.

.

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 33


*Tosia*
  • Słucham? 
  • Cześć Tosia.- usłyszałam po drugiej stronie. Wydaje mi się, że rozpoznaję ten głos, jednak nie jestem pewna. Ha, raczej nie potrafię w to uwierzyć. 
  • Po co do mnie dzwonisz?- naskoczyłam na chłopaka. Chyba wszyscy wiedzą, że oboje z Sean'em za sobą nie przepadamy. 
  • Chcę porozmawiać. 
  • Rozmawiać? Raczej kłócić ale dobrze, mów co masz do powiedzenia i żegnam.- dodałam nie kryjąc oburzenia.
  • Nie chciałem.- szepnął. 
  • Ooo, no proszę bardzo. Dzwonisz żeby mi się tłumaczyć? Osobie której nienawidzisz? 
  • Tosia, nie wiem jak to się stało.- wyczułam, że jest dość przygnębiony. 
  • Wiesz co? To chyba nie jest dobry moment. Właśnie wróciłam ze szpitala i nie mam ochoty użerać się z tobą więc z łaski swojej się rozłącz.
  • Daj mi to wszystko wytłumaczyć.
  • Nie ja powinnam tego słuchać. Wytłumaczysz się Dean'owi. 
  • Nie chcę, Tosia.- zaczął pociągać nosem. No jeszcze tego mi brakowało, żeby Sean płakał mi do telefonu. 
  • Uspokój się. Nie zamierzam być twoim pośrednikiem. Nawet nie wiem skąd pomysł, że będę cię tłumaczyć. 
  • Pomóż mi, nie mogę z tym żyć. To moja wina. 
  • Przestań. Możesz zadzwonić do mnie jak emocje opadną. Albo nie. Najlepiej będzie jak porozmawiamy na miejscu, nie przez telefon. Kiedy wracacie? 
  • W piątek. 
  • Spotkamy się w szpitalu. Co ty robisz?- nagle w telefonie usłyszałam jakieś szmery. 
  • Cześć Tosia, kochanie.- usłyszałam Kit'a. Jak ja za nim tęsknie! Potrzebuję jego wsparcia. 
  • Kit! Tak się cieszę, że cię słyszę.
  • Jak się trzymasz? 
  • Ja? To Dean leży w szpitalu. 
  • Zaczekaj chwilę. Pójdę gdzieś, gdzie będę sam.- powiedział. Nawet w tej sytuacji musi być taki opiekuńczy.
  • Czekam. 
  • Dobra, jak sobie radzisz?- westchnął. 
  • Dlaczego nie pytasz co się dzieje z Dean'em? Nie odzywasz się do mnie przez tyle dni a ja ze wszystkim jestem sama. Nawet nie wiesz jak wdzięczna jestem Caroline, że jest ze mną.
  • Tosia, nie mogę dzwonić do ciebie co 5 minut. 
  • Mógłbyś przynajmniej raz dziennie. Naprawdę nie obchodzi cię to co dzieje się z twoim przyjacielem?
  • Nie mów tak, wiesz, że to nie prawda. Chcę wiedzieć co u niego. 
  • Więc dlaczego pytasz jak ja sobie radzę? 
  • Bo musisz być silna? Dla Dean'a a mnie nie ma obok i nie mam pewności czy nie robisz sobie krzywdy.- wytłumaczył nieco wzburzony. Teraz rozumiem, mój głos momentalnie się przyciszył. 
  • Przepraszam, nie powinnam na ciebie krzyczeć. 
  • Nic się nie dzieje, odpowiedz mi. Proszę cię, to dla mnie ważne. Jeżeli coś się dzieje to jeszcze dziś wracam. I tak nikt nie ma ochoty grać, fani też nie szaleją z radości. 
  • Nie musisz wracać. Nie sięgnęłam ani razu po żyletkę jeżeli o to pytasz.
  • Dokładnie o to. Dean cię teraz potrzebuje, my jesteśmy tutaj, dbaj o niego. Rozumiesz Tosia? Powierzam go w twoje ręce. Ufam Ci, on tak samo. Nie może zostać sam, dobrze?- chłopak zaczął wyliczać a mi łzy leciały po policzkach. Zazdroszczę Dean'owi, że ma takich przyjaciół. 
  • Oczywiście, nie pozwolę żeby włos spadł mu z głowy. Ostatnio sama nie spałam więc musiałam wrócić do domu. Odpocznę i jutro do niego pojadę.
  • Nie proszę cię, żebyś przy nim siedziała. Wystarczy, że z nim będziesz.
  • Słucham? To nie jest jednoznaczne? 
  • Nie. Myśl o nim, módl się, nie wiem... Rób cokolwiek Tosia.- zachowuje się jak Sean! Oni wszyscy tak bardzo przeżywają jego pobyt w szpitalu. 
  • Będę, obiecuję ci. 
  • Jeszcze obiecaj, że będziesz silna, niezależnie od tego co się stanie. 
  • Kit, o czym ty mówisz?- zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Dziwnie to zabrzmiało. Tak jakbym... Jakbym miała się żegnać z Dean'em. 
  • Cichutko, nie płacz słoneczko. Nie to miałem na myśli. Za 3 dni wracamy, będę z wami, rozumiesz? Tylko proszę cię, wytrzymaj. Dzwoń nawet w nocy, pisz, kontaktuj się ze mną. 
  • Kit...
  • Muszę kończyć. 
  • Zaczekaj! 
  • Trzymaj się, siostro. Wierzę w ciebie.- dodał. Nie zdążyłam się odezwać, rozłączył się zaraz po ostatnim słowie. 
Najpierw muszę porozmawiać z Caroline. Dziewczyna nie odezwała się do mnie od czasu wyjścia ze szpitala. Odłożyłam pamiętnik do szufladki mojego biurka i postanowiłam, że jej poszukam. Caro siedziała w kuchni przy zgaszonym świetle. Jedynie światło padające tutaj z korytarza oświetlało jej nogi. 
- Ej, co się dzieje?- zajęłam miejsce na krześle obok dziewczyny.
- Nic.
- Może coś więcej? 
- Co mam ci powiedzieć? 
- Charlie mi powiedział, że pokłóciłaś się z Dean'em. 
- Kto? 
- Charlie ale mniejsza o to. Powiesz mi co się stało? 
- Nic takiego, zwykła wymiana zdań. 
- Słyszałam coś innego. 
- To może zapytaj o prawdę swojego informatora? 
- Nie przyszłam się z tobą kłócić. Wiesz, że Dean nie jest w najlepszym stanie. 
- Naskoczył na mnie bo nie wiedziałam co mu jest, rozumiesz? Nie dość, że wcale go nie obchodzę to nie ma do mnie za grosz szacunku a to mi się chyba należy. 
- Każdemu się należy. 
- A ja mu powiedziałam, że go nienawidzę.- dodała szeptem.- Wcale nie chciałam mu tego powiedzieć. Byłam tak wściekła, że nic mnie nie obchodziło.
- Porozmawiaj z nim jutro. 
- Boję się, że nie będzie mnie słuchał.
- Jeżeli raz powiedziałaś co o nim myślisz to drugi raz też ci na to pozwoli.
- Zraniłam go. 
- Nie chcę trzymać niczyjej strony, musisz mnie zrozumieć. Lepiej będzie jak sami to sobie wyjaśnicie. 
- Pójdę się położyć, jestem zmęczona. Już po 23. Tobie też radzę się kłaść.- powiedziała całując mnie w czoło.- Wyśpij się, jutro kolejny dzień tego teatrzyku. Tylko nie zapomnij rano wziąć uśmiechu i przykleić go sobie na buźce. Ludzie tego od nas oczekują.

***

- Tosia zjedz coś.- brat po raz kolejny podsunął mi pod nos talerzyk z kanapką.
- Nie rozumiesz, że nie mam ochoty?
- Będziesz się teraz głodzić? Wydaje mi się, że to nie jest najlepsze wyjście.
Chłopak wyglądał na zmartwionego.
- Przepraszam, że cię wczoraj uderzyłam. Należało ci się.
- Przepraszasz mnie czy informujesz, że mi się należało?
- To i to.
- Może nie powinienem tak mówić ale...
- Masz racje, powinieneś się zamknąć.
- Dobra, już siedzę cicho. 
- Jedziesz do szpitala? 
- Idę do pracy, ktoś w tym domu musi zarabiać. 
- Wychodzę.- zmierzyłam brata wzrokiem i pośpiesznie ruszyłam w stronę pokoju gdzie spała Caroline. 
- Boisz się prawdy?
- Nie chcę słuchać twojej prawdy.
Zamknęłam drzwi, żeby w końcu się od niego odciąć. 
- Cześć, Caro.- usiadłam na brzegu łóżka Kit'a. 
- Dzień dobry. Tak wcześnie na nogach? 
- Wcześnie? Jest 11. 
- Zazwyczaj wstajesz później.
- Jedziesz ze mną do szpitala? 
- Nie wiem czy powinnam.- podniosła się na łokciach i spojrzała w moje oczy.- Dean jest pewnie zły. 
- Porozmawiasz z nim. Też jest człowiekiem więc potrafi postawić się w twojej sytuacji.
- Boję się. Troszeczkę.
- To przestań. Ubieraj się i zjedz śniadanie. Poczekam na ciebie.
Musiałam wyjść z jej pokoju z uwagi na telefon który dzwonił w salonie.
  • Tak? 
  • Będę dzwonił nawet dwa razy dziennie. Tak jak chciałaś.- do moich uszu dobiegł doskonale znany mi głos Kit'a. 
  • Nareszcie. Miałeś zacząć jakieś 4 dni temu. 
  • Oj, no już. Idziesz do Dean'a? 
  • Idę.
  • Sean jest w kiepskim stanie. Nie bardzo wiem co mam mu powiedzieć. Nikt nie potrafi go pocieszyć. 
  • Domyślam się.
  • Porozmawiasz z nim? 
  • Ja? Wczoraj do mnie dzwonił. Jakoś nie mam ochoty z nim dyskutować.
  • Tosia, z nim też nie jest najlepiej. 
  • To już nie jest moja sprawa. Mam mu udzielić rozgrzeszenia?
  •  To mogło zdarzyć się każdemu. 
  • O czym Ty mówisz, Kit?- odparłam oburzona.- Dean mógł zginąć! 
  • Nie rozumiesz? Pokłócili się, Sean nie chciał, żeby tak się skończyło.
  • Skąd wiesz? Byłeś przy tym? 
  • Tośka! On jest bezradny. 
  • Nie obchodzi mnie to.
  • Popchnął go przypadkiem.
  • Przypadkiem to ja poznałam Caroline. Niech następnym razem trzyma łapy przy sobie.
  • Nie chciał, żeby Dean wpadł pod samochód. Nie rozumiesz, że te wyrzuty sumienia go zniszczą? Próbował mu pomóc. 
  • Dobra Kit, nie mam zamiaru tego słuchać. Zrób jak uważasz, ja z nim porozmawiam jak wrócicie. Cześć. 
***

- Cześć.- wchodząc do szpitala ujrzałam przygnębioną twarzyczkę. Dobrze mi znaną. No może trochę przesadziłam. Panował na niej ten sam wyraz co ostatnio. Zniechęcenie, ból i przemęczenie.
- Cześć Charlie.- usiadłam obok chłopaka.- Wracaj do łóżka. Jeszcze się przeziębisz.- siedział na korytarzu. Tutaj wcale nie jest tak gorąco.
- Jaka różnica na co umrę? Prędzej czy później i tak to nastąpi.
- Chodź ze mną do Dean'a. Nie będziesz tutaj sam siedział.- złapałam go za rękę i ruszyliśmy w stronę sali.
- On nie żyje.- powiedział nagle. Jak Boga kocham, serce prawdopodobnie mi się zatrzymało!
- Słucham?- zapytałam, nie dowierzając. Musiałam usiąść, mało co a bym zemdlała. Albo zeszła na zawał.
- Nie, Tośka. Nie Dean.- chłopak klęknął przede mną i złapał za dłonie, którymi zakryłam załzawione oczy.
- O czym ty mówisz?- złapałam go za ramiona i zaczęłam potrząsać. Przyznaje, poniosło mnie.
- Nie dotykaj mnie!- wstał rozzłoszczony.
- O kim mówisz, Charlie?
- Nie krzycz. Idę, nie będę z Tobą rozmawiał.
- Chociaż powiedz o kogo ci chodziło.
- Interesuje cię to? Nie o twoim chłopaku. Więc reszta chyba nie ma znaczenia, co?
- Usiądź.- dodałam spokojniej. Wdech - wydech. Już.
- Nie będę siadał. Idę sobie.
- Dokąd?
- Nieważne.
- Charlie!- krzyknęłam za chłopakiem ale on nawet nie odwrócił się w moją stronę.

*

Nigdzie nie mogę go znaleźć. Nigdy wcześniej nie byłam w tym szpitalu ale nie wiedziałam, że to będzie takie trudne. Jakby zapadł się pod ziemie. Po 30 minutach poszukiwań, usiadłam w poczekalni. Mam wrażenie, że sprawdziłam, każde pomieszczenie znajdujące się w tym budynku.
- Mnie szukasz?
Uniosłam głowę, przede mną siedziała zguba.
- Charlie! Martwiłam się o ciebie.- przyciągnęłam do siebie chłopaka i mocno przytuliłam.
- Już, już.- zaczął się wyrywać. Jednak wydaje mi się, że wcale nie chciał żebym go wypuściła z ramion.
- Gdzie się podziewałeś?
- Siedziałem w takim dyskretnym miejscu.
- Co to za miejsce?
- Jakbym ci powiedział to by nie było dyskretne.
- Mi nie powiesz?
- To miał być szantaż?
- Nie, chcę żebyś mi pokazał gdzie się ukrywasz przed światem.
- Wiesz gdzie?- złapał moją dłoń i położył sobie na sercu.- Tutaj się ukrywam. Siebie i swoje myśli. Marzenia, pragnienia i emocje. Wszystko tam skrywam, niestety nie masz możliwości wejścia tam albo przynajmniej zobaczenia co się dzieje.
- Żadnej? Mam nadzieję, że kiedyś się dowiem co tam masz.- objęłam chłopaka ramieniem.
- Nie sądzę. Nikt nie wie a ty nie jesteś inna. Przepraszam ale jesteś dla mnie taka sama jak 80% społeczeństwa.
- A ty jesteś szczery.
- Odnoszę wrażenie, że to nie jest moją wadą.
- I inteligentny.
- To tym bardziej.
- Powiesz mi w końcu o kogo chodzi?- nagle zmieniłam temat. To było tak samo szybkie jak zmiana miny chłopaka.
- Musisz to drążyć?
- Muszę, chcę się dowiedzieć. Wiesz jak mnie przestraszyłeś? Myślałam, że mówisz o Dean'ie.
- Byłbym ostatnią osobą, która powiedziałaby ci o jego śmierci. A poza tym, nie przejmuj się. Będzie żył dłużej niż my razem wzięci.
- Skąd ta pewność?
- Jak już mówiłem, znam się trochę na ludziach. Nie oszukujmy się. Tośka, od kilku lat leżę bez przerwy w szpitalu, czasami czuję się jak lekarz.  Chociaż mam wrażenie, że wiem więcej niż oni. 

*Dean*

- Wejdź.- powiedziałem, widząc Caroline zaglądającą przez uchylone drzwi. Nagle zniknęła, jestem pewny, że schowała się za ścianą.- Wchodź, wchodź.
Dziewczyna niepewnie przekroczyła próg sali.
- Siadaj obok.
- Cześć.- szepnęła i usiadła na krzesełku stojącym obok łóżka.
- Witam. Jak się dzisiaj czujesz?
- Ja? Ciebie powinnam o to spytać.
- Ogólnie czuję się dobrze. Nie najlepiej z tym, że ostatnio cię obraziłem.
- Uwierz mi, że ja też się z tym nie najlepiej czuję.
- Przepraszam, chociaż wiem, że powinienem to powiedzieć zanim wyszłaś.
- Ja też przepraszam.- odparła ze łzami w oczach.
- Chodź się przytul.
- Mogę?
- Czekam na to.
Chciałbym się normalnie poruszać. To leżenie w tej samej pozycji jest męczące. Caroline się do mnie przytuliła.
- Wcale nie jestem taki zły.
- Przecież wiem, za dużo wczoraj powiedziałam.

***

- Schowaj się!- chłopak popchnął mnie na ścianę. Prawie wybiłam sobie zęby ale to go raczej nie interesowało. Sam obserwował szpitalny korytarz.- Nie mogą nas zobaczyć. To bardzo dyskretne miejsce.
- Dobra, dobra. Tylko następnym razem mi powiedz, że zamierzasz targnąć się na moje życie.
- Nie przesadzaj, nic ci nie zrobiłem. A teraz cicho.
- Yhm.- mruknęłam.
Chłopak złapał mnie za rękę i powiedział: Te drzwi naprzeciwko. Tylko szybko.
Z prędkością światła ruszyliśmy przed siebie. Nawet się nie zorientowałam gdy już siedzieliśmy w środku. Pomieszczenie nie było duże. Wręcz przeciwnie, było malutko miejsca.
- Usiądź tam.- wskazał na ścianę po lewej stronie. Między lekarskimi fartuchami i innymi sprzętami, znajdowało się wolne miejsce. Na podłodze leżał koc, na nim książka i kubek. Orientacja w tym miejscu nie była łatwa. Wyglądało ono na jakąś szatnię. 
- Nina, możesz wyjść.- szepnął. 
Usłyszałam szelest ale nikt się nie pokazał. 
- Nie bój się. To Tosia, nic ci nie zrobi. Prawda?- tym razem spojrzał na mnie.
- To prawda.
Stałam w bezruchu. Nadal wydawało mi się, że w pomieszczeniu są jedynie dwie osoby, bynajmniej nie ma między nami Niny, kimkolwiek jest.
- Boję się.- do naszych uszu dotarł głos. Dziecka, tak. Tym razem trafiłam na młodsze dziecko niż Charlie.
- Niepotrzebnie. Wyjdź do nas, mam lizaka.
Tym razem szelest zrobił się głośniejszy. Kilka fartuchów lekarskich wiszących naprzeciwko, zaczęło się poruszać.
- Lizaka?- zapytała jakby chciała się upewnić.
- Tak, przyniosłem go dla ciebie.
- Skąd wiedziałeś, że tutaj będę?
- Jest południe, o tej godzinie zawsze tutaj siedzisz.
- Dlaczego ją przyprowadziłeś? Kim dla ciebie jest?- to pytanie prawdopodobnie dotyczyło mnie.
- Leże z jej chłopakiem na sali. Wiem, to prawie niemożliwe ale tak właśnie jest. Ma na imię Dean.
- Jest chory?
- Jest słaby.
Dostrzegłam małe stópki, wystające spod koca.
- Możemy do ciebie podejść?
- Ona nie.
- Zaczekaj chwilę.- spojrzał na mnie i ruszył w stronę dziewczynki. Szczerze? Teraz wiem, że nie powinnam tu przychodzić. Nie spodziewałam się tego, że spotkam tutaj kolejną, chorą osóbkę.
- Tośka? Chodź.- powiedział po chwili.
Niepewnie podeszłam do wiszących ubrań i odchylając je, ujrzałam Ninę wtuloną w Charliego. Wizualnie byli podobni, co oznaczało jedno. Dziewczynka również była chora.
- Usiądź.- przesunęli się nieco, pozwalając mi zająć miejsce na kocu obok siebie.
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam kto pierwszy powinien się odezwać. Może ja? Nie, to głupie. Chcę stąd uciec.
- Poczytasz nam?- zapytała dziewczynka. 
- Ciemno tutaj, nic nie zobaczę.
- Proszę.- Charlie wręczył mi jakiś przedmiot, podejrzewam, że to latarka. Po jakimś czasie ogarnęłam, gdzie się ją włącza. Oświetliła twarz dziewczynki, ja pewnie odwróciłabym wzrok, a ona nie. Siedziała wpatrzona w moje oczy. Widząc ją, wtuloną w chłopaka, zdałam sobie sprawę z tego, że jest to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek dano mi oglądać. Trzymała go za rękę, on całował ją w czubek głowy. Mówił, że z nim jest bezpieczna. Ile może mieć lat? Nie mam pojęcia. Nie jest starsza od Danielle, na pewno. Może 6 albo 7.
- Co to jest?- zapytałam odbierając od dziewczyny książkę. „Książkę”, był to zeszyt pełen notatek.
- Czytaj.- odparła bez żadnych wyjaśnień.

„Dzień 276, początek końca…”- zaczęłam. Niepewnie przyjrzałam się dzieciom, siedziały we mnie wpatrzone. Czekały aż zacznę kontynuować.

„Umieram. Z dnia na dzień . Umieram.”

- Mogę spytać…
- Cichutko, czytaj.- odpowiedziała.

„Jesteś moim światełkiem w tunelu. Ostoją, gdzie ukrywam się przed światem. Marzeniem, które trzyma mnie przy życiu. Wiarą, która każe mi iść. Miłością idealną. Idealną dla mnie, przeklętą dla innych. Umieram, ale czego innego mogłem oczekiwać? Jestem nikim. Ty, jesteś kimś. Kimś ważnym. Dla mnie.
Nie jesteś jedną z miliarda osób. Wyróżniasz się, jesteś wyjątkowa. Inni mają cię za brzydką. Absurd! Jesteś najpiękniejszą kobietą pod słońcem."

______________________________________________

Dodaje rozdział, może zła passa się w końcu zakończy. 
Nie będę się rozpisywać, nie mam na to ochoty. Za wszystkie miłe komentarze, serdecznie dziękuję. Za te mniej, również dziękuję. Postaram się o jakąkolwiek poprawę. 
Może widziałyście, że myślałam nad zawieszeniem tego bloga. Nie podjęłam jeszcze decyzji, ale chciałbym napisać jeszcze kilka rozdziałów. 
http://ask.fm/roomies1 , piszcie na asku co tylko chcecie
Miłego czytania, kocham Was <3 

25 komentarzy:

  1. Doprowadziłaś mnie do płaczu ;<
    więcej na asku

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz pojęcia jaką dajesz nam siłę pisząc tego bloga, jesteś naszą uciczką od rzeczywistości, więc proszę cię nie zawieszaj tego bloga.
    Myślę że wszystkie będziemy szczęśliwsze jeśli dodasz nawet raz w miesiącu rozdział niż całkowite zawieszenie bloga. Zastanów się nad tym.
    A co do rozdziału to płakałam, naprawdę mnie wzruszył..
    ~Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję słoneczko :(
      Dobrze, jak na razie odsunę od siebie myśl o zawieszeniu bloga.
      Nie płacz, bądź silna <3

      Usuń
    2. Dziękuję jesteś taka kochana.
      Przy następnym rozdziale postaram się być silna ♥
      ~Wiktoria

      Usuń
    3. Hahahah, na dole pokazałam pazurki xd
      Dziękuję, zdarza mi się :))
      Wiesz co, to, że płaczesz przy czymś co napisałam, jest dla mnie jakimś wyróżnieniem. Rozumiesz, wiem, że potrafię kogoś wzruszyć, że ktoś rozumie to o czym piszę :)
      Trzymaj się :)) Siła to podstawa! Patrycja Ci to mówi ;D Pisze.

      Usuń
    4. Hah, oj pokazałaś xD
      Nie tylko ja się popłakałam z tego co widzę w komentarzach. Wiec powinnaś być z siebie dumna.
      Potrafisz też czasem nieźle człowieka wkurzyć przerywając w najlepszym momęcie ;*
      Ty tez ; )) Oki za pamiętam :*
      ~Wiktoria

      Usuń
    5. Ej, muszę to robić! Inaczej nawet byście nie czekali na kolejny rozdział :(
      Jakaś nutka niepewności musi być, a obiecuję, że niedługo baaaardzo Was zadziwię akcją ;D
      Nie każdemu się to spodoba jak zawsze xd Ale zaryzykuję, jak to się mówi "kopara Wam opadnie" ;D

      Usuń
    6. Wiem, ale to tak bardzo denerwuje! ;))
      Okej, więc trzymam cię za słowo i czekam z niecierpliwością..
      Nie mogę się doczekać! ♥
      ~Wiktoria

      Usuń
    7. To nie może denerwować hahaha ;D
      Tak musi być xd

      Usuń
  3. Hej kochana.
    Dokładnie za 1 dzień i 20 min mam maturę a zamiast się uczyć czytam Twoje opowiadanie... Dziękuję za kilka minut ucieczki od strachu przed tym cholernym egzaminem. Wspaniały rozdział, a szczególnie końcówka nie ukrywam popłakałam się... w sumie ciągle płaczę bo strach jest silniejszy ode mnie. Nie zawieszaj bloga, proszę.... Dajesz mi i pewnie wielu innym osobą siłę której potrzebujemy. Odezwę się znów po maturze tymczasem trzymaj się babe xx ily -Suzie xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co? Przez Was muszę odpowiadać na każdy komentarz hahah :(
      Jak ja Was kocham, to jest nie do opisania :)
      Wszyscy płaczą, dlaczego Wam to robię?
      Plusem jest to, że w kolejnym rozdziale dalsza część końcówki. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
      Życzę Ci powodzenia na maturze! Całym sercem, zasługujesz na to, żeby zdać wszystko na 100% Pokaż im, a przede wszystkim sobie, że można! :)
      Trzymam za Ciebie kciuki xx

      Usuń
  4. omg, nie zawieszaj proszę Cię :( codziennie wchodzę na Twojego bloga i patrze czy coś dodałaś czy nie... :( nie rób tego! proszę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ! Nie zawieszaj :* Ten blog jest świettttnyyyy !

    OdpowiedzUsuń
  6. OMFG ! Boskie ! Kocham Cie dziewczyno ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ? Proszę Cię, nie zawieszaj bloga, nie przestawaj pisać :( Kocham to opowiadanie i (mówię poważnie) nie wyobrażam sobie życia bez niego . :( Wiki xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku ;'( Płaczę. Rozdział jest świetny, ale to jak każdy.
    Proszę nie zawieszaj bloga, nie rób nam tego ;(
    Dlaczego było tak mało Dean'a w rozdziale? ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dean będzie się pojawiał w następnych rozdziałach :)
      Nie zmieszczę przecież wszystkich bohaterów w jednym ;p

      Usuń
  9. Super rozdział... Jak zwykle z resztą.... Jesteś w tym najlepsza ;)
    Czekam na next =]

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurwa jak OSKAR I PANI RÓŻA -_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie czytałam :)
      I jeżeli coś Ci nie odpowiada to przestań czytać. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie jednej i tej samej osobie coś nie odpowiada. Tak, mam na myśli Ciebie.
      Bycie miłym dla takich osób jak Ty robi się męczące.
      Nie porównuj mojego opowiadania do czegokolwiek. Nie ma żadnego pierwowzoru. Nie wzoruję się na żadnych książkach czy innych opowiadaniach. To, że Ty widzisz jakieś podobieństwo (zastanawiam się gdzie) jest wyłącznie Twoją sprawą :)
      Nadal jesteś Anonimem.
      I nadal Twoja krytyka jest nieuzasadniona i bezpodstawna.
      Ale książka jest piękna. Widziałam fragmenty.
      A potem pytania dlaczego chcę zawieszać bloga :)))))))
      Życzę miłej nocy i dziękuję za opinię :)

      Usuń
  11. Świetny!
    Popłakałam się jak Tosia czytała Ninie i Charliemu <33
    Proszę nie zawieszaj bloga!! :)
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Życzę weny i żebyś nie przestawała pisać,bo masz talent dziewczyno nie zmarnuj tego :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest niesamowity, całe opowiadanie takie jest! Nie chcę żebyś zawieszała bloga :(

    OdpowiedzUsuń