* perspektywa Tosi*
Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam go tak szczęśliwego! Muszę przyznać, że zrobiło mi się głupio, przecież tak długo czekał na jakikolwiek ruch z mojej strony a ja trzymałam go na dystans.
- Uspokój się Dean bo jeszcze coś ci się stanie.- zaśmiałam się.
- To jest nieważne.- usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Przytuliłam się do niego, zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo brakowało mi czułości zanim poznałam jego i Kit'a.
- Ważne, jesteśmy ze sobą od 3 minut. Najpiękniejsze 3 minuty w moim życiu.
- W moim też. Już myślałam, że nigdy mnie nie zapytasz.
- Nie chciałem cię do niczego zmuszać.
- A jeżeli powiedziałabym "nie", jakbyś się poczuł?
- Obawiam się, że mógłbym przestać czuć cokolwiek.
- To znaczy?
- Nie byłoby to dla mnie łatwe. Rozmawiałem dziś z Kieran'em i to on mi zaproponował żebym w końcu się odważył.
- To dobrze, że macie ze sobą tak dobry kontakt.
- Tylko szkoda, że mój drugi brat nie potrafi cieszyć się moim szczęściem.- odwrócił głowę w drugą stronę. To co robi Sean nie rani tylko mnie a myślałam, że na tym mu zależy. Chyba nie przewidział, że skrzywdzi Dean'a.
- Widocznie coś robię nie tak, pewnie dlatego mnie nie lubi.
- Jak można cie nie lubić?
- Uwierz mi, że można.
- Jesteś najsłodszą i najpiękniejszą istotką jaką kiedykolwiek poznałem.- powiedział. Uśmiechnęłam się do niego. Ja tak nie myślę ale być może któregoś dnia, przez Dean'a zacznę w to wierzyć. Oby.
- Dziękuję.
- Może zejdziemy na chwilę na dół czegoś się napić? Wiesz, że są tam osoby, które stanął za tobą więc Sean zapewne się nie odezwie.- chwilę się zastanowiłam.
- No dobrze, możemy iść.
- To daj łapkę ty moja dziewczyno.- zaśmiał się i złapał moją dłoń.- W końcu nie będę musiał się tłumaczyć dlaczego cały czas przytulam i całuje dziewczynę z którą nie jestem. Mama się ucieszy.
- Twoja mama jest wspaniała.
- Oczywiście, że jest.
- Też bym taką chciała.
- Teraz będziesz ją miała prawie na własność. Podzielę się z tobą.- zaśmiał się.
- Możemy już iść?
- Pewnie.- wyszliśmy z pokoju chłopaka.
Zeszliśmy ze schodów. W salonie było głośno, chociaż liczba osób nie była taka duża. Na kanapie siedział Kit, Kieran i mama chłopaków, fotel zajmował jakiś mężczyzna, podejrzewam, że ich ojciec, na przeciwko niego siedział Sean.
- Witam szanowną młodzież. Imprezka z rodzicami, dołączycie się?- czyli tata, jednak się nie myliłam.
- Bardzo chętnie.- odpowiedziałam.
- Chyba pierwszy raz widzę panienkę w naszym domu, Dean, może mnie przedstawisz?- zapytał mężczyzna.
- Mój tata, Mark a to Tosia.- spojrzał na mnie uśmiechnięty.- Moja dziewczyna.- dodał.
Reakcje były różne. Pan Mark podszedł do mnie i serdecznie się przywitał. Mama Dean'a, rozradowana klasnęła w dłonie.
- Przecież mówiłam ale ty zawsze musisz wszystko trzymać w tajemnicy. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- No to się porobiło.- skomentował Kit.- Ja bym się czegoś napił na tą cześć.
Sean nie był taki zadowolony jak reszta, jakoś się nie spodziewałam, że będzie inaczej.
- No, no. Gratuluję.- dodał Kieran.
Dziwnie się czułam stojąc na środku i przyglądając się tym wszystkim ludziom. Zawsze w takich momentach byłam spięta. Kurczowo trzymałam dłoń blondyna ale miałam wrażenie, że mój uścisk zaraz się zwolni. Chłopak zauważył, że trochę się denerwuję. Zajęliśmy miejsce na drugiej kanapie. Tuż obok Sean'a. Czyli uczucie "dziwności" nadal będzie mi towarzyszyć. Powiem więcej właśnie mam odczucie "inności". Brunet cały czas mi się przyglądał. Bałam się spojrzeć w jego stronę. Głupie, prawda? Jestem z jego bratem a nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Szkoda, że ma już wyrobione opinię na mój temat.
- Możesz na chwilę ze mną wyjść?- wypaliłam. O nie... Wcale tego nie planowałam. Zdezorientowany chłopak znowu mi się przyjrzał.
- Do mnie mówisz?- odparł. No tak, chyba do niego.
- Owszem.
- Jest to konieczne?
- Bardzo.
Westchnął i odłożył butelkę na stół.
- Więc chodźmy.- rzucił, wstając z miejsca. Zrobiłam to samo. Po chwili znaleźliśmy się na tyłach ich domu. Usiedliśmy na huśtawce. Przez pierwszy moment siedzieliśmy cicho. Nie wiedziałam od czego zacząć, w sumie nie wiem dlaczego tutaj jesteśmy. Nawet nie przygotowałam się do tej rozmowy.
- Chciałaś ze mną pomilczeć?- zaczął. Był spokojny, to dość dziwne bo zawsze gdy na niego trafiam to jest arogancki i niemiły.
- Chociażby.
Znowu zapadła przerażająca cisza. Z kimś innym byłoby to coś fajnego bo lubię pomilczeć ale czuć obecność drugiej osoby. Nie z nim. Byłam prawie sparaliżowana.
- Ranisz go.- powiedziałam po dłuższym zastanowieniu. Nie wiem czy te słowa idealnie oddawały to, co chciałam mu przekazać.
- Ja? Oboje go ranimy.
- Przecież nic takiego nie robię. Widziałeś jaki jest szczęśliwy?
- Widziałem i cieszę się jego szczęściem.
- Więc dlaczego mu tego nie pokażesz?- spojrzałam na niego. Zauważyłam, że twarze w półmroku wyglądają zjawiskowo. Może zacznę interesować się sztuką, jednak nie czas teraz na takie rozmyślenia. A więc jego "profil" wyrażał zakłopotanie, chociaż mam wrażenie, że odczuwa chęć powiedzenia mi czegoś co zaboli. Nie przewidział, że nie trafił na łatwego przeciwnika, nie dam się.
- A co mam mu powiedzieć?- tym razem to on spojrzał na mnie. Zapewne gdyby nie ciemność panująca w ogrodzie to patrzelibyśmy sobie w oczy. Może wtedy byłoby łatwiej odczytać jego uczucia.
- Prawdę.
- Nie ma żadnej prawdy.- wyprostował się.- Przynajmniej ja jej nie widzę.
- To naucz się ją dostrzegać bo Dean za to obrywa. Rozumiem, że mnie nie lubisz. Okej, twoja sprawa ale nie mieszaj w to twojego brata. On potrzebuje wsparcia, wiesz o tym?
- Zamierzasz mnie pouczać? To bez sensu, jestem od ciebie starszy.
- Jak widać nie idzie to w parze z twoją inteligencją.- palnęłam.
- Na siłę chcesz mnie do siebie przekonać?
- Nie. Właśnie o to chodzi, że jak chcesz to możesz mnie nie lubić ale przynajmniej uspokój się jak rozmawiasz z Dean'em. Udawaj. Wydaje mi się, że doskonale to potrafisz.
- Masz coś konkretnego na myśli?- zapytał zaciekawiony.
- Nie znam cię.
- Więc nie oceniaj.
Zaśmiałam się pod nosem.
- I kto to mówi.- wstałam z miejsca. On wiedział jak mnie rozśmieszyć! Nagle nerwowo się odwrócił, w drzwiach ujrzeliśmy Dean'a. Stał kilka metrów od nas ale nie trudno się domyślić, że to on. Nikt z domowników nie ma takiej postawy.
- Tośka...- szepnął.
- Co?- chłopak zeskoczył z huśtawki i stanął obok mnie. Jeszcze raz zmierzył brata wzrokiem.
- Wiesz, że Dean jest dla mnie bardzo ważny więc zgadzam się.
- Nie postawiłam ci żadnego warunku.
- Będę udawał.
- Czyli nie zamierzasz się do mnie przekonać?
- Jeszcze zobaczymy. Udawaj, że go nie widzisz.
- Proszę?
- Masz rację Tosia, to nie ma sensu. Wygłupiałem się, tak na prawdę uważam, że jesteś bardzo miłą i wartościową osobą.- powiedział bardzo głośno. No to odstawił przedstawienie. Zaraz potem mnie przytulił.- Taki żarcik, kochanie. On nie musi wiedzieć co o tobie myślę.- szepnął mi do ucha. Objął mnie ramieniem i razem podeszliśmy do Dean'a. Blondyn stał uśmiechnięty w progu.
- Fajną masz tą dziewczynę. Wrócimy do salonu? Nie chcę, żeby twoja piękność zmarzła.
- Idź, idź. Zaraz do was dołączymy.- zostałam z Dean'em sam na sam. Zdjął swoją czerwoną bluzę i pozwolił, żebym ją założyła.
- Twoje perfumy ładnie pachną.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Podpucha, tak?
- Słucham?
- Nie pogodziliście się?
- Skąd ten pomysł?
- Nie możemy się okłamywać.
- Dlatego powiem, że jestem z Sean'em na dobrej drodze.
- A tak naprawdę?
- Przecież ci mówię. Wracamy do domu?
Chłopak bez słowa wrócił do mieszkania i znowu zasiedliśmy z jego rodziną w salonie.
***
- I wtedy ta dziewczyna zadała mi pytanie: po kim pana syn jest taki przystojny? Chyba nie po ojcu.- wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nie dziwię się, że chłopaki mają takie poczucie humoru. U nich chyba nie można być poważnym!
- I co pan jej odpowiedział?
- Że Kit nie jest moim synem.
Cała ich rodzina jest niesamowita. Wydaje mi się, że będę lubiła spędzać z nimi czas.
- Pójdę przygotować kolację. Tosia, pomożesz mi?- zapytała mnie mama chłopaków.
- Z miłą chęcią.- ruszyłyśmy do kuchni, domyślam się, że nie będziemy rozmawiać o soczkach i chlebie.
- Gdzie poznałaś Dean'a?- liczę na to, że nie będzie trudniejszych pytań.
- Mój brat dostał w Londynie lepszą pracę dlatego wyjechaliśmy z Polski. Wprowadziliśmy się do mieszkania Kit'a i właśnie tam poznałam Dean'a.
- Kit to dobry chłopak. No mój synek też jest teraz szczęśliwcem.- uśmiechnęła się.- Przepraszam, że tak wypytuję, po prostu chcę wiedzieć.- spuściła wzrok. Wydaje mi się, że poczuła wstyd. Zupełnie niepotrzebnie!
- Rozumiem, wie pani ile bym dała, żeby moja mama się tak martwiła?
- Na pewno to robi. Nie lubimy się do tego przyznawać.- delikatnie się zaśmiała.
- Raczej nie.- wolałam jej nie mówić o mojej sytuacji. Dlaczego nie mogę mieć takich rodziców jak on? Czy jestem taka beznadziejna, że to jest moja kara? Wstydzę się tego, że nie mogę pochwalić się cudownym życiem. Natalie ma rację. Jestem sierotą ale boję się tego słowa.
- Coś się dzieje?
- Nie, wszystko jest w porządku.- wymusiłam uśmiech na swojej twarzy.
***
- Kit, wracamy do domu?- zapytałam chłopaka.
- Już po 23? Najwyższy czas.- powiedział patrząc na zegarek.- Będziemy się zbierać.- wstał z miejsca. Ja zrobiłam to samo. Pożegnaliśmy się ze zgromadzonymi i wyszliśmy na zewnątrz.
- Oddam ci bluzę.- odwróciłam się do Dean'a.
- Możesz ją wziąć.
- Uwierz mi, że ta rodzina, ma takich pod dostatkiem.- zaśmiał się mój współlokator.
- Skąd?
- Ona na prawdę nic o nas nie wie.- dodał.
- Śmieszne, Kit. Wolałbyś mieszkać ze swoją fanką?
- Mogłoby być całkiem ciekawie.- poruszał brwiami.
- Przestać.- syknął na niego Dean.
- Dobra, dobra. Żartować nawet nie mogę?
- Nie w ten sposób.
- Już się nie odzywam a teraz zabieram Tosię i wracamy do domku.
- Cześć Dean.- przytuliłam chłopaka.
- Jeszcze jedno pytanko.- spojrzał na mnie.- W jakich godzinach jesteś w szkole? Bo zawsze gdy piszesz jesteś w domu. Tak rzadko tam bywasz?- zaśmiał się. Poczułam się zakłopotana.
- W ogóle tam nie bywam.
- No...- usłyszałam z tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Sean'a.- No przecież nic nie powiedziałem!- zaczął się bronić.
- Słucham?
- Normalnie, pogadamy o tym później. Musimy już iść, chodź Kit.
W pośpiechu opuściliśmy ich mieszkanie, jedynie co to zdążyłam się pożegnać z jego rodzicami.
- Tośka, Tośka.- zaczął Kit gdy byliśmy kilka metrów od domu chłopaków.
- No co? Przynajmniej powiedziałam prawdę. Doceń to, często tego nie robię.
- To może zacznij jeżeli już zgodziłaś się z nim być?
- Oczywiście, że zamierzam mówić mu jedynie prawdę.- oburzyłam się. Chyba już każdy wie jaka jestem. Zakłamana? Widocznie za taką mnie mają.
- Weź wróć do szkoły.- nagle się zatrzymał.
- Ty mi to mówisz? Przypomnę ci, że sam...
- Ale ja to jestem ja. Twoja sytuacja jest trochę inna.
- Jaka?
- Jestem w zespole, jak na razie sobie radzę i nic nie zapowiada tego, żeby miało być inaczej.
- Czyli jeżeli nie wrócę do szkoły to nie poradzę sobie w życiu i umrę z głodu?
- Tego nie powiedziałem.- odwrócił głowę w drugą stronę.
- Teraz na mnie spójrz.- złapałam jego podbródek i zmusiłam do kontaktu wzrokowego.
- Tośka! Co ty dziewczyno robisz ze swoim życiem? W końcu nie dasz sobie rady!- zaczął iść przed siebie. Ja zostałam w tym samym miejscu, zastanawiając się nad ostatnimi słowami, które wypowiedział. Zaczął padać deszcz. Ładnie, wcale mnie to nie dziwi. W sumie jesteśmy w Londynie.
- Kit!- krzyknęłam za nim.
- Słucham? Nie widzisz co się z tobą dzieje? Nadejdzie dzień w którym się poddasz. Jestem tego pewny a nie chcę cię stracić. Rozumiesz?- zawołał. Po chwili zaczął iść dalej. Zaczęłam biec, biegłam przez moment bo chłopak nie był daleko ode mnie.
- Przytul mnie Kit. Najmocniej jak potrafisz.- powiedziałam przez łzy. Mówiąc krótko, mam wrażenie, że w końcu się zaprzyjaźnimy. Odwrócił się i zaczął iść w moją stronę. Przez chwilę mi się przyglądał, żeby potem mocno mnie przytulić.
- Nie zamierzam cię tracić, zrozumiesz to w końcu?
- Wiem, Kit.- szepnęłam. I znowu nie opuszcza mnie to głupie wrażenie... Że tylko w nim mam prawdziwe oparcie i osobę przy której jestem w pełni bezpieczna.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie mam tutaj drugiej takiej osoby i nie chcę tego zmieniać. No już... Cichutko.- kciukami, otarł moje łzy.- Wracamy do domu.- objął mnie ramieniem.
*perspektywa Sean'a*
Nie ma to jak wyjść sobie na świeże powietrze i zobaczyć jak cudowna i idealna Tośka obściskuje się z Kit'em. I to ja jestem tym złym i niewdzięcznym. Nie rozumiem, że Dean się zakochał. Owszem rozumiem ale ta jego dziewczyna ewidentnie leci na dwa fronty. Szkoda, że mój przyjaciel w tym uczestniczy. Ona nawet się nie ukrywa. Stoją sobie kilkanaście metrów od naszego domu. To już nie jest śmieszne, to się robi smutne.
- Cześć bracie.- gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem Dean'a. Jestem wredny w stosunku do Tosi ale w jednym się zgadzamy. Chłopak jest przy niej szczęśliwy.
- Cześć, cześć.- podszedłem do niego, chcąc uniknąć dramatu, który wydarzył by się, gdyby chłopak zobaczył swoją idealną Tosię w objęciach naszego przyjaciela. "Idealna Tosia", chyba tak zacznę na nią mówić.
- Dlaczego tutaj siedzisz?
- Szczerze? Chciałem uniknąć sprzątania.- zacząłem się śmiać. Nie chcę, żeby nasza kolejna rozmowa przeszła na temat jego dziewczyny. Znowu skończy się kłótnią.
- To za chwilę będziesz mógł wracać. Ja też od tego uciekam.
- Dziękuję kochani!- zawołał Kieran.- Wcale się nie dziwię, że to mnie mama kocha najbardziej. Tylko ja jej pomagam.
- Wcale nie kocham cię najbardziej.
- Dzięki mamo. To idę do nich.
- Dobra kocham ale mi pomóż.
- Słyszeliście?
- Tak, tak.- odpowiedziałem.
- Fajny wieczór, nie?- spojrzał w niebo.
- No ładny, nie ukrywam.
- Cieszę się, że już nie naskakujesz tak na Tosię.
Musiał! Musiał...
- No.- nie zamierzałem długo wypowiadać się na ten temat.
- Jak ją poznasz to zobaczysz jaka jest.
Bingo! Przed chwilą widziałem jaka jest. Bezbronna Tosia, szukająca pocieszenia. Nie wiem co sprawiło, że wyszła od nas taka nieszczęśliwa.
- Na pewno.
- Nie chcesz o tym mówić?- spojrzał na mnie. Widzę, że nie na darmo znamy się tyle lat. Jednak coś tam potrafi dostrzec.
- Wolę nie. Słuchaj Dean...- położyłem rękę na jego ramieniu.- Jeżeli chcesz to bądź z nią. Każdy ma prawo do miłości i nie będę ci niczego zabraniał. Nie chcę żebyś się sparzył.
- Raczej bałbym się o to, że to ja ją zranię.
Nie rozumiem tego chłopaka. On jest jakiś ślepy.
- Co mógłbyś takiego zrobić?
- No wiesz, Tosia jest zazdrosna a my mamy fanki...
Aż się wzdrygnąłem na te słowa. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek była zazdrosna. Jak siedziała Kieranowi na kolanach? Czy jak przytulała Kit'a? Ona w końcu wszystkich owinie sobie wokół palca. Będą chodzić jak w zegarku. Ja nie.
- Jeżeli ktoś z was jest zazdrosny to raczej ty. Nie martw się tak.
- Gdybyś miał taką dziewczynę to też byś się martwił.
- Ja nie będę miał takiej dziewczyny.- wyminąłem go w drzwiach i ruszyłem w stronę kuchni. Owszem, jestem bezczelny. Tylko i wyłącznie w tej sprawie.
*perspektywa Tosi*
Leżałam już przykryta warstwą nakryć w łóżku. Chciałam się w nim schować przed światem. Jednak wiem, że przed rzeczywistością nie ucieknę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się w drugą stronę.
- Proszę.- powiedziałam.
- Jestem.- do pokoju wszedł Kit.- Przyniosłem ci herbatkę.- położył kubek na szafce, znajdującej się tuż obok mojego łóżka.
- Dziękuję, nie musiałeś.
- Chciałem.- usiadł przy mnie. Dotknął dłonią mojego czoła i dziwnie zmarszczył brwi.
- Co się stało?
- Wydaje mi się, że spacer w deszczu nie wyjdzie ci na dobre.- dodał.-Wypij herbatę to będzie ci cieplej.
- Kochany jesteś.
- Gdyby Dean to usłyszał to mogłabyś powiedzieć: martwy jesteś.- zaśmiał się.
- Dean wie jak jest. Od początku mu mówiłam, że dla mnie pierwszą osobą która mnie zrozumiała jesteś ty.- skomentowałam. Chłopakowi chyba zrobiło się miło bo uśmiechnął się pod nosem.
- Nie dziwie się, że jest o ciebie taki zazdrosny. Też bym był.
- Czy ty mnie podrywasz?- poruszałam brwiami. Po chwili zaczęłam kaszleć. Chyba ma rację. Niech to przeziębienie sobie idzie!
- Mówiłem. Prześpij się, może rano będzie lepiej. Dobranoc, kochana.- pocałował mnie w czoło i ruszył w stronę drzwi. W ostatnim momencie go zatrzymałam.
- Kit!
Brunet odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Tak?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Nie podrywam. Nawet jeśli, to teraz jest już na to za późno.- powiedział i wyszedł z pokoju.
________________________________
Cześć kochani ;)
Macie ferie? Bo ja mam <3 Kolejny rozdział pewnie pojawi się po ich zakończeniu. Ale dacie radę :))
Chciałabym bardzo podziękować za liczbę wyświetleń i wszystkie komentarze, które od Was otrzymuję. Dajecie mi siłę i za to Was kocham <3 Dziękuję !
Mam nadzieję, że będziecie już zawsze.
Tak bardzo się cieszę kiedy się udzielacie i piszecie mi te wszystkie rzeczy. Jest to dla mnie ogromną motywacją.
Macie mojego aska, gdzieś tam niżej jest mój e-mail więc jeżeli tylko chcecie to możecie do mnie napisać. Każda wiadomość od Was jest dla mnie ważna.
Dziękuję <33
Życzę miłego wieczoru i przyjemnego czytania, ja mykam na zumbe ;)
Buziaczki
Dziś nie napiszę ile chciałabym tutaj widzieć komentarzy. Jeżeli ktoś poczuje taką chęć, żeby skomentować to skomentuje :)
- Chyba pierwszy raz widzę panienkę w naszym domu, Dean, może mnie przedstawisz?- zapytał mężczyzna.
- Mój tata, Mark a to Tosia.- spojrzał na mnie uśmiechnięty.- Moja dziewczyna.- dodał.
Reakcje były różne. Pan Mark podszedł do mnie i serdecznie się przywitał. Mama Dean'a, rozradowana klasnęła w dłonie.
- Przecież mówiłam ale ty zawsze musisz wszystko trzymać w tajemnicy. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- No to się porobiło.- skomentował Kit.- Ja bym się czegoś napił na tą cześć.
Sean nie był taki zadowolony jak reszta, jakoś się nie spodziewałam, że będzie inaczej.
- No, no. Gratuluję.- dodał Kieran.
Dziwnie się czułam stojąc na środku i przyglądając się tym wszystkim ludziom. Zawsze w takich momentach byłam spięta. Kurczowo trzymałam dłoń blondyna ale miałam wrażenie, że mój uścisk zaraz się zwolni. Chłopak zauważył, że trochę się denerwuję. Zajęliśmy miejsce na drugiej kanapie. Tuż obok Sean'a. Czyli uczucie "dziwności" nadal będzie mi towarzyszyć. Powiem więcej właśnie mam odczucie "inności". Brunet cały czas mi się przyglądał. Bałam się spojrzeć w jego stronę. Głupie, prawda? Jestem z jego bratem a nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Szkoda, że ma już wyrobione opinię na mój temat.
- Możesz na chwilę ze mną wyjść?- wypaliłam. O nie... Wcale tego nie planowałam. Zdezorientowany chłopak znowu mi się przyjrzał.
- Do mnie mówisz?- odparł. No tak, chyba do niego.
- Owszem.
- Jest to konieczne?
- Bardzo.
Westchnął i odłożył butelkę na stół.
- Więc chodźmy.- rzucił, wstając z miejsca. Zrobiłam to samo. Po chwili znaleźliśmy się na tyłach ich domu. Usiedliśmy na huśtawce. Przez pierwszy moment siedzieliśmy cicho. Nie wiedziałam od czego zacząć, w sumie nie wiem dlaczego tutaj jesteśmy. Nawet nie przygotowałam się do tej rozmowy.
- Chciałaś ze mną pomilczeć?- zaczął. Był spokojny, to dość dziwne bo zawsze gdy na niego trafiam to jest arogancki i niemiły.
- Chociażby.
Znowu zapadła przerażająca cisza. Z kimś innym byłoby to coś fajnego bo lubię pomilczeć ale czuć obecność drugiej osoby. Nie z nim. Byłam prawie sparaliżowana.
- Ranisz go.- powiedziałam po dłuższym zastanowieniu. Nie wiem czy te słowa idealnie oddawały to, co chciałam mu przekazać.
- Ja? Oboje go ranimy.
- Przecież nic takiego nie robię. Widziałeś jaki jest szczęśliwy?
- Widziałem i cieszę się jego szczęściem.
- Więc dlaczego mu tego nie pokażesz?- spojrzałam na niego. Zauważyłam, że twarze w półmroku wyglądają zjawiskowo. Może zacznę interesować się sztuką, jednak nie czas teraz na takie rozmyślenia. A więc jego "profil" wyrażał zakłopotanie, chociaż mam wrażenie, że odczuwa chęć powiedzenia mi czegoś co zaboli. Nie przewidział, że nie trafił na łatwego przeciwnika, nie dam się.
- A co mam mu powiedzieć?- tym razem to on spojrzał na mnie. Zapewne gdyby nie ciemność panująca w ogrodzie to patrzelibyśmy sobie w oczy. Może wtedy byłoby łatwiej odczytać jego uczucia.
- Prawdę.
- Nie ma żadnej prawdy.- wyprostował się.- Przynajmniej ja jej nie widzę.
- To naucz się ją dostrzegać bo Dean za to obrywa. Rozumiem, że mnie nie lubisz. Okej, twoja sprawa ale nie mieszaj w to twojego brata. On potrzebuje wsparcia, wiesz o tym?
- Zamierzasz mnie pouczać? To bez sensu, jestem od ciebie starszy.
- Jak widać nie idzie to w parze z twoją inteligencją.- palnęłam.
- Na siłę chcesz mnie do siebie przekonać?
- Nie. Właśnie o to chodzi, że jak chcesz to możesz mnie nie lubić ale przynajmniej uspokój się jak rozmawiasz z Dean'em. Udawaj. Wydaje mi się, że doskonale to potrafisz.
- Masz coś konkretnego na myśli?- zapytał zaciekawiony.
- Nie znam cię.
- Więc nie oceniaj.
Zaśmiałam się pod nosem.
- I kto to mówi.- wstałam z miejsca. On wiedział jak mnie rozśmieszyć! Nagle nerwowo się odwrócił, w drzwiach ujrzeliśmy Dean'a. Stał kilka metrów od nas ale nie trudno się domyślić, że to on. Nikt z domowników nie ma takiej postawy.
- Tośka...- szepnął.
- Co?- chłopak zeskoczył z huśtawki i stanął obok mnie. Jeszcze raz zmierzył brata wzrokiem.
- Wiesz, że Dean jest dla mnie bardzo ważny więc zgadzam się.
- Nie postawiłam ci żadnego warunku.
- Będę udawał.
- Czyli nie zamierzasz się do mnie przekonać?
- Jeszcze zobaczymy. Udawaj, że go nie widzisz.
- Proszę?
- Masz rację Tosia, to nie ma sensu. Wygłupiałem się, tak na prawdę uważam, że jesteś bardzo miłą i wartościową osobą.- powiedział bardzo głośno. No to odstawił przedstawienie. Zaraz potem mnie przytulił.- Taki żarcik, kochanie. On nie musi wiedzieć co o tobie myślę.- szepnął mi do ucha. Objął mnie ramieniem i razem podeszliśmy do Dean'a. Blondyn stał uśmiechnięty w progu.
- Fajną masz tą dziewczynę. Wrócimy do salonu? Nie chcę, żeby twoja piękność zmarzła.
- Idź, idź. Zaraz do was dołączymy.- zostałam z Dean'em sam na sam. Zdjął swoją czerwoną bluzę i pozwolił, żebym ją założyła.
- Twoje perfumy ładnie pachną.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Podpucha, tak?
- Słucham?
- Nie pogodziliście się?
- Skąd ten pomysł?
- Nie możemy się okłamywać.
- Dlatego powiem, że jestem z Sean'em na dobrej drodze.
- A tak naprawdę?
- Przecież ci mówię. Wracamy do domu?
Chłopak bez słowa wrócił do mieszkania i znowu zasiedliśmy z jego rodziną w salonie.
***
- I wtedy ta dziewczyna zadała mi pytanie: po kim pana syn jest taki przystojny? Chyba nie po ojcu.- wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nie dziwię się, że chłopaki mają takie poczucie humoru. U nich chyba nie można być poważnym!
- I co pan jej odpowiedział?
- Że Kit nie jest moim synem.
Cała ich rodzina jest niesamowita. Wydaje mi się, że będę lubiła spędzać z nimi czas.
- Pójdę przygotować kolację. Tosia, pomożesz mi?- zapytała mnie mama chłopaków.
- Z miłą chęcią.- ruszyłyśmy do kuchni, domyślam się, że nie będziemy rozmawiać o soczkach i chlebie.
- Gdzie poznałaś Dean'a?- liczę na to, że nie będzie trudniejszych pytań.
- Mój brat dostał w Londynie lepszą pracę dlatego wyjechaliśmy z Polski. Wprowadziliśmy się do mieszkania Kit'a i właśnie tam poznałam Dean'a.
- Kit to dobry chłopak. No mój synek też jest teraz szczęśliwcem.- uśmiechnęła się.- Przepraszam, że tak wypytuję, po prostu chcę wiedzieć.- spuściła wzrok. Wydaje mi się, że poczuła wstyd. Zupełnie niepotrzebnie!
- Rozumiem, wie pani ile bym dała, żeby moja mama się tak martwiła?
- Na pewno to robi. Nie lubimy się do tego przyznawać.- delikatnie się zaśmiała.
- Raczej nie.- wolałam jej nie mówić o mojej sytuacji. Dlaczego nie mogę mieć takich rodziców jak on? Czy jestem taka beznadziejna, że to jest moja kara? Wstydzę się tego, że nie mogę pochwalić się cudownym życiem. Natalie ma rację. Jestem sierotą ale boję się tego słowa.
- Coś się dzieje?
- Nie, wszystko jest w porządku.- wymusiłam uśmiech na swojej twarzy.
***
- Kit, wracamy do domu?- zapytałam chłopaka.
- Już po 23? Najwyższy czas.- powiedział patrząc na zegarek.- Będziemy się zbierać.- wstał z miejsca. Ja zrobiłam to samo. Pożegnaliśmy się ze zgromadzonymi i wyszliśmy na zewnątrz.
- Oddam ci bluzę.- odwróciłam się do Dean'a.
- Możesz ją wziąć.
- Uwierz mi, że ta rodzina, ma takich pod dostatkiem.- zaśmiał się mój współlokator.
- Skąd?
- Ona na prawdę nic o nas nie wie.- dodał.
- Śmieszne, Kit. Wolałbyś mieszkać ze swoją fanką?
- Mogłoby być całkiem ciekawie.- poruszał brwiami.
- Przestać.- syknął na niego Dean.
- Dobra, dobra. Żartować nawet nie mogę?
- Nie w ten sposób.
- Już się nie odzywam a teraz zabieram Tosię i wracamy do domku.
- Cześć Dean.- przytuliłam chłopaka.
- Jeszcze jedno pytanko.- spojrzał na mnie.- W jakich godzinach jesteś w szkole? Bo zawsze gdy piszesz jesteś w domu. Tak rzadko tam bywasz?- zaśmiał się. Poczułam się zakłopotana.
- W ogóle tam nie bywam.
- No...- usłyszałam z tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Sean'a.- No przecież nic nie powiedziałem!- zaczął się bronić.
- Słucham?
- Normalnie, pogadamy o tym później. Musimy już iść, chodź Kit.
W pośpiechu opuściliśmy ich mieszkanie, jedynie co to zdążyłam się pożegnać z jego rodzicami.
- Tośka, Tośka.- zaczął Kit gdy byliśmy kilka metrów od domu chłopaków.
- No co? Przynajmniej powiedziałam prawdę. Doceń to, często tego nie robię.
- To może zacznij jeżeli już zgodziłaś się z nim być?
- Oczywiście, że zamierzam mówić mu jedynie prawdę.- oburzyłam się. Chyba już każdy wie jaka jestem. Zakłamana? Widocznie za taką mnie mają.
- Weź wróć do szkoły.- nagle się zatrzymał.
- Ty mi to mówisz? Przypomnę ci, że sam...
- Ale ja to jestem ja. Twoja sytuacja jest trochę inna.
- Jaka?
- Jestem w zespole, jak na razie sobie radzę i nic nie zapowiada tego, żeby miało być inaczej.
- Czyli jeżeli nie wrócę do szkoły to nie poradzę sobie w życiu i umrę z głodu?
- Tego nie powiedziałem.- odwrócił głowę w drugą stronę.
- Teraz na mnie spójrz.- złapałam jego podbródek i zmusiłam do kontaktu wzrokowego.
- Tośka! Co ty dziewczyno robisz ze swoim życiem? W końcu nie dasz sobie rady!- zaczął iść przed siebie. Ja zostałam w tym samym miejscu, zastanawiając się nad ostatnimi słowami, które wypowiedział. Zaczął padać deszcz. Ładnie, wcale mnie to nie dziwi. W sumie jesteśmy w Londynie.
- Kit!- krzyknęłam za nim.
- Słucham? Nie widzisz co się z tobą dzieje? Nadejdzie dzień w którym się poddasz. Jestem tego pewny a nie chcę cię stracić. Rozumiesz?- zawołał. Po chwili zaczął iść dalej. Zaczęłam biec, biegłam przez moment bo chłopak nie był daleko ode mnie.
- Przytul mnie Kit. Najmocniej jak potrafisz.- powiedziałam przez łzy. Mówiąc krótko, mam wrażenie, że w końcu się zaprzyjaźnimy. Odwrócił się i zaczął iść w moją stronę. Przez chwilę mi się przyglądał, żeby potem mocno mnie przytulić.
- Nie zamierzam cię tracić, zrozumiesz to w końcu?
- Wiem, Kit.- szepnęłam. I znowu nie opuszcza mnie to głupie wrażenie... Że tylko w nim mam prawdziwe oparcie i osobę przy której jestem w pełni bezpieczna.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie mam tutaj drugiej takiej osoby i nie chcę tego zmieniać. No już... Cichutko.- kciukami, otarł moje łzy.- Wracamy do domu.- objął mnie ramieniem.
*perspektywa Sean'a*
Nie ma to jak wyjść sobie na świeże powietrze i zobaczyć jak cudowna i idealna Tośka obściskuje się z Kit'em. I to ja jestem tym złym i niewdzięcznym. Nie rozumiem, że Dean się zakochał. Owszem rozumiem ale ta jego dziewczyna ewidentnie leci na dwa fronty. Szkoda, że mój przyjaciel w tym uczestniczy. Ona nawet się nie ukrywa. Stoją sobie kilkanaście metrów od naszego domu. To już nie jest śmieszne, to się robi smutne.
- Cześć bracie.- gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem Dean'a. Jestem wredny w stosunku do Tosi ale w jednym się zgadzamy. Chłopak jest przy niej szczęśliwy.
- Cześć, cześć.- podszedłem do niego, chcąc uniknąć dramatu, który wydarzył by się, gdyby chłopak zobaczył swoją idealną Tosię w objęciach naszego przyjaciela. "Idealna Tosia", chyba tak zacznę na nią mówić.
- Dlaczego tutaj siedzisz?
- Szczerze? Chciałem uniknąć sprzątania.- zacząłem się śmiać. Nie chcę, żeby nasza kolejna rozmowa przeszła na temat jego dziewczyny. Znowu skończy się kłótnią.
- To za chwilę będziesz mógł wracać. Ja też od tego uciekam.
- Dziękuję kochani!- zawołał Kieran.- Wcale się nie dziwię, że to mnie mama kocha najbardziej. Tylko ja jej pomagam.
- Wcale nie kocham cię najbardziej.
- Dzięki mamo. To idę do nich.
- Dobra kocham ale mi pomóż.
- Słyszeliście?
- Tak, tak.- odpowiedziałem.
- Fajny wieczór, nie?- spojrzał w niebo.
- No ładny, nie ukrywam.
- Cieszę się, że już nie naskakujesz tak na Tosię.
Musiał! Musiał...
- No.- nie zamierzałem długo wypowiadać się na ten temat.
- Jak ją poznasz to zobaczysz jaka jest.
Bingo! Przed chwilą widziałem jaka jest. Bezbronna Tosia, szukająca pocieszenia. Nie wiem co sprawiło, że wyszła od nas taka nieszczęśliwa.
- Na pewno.
- Nie chcesz o tym mówić?- spojrzał na mnie. Widzę, że nie na darmo znamy się tyle lat. Jednak coś tam potrafi dostrzec.
- Wolę nie. Słuchaj Dean...- położyłem rękę na jego ramieniu.- Jeżeli chcesz to bądź z nią. Każdy ma prawo do miłości i nie będę ci niczego zabraniał. Nie chcę żebyś się sparzył.
- Raczej bałbym się o to, że to ja ją zranię.
Nie rozumiem tego chłopaka. On jest jakiś ślepy.
- Co mógłbyś takiego zrobić?
- No wiesz, Tosia jest zazdrosna a my mamy fanki...
Aż się wzdrygnąłem na te słowa. Nie zauważyłem, żeby kiedykolwiek była zazdrosna. Jak siedziała Kieranowi na kolanach? Czy jak przytulała Kit'a? Ona w końcu wszystkich owinie sobie wokół palca. Będą chodzić jak w zegarku. Ja nie.
- Jeżeli ktoś z was jest zazdrosny to raczej ty. Nie martw się tak.
- Gdybyś miał taką dziewczynę to też byś się martwił.
- Ja nie będę miał takiej dziewczyny.- wyminąłem go w drzwiach i ruszyłem w stronę kuchni. Owszem, jestem bezczelny. Tylko i wyłącznie w tej sprawie.
*perspektywa Tosi*
Leżałam już przykryta warstwą nakryć w łóżku. Chciałam się w nim schować przed światem. Jednak wiem, że przed rzeczywistością nie ucieknę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się w drugą stronę.
- Proszę.- powiedziałam.
- Jestem.- do pokoju wszedł Kit.- Przyniosłem ci herbatkę.- położył kubek na szafce, znajdującej się tuż obok mojego łóżka.
- Dziękuję, nie musiałeś.
- Chciałem.- usiadł przy mnie. Dotknął dłonią mojego czoła i dziwnie zmarszczył brwi.
- Co się stało?
- Wydaje mi się, że spacer w deszczu nie wyjdzie ci na dobre.- dodał.-Wypij herbatę to będzie ci cieplej.
- Kochany jesteś.
- Gdyby Dean to usłyszał to mogłabyś powiedzieć: martwy jesteś.- zaśmiał się.
- Dean wie jak jest. Od początku mu mówiłam, że dla mnie pierwszą osobą która mnie zrozumiała jesteś ty.- skomentowałam. Chłopakowi chyba zrobiło się miło bo uśmiechnął się pod nosem.
- Nie dziwie się, że jest o ciebie taki zazdrosny. Też bym był.
- Czy ty mnie podrywasz?- poruszałam brwiami. Po chwili zaczęłam kaszleć. Chyba ma rację. Niech to przeziębienie sobie idzie!
- Mówiłem. Prześpij się, może rano będzie lepiej. Dobranoc, kochana.- pocałował mnie w czoło i ruszył w stronę drzwi. W ostatnim momencie go zatrzymałam.
- Kit!
Brunet odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Tak?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Nie podrywam. Nawet jeśli, to teraz jest już na to za późno.- powiedział i wyszedł z pokoju.
________________________________
Cześć kochani ;)
Macie ferie? Bo ja mam <3 Kolejny rozdział pewnie pojawi się po ich zakończeniu. Ale dacie radę :))
Chciałabym bardzo podziękować za liczbę wyświetleń i wszystkie komentarze, które od Was otrzymuję. Dajecie mi siłę i za to Was kocham <3 Dziękuję !
Mam nadzieję, że będziecie już zawsze.
Tak bardzo się cieszę kiedy się udzielacie i piszecie mi te wszystkie rzeczy. Jest to dla mnie ogromną motywacją.
Macie mojego aska, gdzieś tam niżej jest mój e-mail więc jeżeli tylko chcecie to możecie do mnie napisać. Każda wiadomość od Was jest dla mnie ważna.
Dziękuję <33
Życzę miłego wieczoru i przyjemnego czytania, ja mykam na zumbe ;)
Buziaczki
Dziś nie napiszę ile chciałabym tutaj widzieć komentarzy. Jeżeli ktoś poczuje taką chęć, żeby skomentować to skomentuje :)
i, że ja mam tak długo czekać na kolejny rozdział?! no niee :(
OdpowiedzUsuńEjj, kochana! ;)
UsuńZamiast cieszyć się tym, chcesz już kolejny? :(
Kolejny świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz, ale za każdym razem po skończeniu czytania mam mętlik w głowie. Z jeden strony cieszę się z związku Tosi i Dean'a, ale z drugiej szkoda mi Kit'a. Żyję z nadzieją, że i on znajdzie jeszcze tą prawdziwą miłość ;)
Trzymaj się ciepło i udanych ferii :D
Awww <3
UsuńMyślisz, że u mnie jest inaczej? Też mi go szkoda ;)
Na razie nie planuję żadnej miłości dla Kit'a ale kto wie? ; )
Cieszmy się tym miłym nastrojem bo niedługo znowu będzie poważniej. Tak jak lubię xd
To chyba mój ulubiony rozdział :):) . Udanych ferii :D Ja mam dopiero w lutym :( .
OdpowiedzUsuńWiesz, że rozdział jest wspaniały, co nie? *___* Kocham jak Ty piszesz <3
OdpowiedzUsuńNie pokoi mnie trochę Sean ... ;/
Ale może się jeszcze coś pozmieniać, więc z niecierpliwością czekam na NEXTa :D
Pozdrawiam ~ Olka
no no no super sie spisalaś :)
OdpowiedzUsuńObserwuje :* http://nooboody-knoows.blogspot.com/
Suuuuuper rozdział!! Cieszę się, że Dean i Tosia są razem! Uwielbiam ich ;)(Dosia/Tean <3)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że jednak trochę rozumiem Sean'a... Mniejsza z tym, czekam na next =]
ejjj następny!! <3. prosze długiii <3. dodawaj czesciej *.*
OdpowiedzUsuńsącudowne.. wkurza mnei tosia.. troszke i rozumiem seana.. Biedny Dean ;x on zawsze musi byc poszkodowany a Tosia powie ktos cos jej i już uzala sie nad soba.
Dean i Tosia może niedlugo coś wiecej a nie tylko pocałunki ;x
OdpowiedzUsuńi może Kit by ich nakryl bo np. byłaby jakaś impreza w ich domu to byloby ciekawee ;x. A potem Kit by sobie znalazl jakas mial dizewczyne na tej imprezie ale narazie tylko stosunki kolezenskie prosze zrobcos takiego <3 bede namawiac kolezanki zeby czytaly