.

.

niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 48


*Tosia*

- Po co mu o sobie przypominasz?- usłyszałam w momencie gdy zamykałam drzwi od sali.
- Oj, Charlie, Charlie.- usiadłam obok chłopaka.- Pamiętasz jak uśmiechnęłam się do ciebie kiedy mi się przedstawiłeś? Zaskoczyło mnie twoje imię, bardzo pozytywnie. Mam z nim dobre skojarzenia, jeszcze z Polski. Właśnie o twoim imieniu śpiewała jedna z polskich wokalistek. Lepszych jak na tamte czasy. Charlie ukradł jej serce i uciekł, ale nie oczekiwała od niego rzeczy materialnych a powodu. Rozumiesz? Czasami ludzie pojawiają się, kradną serce i bez słowa odchodzą. Miała to samo nazwisko co ja i wiem, że niezły ze mnie Charlie.- uśmiechnęłam się pod nosem.- Ukradłam Deanowi serce i odeszłam, ale wiesz co... W życiu spotkasz niejednego Charliego. Będzie ich wielu i będą kradli nie tylko serca ale i emocje, uczucia, te dobre i te złe. Uciekną z twoimi wspomnieniami, które z tych dobrych zamienią się w te bolesne.
Chłopak spoglądał na mnie zaskoczony.
- Charlie był takim złym bohaterem?
- Doskonale mnie odzwierciedla. Mógł mieć obie, wybrał tą drugą. Ja miałam Deana, ale pojawił się Kit. Pragnęła jego obecności, ramienia, nie pieniędzy. Z kolei jest druga strona medalu, był gwiazdą. Widzisz ile mamy z nim wspólnego. Z drugim imiennikiem leżysz na sali.- zaśmiałam się.- Dean też jest słodki.
- Dlaczego o tym rozmawiamy?
- A dlaczego mamy mówić o czymś niemiłym w tak samo zły sposób. Wytłumaczyłam ci zagadnienie w pięć minut na podstawie tekstu piosenki. Takie rzeczy zapamiętuje się lepiej, dobrze się kojarzą.
- Moje imię do mnie nie pasuje. Nawet nie miałem okazji do tego, żeby złamać komuś serce.
- Będziesz miał niejedną, ale uwierz mi, że to nie jest dobre uczucie.
- Jesteś w tym najlepsza.- szepnął.
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem. Oczywiście wychodząc ze szpitala musiałam natknąć się na Kierana. Czymże byłoby moje życie bez ujrzenia jego zezłoszczonego wyrazu twarzy na początek wieczoru.
- Oou, nasza Antonina wraca do swojego kochasia?
- Możesz przyśpieszyć kroku i zniknąć za tymi drzwiami?
- Przestań... Każdy na moim miejscu widząc tak piękną kobietę, zatrzymałby się i porozmawiał. Ewentualnie nacieszył wzrok.
- Bardzo śmieszne, Kieran. Tym nie zabronisz mi tutaj przychodzić. Jesteś tak samo chory jak twój starszy brat. Pomyśleć, że na początku cię nawet polubiłam. Dean był z was wszystkich najnormalniejszy, nadal jest.
- Żałuję, że dłużej cię nie przetrzymałem.
- Przypominam, że uratowałam ci dupę, bo mało brakowało a poszedł byś siedzieć, a twoja kariera zakończyłaby się tak szybko, jak rozpoczęła.
- Jesteś bezwstydna. Chcesz tutaj odkupić swoje winy? Czy zaprzyjaźnić się z Deanem? Nie wiem czy wiesz, ale nie pozwolę mu na to, żeby wybaczył tobie, tym bardziej temu pajacowi z którym mieszkasz.
- Fabian nie jest niczemu winien!
- Ty tępa idiotko...- westchnął.- Jesteś tak dziwna, że nawet nie wiem jak to w słowa ubrać. Nigdy nie spotkałem kogoś tak... nienormalnego.
- Uuu, czy wspaniały Kieran Lemon nie spogląda w lustro by podziwiać swą urodę?- uniosłam brew ku górze. Mieliśmy z siebie wzajemnie niezły ubaw. Oczywiście żadne z nas nie dało tego po sobie poznać. Staliśmy z grobowymi minami.
- Na miejscu Kita nie przespałbym się z tobą nawet gdyby Fabian mi zapłacił.
- Nie dałby ci złamanego grosza! Nie chce żebym nabawiła się jakieś choroby wenerycznej.
- Mi spanie z kobietami nie przychodzi tak szybko jak tobie wymiana mężczyzn.
- Bo masz fanki, ale żadna by cię patykiem nie dotknęła gdyby wiedziała co w tobie siedzi.
- Jeżeli w kimś siedzi jakieś choróbsko to w tobie.
- Koniec tej dziecinady.- odwróciłam się i ujrzałam Seana. Całkiem poważnego Seana.- Bierz jego torbę i do sali.- rzucił plecak prosto w ręce Kierana.- A ty się stąd zmywaj, szmato.
- A może chociaż jakieś "dzień dobry" przed tą "szmatą"? Ja już jesteśmy po imieniu to zachowaj przynajmniej resztki kultury.
- I tego uczy mnie.... ty mnie tego uczysz? Celowo nie użyłem tego słowa na d kończącego się na a. Nie chcę cię dzisiaj bardziej poniżać. Doskonale wiesz, że cię nienawidzę. Ja w przeciwieństwie do was potrafię się zachować i ugryźć w język a nie rzucać bluźnierstwami przed szpitalem, w który leże mój chory brat.
- Brat który znalazł się tam dzięki tobie?- powiedziałam pewnie. Pytanie jak najbardziej retoryczne.
- Co ty powiedziałaś?- Sean spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Kieran jak na idiotę przystało, gapił się na mnie jakby ducha zobaczył.
- Doskonale słyszałeś.
- Właśnie wydaje mi się, że nie.
- Dobrze wiem, że Dean leży w szpitalu przez kłótnie z tobą. Wyzywasz mnie od najgorszych a sam wiesz, że wpadł pod samochód dzięki twoim lepkim łapom, które go pchnęły. Jeżeli nie pamiętasz tego co działo się wcześniej, to również mogę ci przypomnieć. Chciał z tobą porozmawiać odnośnie mnie i tego, żebyś skończył się czepiać jego związku, który mu dawał szczęście. Widzisz, odebrałeś mu radość a dałeś wieczne cierpienie, bo może nie wyjść z tego gówna, w którym siedzi.
- Ty suko!- rzucił się na mnie z łapami. Nerwowo odsunęłam się do tyłu i odepchnęłam go.
- Zostaw ją!- Kieran złapał chłopaka. Oboje stali nie wierząc w to co usłyszeli.- Nie brudź sobie rąk. Wracamy do szpitala.

***

Mam dość tych zgadywanek. Dziecinna zabawa w słowa klucze, które i tak do niczego nie prowadzą. Bo z iloma rzeczami może mi się kojarzyć czerwony? Przepraszam, dokładnie "kolor czerwony".
- Minął czwarty miesiąc odkąd nie dołożyłeś się do rachunków. To, że jesteś przydupasem mojej siostry nie oznacza, że będę cię utrzymywał. Oboje powinniście się nauczyć życia i pracy. Może nawet zamieszkajcie razem. Ou, tak... Ale gdzie i za co?- Fabian rzucił papiery na stół. Spojrzałem najpierw na nie a potem znowu na niego.
- Obiecuję ci, że coś z tym zrobię. Wiem, że na zbyt wiele sobie pozwoliłem.
- Widzę, że przynajmniej zmieniłeś taktykę. Potulnie przyznajesz się do winy i udajesz, że coś z tym fantem zrobisz.
- Szukam pracy.
- Od kiedy?
- Od za jakieś 5 minut jak skończymy rozmawiać zacznę.
- Brawo Kit. Wspaniały dajesz przykład swojej dziewczynie.
- Tosia nie jest moją dziewczyną.
Fabian usiadł przy stole na przeciwko mnie.
- Jak to się nazywało? Przyjaciele bez zobowiązań? Pomyśleć, że nie chciałem zmienić mieszkania gdy mnie o to prosiła, teraz nawet siłą jej od ciebie nie oderwę.
- Jej smutek przyniesie ci szczęście?
- Jej spokój i bezpieczeństwo mi je przyniosą.
- Dbałeś o to zbyt długo.
- A zobacz ja się zmieniła od przyjazdu tutaj. Nawet szkoły nie potrafiła skończyć bo łatwiej żyje się na garnuszku brata. W sumie ty też na nim żyjesz tyle, że nie jesteśmy rodziną. Oby tak pozostało jak najdłużej.
- Nie obawiaj się Fabian. Tak jak zmieniła się na gorsze, może zmienić się na lepsze.
- W dalszym ciągu przebywając z tobą? Niemożliwe.
- Weź w końcu zrozum, że nie jestem taki zły.
- Zacznij działać a nie przekonywać.
- Znajdę pracę i się ustatkuję.
- Tak słyszałem to milion razy. Tylko mniej grzecznie.
- Choćbym miał robić na budowie to oddam ci wszystko, nie lubię być dłużny.
- Jak na razie jesteś i dłużny i nudny. Nigdy nie będę cię miał za kogoś kto warty jest Tosi. Nie zmieni się to, mimo tego, że obecnie jestem na nią wściekły, a jej los średnio powinien mnie obchodzić.
- Nadal jest twoją siostrą.
- A ty moim współlokatorem z którym muszę się użerać dniami i nocami.
- Tanton! Zabiję cię!- usłyszałem głos Tosi.- Mogę być w ciąży?
- Że co kurwa?- Fabian zerwał się z miejsca.
- Fabian, to ty jesteś w domu?- spojrzała na niego zaskoczona.
_____________________________________________________________

Hejka najwierniejsi!
Przesyłam buziaki, dodaję rozdział i zobaczę ile będzie komentarzy i pomyślę nad tym czy zaczynać kolejny, więc postarajcie się! Piszcie co tam u Was, jak dni wakacji :) Mój weekend minął bardzo miło, w Elblągu, z Gracjanem, jeżeli ktoś ma mnie na snapie to wie! Chociaż tam z reguły oglądacie mojego kota..... I tak, odnośnie Elbląga, serdecznie pozdrawiam Agatkę, którą mogłam uszczęśliwić dzięki jednej małej rzeczy z pomocą Asi i Gracjana (za co on wziął zasługi dla siebie, ale szybko wybiłam mu je z głowy xd) Pozdrawiam Cię i mam nadzieję, że niedługo będzie nam dane spotkać się na jego występie a nie tylko do siebie dzwonić :) Jestem taka szczęśliwa gdy coś mogę dla Was zrobić! Tym bardziej, że Gracjan pochwalił mnie za podejście do czytelników co dało mi masę siły i jeszcze większej wiary w Was i w to co możecie zdziałać!!!! Zatem uwierzmy w siebie wzajemnie :)

Facebook: Patrycja Bucław
Ask: roomies1
Instagram: patty.b96
Snap: patty.b96

środa, 8 lipca 2015

HEJKA ANIOŁY, PODZIĘKOWANIA, INSTAGRAM, SNAP, ASK, FACEBOOK, WASZE WIADOMOŚCI


Jak wyżej, hej misie! <3
U mnie cieplutko, dzisiaj nieco deszczowo ale mam baaardzo dobry humor :)
Więc na wstępie chciałabym Wam podziękować za obecność i ostatnie komentarze pod rozdziałem (jeżeli ktoś nie czytał jest niżej). Nie wiem czy Was pocieszę, ale w planach mam już dodanie kolejnego :) Część jest napisana, dziś coś dopiszę i zobaczymy co z tego wyjdzie.
INSTA
Tak dokładnie, mam instagram, tam jestem najczęściej zaraz bo facebooku :)
Link: https://instagram.com/patty.b96/ to ja i tutaj na Was czekam. Oczywiście, każdego z Was zaobserwuję, jeżeli tego nie zrobiłam, musicie mi się przypomnieć :D Dajcie mi w komentarzach miejsca w których możemy się zobaczyć, komentować, pisać, oglądać zdjęcia czy rozmawiać.
SNAP
Założyłam wczoraj!! Kompletnie tego nie ogarniam i nie wiem czy w ogóle zacznę :D Ale chętnie Was dodam, zróbcie to samo ze mną: patty.b96 także jak wszędzie :D
ASK
Każdy pewnie wie, że tam funkcjonuję dość często, także zapraszam, jakże oryginalna nazwa: roomies1. Oczywiście odpisuję na każde Wasze pytania :)
FACEBOOK
Dostałam od Was ostatnio maaasę miłych wiadomości, mam nadzieję, że osoby, które napisały nie żałują. Żałujecie? :D Odezwijcie się :) Bardzo się cieszę, że piszecie, dzięki temu, że się nie wstydzicie mogę Was poznać, a wiecie, że chętnie to robię. Nie chodzi mi o jakieś pisanie pod publikę tylko taki kontakt z osobami z którymi tyle mnie łączy, między innymi ten blog. Tylko misie, nie obrażajcie się w momencie gdy nie mam Was w znajomych i napiszecie bo mój folder "Inne" nie był ruszany od wieków i niestety jedną osobę tak bestialsko pominęłam. Maja, mam na myśli Ciebie! Liczę na to, że się nie obraziłaś :D Bo nie chcę, zeby ktokolwiek z Was pomyślał, że go olałam, albo nie mam ochoty pisać. Broń Boże!
Czasami mam taką ochotę napisać Wam jak bardzo Was kocham, ale mam wrażenie, że macie mnie wtedy za osobę nienormalną, myśląc "Ta, inteligentna dziunia, nie zna nawet mojego imienia a mówi, że jestem super ważna." Błąd, kocham Was najmocniej na świecie bo gdyby nie Wy, nie pisałabym tego dzisiaj :) Ani dzisiaj ani rok temu :) Są tu jeszcze jakieś osoby którym nie miałam okazji podziękować "osobiście"? Moje serce całe promienieje gdy widzę od Was wiadomości. Dziękuję dziewczynom, które odezwały się ostatnio. Jesteście niesamowite <3 Dziękuję tym którzy są ze mną już długo i odezwali się wcześniej m. in. Agata, Justyna. Wspaniałe z Was dziewczyny.
Oooo, jeszcze ask, który mi podesłano z odpowiedziami dotyczącymi mnie, dziękuję Nicola :)
Macie do mnie jakieś pytania? Oczywiście jestem tutaj, sprawdzam często czy ktoś z Was nie odezwał się na blogu, ale też tak jak pisałam wyżej na asku, snapie, instagramie, przede wszystkim facebooku, jestem dostępna do Waszej dyspozycji.
Także wysyłajcie mi wszystko niżej! Odezwijcie się, a ja na pewno zrobię to samo :) Nie gryzę, wręcz przeciwnie, jestem całkiem miła (jak na siebie) :D

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 47


*Tosia*

- Mam na imię Antonina, jestem z... Nie, nie... Dzień dobry, jestem Tosia pochodzę z Polski.... Nie to bez sensu! Dzień dobry mam na imię Antonina, jestem analfabetą intelektualnym, chodzącym brakiem wyrozumiałości i największym przypałem, którego mógł spotkać mój brat. Idealnie!
- Mówisz do siebie? Kolejny sen czy tym razem faktycznie cię zamkną w psychiatryku?- w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętą twarz Kita.
- Nie bądź taki mądry, jeżeli kogoś zamkną to ciebie i to nie w psychiatryku.
- Nikogo nie zabiłem, nie zgwałciłem, nie poodcinałem kończyn. Nie mają za co mnie zamknąć.
- Jesteś zwyczajnym, smutnym, niczym nie wyróżniającym się obywatelem.
- Ja przynajmniej jestem obywatelem tego kraju.- usiadł na łóżku obok mnie.
- Nienawidzę Cię.
- Dziękuję Antonina. Nie spodziewałem się niczego milszego z twoich ust. A to już druga minuta naszej rozmowy. Widzę, że dzisiaj i tak mnie oszczędziłaś i nie było nokautu w pierwszej.- zaśmiał się. Lubię patrzeć na jego uśmiech, jest taki szczery chociaż bardzo rzadko ma go na buzi.
- Chcę się spotkać z Deanem.- wypaliłam.
- Tosia... Już raz to przerabialiśmy. Nie udało się, po co ci drugi raz?
- No właśnie! Teraz na pewno się uda. Wtedy nie byłam na to gotowa, wiem, że on też nie.
- Nadal nie jesteś. To wszystko jest zbyt pokręcone, świeże. Nie możesz mu teraz mieszać w głowie.
- Któreś z nas powinno do niego pójść.
- Mnie na szczęście od tego pomysłu odwiódł Sean. W przeciwnym wypadku mogłoby się skończyć źle. Dobrze, że przynajmniej on mnie nie skreślił. Pomijając fakt, że za to wszystko chcieli cię przetrzymywać... To akurat było dziwne i tego po Kieranie bym się nie spodziewał.
- Psychole i tyle. Cały ten zespół jest siebie warty. Wszyscy jesteście jacyś chorzy, nie wiem dlaczego te dziewczyny tak się wami jarają.
- Antonina! Nie zapominaj, że rozmawiasz z basistą tego zespołu!
- Byłym basistą, aniołku.- uśmiechnęłam się podle. W zemście dostałam poduchą w twarz, nie bolało. No dobra bolało, ale jestem na tyle silna, że nie dam tego po sobie poznać.
- Powinniśmy go odwiedzić.
- Dalej to drążysz?- westchnął i położył się, zakładając ręce za głowę.
- Bo zachowaliśmy się podle i nic nas nie usprawiedliwia.
- Oj... Stąpasz po kruchym lodzie. Ostatnio ci wygarnąłem i nie będę miał oporów, żeby zrobić to po raz kolejny.- spojrzał na mnie zezłoszczony.
- Idę do niego dzisiaj, nie wiem jak ty.
- Wolę pozostać w bezpiecznym miejscu, przynajmniej na chwilę obecną

***

Nogi mam jak z waty. Nie widziałam go tyle czasu a stojąc z tej odległości dokładnie pamiętam jego oczy. Były piękne, zakochane, pełne uczucia względem mnie. Niestety te tęczówki nie mogły spoglądać w moje i oczekiwać w nich czegoś w zamian. Może nawet tego samego. Przez tą szybę wszystko jest łatwiejsze. Już mam w głowie nasz dialog i wiem, że mi wybaczy. Niestety, to co mam w myślach zawsze tam pozostanie. Niekoniecznie spełnione. W przeciwnym razie moje życie byłoby zbyt idealne, każdy by takie miał.
- Jeżeli będę musiał to pokuszę się o kolejne porwanie.- poczułam cudzy, zimny oddech na swojej szyi. Zmrużyłam oczy, wsłuchując się w jego głośne bicie serca.
- Spróbuj szczęścia.- szepnęłam odwracając do niego głowę. Nie spojrzałam w jego oczy, robiłam to jedynie pod pewnym kątem. Był dla mnie śmieciem, takim nie patrzę w oczy. Nie darzę ich szacunkiem, mam ich za margines.
- Zapominasz się Antonina. Doskonale wiesz, że twoje miejsce jest w domu, przy twoim wyśnionym księciu na rumaku... a nie, raczej na kanapie.- prychnął i usiadł tuż obok mnie.- Wyjdź stąd zanim będzie za późno. Zanim...
- No zanim co?!
- Zanim pożałujesz, że tutaj jesteś. A pożałujesz tuż przed tym jak ściśnie cię żałość za to, że żyjesz.- mówił przez zaciśnięte zęby.
- Twoje groźby niewiele mogą. Będę tutaj przebywać kiedy tylko będę miała na to ochotę. Z twoją, lub bez twojej zgody.
Chłopak nerwowo zerwał się z miejsca. Zaczął krążyć po korytarzu w jedną i drugą stronę. Uderzył pięściami w ścianę i wydał z siebie okrzyk. Nie mam pojęcia czym przepełniony. Bólem, złością, bezsilnością? W mgnieniu oka znalazł się przy mnie, złapał za nadgarstki i zaczął potrząsać.
- Zniszczyłaś mu życie! Wynoś się stąd bo skrzywdzisz go jeszcze bardziej. Jego oczy były przepełnione łzami.
- Kieran..- szepnęłam. Stałam oko w oko z moim oprawcą, ale widząc jego łzy nie potrafiłam dławić się nienawiścią. Położyłam swoje dłonie na jego plecach i z całej siły do siebie przytuliłam.- Zamknij się! Nie możesz ryczeć, bądź mężczyzną!
Staliśmy w uścisku jakieś 2 minuty. Nagle chłopak gwałtownie się odsunął.
- Nienawidzę cię Antonina.- powiedział, cofając się.- Gdyby nie ty to wszystko wyglądałoby inaczej. Miałbym brata i przyjaciela.- odwrócił się na pięcie i tyle go widziałam. Jeszcze moment zajęło mi dojście do siebie. Spuściłam głowę i zastanawiałam się co takiego w sobie mam prócz zabrudzonego sumienia i połamanego serca. Skierowałam wzrok w stronę szyby oddzielającej mnie od Deana. Przy jego łóżku siedziała blondynka. Był taki zadowolony, miał uśmiech od ucha do ucha. Przyglądałam im się przez chwilę. Dziewczyna podawała mu jedzenie, a w między czasie mówiła do niego. On śmiał się, Charlie patrzył na nich z drugiego łóżka, podpierając się łokciami. Mimo tego jak wiele wydarzyło się między mną a Deanem, dziwnie się poczułam widząc ich razem. Nie wiem czy była to zazdrość czy jakieś inne cholerstwo, ale wiem, że nie chcę tego więcej czuć, bo boli. Teraz nie wiem czy powinnam tam wchodzić, a 10 minut temu byłam już zdecydowana.

***

- Hej Dean.- szepnęłam. Oczy całej trójki skierowały się na mnie. Na twarzy każdego z nich widziałam zdziwienie. Ogromne zdziwienie. Tylko dziewczyna poderwała się z krzesła i podchodząc do mnie powiedziała: "Cześć, jestem Alice. Dean, widzę, że masz gościa, przyjdę do ciebie później". Uśmiechnięta opuściła salę. Blondyn nadal wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.
- Charlie, mógłbyś nas zostawić?- zwróciłam się do chłopaka.
Nic nie odpowiedział tylko spojrzał na łóżko obok. Dean pokiwał głową. Bez słowa wstał i wyszedł. My nadal staliśmy wpatrzeni w siebie. Podeszłam bliżej i zajęłam miejsce, które przed chwilą należało do jego koleżanki.
- Dobrze się czujesz?- zapytałam nieśmiało.
- Niekoniecznie.- odparł po chwili. Wiedziałam, że kiedyś musiało dojść do tej rozmowy, ale nie spodziewałam się tego, że będzie aż tak trudno. Boję się, że przeceniłam swoje siły i tylko myślałam, że jestem na to gotowa.
- Dean...- zaczęłam.
- Cicho bądź Tosia...- spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.- Zamknij się i po prostu przy mnie posiedź. Bez słowa.

***

Przebudziłam się, otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą twarz Deana. Zamrugałam kilka razy i obraz powoli zaczął nabierać kształtów.
- Posiedzenie w ciszy wzięłaś do siebie zbyt dosłownie.- uśmiechnął się.- Zasnęłaś, ale nie bój się, nic Ci nie zrobiłem. Nawet nie mógłbym cię przykryć czy sprawić, żeby było ci wygodniej. Dobrze, że masz Kita. Ze mnie nie byłoby pożytku a sam problem. Jestem teraz kaleką i to w najbliższym czasie się nie zmieni. Za bardzo cię kocham, żeby być dla ciebie ciężarem.
Słyszałam jak głośno przełykam ślinę. To co powiedział sprawiło, że kompletnie osłupiałam.
- Chcę, żeby wiedział, że ma się tobą dobrze opiekować bo na to zasługujesz. Przyszłaś po to, żeby porozmawiać o mnie i tobie, tak?
- Tak, o nas.
- Nie Tosia. Mnie i tobie. Nie ma nas i nigdy nie było skoro postąpiłaś tak, jak postąpiłaś. Jesteśmy ja i ty, nie my. Nie ma nas, jesteśmy dla siebie prawie obcy, pomijając wspomnienia, które niestety umrą dopiero razem ze mną. A wierz mi, że chciałbym się ich pozbyć. Tak bardzo jak chciałbym teraz wstać i pójść na kawę, albo podnieść rękę i odgarnąć sobie grzywkę.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam tę druga rzecz o której mówił chłopak.
- Weź rękę, twój dotyk sprawia mi ból mimo braku czucia. Cholera, to co mi zrobiłaś boli bardziej niż ten cały wypadek. Boli, chociaż fizycznie nic nie czuję. Wolałbym odzyskać sprawność i stracić pamięć. Tak byłoby idealnie. Nie znałbym ciebie. Jeżeli kiedyś tak się wydarzy to nawet mi się nie przedstawiaj. Rozumiesz? Nawet do mnie nie podchodź, bo wiem, że jeżeli to zrobisz to zakocham się po raz kolejny.
Słuchałam go w niedowierzaniu. Moje dialogi w głowie nie przewidziały takiego przebiegu akcji.
- Będziesz w stanie kiedyś mi wybaczyć?
- Nie gniewam się, nikogo nie można zmusić do miłości.
- Chcę żebyś o tym zapomniał.
- Nie zapomnę, tego nawet nie mogę ci obiecać. Nie da się.
- Mi już Kieran dał za swoje.
- Co masz na myśli?
- Długa historia, nie będę cię zanudzać.
- Nigdzie mi się nie spieszy...

*Kit*

- Dlaczego od rana chodzisz taki nabuzowany?- zapytałem siadając na kanapie obok Fabiana.
Cisza.
- Fabian?
-...
-...
-...
-...
-...
-...
- Fabian!- krzyknąłem. Nadal bezmyślnie gapił się w telewizor.- Nie odezwiesz się do mnie do końca życia bo spałem z twoją siostrą?
Po mieszkaniu rozległ się dzwonek od drzwi. Nawet nie liczyłem na to, że on ruszy dupę z miejsca i pójdzie. Otworzyłem ale na zewnątrz nikogo nie było. Wyszedłem na klatkę i rozejrzałem się w obie strony, czy przypadkiem nikt nie odszedł od drzwi. Nie, pustki. Chciałem wrócić do mieszkania i odwracając się, zauważyłem żółtą karteczkę przyczepioną tuż nad klamką.
- Fuck...- syknąłem. Doskonale wiem co to oznacza. Tylko dlaczego ten anonim jest takim idiotą i nie pomyśli, że ktoś inny może otworzyć drzwi.

"Kit... Podejrzewam, że od wczoraj nie przybyło Ci inteligencji, więc dostaniesz koleją podpowiedź.
Dzień 2, słowo klucz: pocieszenie.
Ktoś, coś, gdzieś, kiedyś."

__________________________________________

CZEŚĆ KOTY!!!
Jestem i postaram się pisać coś częściej. Opowiadajcie co u was, jakie plany na wakacje, co robicie, kogo widzicie. Mówcie wszystko, a ja was zostawiam z rozdziałem. Każdy kto przeczyta komentuje, umowa stoi?
Facebook: https://www.facebook.com/patrycjabuclaw
Gdyby ktoś coś potrzebował, chciał popisać czy po prostu mieć i widzieć co się u mnie dzieje to zapraszam, chętnie przyjmę pod skrzydła do naszej familii :)
Ja uciekam spać, niechaj room będzie z Wami! <3
ODPISUJĘ NA KAŻDY KOMENTARZ TAKŻE MOŻECIE SPRAWDZAĆ CO JAKIŚ CZAS TO MOŻE POGADAMY :)
Kocham Was najmocniej, jesteście wspaniali, Wasza Patty.