porozmawiaj ze mną.
Dalej nic.
- Co mam zrobić żebyś mnie wpuściła?
Zero reakcji.
Westchnąłem i usiadłem przy ścianie naprzeciwko drzwi. Pewnie znowu stwierdziłaby, że jestem nienormalny.
- Jak będziesz chciała to otworzysz.- powiedziałem. Siedziałem tam ponad pół godziny. Straciłem nadzieję na to, że w końcu opuści pomieszczenie. Wtedy otworzyła. Nie wykonałem żadnego ruchu. Tośka usiadła na podłodze obok mnie.
Rozdział świetny! Nie mogę sie doczekać dalszych części <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńSuper rozdział <3 dodawaj jak najszybciej następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo :) <3
Usuń