.

.

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 20


*perspektywa Kit'a*

Tośka się stoczyła. Podejrzewam, że jest już na samym dnie. Ta dziewczyna jest dla mnie zbyt ważna, żebym odpuścił i ją zostawił. Nie miałem pojęcia co robić. Tańczyłem gdy nagle Dean do mnie podszedł i powiedział, że mogę go zabić. Nie wiedziałem o co mu chodzi, był bardzo roztrzęsiony. Odeszliśmy na bok. "Możesz mnie zabić bo ją zraniłem". To usłyszałem. Jeżeli on był w takim stanie to nie chciałem myśleć co się dzieje z Tośką. Nic nie mówiąc wybiegłem z klubu. Zauważyłem, że dziewczyna stoi nieopodal. Zawołałem ją ale zaczęła uciekać. Potem było tylko gorzej... Wiedziałem, że jak wypuszczę ją z ramion to będzie tragedia. Że ona znowu to zrobi. Ostatnio obiecałem sobie, że do tego nie dopuszczę. Szczypała mnie, kopała, gryzła i drapała. Bolało, bolało jak cholera ale to było nic w porównaniu do tego co ona czuła w środku. Wtedy pomyślałem, że sobie nie poradzę. Zawołałem Dean'a, licząc na to, że będzie niedaleko. Nie myliłem się.
- Co się dzieje?- zapytał przestraszony. 
- Proszę cię, pomóż mi. 
No tak. Dwóch silnych mężczyzn nie mogło poradzić sobie z jedną, zagubioną dziewczyną.
- Niech on mnie nie dotyka Kit!- krzyczała coraz głośniej, jednocześnie z każdą sekundą opadała z sił. Jej uścisk był lżejszy, nawet przestała mnie gryźć. Za to nadal bardzo drapała. Czuję, że przez następny tydzień nigdzie się nie pokażę. 
- Tosia. Nie bój się.- wyrwała się. Nie! Wszystko tylko nie to. Obaj z Dean'em za nią ruszyliśmy. Nie byłem w tym najlepszy ale chłopak zaraz ją dogonił. 
- Zabieramy ją do samochodu.- powiedziałem. Na szczęście stał niedaleko.- Idę po Ashley'a. 
- Nie zostawiaj mnie! Nie wiem co mam zrobić.
- Zaczekaj chwilę. Najgorsze jest za nami. Ty miałeś to szczęście, że cię przy tym nie było. Trzymaj jej ręce, żeby cię nie podrapała. Z resztą sobie poradzisz. 

*perspektywa Dean'a*

Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? Tylko te słowa przychodziły mi na myśl. Nie wiem co Kit miał na myśli krzycząc do niej, że nie pozwoli jej więcej tego zrobić. Nie to jest teraz najważniejsze. 
- Tośka, wszystko będzie dobrze. Słyszysz, kochanie? Nie chciałem. Już więcej nie będziemy się kłócić. Jesteś dla mnie najważniejsza. Przepraszam.- szepnąłem, gładząc jej włosy. Bałem się powiedzieć cokolwiek. Nikt nie wie jak zareaguje. Z czym takim się jeszcze nie spotkałem. 
- Nie dotykaj mnie! 
- Kit zaraz przyjdzie. 
- Nienawidzę cię za to co mi robisz. 
- Chcę dla ciebie jak najlepiej. 
- Wiesz co? Tylko na Kit'a mogę liczyć. 
- Z nim kłócisz się więcej niż ze mną. Nie mam pojęcia dlaczego to mnie od siebie odepchnęłaś. 
- Nie odepchnęłam cię. To on zawsze jest przy mnie gdy się zaczyna.
- Ale co się zaczyna?
- Nie widzisz? Tylko on się nie boi i mi pomaga. 
- Dobrze, kochanie. Nic nie mów. Przytul się mocno.- powiedziałem. Tak też zrobiła.

*perspektywa Kit'a*

- Jesteśmy. Jedziemy do domu. Oczywiście Fabian jedynie wie, że ją odwozimy.- otworzyłem drzwi i pomogłem wejść przyjacielowi z dziewczyną. 
- Chcę usiąść z Kit'em.- szepnęła. Spojrzałem na chłopaka. Byłem wściekły! Powinienem zaraz wiedzieć jak to się skończy. 
- Już Tośka.- dobrze, że mieliśmy dość duży samochód. Zabrałem dziewczynę na kolana. Ledwo się ruszała. 
- Przepraszam, Kit.- szepnął chłopak. 
- Cicho siedź! Kiedyś oszaleję przez te wasze romansy.- syknąłem, patrząc na przyjaciela. 
- Możecie mi powiedzieć co się dzieje?- odezwał się Ashley. 
- Chociaż ty nie pytaj.
- Nie zostawiaj mnie Kit.- ścisnęła moją rękę. 
Wydaje mi się, że Tośka zaczęła majaczyć. Nie mam pojęcia co się dzieje. Przecież nic nie brała, chyba...
- Jestem przy tobie. 
- Trzymaj mnie mocno. 
- Trzymam. Będę miał teraz zajęcie na całą noc. 
- Mogę zostać.- dodał Dean.  
- Chyba sobie żartujesz. Chcesz, żeby nas pozabijała? Bo ja wolę tego uniknąć.
- Co ja jej zrobiłem?- zapytał załamany. Nie miałem ochoty się na niego gniewać ale zżerało mnie od środka. 
Do domu mieliśmy jakieś 30 minut drogi. Podróż jakoś nam minęła. Tosia się uspokoiła, miałem wrażenie, że zasypia, oparta o moje ramię. 
- Pomóc wam?- zapytał Ash. 
- Nie. Dam sobie radę. Zawieź Dean'a do domu, dobra? Albo wróćcie do klubu. Powiedz chłopakom, że źle się poczułem czy coś. Fani jakoś mi wybaczą. Znając życie, nawet nie zauważą. 
- Nie mów tak. Trzymaj się, Kit. 
- Cześć. 
Chłopaki odjechali. Dean się nawet nie odezwał. 
- Możesz iść sama? 
- Mogę.
Postawiłem dziewczynę na ziemię. Zaraz bezwładnie się osunęła. Zdążyłem ją złapać, zanim upadła na ziemię. 
- Właśnie wiedzę.- zabrałem ją na ręce i ruszyłem na górę. Z trudem otworzyłem drzwi.
- Wiedziałam, że z tą małolatą będą same problemy.- obok nas pojawiła się sąsiadka.
- O niczym pani nie ma pojęcia więc proszę się nie udzielać.
- Teraz nie udzielać. Raz wszystkim nam zrobi krzywdę. Odkręci gaz albo podpali mieszkanie. Z takimi to nie wiadomo.
- Żegnam.- powiedziałem, chcąc uniknąć bezsensownej rozmowy. Wszedłem do mieszkania. 
- Spać. 
- Wiem Tosia. Dasz radę sama się przebrać? 
- Nie. 
I co teraz? Jeszcze mnie o coś oskarżą jak ją dotknę. 
- To się prześpisz w ubraniu.- zaprowadziłem ją do pokoju i położyłem na łóżku. Sam już nie mam na nic siły. 
- Nie zostawiaj mnie Kit. 
- Zaczekasz minutkę? Tylko się przebiorę.- tak też zrobiłem. Ze szczoteczką w ustach stanąłem w drzwiach jej pokoju. Jednak wolała przespać się w piżamie bo właśnie ją zakładała. Wróciłem do łazienki i po 2 minutach znowu znalazłem się w sypialni Tosi. 
- Śpisz dziś ze mną.
- Cóż za propozycja.- położyłem się obok dziewczyny. Mocno się we mnie wtuliła. 
- To moja wina.
- O czym ty mówisz Tośka? Nic takiego się nie stało. Teraz będzie wszystko dobrze. Ze mną jesteś bezpieczna. 
- Zaczynam się siebie bać, wiesz Kit? Jestem potworem. 
- Nie jesteś. Trochę drapiesz i gryziesz ale to nie czyni z ciebie potwora.  
- Widzisz jaka jestem? Całuję się z Dean'em, w nocy śpię z tobą, siedzę na kolanach Kieran'a. Jestem...
- Cicho! Jesteś moją zagubioną Tosią. Dean'em się nie przejmuj. Pewnie się domyśla, że teraz śpimy razem. Obiecałem mu, że nie zostawię cię samej. Na kolanach Kieran'a siedziałaś bo nigdzie nie było miejsca. Równie dobrze zamiast niego mogłem być ja, a nawet Robbie czy Ashley. To nie miało znaczenia.
- Nie jest dobrze. Boję się o własne bezpieczeństwo. O ciebie i Fabiana też.
Teraz nie wiedziałem co powiedzieć. Sam zaczynam się martwić.
- Nie chciałam cię skrzywdzić.
- Nic się nie stało Tosia.
- A jeżeli następnym razem zrobię coś gorszego?
- A sobie nie robiłaś krzywdy?
- Ale to boli tylko mnie. Teraz wciągnęłam w to ciebie.
- No to jakoś sobie dwoje poradzimy. Chociaż będziesz mnie dalej gryzła, biła, kopała i drapała to na pewno nie pozwolę ci na żadne kolejne cięcie, jasne?
- Mam wrażenie, że nikogo nie obchodzi to co robię. Nawet mnie przestaje to interesować.
- A ja?
- No tak. Dziwie się, że mi pomagasz. Za to jaka ja jestem dla ciebie powinieneś mnie zostawić albo nawet mi pomóc w...
- Cicho.- zakryłem jej usta ręką.- Nie słyszę co mówisz. Tylko nie gryź.- uśmiechnąłem się.
- Nie.- zdjęła moją dłoń i delikatnie ją pocałowała.- Dziękuję, że jesteś.
Pierwszy raz usłyszałem takie słowa ale jestem pewny że były szczere. Być może jutro znowu będę dla niej nikim. Nie chcę o tym myśleć bo liczy się teraz.
- Ja ci dziękuję, że jesteś. Śpij, jest ci to bardzo potrzebne.- pocałowałem ją w czoło.
- Dobranoc Kit.
- Dobranoc.
Nie chciałem jej nic mówić ale jutro szykuje się poważna rozmowa. Zamierzam wysłać ją do kogoś, kto będzie w stanie nam pomóc. Tak, NAM. Nie zostawię jej.

***

*perspektywa Tosi*

Jest 3.25. Wstyd mi. Wstyd mi, że Kit nie może spędzić czasu z przyjaciółmi przez moje zachowanie. Teraz sobie śpi. Przynajmniej tak czuję. Ja mam przed sobą jedynie ścianę. Chłopak jest za mną.  Może myślał, że jak będę spała z brzegu to ucieknę? Nie wiem. Gdybym chciała zrobiłabym to teraz. Albo raczej nie bo Kit mnie mocno trzyma. Muszę przyznać, że czuję się przy nim bezpiecznie. No właśnie, tylko przy nim. Gdy zostaję sama to znowu ogarnia mnie strach. Tak, bardzo boję się siebie. Normalne? Nie, wcale nie. Trzymam mocno jego dłoń. Nie radzę sobie, wiem to. Nikt nie musi mi tego mówić. Stwierdziłam, że muszę iść do toalety. Położyłam się na plecach i obserwowałam Kit'a. Nadal obejmował mnie w pasie. Delikatnie złapałam jego rękę, zdejmując ją z siebie. Kolejny problem... Jak wymknąć się z łóżka, żeby mnie nie zauważył? No dobra. Powoli zaczęłam się przesuwać, gdy byłam przy końcu, postawiłam nogi na podłodze i cicho wyszłam z pokoju. Byłam w łazience może minutę...
- Tośka?

*perspektywa Kit'a*

Przebudziłem się a jej nie było przy mnie. Być może przesadzam ale nie wiem jak długo jej nie ma. Zerwałem się na równe nogi i poszedłem do łazienki.
- Tośka?- zapukałem.
- Daj mi chwilę Kit.
Nie chciałem robić problemów, tym bardziej krzyczeć. Usiadłem na podłodze i oparłem się o ścianę. Po jakiś 3 minutach dziewczyna opuściła pomieszczenie.
- Chodź.- złapała mnie za rękę. Byłem lekko zszokowany. Zamknęła drzwi do swojego pokoju i zapaliła małą lampkę stojącą na biurku. Wtedy stanęła przede mną w swojej koszulce. Odetchnęła głęboko.
- Co?
- Zobacz.- szepnęła. Wystawiła swój nadgarstek i przystawiła do niego moją dłoń. Tak samo zrobiła z drugim.- Żadnej nowej rany. Te same co ostatnio.- powiedziała. Podniosła koszulkę, pokazując swoje nogi.- Uda też czyste. Widzisz?
- Widzę.- odpowiedziałem, przyglądając się jej.
Po chwili podwinęła ją jeszcze bardziej.
- Na brzuchu też nic nie ma.
Teraz odwróciła się tyłem.
- Na plecach też nie znajdziesz. Ramiona bez skazy. Widzisz?- ujęła moją twarz w swoje malutkie, ciepłe dłonie.- To, że opuściłam pokój nie oznacza, że szłam się okaleczyć!
- Widzę Tosia. Jestem z ciebie dumny.- mocno ją przytuliłem.
- Możemy się położyć? Chętnie bym jeszcze pospała.- smutno się uśmiechnęła.
- Wskakuj.- zgasiłem światło i położyłem się obok dziewczyny. Znowu się we mnie wtuliła.
- Po prostu się przestraszyłem. To nie tak, że chcę cię kontrolować.
- Wiem, Kit. Przez to pokłóciłam się z Dean'em.
- Powiedziałaś mu, że się tniesz?- zapytałem zdziwiony.
- Nie. Próbował mnie kontrolować. Jednak powód dla którego ty to robisz jest inny więc nie mam ci tego za złe. Wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczna.
- Opowiesz mi w końcu jak jest między tobą i Dean'em?
- Też uważasz, że 3.35 jest dobrą porą?
- Każda pora jest dobra.- skomentowałem.
- No dobrze. Jeżeli chcesz wiedzieć.
- Oczywiście, że chcę.
- Między mną a Dean'em nie ma nic. Oto cała historia.- powiedziała krótko. Nie spodziewałem się tego, że powie mi wiele ale kilka słów?
- Jak to nic? Widocznie macie się ku sobie.
- Szkoda, że widzą to wszyscy oprócz nas.
- Dean to widzi.
- No faktycznie. On tak. Ja nie bardzo.
- Dlaczego?
- A widzisz co się ze mną dzieje? W jaki wpadam szał jak zaczynamy się kłócić?
- Pomogę ci. Razem sobie z tym poradzimy. Przestaniesz tak reagować i wszystko się ułoży. Nie zawsze tak reagujesz.
- Nic nie będzie normalnie. Już nigdy.
- Nie mów tak.- ścisnąłem ją mocniej.- Jeżeli nie poradzisz sobie sama to poprosimy o pomoc specjalistę.- trochę się bałem wypowiadając te słowa. Nie chcę jej dzisiaj denerwować. Wszyscy widzieliśmy dzisiaj za dużo.
- Masz na myśli psychologa?
- Tosia...- przesunąłem się tak, żeby dokładnie widzieć twarz dziewczyny. Nie było to łatwe z uwagi na porę dnia ale jakoś mi się udało.- Powinnaś spróbować. Jeżeli chcesz to będę wtedy z tobą i postaram się jak najlepiej cię wspierać.
- Cały czas to robisz.
- I nie zamierzam skończyć.
- Co tu są za rozmowy?- do pokoju wszedł zaspany Fabian. Tosia się gwałtownie ode mnie odsunęła, uderzając w ścianę.
- Ałł.- syknęła.
- Nic ci nie jest?- zainteresowałem się.
- Nie.
- Kit, mogę spytać co tutaj robisz?- zapytał spokojnie. Usiadł na łóżku dziewczyny.
- Powiemy mu?- spojrzałem na dziewczynę. Westchnęła i przysuwając się do mnie, złapała za rękę.
- Lepiej nie.
- Jesteście razem, tak? Tośka weź przestań. Stać cię na kogoś lepszego.
- Nie chodzi o to. Nie jesteśmy razem. Po prostu Kit jest jedyną osobą w której mam oparcie i która w jakikolwiek sposób interesuje się moim życiem.
- Proszę?- chyba nie zrozumiał co chciała mu przekazać.
- Porozmawiamy jutro rano na spokojnie. Jest noc, wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Rano będę w pracy.
- No to wieczorem. Nie ma problemu. Tosia będziesz w domu?- zwróciłem się do brunetki.
- Będę.
- A ty?
- Też.
- Wszyscy będziemy więc przełóżmy to na jutro. Pójdę do siebie Tośka.- pocałowałem dziewczynę w czoło.- Dasz sobie radę.
- Z tobą było lepiej.- szepnęła.
- Chodź.- Fabian poklepał mnie ramieniu.- Dobranoc siostrzyczko.
- Dobranoc.
Wyszliśmy z jej pokoju. Znając życie Fabian zaraz zada mi milion pytań a ja na prawdę nie mam ochoty na nie odpowiadać.
- Dobranoc Kit.
O to zaskoczenie!
- Dobranoc.

***

- Dean dzwonił do mnie kilka razy.- powiedziała, wchodząc do kuchni.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie odebrałam.
- Nie chcesz?
- Od dłuższego czasu sama nie wiem czego chcę. Powinnam zamknąć się w pokoju i z niego nie wychodzić. Przynajmniej przestałabym zagrażać innym.
- Nadal byś zagrażała sobie.
- Przemyślałam to o czym wczoraj rozmawialiśmy.- usiadła obok mnie. Zamilkła.
- I?
- Masz rację. Powinnam się leczyć.
- To chyba najważniejsze za nami.
- Słucham?
- Najważniejsze jest to, żebyś się zgodziła. Musisz sama czuć potrzebę zmiany swojego życia, inaczej niczego nie osiągniesz.
- Może masz rację.
- Nieskromnie powiem, że mam.- zaśmiałem się.
- Kit, dlaczego mi pomagasz?- wlepiła we mnie swoje jasne oczy.
- A dlaczego nie?
- Ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje.
- Mnie również.
- Więc mi odpowiedź.
- Ale nie wiem co mam ci powiedzieć Tosia. Jesteś moją koleżanką i liczy się dla mnie twoje dobro. Może być?
- No niech ci będzie.
- Zmęczona jesteś.- odgarnąłem kosmyk jej włosów.
- Skąd ten pomysł?
- Widzę po oczach.
- Aż tak strasznie wyglądam?
- Nie to miałem na myśli. Powiedz Dean'owi. On to zrozumie. Jestem tego pewny.
- Nie wiem czy chcę. Widzisz jakie to wszystko jest poplątane?
- Ja nie mam takich problemów. Mnie nikt nie kocha.
- Ojjj...- przytuliła mnie.- Ja cię kocham.
- Chociaż ktoś.- zaśmiałem się.
- Bez żadnych podtekstów.
- Kochasz mnie tak mocno jak Fabiana?
- Tak jak mojego dziwnego brata to ja nie kocham nikogo. Przepraszam Kit.- na jej ustach pojawił się uśmiech, jednak w oczach nadal panował smutek i rozpacz.

_____________

Dobra, dobra. Dodaję bo mam wrażenie, że chcecie mnie zabić xd Ze mną na prawdę można się dogadać, trzeba tylko chcieć ;) Jakieś ciekawe plany na weekend? Ja zaraz się zbieram na urodzinki Ewki, jeeej *.* <3
Miłego czytania, Patty <3


piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 19


*perspektywa Tosi* 

- Nawet ugryźć cię nie mogę.- szepnął brunet.
- Straszne. Zapomniałam o czym mówiłam... A! No i opowiadała mi jacy to jesteście cudowni, że Sean jest zabawny, Dean przystojny, Kieran ma fajne podejście do życia i że Kit jest nieśmiały.
- Serio? O mnie tylko z tym podejściem do życia? No Caroline...- spojrzał na nią zdziwiony.
- Tylko to zdążyłam powiedzieć. Nie dodałam, że masz przepiękne oczy, wielki talent, że uwielbiam jak twoje włosy na każdym zdjęciu są w nieładzie, że kocham twój śmiech, jak wypowiadasz się po polsku, jak mówisz o fanach, jaka czuję się wtedy wyjątkowa. Mogłabym tak wyliczać w nieskończoność.
- Wiesz co? Jak wyjdę z tego ciasnego samochodu to cię tak mocno przytulę, że nie wiem czy kiedyś wypuszczę z ramion. Zgadzasz się?
- Chętnie.- zachichotała.
- Ale Tośka, mówiąc, że ciasny samochód i w ogóle to nie miałem na myśli tego, że siedzisz mi na kolanach bo to jest fajne.
- Dean, jeżeli zaraz się odezwiesz to cię zabije.- usłyszeliśmy głos Sean'a.
- Będzie morderstwo w samochodzie? Super!- zaśmiał się Kit.
- Przecież nic nie mówię.- blondyn próbował się bronić.
- Mówiłaś, że mogłabyś tak mówić w nieskończoność, tak?- Kieran zwrócił się do dziewczyny.
- Oczywiście.
- Czuję, że długo będziemy rozmawiali. Ba! Będziemy rozmawiali całą wieczność.
- Jaki ty jesteś romantyczny.- spojrzałam na chłopaka.
- Czasami mi się uda powiedzieć coś takiego.
- Jesteśmy.
Wyszliśmy z samochodu.
- Było miło Tośka.- Kieran puścił do mnie oczko.
- Dziękuję, że nie musiałam siedzieć na kolanach Sean'a.
- Zapomnij dziewczyno. Byś biegła za samochodem.- chłopak zjawił się obok nas.
- Jesteś bardzo miły, jak zawsze. Kit..- podeszłam do współlokatora.
- Tak?
- Dzwoniłeś do Fabiana?
- Gdzieś tu jest. Nie martw się.
- Chodź Caroline, wejdziemy do środka.- razem z dziewczyną weszliśmy do klubu. Chłopaki zostali jeszcze na zewnątrz.
- Tam siedzi ten chłopak co z tobą przyszedł.- wskazała na stolik. Faktycznie. Fabian siedział sam i popijał drinka.
- Hej.- przysiadłyśmy się.
- Cześć. Dobrze, że zadzwoniłaś bo się przestraszyłem jak nagle zniknęłaś.
- To moja wina. Wyciągnęłam ją po autografy.
- Dałaś się ta to namówić?- wybuchnął śmiechem.
- Zrobiłam to dla Caroline. Bardzo jej na tym zależało.
- Zrobiłyście sobie z nimi zdjęcia i dostałyście autografy czy coś?
- Nie. Całkowicie o tym zapomniałam.
- Na co czekamy? W kolejkę dziewczęta.- stanął po środku i obejmując nas ramionami, podążył na zewnątrz. Po jakimś czasie zrobiło się mniej osób.
- Idź pierwsza Caroline, żeby znowu ci nie uciekli.- powiedział Fabian.
- Zrobisz zdjęcie?
- Pewnie.- zabrał od dziewczyny aparat. Uśmiechnięta przytuliła się najpierw do Kit'a, potem do Dean'a, Sean'a, następni byli Ashley i Robbie a na koniec zostawiła sobie Kieran'a.
- Właśnie się zastanawiałem gdzie zniknęłyście.
- Teraz ty Tosia.- podeszła do mnie zadowolona.
- Nie wierzę, że to robię.
- Fabian weź zrób też zdjęcie moim telefonem bo jak Tośka jutro wytrzeźwieje to nie uwierzy, że chciała ze mną zdjęcie.- Kit podał mojemu bratu telefon.
- Jestem trzeźwa.- zaśmiałam się i stanęłam obok chłopaka. Kit objął mnie ramieniem i wytknął język.- Uśmiechnąć się nie możesz?
- Wyglądam głupio jak się uśmiecham.
- Masz się uśmiechnąć.
- A zamierzasz sobie ustawić na tapetę?
- Oczywiście.
Gdy w końcu się uśmiechnął, Fabian zrobił zdjęcia.
- Z tym przystojnym teraz.- wskazał na Kieran'a. Uczepił się! Po co wtedy z nim w ogóle o tym rozmawiałam?
- Fabian, czy ty mnie podrywasz?- brunet się na niego spojrzał.
- Nie, Tośka mówiła, że z całego tego boysbandu jesteś najprzystojniejszy. Tyle. Na mnie nie licz.- zaśmiał się.  
- Mówiłaś tak? Sorry ale jestem zajęty przez Caroline.- uśmiechnął się.
- Jak możesz mi to robić?
- No wybacz.
- Myślałam, że jak wziąłeś mnie na kolana to jesteśmy razem. Co jest?
- Caroline cię wyprzedziła.
- Ale Kieran!
- Na moich oczach odgrywa się jeden z 23623 odcinków "Mody na Sukces"- skomentował Sean.
- Zrywam z tobą.- powiedziałam.
- Wyślij mi to smsem, skarbie, będzie bardziej romantycznie.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Na zdjęciu wyglądamy jak debile z miną na "Kit'a" ale to nic.
- Moim też zrób. To może być jedyne zdjęcie z Tośką.- Dean podał Fabianowi telefon i mocno mnie objął. Podejrzewam, że po normalnym i debilnym zdjęciu przyszedł czas na urocze... Tak, urocze. Ja i urok. Niespotykane! Dean ma szczęście.
- Już myślałem, że się nie doczekam.
Z Sean'em stanęliśmy w bezpiecznej odległości od siebie. O tak! To będzie najlepsze zdjęcie.
- Jeszcze z chłopakami.- klasnęłam w dłonie i podeszłam do Ashley'a i Robbie'go.
- Tosia znalazła sobie nowe hobby.
- Idziemy do środka? Czas na imprezę!- zawołał Kit.
- Tylko po to koncertujesz?- zaśmiałam się.
- Nie ale nie zamierzam ukrywać, że to lubię.
- Tosia zaczekaj.- usłyszałam z tyłu.
- Deaaaaan.- westchnęłam.- Co znowu?- stanęłam z nim "twarzą w twarz".
- Będę miał cię na oku, jasne?
- Oczywiście, tatusiu.
- Nie żartuję.
- Jest tam mnóstwo fanek które chcą z tobą potańczyć. Przestań myśleć o mnie i zajmij się sobą.- obdarzyłam go uśmiechem. Jednak chłopak nie był taki zadowolony.
- Nie pij. Błagam.- ujął mój podbródek.
- Myślisz, że sprzedadzą mi tutaj alkohol?
- Masz Fabiana i Kit'a. Któryś na pewno by ci pomógł.
- Na Fabiana to bym nawet nie liczyła.
- Więc zostaje ten drugi.
- Przestań, Dean. Obiecuję, że nic się nie wydarzy.
- Być może jestem głupi ale znowu ci wierzę.- pokiwał przecząco głową i wyminą mnie w drzwiach. Przez następną chwilę stałam na dworze jak skończona kretynka. Co ja robię z tym chłopakiem? Wróciłam do stolika przy którym niedawno siedziałam z bratem i Caroline. Postanowiłam, że nie będę się teraz nad tym zastanawiać. Potańczyliśmy, ogólnie było świetnie

*dwie godziny później*

- Tośka, skąd ich znasz?- brunetka przysunęła się do mnie tak, żebym ją usłyszała. W klubie było bardzo głośno.
- Mieszkam z Kit'em.
- Co?- zapytała z niedowierzaniem.
- Pierwszą osobą z którą zatańczę będzie Caroline.- nagle z tyłu pojawił się Kieran.
- Przerwałeś nam. Tańczysz teraz pierwszy raz?- powiedziałam.
- Ja też cię uwielbiam, Tosia. Nie psuj tej atmosfery.- złapał dziewczynę i zaprowadził na parkiet. Upiłam łyk piwa Fabiana. Któryś tam z kolei.
- Mówiłem, że cię obserwuję.- usłyszałam szept. Lekko odwróciłam głowę i zauważyłam twarz Dean'a milimetr od swojej.
- Dość tego.- złapałam chłopaka za rękę i wyprowadziłam z pomieszczenia.
- Tośka!
- No co? Daj mi spokój, rozumiesz?- krzyknęłam. On na prawdę zaczynał działać mi na nerwy.
- Znowu to robisz.
- Co?
- Masz mnie dość a potem płaczesz gdy cię zostawiam.
- Bo jestem słaba.
- Nie jesteś. Po prostu szybko można ci wyprowadzić z równowagi.
- Ty jesteś w tym mistrzem.
- Znowu chcesz się kłócić?
- Nie chcę ale mnie do tego zmuszasz. Sama mogę decydować czy chcę pić czy nie.- dodałam podirytowana.
- Możesz?!- krzyknął. Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. W pierwszym momencie się przestraszyłam. Jednak jestem przyzwyczajona do tego, że mężczyźni mną pomiatają. Zresztą czy ja robię z nimi coś innego?
- Dean, co ty robisz?- podeszło do nas kilka dziewczyn.
- Możesz ją puścić?
- Nic się nie dzieje, dziewczyny.- szepnęłam i wyrwałam z uścisku chłopaka.
- Nic ci nie jest?
- Nie! Najlepiej będzie jak wszyscy mnie zostawicie.
- Stój!- chłopak poszedł za mną.
- Zostaw mnie. Chciałam spróbować, wiesz?- odwróciłam się na pięcie i stanęłam blisko niego. Nie obchodziło mnie, że słyszą nas jego fanki. Ja ich tu nie trzymam siłą. Mogą sobie iść.
- Słucham?
- Dużo o tym myślałam. O nas. Chciałam ci zaufać, powierzyć swoje uczucia w dobre ręce ale nie mogę. Właściwie od dziś nie chcę.
- O czym ty mówisz Tośka? Chodźmy gdzieś, gdzie będziemy sami.
- Nie. Wyjaśnijmy sobie to raz na zawsze.
- Więc mów.
- Powiedziałam ci już wszystko. Nie chcę żebyś mnie kontrolował.
- Czyli nigdy nie dasz mi szansy?
- Czyli wszystko spieprzyłeś. Trudne?
- Wiesz co? Masz rację, ja też mam dość. Z tobą nie da się wytrzymać.
- Sam widzisz.
- Każda rozmowa kończy się kłótnią. Nie tylko ze mną. Może to z tobą coś jest nie tak?
- Teraz zamierzasz mnie obrażać? Ładnie z twojej strony. Jeżeli nie potrafisz wypowiedzieć się w inny sposób...
- No to chyba wszystko jasne, tak?
- Oczywiście. Możesz iść.
- Zdążyłem trochę załapać twoją taktykę.
- To znaczy?
- Wyrzuty sumienia cię zniszczą.
- To już nie będzie twoja sprawa. Idź.
- Idę ale wiesz, że to nie zmieniło moich uczuć?
- Nie rób przedstawienia.- wywróciłam oczami.
- Nadal cię kocham.
- Boże...- szepnęła jakaś dziewczyna z tyłu.
Blondyn westchnął i odszedł. Ja nadal stałam jak idiotka. Rozdarta wewnętrznie i zapłakana.
- Jesteś pewna?- zapytała jedna z dziewczyn.
- O niczym nie masz pojęcia.
- Wiem ale on mówił szczerze.
- Skąd możesz to wiedzieć?- w końcu spojrzałam na brunetkę.
- Myślisz, że mówi to każdej dziewczynie? Że często z nerwów pocą mu się dłonie? Że ma łzy w oczach? Że przy co drugim słowie załamuje mu się głos? Wymieniać dalej?
- Wiesz jak ja się teraz czuję? Jeżeli zależałoby mu na mnie chociaż trochę to nie odchodziłby co chwilę.
- A powiedz mi jedną rzecz. Gdybyś ty przed chwilą usłyszała, że kogoś nie obchodzi to, że go kochasz? I to dlatego, że nie masz chwilę słabości i nie możecie się porozumieć? Zapytałabyś czy przynieść popcorn, żebyście obejrzeli sobie film? Zachowałabyś się tak samo jak Dean. On stałby tutaj z miną dokładnie taką samą jak twoja a ty siedziałabyś zapłakana w łazience. Dziewczyno! Przed chwilą wyszedł stąd sam Dean Lemon, którego doprowadziłaś do płaczu. On nawet tego nie ukrywał. Widzisz? Ilu znasz mężczyzn którzy lubią płakać przy kobietach? Bo ja niewielu. A on stał wpatrzony w ciebie z zaszklonymi oczyma. Na prawdę potrzebujesz więcej argumentów?
- Co to w ogóle jest za cyrk? Zamiast bawić się po koncercie siedzicie ze mną? Po co się użalacie? To nie ma sensu, nie potrzebuję waszej litości. Zresztą jego też.
Chyba ich zaskoczyłam. Właściwie, siebie też.
- Zastanów się. Po co to ukrywacie? Widać, że Dean nie jest ci obojętny. Chcecie wzajemnie się katować? Nie lepiej być razem? Dzielić się tym uczuciem?
- Zostawcie mnie samą.
- Zrobisz to, co będziesz uważała za stosowne.
Zostałam sama. W blasku księżyca. Moja bezsilność znowu przeradzała się w histerię. Furię, która może skończyć się tragicznie. On jest dla mnie taki ważny... Ale boję się mu zaufać, nie chcę żeby mnie kontrolował i mówił co mam robić. Jednak wiem, że dziś postąpiłam źle. Dean jest cudowny, ja jestem beznadziejna. Rozejrzałam się dookoła. Wiem co chcę teraz zrobić. Myślę, że każdy z was wie. Idę, idę do domu. Kit ma racje, to już jest choroba. Co za to mogę? Nic nie poradzę, że w chwilach słabości sięgam po żyletkę. Inni upychają się słodyczami, piją, palą papierosy. Ja robię to...
- Stój. Tośka!- usłyszałam. Zaczęłam biec przed siebie. Łzy sprawiły, że nie widziałam prawie nic. Znowu! Po chwili moja kondycja dała się we znaki. Hamulec, ktoś złapał mnie z tyłu i zatrzymał. Obszerne dłonie chłopaka były tak zaciśnięte na moich rękach, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
- Nie zrobisz tego, rozumiesz?- powiedział stanowczo. Stanowczo ale nie krzyczał.
- Kit, błagam cię puść.- mówiłam, niemal dławiąc się łzami. Ciężko było mi wypowiedzieć jakiekolwiek słowo.
- Nigdy.- odwrócił mnie do siebie przodem i mocno przytulił.
- Zostaw mnie. Muszę iść!- zaczęłam uderzać go pięściami w klatkę piersiową. Widziałam tylko jak zaciska zęby. Czyli bolało. Bardzo dobrze, powinno.
- Nigdzie nie idziesz.
- Puść!- zaczęłam krzyczeć i drapać chłopaka.
- Tośka, to boli! Uspokój się. Dean!- krzyknął.- Ty nigdzie nie odchodzisz.- złapał mnie mocniej. Zobaczyłam, że chłopak biegnie w naszą stronę. Nikt nas nie widział. Byłam tego pewna. Zdążyłam odbiec dość daleko. Na szczęście, nie chcę żeby ktoś widział to przedstawienie.
- Jeżeli on tu podejdzie to będzie gorzej.- zaczęłam go ściskać.
- Do jasnej cholery, Tośka! Nie rozumiesz, że ja też jestem człowiekiem? I że mnie to strasznie boli? Wbijasz we mnie swoje paznokcie.
- Mam dość. Zostaw mnie, błagam.
- Tosia! Co się tu dzieje?- podbiegł do nas wystraszony Dean. Muszę przyznać, że dziwnie się czułam... Nie, to źle powiedziane. Nagle przestałam czuć. Cokolwiek. Zadałam sobie sprawę z tego, że jest źle. Bardzo źle...


_________________

Cześć Kochani! <3
Czy Wy też tak się cieszyliście gdy chłopaki napisali o koncertach? Bo ja nie mogłam oddychać xd Wybieracie się gdzieś? Może kogoś spotkam ;)
Gdzie są moi cudowni czytelnicy? Z każdym rozdziałem jest Was mniej. 

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 18


*następny dzień*

- To ja już będę wychodził.- powiedział Kit.
- A ty gdzie się wybierasz?- zapytał Fabian. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z chłopakiem i oboje się zaśmialiśmy.
- Może później się zobaczymy.
- Nie będę za tobą tęsknił.
- Niech cię przytulę.- ruszył w stronę brata. Ten zerwał się z krzesła.
- Odejdź! Nie dotykaj mnie.
- Dobra, dobra.
- Antonina, wyprowadź tego człowieka z domu.
- Mnie w to nie mieszaj ale jak to powiedziałeś kilka dni temu "jestem przeciwna temu związkowi".- zaśmiałam się.
- Zastanów się Tośka.- Kit pogroził mi palcem.
- No niestety, kolego. Nie chcę żebyś należał do naszej rodziny.
- Pogadamy później.
- Uważasz, że nikogo sobie nie znajdę?- wtrącił Fabian.
- Szczerze?- spojrzał na niego Kit.
- Nie.
- Na pewno kogoś sobie znajdziesz.
- A szczerze?
- Marne szanse. To idę. Cześć.

***

- O której możemy wchodzić do klubu?
- O 20.
- Która jest?
- 19.
- Dlaczego jeszcze nie jedziemy?
- W sumie byśmy mogli.
Zabraliśmy wszystko i pojechaliśmy na miejsce koncertu. Była 19.40. W sam raz! Dwadzieścia minut wcześniej wystarczy. Musieliśmy przejść jeszcze kawałek pieszo. Bałam się reakcji brata. Ostatni zakręt...
- Co to jest?- wysyczał przez zęby.- Lepiej powiedz mi, że tam nie idziemy.
- Spokojnie.
- Widzisz te krzyczące dziewczyny? Nie idę tam, zapomnij.- powiedział i się cofnął.
- Fabian! Zrób to dla mnie.
- Tośka... Trzeba było sobie zaprosić jakąś koleżankę.
- Dobrze wiesz, że tu nikogo nie mam. Wytrzymasz te kilka godzin. Spodoba ci się.
- Nie sądzę.
- Zaufaj mi.
Chłopak pokiwał przecząco głową i razem ruszyliśmy w kierunku tłumu.
- Co ja tu robię.- szepnął.
- Cześć.- jakaś dziewczyna się do niego uśmiechnęła. Jakbym widziała innego Fabiana! Momentalnie zmienił nastawienie. Zaczął rozmowę z wysoką blondynką. Nawet nie chciało mi się podsłuchiwać.
- Przepraszam.- usłyszałam zaraz po tym gdy ktoś uderzył mnie łokciem.


- Nic się nie stało.- odparłam.
- Tak długo na to czekałam.- dodała.
- Na co?
- No na koncert.- spojrzała na mnie.- Od tak dawna próbuję ich spotkać i nareszcie mam szansę. Nie wiem jak moje życie by bez nich wyglądało.
- Pewnie tak samo jak teraz.- skomentowałam. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że jestem chamska. Stop.- Cieszę się, że udało ci się tu przyjechać.
- Ja też. Tak bardzo chcę ich przytulić, zamienić chociaż jedno słówko. Nawet wystarczy to, że przejdę gdzieś blisko. Wiele to dla mnie znaczy. Każdy z nich jest wyjątkowy. Sean jest zabawny i ma przepiękny uśmiech, Dean jest uroczy i w ogóle taki przystojny.- zachichotała.- Kieran'a uwielbiam. Chciałabym mieć takie podejście do życia jak on. Kit jest trochę wycofany i nieśmiały ale wspaniały. Nieśmiałość dodaje mu uroku. Jego najbardziej chciałabym przytulić i powiedzieć, że jest najlepszy. Niezależnie od tego co mówią inni. Nie wiem jak można uważać, że nie pasuje do zespołu.
Stałam wpatrzona w dziewczynę. Nie wiedziałam, że można darzyć taką sympatią, kogoś, kogo się nie zna.
- Ktoś tak uważa?
- Spotkałam się z takimi opiniami.
- Podoba mi się sposób w jakim o nich mówisz.- uśmiechnęłam się.
- Mówię to co myślę. Jeszcze tylko 10 minut.- niemal podskoczyła z radości.
- Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.
- Dziękuję. Życzę ci tego samego. Wybierasz się na spotkanie po koncercie? Każda roomies chce tam być.
Nie chciałam wyjść na idiotkę ale o co to jest roomies? To już jest dziwne...
- Tak. Zamierzam tam pójść.
- Świetnie.
Drzwi się otworzyły. Powiem szczerze, że bym się nie zorientowała gdyby nie to, że nagle kilkadziesiąt osób rzuciło się do wejścia, zgniatając mnie po drodze. To nie było fajne. W takim uścisku postaliśmy dobre kilka minut. Jakoś dostaliśmy się do środka. Obejrzałam się do tyłu, szukając Fabiana.
- Nigdy więcej.- zaśmiał się.
- Możemy iść?
- No chodź.- przeszliśmy kawałek i znaleźliśmy się w wielkiej sali.
- Fajnie, co?
- Chodź. Rzucamy się na miejsca z przodu.- zaczął się śmiać.
- Żartujesz?
- Nie. Zamierzam być pod samą sceną.
- Znowu się spotykamy.- ujrzałam koleżankę, którą poznałam na zewnątrz.- Mam na imię Caroline a ty?
- Tosia.
- Ciekawie.- uśmiechnęła się.
Stanęliśmy w tłumie. Dlatego, że mój brat jest bardzo przebojowym mężczyzną dopchaliśmy się do drugiego rzędu. Szalony człowiek! Zabraliśmy ze sobą obie koleżanki. Tak. Mam na myśli Caroline i Alice - nowa znajoma Fabiana. Muszę go pilnować bo nie ma szczęścia do kobiet. Przed chłopakami grał świetny support. Widziałam, że nawet mój brat nie żałuje, że tu przyszedł. Chłopaki zeszli ze sceny, na której po chwili pojawił się mężczyzna o różowych włosach. Był u nas raz.
- Tośka. Czy ja go gdzieś nie widziałem?
- Możliwe.
- Ashley!!- krzyknęła dziewczyna obok mnie. Muszę przyznać, że trochę mnie przerażały ale to jest koncert.
- Ashley!- wydarłam się. Fabian spojrzał na mnie jak na idiotkę, Caroline uśmiechnęła się i powiedziała:
- No nareszcie. Już myślałam, że jesteś tu przypadkiem.
Zaśmiałam się. W sumie jestem ale to nie zmienia faktu, że zamierzam się świetnie bawić. Chłopak odwrócił się i obdarzył nas uśmiechem.
- Widziałaś?- dziewczyna zaczęła piszczeć.- Spojrzał na nas.
- Niesamowite. Wszyscy tutaj patrzą.
- Ale to jest Ash.
- I co z tego?
- Zobacz, Robbie.- wskazała na kogoś.
- Ciekawa fryzura. Myślisz, że długo układa włosy? To chyba dość trudne.- pokiwałam głową.
- Czy ty go obrażasz?
- Nie! W żadnym wypadku. Przynajmniej nie wygląda jak wszyscy. Mi się podoba i tylko pytam. Nieważne.
Nagle światła przygasły.
- Zaraz wchodzą.- szepnęła.
- Nie mogę się doczekać.- spojrzałam na Fabiana. Przypomniała mi się wczorajsza prośba Kit'a, że miałam nagrać jego reakcję.
Dobra, wyszli na scenę. Pierwszy moment? Przeraźliwy odgłos w uszach. Jakbym wyszła ze swojego ciała i stanęła obok. Co to był za krzyk!
- Nie wierze.- Fabian zaczął się śmiać.- Widzisz to Tośka?- zaczęliśmy się przekrzykiwać.
- Zaskoczony?
- Bardzo ale chętnie zobaczę co umieją.
- I usłyszysz.
- Żebyś nie zemdlała. Tylu przystojnych mężczyzn na raz.
- Kit powiedział, że ochrona mnie obserwuje.
- Czyli nie muszę się martwić?
- Nie.
Przywitali się i zapowiedzieli pierwszą piosenkę. Jeżeli się nie mylę to nosiła tytuł "Take It Back" czy coś. Wystarczył pierwszy dźwięk żeby wszyscy zaczęli poruszać się w rytm muzyki i skakać. Oczywiście też dałam się ponieść. Nie myślałam, że Kieran tak śpiewa. Ogólnie nie spodziewałam się, że wywołają na mnie tak dobre wrażenie. Żebym jeszcze znała tekst... Muszę nad tym popracować to na następnym koncercie pokaże im co potrafię.
- I jak się bawisz?- zapytałam gdy po pewnym czasie chłopaki na chwilę opuścili scenę.
- Być może cię zaskoczę ale bardzo dobrze.- uśmiechnął się.- A ty?
- Świetnie. Częściej musimy chodzić na koncerty.
- Nie wiedziałem, że mieszkamy z taką gwiazdą.
- Weź jakieś jego autografy i posprzedawaj w pracy.
- Myślisz, że to dobry...
- Żartowałam!- zaśmiałam się.
Po koncercie zmęczeni wyszliśmy na zewnątrz.
- Tosia.- poczułam uścisk. Odwróciłam się i ujrzałam Caroline.
- Słucham?
- Wiesz, że jestem tutaj sama... Mogła byś pójść ze mną po autograf do chłopaków?
Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- No dobrze ale gdzie?
- Pewnie będą wychodzili tylnym wejściem. Chodź.- pociągnęła mnie za rękę i szybkim krokiem obeszliśmy budynek. Właściwie "biegiem" to celniejsze określenie.
- I co teraz?- zapytałam gdy zatrzymaliśmy się przed wejściem. Stało z nami jeszcze kilka fanek.
- Teraz musimy tu chwilę postać.
- Okej. Długo?
- Nie wiem Tosia.- zaśmiała się.- Zobaczymy kiedy wyjdą.
Nie musieliśmy długo czekać. Są tacy mili dla fanów. Znaczy się, nie wątpiłam w to ale jednak mi na takich nie wyglądali. Stałam sobie na uboczu, nie rzucając się w oczy, Caroline próbowała się dopchać do chłopaków ale marnie jej to wychodziło.
- Kochani, my już musimy iść. Widzimy się później.- powiedział Kieran. Czuję, że to nie spodoba się mojej koleżance. Wszyscy wsiedli do samochodu.
- Wiedziałam. Mówiłam, że tak będzie.- zaczęła iść przed siebie.
- Zaczekaj!- zawołałam. Dziewczyna nawet nie zwolniła.- Caroline!
- Co?- odwróciła się do mnie. Jej oczy były przepełnione łzami. Mimo to, że mam serce z kamienia i nigdy nie obchodziło mnie życie innych, zrobiło mi się przykro.- Jechałam tutaj kilka godzin, stałam w deszczu, przeżywałam ten koncert przez ostatni miesiąc. Nie wybaczę sobie tego, że byłam tak blisko a nie zamieniłam z nimi słowa, nie przytuliłam ich. Nic. Powinnam być wdzięczna za to, że mogłam tu przyjechać. Jestem beznadziejna.- dodała i ruszyła dalej.
- Poznasz ich.- powiedziałam pewnie.
- Nie Tośka. Za późno. Przecież to nic takiego. Cieszę się, że byłam dzisiaj tutaj. Wystarczy. Teraz mam jedno marzenie mniej.
- Nie powiedziałam tego, żeby cię pocieszyć. Pomogę ci.
Dziewczyna zatrzymała się. Przez pierwszy moment żadna z nas nie wykonała ruchu.
- Jak to zrobisz?- teraz się odwróciła.
- Zobaczysz.- złapałam dziewczynę za rękę i razem poszłyśmy poszukać Fabiana.
- Przyszłaś z jakimś chłopakiem, prawda?- zapytała.
- Tak ale go zgubiłam.- zaśmiałam się.
- Przeze mnie.
- Przestań! Ona ma 27 lat, powinien dać sobie radę.
- Czyli wiesz gdzie powinniśmy iść na after?
- No... Prawie. Mieszkam tu kilka tygodni więc wiem gdzie jest moja kamienica i szkoła. Dlatego muszę znaleźć brata.
- Masz telefon?
- No przecież!- puknęłam się w głowę.
- To jesteśmy uratowane.
- No przecież nie wzięłam go z domu bo był rozładowany.
- A numer pamiętasz?
- Nie.
- Tośka, co ty tutaj robisz?- odwróciłam się i zobaczyłam... Nie, to nie był Fabian.
- Kit?!
- Ojeju.- dziewczyna schowała się za mną i mocno ścisnęła moją dłoń.
- No cześć Kit. Co tam?
- Co tam?- zaśmiał się.- Wszystko w porządku?
- No tak. Nie mam pojęcia gdzie jest mój brat, nie wiem gdzie jestem, nie wiem gdzie mam iść, nie wiem ile ona ma lat, nic nie wiem ale mimo to jest okej.- uśmiechnęłam się.
- 17.
- Słucham?
- Mam 17 lat.- szepnęła.
- Ma 17 lat. Słyszysz? No to odpowiedź na jedno pytanie mam. Przecież wy wsiadaliście do samochodu z drugiej strony.
- Tak ale Kieran zapomniał telefonu.
- A Fabiana nie widziałeś?
- Nie. Chodź.- chłopak złapał mnie za drugą dłoń.- Idziecie ze mną, dobrze?- uśmiechnął się do dziewczyny.
Ona tylko kiwnęła głową.- Powiesz mi jak masz na imię?
- Caroline.
- Bardzo ładnie. Pojedziecie z nami. Co prawda nie wiem czy mamy wolne miejsca ale coś się wymyśli.
Poszliśmy za chłopakiem.
- Dlaczego się tak czaisz?- uśmiechnęłam się do Caroline.
- Dziwnie się czuję. Nie mówiłaś, że znasz chłopaków.
- Obiecałam ci, że ty również ich poznasz więc trochę odwagi, dziewczyno.
Po chwili znaleźliśmy się przy samochodzie chłopaków.
- Zabieramy dziewczyny do klubu.
- Kit a możesz zadzwonić do Fabiana i mu powiedzieć, że z wami jedziemy?
- Już.
- Biorę Tośkę na kolana!- krzyknął Kieran.
- Słucham?- spojrzał na niego Dean.
- No co? Nie ma miejsca. Tośka chodź.
Nie czekałam na reakcje chłopaków. Usiadłam na kolanach Kieran'a i tak z tyłu gdzie siedział Dean, Kit, Sean i Robbie nie było miejsca. Oczywiście Sean znalazł się tam przypadkiem bo chcąc być uprzejmym, przeniósł się tam robiąc miejsce mojej koleżance.
- Nie dotykaj jej Kieran.- chłopak został bezczelnie uderzony w głowę.
- Kto to zrobił?- wkroczyłam w akcję.
- Dean.- powiedzieli chórkiem.
- Ja nie skarżę.- dodał Sean.
- Zostaw go Dean.- uśmiechnęłam się do chłopaka.- Jest całkiem wygodny.
- Wzajemnie.
- Bo znowu dostaniesz.- syknął blondyn.
- Przestań.
- Nie będzie cię dotykał. 
- A mam spaść? Chyba lepiej jak mnie trzyma. 
- Uczepiłaś się Kit'a i moich braci. Z kim ja żyje...- skomentował Sean. 
- Ciebie się nie uczepię. 
- I bardzo dobrze. 
- Też się cieszę. 
- Tośka...- Dean przesunął się trochę do przodu. 
- Słucham cię. 
- Może przyjdziesz tutaj. No wiesz bo Kieran... 
- Dean, ty zazdrośniku.- chłopak zrobił smutną minę.- Za dużo jest was z tyłu. Następnym razem, okej? 
- Dobra.- odburknął. 
- Nie przedstawiłam wam Caroline.- przypomniałam sobie o dziewczynie. 
- Ja już ją poznałem.- odezwał się Kit. 
- Cześć.- przywitała się. Była bardzo wycofana. Mam wrażenie, że jest nieśmiała. To dziwne bo widząc ją pierwszy raz miałam wrażenie, że będzie jedną z najodważniejszych osób które poznałam. 
- Ile masz lat?- wypalił Sean. 
- 17. 
- Za młoda dla ciebie!- odezwał się Dean. 
- Ty będziesz wszystkie kobiety pilnował? Jedną się zajmij. Cześć jestem Kieran i mi odpowiada twój wiek. 
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- No co? Nieprawda?
- Nie, po prostu to zabrzmiało jak jakaś propozycja.- skomentował mój współlokator.
- Kit!
- Przecież wiecie jaki jestem.
- Ja nie wiedziałam.- zaśmiałam się.- Caroline jest waszą fanką. Żebyście ją słyszeli przed koncertem. Prawie was polubiłam.
- Ej, bo cię ugryzę.- odezwał się Kieran.
- Weź ty szaleńcu.- uderzyłam go w ramię.- Grozisz czy obiecujesz?- poruszyłam brwiami.
- Obiec...
- Żebym ja cię zaraz...
- Dean!- odezwali się wszyscy zgromadzeni w samochodzie.
Zapowiada się ciekawa podróż.
_____________

Cześć Miśki <33
Co tam u Was? Jak nowy rozdział? Podoba się? :)


Jeżeli chcecie być informowani o nowych notkach na blogu, zapraszam do zakładki "Powiadomienia".  Będę do Was pisać, oczywiście nie musicie odpowiadać na tą wiadomość, nie zaśmiecajcie sobie tablicy xd 
Jeżeli ktoś z Was chciałby zrobić dla mnie nagłówek na bloga to bardzo chętnie ;) Piszcie a ja podam e-maila :) 

Buziaki ;);*