.

.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 53


*Tosia*

- Kochasz mnie?- zapytałam ze zdziwieniem w głosie.
- Przynajmniej się uśmiechnęłaś.- odpowiedział.

***

Nasz dzwonek do drzwi nie przestawał dzwonić. Nie chciałam otwierać, chyba bałam się, że ją zobaczę.
- Słyszałam, że zostałam ciocią!- usłyszałam. Stałam w kuchni i próbowałam do kogoś porównać ten głos, na pewno gdzieś go słyszałam. Wtedy Kit wszedł z dziewczyną na rękach. Musiała wskoczyć na niego jak małe dziecko, ale wyglądało to komicznie.
- Zobacz Tosia jaką przylepę ci przyprowadziłem.
Tyłem jej nie poznałam, ale zaraz potem.... doznałam szoku.
- Caroline?- krzyknęłam widząc blondynkę.
Miałam ochotę popłakać się z radości. Rzuciłam się biegiem na dziewczynę. W uścisku stałyśmy jeszcze przez długi czas.
- Z tego co wiem to pytałaś czy jesteś ciotą... ciocią, przepraszam.- przerwał nam Kit. Odwróciłam się do niego, stał z dzieckiem na rękach.- To mój syn, 99% wspaniałości i reszta matki.
Caroline głośno się zaśmiała.
- To przez jego matkę tyle się napłakałaś?- spojrzała na mnie.- Doskonale pamiętam te czasy jak dzwoniłaś do mnie wściekła.. bezradna.- wzięła Toma na ręce.
- Nie mówmy już o tym.- uśmiechnęłam się do niej nieśmiało.
- Znowu ktoś puka?- powiedział zaskoczony Kit.- Pójdę otworzyć.
- Kit... a jeżeli to ona?
- Kto?- zapytała blondynka.
- Tosia, nie martw się, przecież nie pozwolę cię skrzywdzić.
Tanton poszedł w stronę drzwi a my ruszyłyśmy z nim.
- Witaj przyjacielu, nadal dla mnie zdrajco... Uuu, a co to za sarenka? Cześć, mam na imię Kieran.- chłopak podał rękę Carolie. Dziewczyna głośno się zaśmiała.
- I cześć ty Tosia.
- Doskonale wiem jak masz na imię! Poznaliśmy się jakiś czas temu. Ale miło mi po raz drugi, Carolie.
- Słucham?- wpatrywał się w nią jak ciele w malowane wrota.- Wyrosłaś na niezłą las... znaczy się piękną kobietę.- uśmiechnął się. Jak chciał potrafił być czarujący. Mimo gafy z niezłą laską, tudzież dupą.
- To ja, niezmiennie.
- Zabieram cię na obiad, oddaj dziecko ojcu i chodź.
- Ale ja dopiero przyjechałam...- powiedziała w momencie, gdy Kieran zaczął ciągnąć jej dłoń w stronę wyjścia.
- Kieran! Chciałam z nią porozmawiać.- odparłam. Kit objął mnie ramieniem.
- Niedobrze mi jak na was patrzę.
- Lepiej wyjdziemy, chodź.- Caroline widząc moją minę zgodziła się z nim wyjść.- Pójdę na obiad z gwiazdą, z drugą będę dzielić pokój przez kilka dni.
- Oj, tak bym tego nie nazwał. Dużo się zmieniło odkąd byłaś tu ostatnio.

***

Kita nie ma od kilku godzin, a ja z każdą minutą coraz bardziej się denerwuję. Caroline napisała, że będzie wieczorem, bo najpierw poszła z Kieranem do Deana. Nie chciałam jej pospieszać, więc się zgodziłam. Poszłam do kuchni zrobić sobie kanapki i wróciłam do Toma. Usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w zamku.
- Jestem w domu.- Kit.
- Gdzie byłeś tak długo?
- Tom śpi?
- Tak.
- To proszę cię nie krzycz.
- Gdzie byłeś?
- Na mieście. A... i nie martw się o czynsz, wszystko przed chwilą zapłaciłem. Całe zaległe dwa miesiące. Nie wiedziałem, że Fabian nie uregulował ostatniego, ale nie będę się z babką kłócił.
- Mogę zapytać skąd miałeś na to pieniądze?- odparłam zdziwiona. Chłopak rozsiadł się na kanapie i spojrzał na dziecko. Potem jego wzrok przeniósł się na mnie.
- Nie wystarczy ci fakt, że nie mamy długów? Powiem ci więcej, mamy kasę na jedzenie, niedługo znajdę pracę i nie będziemy mieli problemów.
- A przecięta warga?
- Słucham?- odruchowo dotknął swoje usta.- Tosia, przestań wypytywać.
- Więc odpowiedź mi na pytanie.
- Zarobiłem.
- Jak?
- Męczysz mnie dziewczyno.- westchnął i założył ręce za głowę.- Zarobiłem, może trochę nielegalnie, ale zarobiłem.
- Wiedziałam... Byłam pewna! Co zrobiłeś? Bo mam wrażenie, że słowo "nielegalnie" jest tutaj kluczem. Pobiłeś kogoś?
- Nie, widzisz, że sam mam coś na wardze, ja niczego nie zacząłem. Chwilę się spóźniłem.
- Spóźniłeś z czym?
- Ahhh... Tosia. Z oddaniem tego, co oddać powinienem kilka godzin temu.
- Skończ się ze mną bawić, mów co zrobiłeś.
Przyglądał mi się i milczał. Nie potrafię rozgryźć tego chłopaka.
- Kiedyś zarabiałem inaczej na życie niż graniem w zespole. Teraz wystarczyło powiedzieć jedno słowo, żeby do tego wrócić. Byłem szanowany w środowisku dobrze mi szło. Bałem się wracać, myślałem o tym bardzo długo. Wiedziałem, że są nowi, lepsi ode mnie. Z drugiej strony nie miałem wyboru, Tom mnie zmotywował, nie chcę, żeby cierpiał, żeby było mu zimno, albo żeby nie miał czego zjeść.
- Kit co ty zrobiłeś?- z bezsilności, którą zaczęłam odczuwać, nie wiadomo dlaczego, musiałam usiąść. Czym on jeszcze mnie zaskoczy?
- Nie działałem sam, rzadko kiedy tak się zdarzało. Niestety dzisiaj nadszedł jeden z tych momentów kiedy musiałem sobie poradzić bez wsparcia.
- I?
- I o mały włos nie wpadłem. Nie udało mi się wycwanić tak jak zawsze to robiłem. Byłem jednym z tych obrotniejszych. Tosia, ja okradłem człowieka.
- Co ty musiałeś ukraść, że starczyło ci na zaległy czynsz i zostało na życie? Telefon, laptop? Może obie te rzeczy?
- Samochód.
Teraz moje zaskoczenie i jednoczesne zażenowanie nie miało miary. Kit, który potrafił być taki miły i słodki, tak dobrze zajmować się dzieckiem, potrafił również bez najmniejszych skrupułów okraść Bogu winnego człowieka.
- To nie wszystko.
W tym momencie serce miałam tak rozedrgane, że o mało nie wyleciało mi prosto w ręce Kita.
- Może być coś gorszego?
- Zależy jakie kto ma poglądy. Miałem kiedyś styczność z narkotykami...
- Dobrze, nie chcę tego dalej słuchać. Nie życzę sobie, żebyś tak zajmował się dzieckiem. Mamy się teraz zastanawiać czy jacyś twoi kumple po fachu nie stoją za drzwiami.
- Mogę spytać co się dzieje?
Odwróciłam się i zobaczyłam Caroline z Kieranem.
- Kit, może się pochwalisz?- wiem, cios poniżej pasa.
- O co jej chodzi, masz jakieś problemy?
- Powiedziałem ci, bo nie chciałem cię okłamywać.- w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i całym swoim ciałem przyparł mnie do ściany. Mimowolnie wydałam z siebie cichy jęk. Moje oczy przepełniły się łzami, czułam jego zimne ręce na swojej szyi.
- Kit!- usłyszałam krzyk Caroline.
- Chyba cię poniosło, kolego.- Kieran z całej siły popchnął bruneta. Ten upadł z wielkim hukiem na podłogę. Powoli podniósł się, patrząc złowrogo na przyjaciela (bądź byłego przyjaciela).
- Już nie pamiętasz jak dobrze okładało ci się Tosię? Jak przyjemnie było zamykać ją na klucz i przetrzymywać? Głodzić, bić i łamać jakiekolwiek prawa z których może dowolnie korzystać?
Spojrzałam na Caroline. Dziewczyna była w takim szoku, że nie wiedziała na kogo spojrzeć.
- Nie powiedziała nam jak przyszliśmy z policją, do dzisiaj uważam, że popełniła ogromny błąd bo teraz mógłbyś gnić w więzieniu.
- Ja? To ty zdradziłeś Deana! Gdyby nie to, to nigdy w życiu bym tak nie postąpił. Nienawidzę was oboje.- Kieran rzucił się z łapami na Kita. Ogólnie powstała niezła rozpierducha.
- Caroline, zabieraj Toma do pokoju!- krzyknęłam.
Dziewczyna złapała za wózek i zamknęła się u mnie.
- Kit, puść go.- próbowałam jakoś go odciągnąć. Siedział na Kieranie i okładał go z każdej strony. Stanęłam z tyłu i jakoś mało myśląc złapałam go w pasie. Chyba myślałam, że moje 163 wzrostu da radę odciągnąć niemalże dwa razy cięższego chłopa od drugiego, już półprzytomnego gościa.
I wtedy się zaczęło. Kit z nerwów uraczył mnie lewym sierpowym.
- Zadowolony jesteś?- Caroline wpadła i pozamiatała. Jednym ruchem zrzuciła Kita z brzucha Kierana i odepchnęła na kanapę.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Czy tutaj nie ma ani chwili wytchnienia? Pójdę otworzyć.- powiedziała.
Przez uchylone drzwi zdążyłam zobaczyć twarz mojego brata i....... Natalie.

_______________________________________________________________________________

Hej! Nie wiem jaki jest sens dodawania rozdziału po godzinie 1, ale dlaczego nie? :)
Jak jutro wrócicie ze szkół i będziecie chcieli odetchnąć, to będzie to dobry moment na przeczytanie go.
Ps. pod ostatnim postem nawiązałam masę miłych konwersacji. Teraz do tego samego zapraszam tutaj, może dowiemy się czegoś nowego :)
Co sądzicie? Czekam na wszystkie Wasze komentarze, jak zawsze, na każdy odpowiem :)
Buziaki, Patty.

Facebook: Patrycja Bucław
Ask: roomies1
Instagram: patty.b96
Snap: patty.b96

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 52


*Tosia*

- Kit chodź tutaj!- zawołałam ze łzami w oczach.- Sean!
- Cicho, Tosiu... Uspokój się.- kobieta wyciągnęła do mnie ręce.
- Niech pani mnie nie dotyka!! Kit, proszę cię!
Usłyszałam kroki chłopaków, szeptali coś między sobą.
- Co jest Toś... Oł, pani nas śledzi?- chłopak objął mnie ramieniem i spojrzał na... na nią.- Pomóc ci w czymś? Mam ją wyprosić?
- Może mi ktoś powiedzieć co się tutaj dzieje?- Sean oparł się o ścianę i przyglądał całej sytuacji.
- Wiesz co mi powiedziała? Że jest moją matką.
- Mamą?- powiedzieli w tym samym momencie. Łzy spływały mi po policzkach, ale nie mogłam tego zatrzymać.
- Nie płacz Tosia, zaraz wszystko wyjaśnimy.- przyjaciel Kita stanął razem z nami.
Kobieta była tak samo wzruszona, stała przed drzwiami i najwidoczniej nie wiedziała co zrobić.
- Lepiej będzie jak pani stąd wyjdzie.
- Popieram cię Kit.
- Nie, muszę jej wytłumaczyć kilka ostatnich lat, moje decyzje, całe nasze życie które było w Polsce.
- Jeżeli pani twierdzi, że tak było, to niech pani wraca z tymi decyzjami i wyborami tam, skąd tu przyszła. Żegnam.- Kit niemal wypchnął ją na klatkę.- Proszę się nie zbliżać do Tosi, ani do nikogo, kto tutaj mieszka.
- Na prawdę mnie nie pamiętasz? Uwielbiałaś kiedyś chodzić na lody po szkole, miałaś swoją ukochaną lalkę od 3 roku życia, nazywała się Hania. Razem z Fabianem i tatą w niedziele po obiedzie spędzaliśmy godzinę w salonie przed telewizorem, taka nasza mała tradycja. Śpiewałaś, Fabian grał na gitarze.
- Nie chcę na nią patrzeć Kit!- rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Ruszyłam w stronę pokoju. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Siemanko, jakaś popijawa kochani? Chyba czas zakopać topór wojenny!- usłyszałam głos Kierana dochodzący z korytarza.- Mam alkohole i mleko w proszku, bo Sean mi napisał, że macie nowego współlokatora. Cieszę się, że spłodziłeś syna Kita. Mam nadzieję, że nie będą mu się lepić łapy do każdej istoty posiadającej piersi i faceta tak jak jego ojcu. Witam panią, pomyłka?
- Nie, ja do Tosi.
- Owszem, a teraz pani wychodzi.
- Chcę z nią porozmawiać.
- Które słowo z "teraz pani wychodzi" nie dotarło jeszcze do mózgu?
- Nauczycielka? Późno pani przyszła. Tosia nie chodzi do szkoły od kilku miesięcy. Bardziej powinniście zająć się edukacją młodzieży. Ja, Kieran Lemon, mimo tego, że sam nie skończyłem żadnych szkół wyższych, zarabiam na siebie i całkiem nieźle sobie radzę. Jestem na plusie każdego miesiąca. Przynajmniej przez 3 pierwsze dni. Czasami nawet dłużej, zależy kiedy organizujemy pierwszą imprezę. Widzi pani, dzisiaj mamy 13 września, a ja nadal miałem pieniądze na 4 piwa i mleko, jak mówiłem w proszku dla Juniora Tantona, podrywacza po ojcu zdrajcy i cudzołożniku.
- Kamila, Kamila Dąbrowska. Mówi to coś panu?
Chłopcy nieudolnie powtarzali jej nazwisko.
- Czy przypadkiem ta mała wywłoka nie ma takiego nazwiska?- zapytał Kieran.
- Wchodź Kieran, wszystko ci opowiemy.
Siedziałam na łóżku w pokoju. Ktoś zapukał do drzwi. Pomyślałam sobie, że jeżeli to ona to nie dam rady. Wolałabym skoczyć z okna niż z nią rozmawiać.
- Hej, wysłali mnie na zwiady.- z tej czeluści wyłoniła się twarz Seana.
- Musieli akurat ciebie?- zapytałam wycierając buzię całą mokrą od płaczu.
- Od nienawiści do miłości. My po dwóch latach nadal jesteśmy w pierwszej fazie, ale kolejnego Lemona sobie nie wyhaczysz.- chłopak usiadł tuż obok mnie. Atmosfera zrobiła się bardzo nieswoja.
- I jeszcze Kieran przyszedł, prawda? Nie pójdę tam.
- Ej! Obiecał, że nie będzie ci ubliżał, nie teraz, gdy spotkała cię taka sytuacja.
- Jakoś mnie to nie przekonuje.
- Chodź do nas, napij się, pozwól sobie zapomnieć o tej sytuacji.- stanął nade mną i wyciągnął rękę w moją stronę.- Nie będziesz tego żałowała.
- Sean, a co jeżeli ona wróci?
- To Kit zawsze będzie przy tobie. Obroni cię przed każdym.- szeroko się uśmiechnął. Podałam mu dłoń, wyprowadził mnie z pokoju.
- No, panowie! Udało mi się namówić naszą zgubę, żeby z nami zasiadła.
- A trzymasz jej rękę bo?- Kieran spojrzał na nas nieco zniesmaczony.
- Bo mi się pomyliła z klamką. Wiesz, że umyślnie Tosi nigdy bym nie dotknął. - gwałtownie puścił moją dłoń. Muszę przyznać, że aż zadrżałam. Chłopak siadając obok brata posłał mi oczko.
- Siadaj Tosiek, zapomnij o tym. Masz piwo, wyluzuj się, nie myśl o tym co się wydarzyło.
- Tosia Tosią, ale ja chcę poznać nowego członka rodziny. Szczególnie teraz, gdy jestem trzeźwy co za chwilę może ulec zmianie. Poka mi go.- rozsiadł się wygodnie i czekał aż ktoś coś zrobi.- Kit!
Chłopak wstał i podał mu dziecko. Kieran wziął je na kolana.
- Myślałem, że to niemowlak, a on już prawie sam siedzi.
- Z tego co wiem to ma jakieś 7 miesięcy. W sumie nikt nie wie dokładnie.
- Widzę, że poniosła cię impreza skoro nie wiesz ile ma miesięcy. Uważaj Antonina, bo jutro się obudzi i nie będzie wiedział kim jesteś.
- Gdyby ona mi nie pomogła to chyba bym oszalał.

****

- Tosia? Jesteś z nami?- zobaczyłam czyjąś dłoń przed oczami.
- Nie spodziewałem się, że będę z nią siedział przy jednym stole.- powiedział Kieran.
- Jak przetrzymywałeś mnie w domu to jakoś ci to nie przeszkadzało.
- Oh, to było dawno temu. Teraz wiem, że zachowałem się mega dziecinnie.
- Jak ci to powtarzałam to nie wpłynęło to na twoją decyzję.
- Musimy o tym mówić? Nie może być miło?
- Czy nie może być miło?- spojrzałam na niego zdziwiona.- Kit został tatusiem, siedzi z dzieckiem na kolanach, przed chwilą do drzwi zapukała kobieta, która twierdzi, że jest moją matką. Może być normalnie? Mój brat trzasną drzwiami i zostawił mnie samą, Natalie wyżywa się na Kicie za to, że ten nie chciał z nią być. Rozumiesz to? Nie wiemy co mamy zrobić. Żadne z nas nie ma kasy. Jesteśmy w sytuacji beznadziejnej. Mamy się cieszyć? Skakać z radości?- wstałam z miejsca.
- Tosia zostań..- usłyszałam szept Kita.
- Sam z nimi zostań. Nie chcę z Wami spędzać czasu.

*Kit*

Nastała cisza.
- Nie wiedziałem, że macie tak ciężko.- odezwał się Kieran.
- Już wiesz. Przepraszam chłopaki, ale pójdę do niej. Lepiej będzie jak teraz stąd wyjdziecie.
- Jasne, daj znać jeżeli będziesz potrzebował pomocy z dzieckiem.- powiedział Sean, klepiąc mnie po ramieniu.
Odprowadziłem ich do drzwi.

****

- Cześć ciociu mogę do ciebie wejść?- uchyliłem drzwi i pokazałem jej Toma, mówiąc to cichym, słodkim głosikiem.
Zauważyłem, że lekko się uśmiecha. Leżała na łóżku, jak przekroczyłem próg, podniosła się.
- Nie obraź się, ale nie mam ochoty rozmawiać.
- Siedzimy w tym bagnie razem.- powiedziałem kładąc dziecko w wózku.
- Ty przynajmniej znasz swoich rodziców i nie musisz myśleć nad tym czy przypadkowo poznana kobieta mówi prawdę czy też zachciało się jej pograć kogoś uczuciami.
- Wszyscy wiedzą, że nie można tak robić.- usiadłem obok dziewczyny i złapałem jej dłoń.- Pamiętaj, że mnie masz.
- Wiem Kit, ale ty często o tym zapominasz.
- A jeżeli coś ci powiem?
- Co?
- Że Cię kocham?
Oniemiała. Dopiero teraz zauważyłem jak duże i piękne są jej zielone oczy.
________________________________________________________________

CZEŚĆ MISIE!
Kolejny rozdział dla Was, tym razem szybciej :) Przed szkołą możecie sobie poczytać! :D
Tradycyjnie czekam na komentarze i opinie. Jeżeli Wasi znajomi lubią ROOM 94, albo chcą coś poczytać to nie obrażę się, jeżeli wspomnicie o moim opowiadaniu :)
Odpiszę Wam na wszystko co niżej znajdę, więc do dzieła, jesteśmy w kontakcie :)
Specjalnie dla Agaty, pojawił się Kieran, zadowolona? :)
Kto mnie lubi? :( Doskwiera mi samotność