*perspektywa Kit'a*
Tośka się stoczyła. Podejrzewam, że jest już na samym dnie. Ta dziewczyna jest dla mnie zbyt ważna, żebym odpuścił i ją zostawił. Nie miałem pojęcia co robić. Tańczyłem gdy nagle Dean do mnie podszedł i powiedział, że mogę go zabić. Nie wiedziałem o co mu chodzi, był bardzo roztrzęsiony. Odeszliśmy na bok. "Możesz mnie zabić bo ją zraniłem". To usłyszałem. Jeżeli on był w takim stanie to nie chciałem myśleć co się dzieje z Tośką. Nic nie mówiąc wybiegłem z klubu. Zauważyłem, że dziewczyna stoi nieopodal. Zawołałem ją ale zaczęła uciekać. Potem było tylko gorzej... Wiedziałem, że jak wypuszczę ją z ramion to będzie tragedia. Że ona znowu to zrobi. Ostatnio obiecałem sobie, że do tego nie dopuszczę. Szczypała mnie, kopała, gryzła i drapała. Bolało, bolało jak cholera ale to było nic w porównaniu do tego co ona czuła w środku. Wtedy pomyślałem, że sobie nie poradzę. Zawołałem Dean'a, licząc na to, że będzie niedaleko. Nie myliłem się.
- Co się dzieje?- zapytał przestraszony.
- Proszę cię, pomóż mi.
No tak. Dwóch silnych mężczyzn nie mogło poradzić sobie z jedną, zagubioną dziewczyną.
- Niech on mnie nie dotyka Kit!- krzyczała coraz głośniej, jednocześnie z każdą sekundą opadała z sił. Jej uścisk był lżejszy, nawet przestała mnie gryźć. Za to nadal bardzo drapała. Czuję, że przez następny tydzień nigdzie się nie pokażę.
- Tosia. Nie bój się.- wyrwała się. Nie! Wszystko tylko nie to. Obaj z Dean'em za nią ruszyliśmy. Nie byłem w tym najlepszy ale chłopak zaraz ją dogonił.
- Zabieramy ją do samochodu.- powiedziałem. Na szczęście stał niedaleko.- Idę po Ashley'a.
- Nie zostawiaj mnie! Nie wiem co mam zrobić.
- Zaczekaj chwilę. Najgorsze jest za nami. Ty miałeś to szczęście, że cię przy tym nie było. Trzymaj jej ręce, żeby cię nie podrapała. Z resztą sobie poradzisz.
*perspektywa Dean'a*
Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem? Tylko te słowa przychodziły mi na myśl. Nie wiem co Kit miał na myśli krzycząc do niej, że nie pozwoli jej więcej tego zrobić. Nie to jest teraz najważniejsze.
- Tośka, wszystko będzie dobrze. Słyszysz, kochanie? Nie chciałem. Już więcej nie będziemy się kłócić. Jesteś dla mnie najważniejsza. Przepraszam.- szepnąłem, gładząc jej włosy. Bałem się powiedzieć cokolwiek. Nikt nie wie jak zareaguje. Z czym takim się jeszcze nie spotkałem.
- Nie dotykaj mnie!
- Kit zaraz przyjdzie.
- Nienawidzę cię za to co mi robisz.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Wiesz co? Tylko na Kit'a mogę liczyć.
- Z nim kłócisz się więcej niż ze mną. Nie mam pojęcia dlaczego to mnie od siebie odepchnęłaś.
- Nie odepchnęłam cię. To on zawsze jest przy mnie gdy się zaczyna.
- Ale co się zaczyna?
- Nie widzisz? Tylko on się nie boi i mi pomaga.
- Ale co się zaczyna?
- Nie widzisz? Tylko on się nie boi i mi pomaga.
- Dobrze, kochanie. Nic nie mów. Przytul się mocno.- powiedziałem. Tak też zrobiła.
*perspektywa Kit'a*
*perspektywa Kit'a*
- Jesteśmy. Jedziemy do domu. Oczywiście Fabian jedynie wie, że ją odwozimy.- otworzyłem drzwi i pomogłem wejść przyjacielowi z dziewczyną.
- Chcę usiąść z Kit'em.- szepnęła. Spojrzałem na chłopaka. Byłem wściekły! Powinienem zaraz wiedzieć jak to się skończy.
- Już Tośka.- dobrze, że mieliśmy dość duży samochód. Zabrałem dziewczynę na kolana. Ledwo się ruszała.
- Przepraszam, Kit.- szepnął chłopak.
- Cicho siedź! Kiedyś oszaleję przez te wasze romansy.- syknąłem, patrząc na przyjaciela.
- Możecie mi powiedzieć co się dzieje?- odezwał się Ashley.
- Chociaż ty nie pytaj.
- Nie zostawiaj mnie Kit.- ścisnęła moją rękę.
Wydaje mi się, że Tośka zaczęła majaczyć. Nie mam pojęcia co się dzieje. Przecież nic nie brała, chyba...
- Jestem przy tobie.
- Trzymaj mnie mocno.
- Trzymam. Będę miał teraz zajęcie na całą noc.
- Mogę zostać.- dodał Dean.
- Chyba sobie żartujesz. Chcesz, żeby nas pozabijała? Bo ja wolę tego uniknąć.
- Co ja jej zrobiłem?- zapytał załamany. Nie miałem ochoty się na niego gniewać ale zżerało mnie od środka.
Do domu mieliśmy jakieś 30 minut drogi. Podróż jakoś nam minęła. Tosia się uspokoiła, miałem wrażenie, że zasypia, oparta o moje ramię.
- Pomóc wam?- zapytał Ash.
- Nie. Dam sobie radę. Zawieź Dean'a do domu, dobra? Albo wróćcie do klubu. Powiedz chłopakom, że źle się poczułem czy coś. Fani jakoś mi wybaczą. Znając życie, nawet nie zauważą.
- Nie mów tak. Trzymaj się, Kit.
- Cześć.
Chłopaki odjechali. Dean się nawet nie odezwał.
- Możesz iść sama?
- Mogę.
Postawiłem dziewczynę na ziemię. Zaraz bezwładnie się osunęła. Zdążyłem ją złapać, zanim upadła na ziemię.
- Właśnie wiedzę.- zabrałem ją na ręce i ruszyłem na górę. Z trudem otworzyłem drzwi.
- Wiedziałam, że z tą małolatą będą same problemy.- obok nas pojawiła się sąsiadka.
- O niczym pani nie ma pojęcia więc proszę się nie udzielać.
- Teraz nie udzielać. Raz wszystkim nam zrobi krzywdę. Odkręci gaz albo podpali mieszkanie. Z takimi to nie wiadomo.
- Żegnam.- powiedziałem, chcąc uniknąć bezsensownej rozmowy. Wszedłem do mieszkania.
- Wiedziałam, że z tą małolatą będą same problemy.- obok nas pojawiła się sąsiadka.
- O niczym pani nie ma pojęcia więc proszę się nie udzielać.
- Teraz nie udzielać. Raz wszystkim nam zrobi krzywdę. Odkręci gaz albo podpali mieszkanie. Z takimi to nie wiadomo.
- Żegnam.- powiedziałem, chcąc uniknąć bezsensownej rozmowy. Wszedłem do mieszkania.
- Spać.
- Wiem Tosia. Dasz radę sama się przebrać?
- Nie.
I co teraz? Jeszcze mnie o coś oskarżą jak ją dotknę.
- To się prześpisz w ubraniu.- zaprowadziłem ją do pokoju i położyłem na łóżku. Sam już nie mam na nic siły.
- Nie zostawiaj mnie Kit.
- Zaczekasz minutkę? Tylko się przebiorę.- tak też zrobiłem. Ze szczoteczką w ustach stanąłem w drzwiach jej pokoju. Jednak wolała przespać się w piżamie bo właśnie ją zakładała. Wróciłem do łazienki i po 2 minutach znowu znalazłem się w sypialni Tosi.
- Śpisz dziś ze mną.
- Cóż za propozycja.- położyłem się obok dziewczyny. Mocno się we mnie wtuliła.
- To moja wina.
- O czym ty mówisz Tośka? Nic takiego się nie stało. Teraz będzie wszystko dobrze. Ze mną jesteś bezpieczna.
- Zaczynam się siebie bać, wiesz Kit? Jestem potworem.
- Nie jesteś. Trochę drapiesz i gryziesz ale to nie czyni z ciebie potwora.
- Widzisz jaka jestem? Całuję się z Dean'em, w nocy śpię z tobą, siedzę na kolanach Kieran'a. Jestem...
- Cicho! Jesteś moją zagubioną Tosią. Dean'em się nie przejmuj. Pewnie się domyśla, że teraz śpimy razem. Obiecałem mu, że nie zostawię cię samej. Na kolanach Kieran'a siedziałaś bo nigdzie nie było miejsca. Równie dobrze zamiast niego mogłem być ja, a nawet Robbie czy Ashley. To nie miało znaczenia.
- Nie jest dobrze. Boję się o własne bezpieczeństwo. O ciebie i Fabiana też.
Teraz nie wiedziałem co powiedzieć. Sam zaczynam się martwić.
- Nie chciałam cię skrzywdzić.
- Nic się nie stało Tosia.
- A jeżeli następnym razem zrobię coś gorszego?
- A sobie nie robiłaś krzywdy?
- Ale to boli tylko mnie. Teraz wciągnęłam w to ciebie.
- No to jakoś sobie dwoje poradzimy. Chociaż będziesz mnie dalej gryzła, biła, kopała i drapała to na pewno nie pozwolę ci na żadne kolejne cięcie, jasne?
- Mam wrażenie, że nikogo nie obchodzi to co robię. Nawet mnie przestaje to interesować.
- A ja?
- No tak. Dziwie się, że mi pomagasz. Za to jaka ja jestem dla ciebie powinieneś mnie zostawić albo nawet mi pomóc w...
- Cicho.- zakryłem jej usta ręką.- Nie słyszę co mówisz. Tylko nie gryź.- uśmiechnąłem się.
- Nie.- zdjęła moją dłoń i delikatnie ją pocałowała.- Dziękuję, że jesteś.
Pierwszy raz usłyszałem takie słowa ale jestem pewny że były szczere. Być może jutro znowu będę dla niej nikim. Nie chcę o tym myśleć bo liczy się teraz.
- Ja ci dziękuję, że jesteś. Śpij, jest ci to bardzo potrzebne.- pocałowałem ją w czoło.
- Dobranoc Kit.
- Dobranoc.
Nie chciałem jej nic mówić ale jutro szykuje się poważna rozmowa. Zamierzam wysłać ją do kogoś, kto będzie w stanie nam pomóc. Tak, NAM. Nie zostawię jej.
***
*perspektywa Tosi*
Jest 3.25. Wstyd mi. Wstyd mi, że Kit nie może spędzić czasu z przyjaciółmi przez moje zachowanie. Teraz sobie śpi. Przynajmniej tak czuję. Ja mam przed sobą jedynie ścianę. Chłopak jest za mną. Może myślał, że jak będę spała z brzegu to ucieknę? Nie wiem. Gdybym chciała zrobiłabym to teraz. Albo raczej nie bo Kit mnie mocno trzyma. Muszę przyznać, że czuję się przy nim bezpiecznie. No właśnie, tylko przy nim. Gdy zostaję sama to znowu ogarnia mnie strach. Tak, bardzo boję się siebie. Normalne? Nie, wcale nie. Trzymam mocno jego dłoń. Nie radzę sobie, wiem to. Nikt nie musi mi tego mówić. Stwierdziłam, że muszę iść do toalety. Położyłam się na plecach i obserwowałam Kit'a. Nadal obejmował mnie w pasie. Delikatnie złapałam jego rękę, zdejmując ją z siebie. Kolejny problem... Jak wymknąć się z łóżka, żeby mnie nie zauważył? No dobra. Powoli zaczęłam się przesuwać, gdy byłam przy końcu, postawiłam nogi na podłodze i cicho wyszłam z pokoju. Byłam w łazience może minutę...
- Tośka?
*perspektywa Kit'a*
Przebudziłem się a jej nie było przy mnie. Być może przesadzam ale nie wiem jak długo jej nie ma. Zerwałem się na równe nogi i poszedłem do łazienki.
- Tośka?- zapukałem.
- Daj mi chwilę Kit.
Nie chciałem robić problemów, tym bardziej krzyczeć. Usiadłem na podłodze i oparłem się o ścianę. Po jakiś 3 minutach dziewczyna opuściła pomieszczenie.
- Chodź.- złapała mnie za rękę. Byłem lekko zszokowany. Zamknęła drzwi do swojego pokoju i zapaliła małą lampkę stojącą na biurku. Wtedy stanęła przede mną w swojej koszulce. Odetchnęła głęboko.
- Co?
- Zobacz.- szepnęła. Wystawiła swój nadgarstek i przystawiła do niego moją dłoń. Tak samo zrobiła z drugim.- Żadnej nowej rany. Te same co ostatnio.- powiedziała. Podniosła koszulkę, pokazując swoje nogi.- Uda też czyste. Widzisz?
- Widzę.- odpowiedziałem, przyglądając się jej.
Po chwili podwinęła ją jeszcze bardziej.
- Na brzuchu też nic nie ma.
Teraz odwróciła się tyłem.
- Na plecach też nie znajdziesz. Ramiona bez skazy. Widzisz?- ujęła moją twarz w swoje malutkie, ciepłe dłonie.- To, że opuściłam pokój nie oznacza, że szłam się okaleczyć!
- Widzę Tosia. Jestem z ciebie dumny.- mocno ją przytuliłem.
- Możemy się położyć? Chętnie bym jeszcze pospała.- smutno się uśmiechnęła.
- Wskakuj.- zgasiłem światło i położyłem się obok dziewczyny. Znowu się we mnie wtuliła.
- Po prostu się przestraszyłem. To nie tak, że chcę cię kontrolować.
- Wiem, Kit. Przez to pokłóciłam się z Dean'em.
- Powiedziałaś mu, że się tniesz?- zapytałem zdziwiony.
- Nie. Próbował mnie kontrolować. Jednak powód dla którego ty to robisz jest inny więc nie mam ci tego za złe. Wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczna.
- Opowiesz mi w końcu jak jest między tobą i Dean'em?
- Też uważasz, że 3.35 jest dobrą porą?
- Każda pora jest dobra.- skomentowałem.
- No dobrze. Jeżeli chcesz wiedzieć.
- Oczywiście, że chcę.
- Między mną a Dean'em nie ma nic. Oto cała historia.- powiedziała krótko. Nie spodziewałem się tego, że powie mi wiele ale kilka słów?
- Jak to nic? Widocznie macie się ku sobie.
- Szkoda, że widzą to wszyscy oprócz nas.
- Dean to widzi.
- No faktycznie. On tak. Ja nie bardzo.
- Dlaczego?
- A widzisz co się ze mną dzieje? W jaki wpadam szał jak zaczynamy się kłócić?
- Pomogę ci. Razem sobie z tym poradzimy. Przestaniesz tak reagować i wszystko się ułoży. Nie zawsze tak reagujesz.
- Nic nie będzie normalnie. Już nigdy.
- Nie mów tak.- ścisnąłem ją mocniej.- Jeżeli nie poradzisz sobie sama to poprosimy o pomoc specjalistę.- trochę się bałem wypowiadając te słowa. Nie chcę jej dzisiaj denerwować. Wszyscy widzieliśmy dzisiaj za dużo.
- Masz na myśli psychologa?
- Tosia...- przesunąłem się tak, żeby dokładnie widzieć twarz dziewczyny. Nie było to łatwe z uwagi na porę dnia ale jakoś mi się udało.- Powinnaś spróbować. Jeżeli chcesz to będę wtedy z tobą i postaram się jak najlepiej cię wspierać.
- Cały czas to robisz.
- I nie zamierzam skończyć.
- Co tu są za rozmowy?- do pokoju wszedł zaspany Fabian. Tosia się gwałtownie ode mnie odsunęła, uderzając w ścianę.
- Ałł.- syknęła.
- Nic ci nie jest?- zainteresowałem się.
- Nie.
- Kit, mogę spytać co tutaj robisz?- zapytał spokojnie. Usiadł na łóżku dziewczyny.
- Powiemy mu?- spojrzałem na dziewczynę. Westchnęła i przysuwając się do mnie, złapała za rękę.
- Lepiej nie.
- Jesteście razem, tak? Tośka weź przestań. Stać cię na kogoś lepszego.
- Nie chodzi o to. Nie jesteśmy razem. Po prostu Kit jest jedyną osobą w której mam oparcie i która w jakikolwiek sposób interesuje się moim życiem.
- Proszę?- chyba nie zrozumiał co chciała mu przekazać.
- Porozmawiamy jutro rano na spokojnie. Jest noc, wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Rano będę w pracy.
- No to wieczorem. Nie ma problemu. Tosia będziesz w domu?- zwróciłem się do brunetki.
- Będę.
- A ty?
- Też.
- Wszyscy będziemy więc przełóżmy to na jutro. Pójdę do siebie Tośka.- pocałowałem dziewczynę w czoło.- Dasz sobie radę.
- Z tobą było lepiej.- szepnęła.
- Chodź.- Fabian poklepał mnie ramieniu.- Dobranoc siostrzyczko.
- Dobranoc.
Wyszliśmy z jej pokoju. Znając życie Fabian zaraz zada mi milion pytań a ja na prawdę nie mam ochoty na nie odpowiadać.
- Dobranoc Kit.
O to zaskoczenie!
- Dobranoc.
***
- Dean dzwonił do mnie kilka razy.- powiedziała, wchodząc do kuchni.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie odebrałam.
- Nie chcesz?
- Od dłuższego czasu sama nie wiem czego chcę. Powinnam zamknąć się w pokoju i z niego nie wychodzić. Przynajmniej przestałabym zagrażać innym.
- Nadal byś zagrażała sobie.
- Przemyślałam to o czym wczoraj rozmawialiśmy.- usiadła obok mnie. Zamilkła.
- I?
- Masz rację. Powinnam się leczyć.
- To chyba najważniejsze za nami.
- Słucham?
- Najważniejsze jest to, żebyś się zgodziła. Musisz sama czuć potrzebę zmiany swojego życia, inaczej niczego nie osiągniesz.
- Może masz rację.
- Nieskromnie powiem, że mam.- zaśmiałem się.
- Kit, dlaczego mi pomagasz?- wlepiła we mnie swoje jasne oczy.
- A dlaczego nie?
- Ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje.
- Mnie również.
- Więc mi odpowiedź.
- Ale nie wiem co mam ci powiedzieć Tosia. Jesteś moją koleżanką i liczy się dla mnie twoje dobro. Może być?
- No niech ci będzie.
- Zmęczona jesteś.- odgarnąłem kosmyk jej włosów.
- Skąd ten pomysł?
- Widzę po oczach.
- Aż tak strasznie wyglądam?
- Nie to miałem na myśli. Powiedz Dean'owi. On to zrozumie. Jestem tego pewny.
- Nie wiem czy chcę. Widzisz jakie to wszystko jest poplątane?
- Ja nie mam takich problemów. Mnie nikt nie kocha.
- Ojjj...- przytuliła mnie.- Ja cię kocham.
- Chociaż ktoś.- zaśmiałem się.
- Bez żadnych podtekstów.
- Kochasz mnie tak mocno jak Fabiana?
- Tak jak mojego dziwnego brata to ja nie kocham nikogo. Przepraszam Kit.- na jej ustach pojawił się uśmiech, jednak w oczach nadal panował smutek i rozpacz.
_____________
Dobra, dobra. Dodaję bo mam wrażenie, że chcecie mnie zabić xd Ze mną na prawdę można się dogadać, trzeba tylko chcieć ;) Jakieś ciekawe plany na weekend? Ja zaraz się zbieram na urodzinki Ewki, jeeej *.* <3
Miłego czytania, Patty <3
- Nie jest dobrze. Boję się o własne bezpieczeństwo. O ciebie i Fabiana też.
Teraz nie wiedziałem co powiedzieć. Sam zaczynam się martwić.
- Nie chciałam cię skrzywdzić.
- Nic się nie stało Tosia.
- A jeżeli następnym razem zrobię coś gorszego?
- A sobie nie robiłaś krzywdy?
- Ale to boli tylko mnie. Teraz wciągnęłam w to ciebie.
- No to jakoś sobie dwoje poradzimy. Chociaż będziesz mnie dalej gryzła, biła, kopała i drapała to na pewno nie pozwolę ci na żadne kolejne cięcie, jasne?
- Mam wrażenie, że nikogo nie obchodzi to co robię. Nawet mnie przestaje to interesować.
- A ja?
- No tak. Dziwie się, że mi pomagasz. Za to jaka ja jestem dla ciebie powinieneś mnie zostawić albo nawet mi pomóc w...
- Cicho.- zakryłem jej usta ręką.- Nie słyszę co mówisz. Tylko nie gryź.- uśmiechnąłem się.
- Nie.- zdjęła moją dłoń i delikatnie ją pocałowała.- Dziękuję, że jesteś.
Pierwszy raz usłyszałem takie słowa ale jestem pewny że były szczere. Być może jutro znowu będę dla niej nikim. Nie chcę o tym myśleć bo liczy się teraz.
- Ja ci dziękuję, że jesteś. Śpij, jest ci to bardzo potrzebne.- pocałowałem ją w czoło.
- Dobranoc Kit.
- Dobranoc.
Nie chciałem jej nic mówić ale jutro szykuje się poważna rozmowa. Zamierzam wysłać ją do kogoś, kto będzie w stanie nam pomóc. Tak, NAM. Nie zostawię jej.
***
*perspektywa Tosi*
Jest 3.25. Wstyd mi. Wstyd mi, że Kit nie może spędzić czasu z przyjaciółmi przez moje zachowanie. Teraz sobie śpi. Przynajmniej tak czuję. Ja mam przed sobą jedynie ścianę. Chłopak jest za mną. Może myślał, że jak będę spała z brzegu to ucieknę? Nie wiem. Gdybym chciała zrobiłabym to teraz. Albo raczej nie bo Kit mnie mocno trzyma. Muszę przyznać, że czuję się przy nim bezpiecznie. No właśnie, tylko przy nim. Gdy zostaję sama to znowu ogarnia mnie strach. Tak, bardzo boję się siebie. Normalne? Nie, wcale nie. Trzymam mocno jego dłoń. Nie radzę sobie, wiem to. Nikt nie musi mi tego mówić. Stwierdziłam, że muszę iść do toalety. Położyłam się na plecach i obserwowałam Kit'a. Nadal obejmował mnie w pasie. Delikatnie złapałam jego rękę, zdejmując ją z siebie. Kolejny problem... Jak wymknąć się z łóżka, żeby mnie nie zauważył? No dobra. Powoli zaczęłam się przesuwać, gdy byłam przy końcu, postawiłam nogi na podłodze i cicho wyszłam z pokoju. Byłam w łazience może minutę...
- Tośka?
*perspektywa Kit'a*
Przebudziłem się a jej nie było przy mnie. Być może przesadzam ale nie wiem jak długo jej nie ma. Zerwałem się na równe nogi i poszedłem do łazienki.
- Tośka?- zapukałem.
- Daj mi chwilę Kit.
Nie chciałem robić problemów, tym bardziej krzyczeć. Usiadłem na podłodze i oparłem się o ścianę. Po jakiś 3 minutach dziewczyna opuściła pomieszczenie.
- Chodź.- złapała mnie za rękę. Byłem lekko zszokowany. Zamknęła drzwi do swojego pokoju i zapaliła małą lampkę stojącą na biurku. Wtedy stanęła przede mną w swojej koszulce. Odetchnęła głęboko.
- Co?
- Zobacz.- szepnęła. Wystawiła swój nadgarstek i przystawiła do niego moją dłoń. Tak samo zrobiła z drugim.- Żadnej nowej rany. Te same co ostatnio.- powiedziała. Podniosła koszulkę, pokazując swoje nogi.- Uda też czyste. Widzisz?
- Widzę.- odpowiedziałem, przyglądając się jej.
Po chwili podwinęła ją jeszcze bardziej.
- Na brzuchu też nic nie ma.
Teraz odwróciła się tyłem.
- Na plecach też nie znajdziesz. Ramiona bez skazy. Widzisz?- ujęła moją twarz w swoje malutkie, ciepłe dłonie.- To, że opuściłam pokój nie oznacza, że szłam się okaleczyć!
- Widzę Tosia. Jestem z ciebie dumny.- mocno ją przytuliłem.
- Możemy się położyć? Chętnie bym jeszcze pospała.- smutno się uśmiechnęła.
- Wskakuj.- zgasiłem światło i położyłem się obok dziewczyny. Znowu się we mnie wtuliła.
- Po prostu się przestraszyłem. To nie tak, że chcę cię kontrolować.
- Wiem, Kit. Przez to pokłóciłam się z Dean'em.
- Powiedziałaś mu, że się tniesz?- zapytałem zdziwiony.
- Nie. Próbował mnie kontrolować. Jednak powód dla którego ty to robisz jest inny więc nie mam ci tego za złe. Wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczna.
- Opowiesz mi w końcu jak jest między tobą i Dean'em?
- Też uważasz, że 3.35 jest dobrą porą?
- Każda pora jest dobra.- skomentowałem.
- No dobrze. Jeżeli chcesz wiedzieć.
- Oczywiście, że chcę.
- Między mną a Dean'em nie ma nic. Oto cała historia.- powiedziała krótko. Nie spodziewałem się tego, że powie mi wiele ale kilka słów?
- Jak to nic? Widocznie macie się ku sobie.
- Szkoda, że widzą to wszyscy oprócz nas.
- Dean to widzi.
- No faktycznie. On tak. Ja nie bardzo.
- Dlaczego?
- A widzisz co się ze mną dzieje? W jaki wpadam szał jak zaczynamy się kłócić?
- Pomogę ci. Razem sobie z tym poradzimy. Przestaniesz tak reagować i wszystko się ułoży. Nie zawsze tak reagujesz.
- Nic nie będzie normalnie. Już nigdy.
- Nie mów tak.- ścisnąłem ją mocniej.- Jeżeli nie poradzisz sobie sama to poprosimy o pomoc specjalistę.- trochę się bałem wypowiadając te słowa. Nie chcę jej dzisiaj denerwować. Wszyscy widzieliśmy dzisiaj za dużo.
- Masz na myśli psychologa?
- Tosia...- przesunąłem się tak, żeby dokładnie widzieć twarz dziewczyny. Nie było to łatwe z uwagi na porę dnia ale jakoś mi się udało.- Powinnaś spróbować. Jeżeli chcesz to będę wtedy z tobą i postaram się jak najlepiej cię wspierać.
- Cały czas to robisz.
- I nie zamierzam skończyć.
- Co tu są za rozmowy?- do pokoju wszedł zaspany Fabian. Tosia się gwałtownie ode mnie odsunęła, uderzając w ścianę.
- Ałł.- syknęła.
- Nic ci nie jest?- zainteresowałem się.
- Nie.
- Kit, mogę spytać co tutaj robisz?- zapytał spokojnie. Usiadł na łóżku dziewczyny.
- Powiemy mu?- spojrzałem na dziewczynę. Westchnęła i przysuwając się do mnie, złapała za rękę.
- Lepiej nie.
- Jesteście razem, tak? Tośka weź przestań. Stać cię na kogoś lepszego.
- Nie chodzi o to. Nie jesteśmy razem. Po prostu Kit jest jedyną osobą w której mam oparcie i która w jakikolwiek sposób interesuje się moim życiem.
- Proszę?- chyba nie zrozumiał co chciała mu przekazać.
- Porozmawiamy jutro rano na spokojnie. Jest noc, wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Rano będę w pracy.
- No to wieczorem. Nie ma problemu. Tosia będziesz w domu?- zwróciłem się do brunetki.
- Będę.
- A ty?
- Też.
- Wszyscy będziemy więc przełóżmy to na jutro. Pójdę do siebie Tośka.- pocałowałem dziewczynę w czoło.- Dasz sobie radę.
- Z tobą było lepiej.- szepnęła.
- Chodź.- Fabian poklepał mnie ramieniu.- Dobranoc siostrzyczko.
- Dobranoc.
Wyszliśmy z jej pokoju. Znając życie Fabian zaraz zada mi milion pytań a ja na prawdę nie mam ochoty na nie odpowiadać.
- Dobranoc Kit.
O to zaskoczenie!
- Dobranoc.
***
- Dean dzwonił do mnie kilka razy.- powiedziała, wchodząc do kuchni.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie odebrałam.
- Nie chcesz?
- Od dłuższego czasu sama nie wiem czego chcę. Powinnam zamknąć się w pokoju i z niego nie wychodzić. Przynajmniej przestałabym zagrażać innym.
- Nadal byś zagrażała sobie.
- Przemyślałam to o czym wczoraj rozmawialiśmy.- usiadła obok mnie. Zamilkła.
- I?
- Masz rację. Powinnam się leczyć.
- To chyba najważniejsze za nami.
- Słucham?
- Najważniejsze jest to, żebyś się zgodziła. Musisz sama czuć potrzebę zmiany swojego życia, inaczej niczego nie osiągniesz.
- Może masz rację.
- Nieskromnie powiem, że mam.- zaśmiałem się.
- Kit, dlaczego mi pomagasz?- wlepiła we mnie swoje jasne oczy.
- A dlaczego nie?
- Ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje.
- Mnie również.
- Więc mi odpowiedź.
- Ale nie wiem co mam ci powiedzieć Tosia. Jesteś moją koleżanką i liczy się dla mnie twoje dobro. Może być?
- No niech ci będzie.
- Zmęczona jesteś.- odgarnąłem kosmyk jej włosów.
- Skąd ten pomysł?
- Widzę po oczach.
- Aż tak strasznie wyglądam?
- Nie to miałem na myśli. Powiedz Dean'owi. On to zrozumie. Jestem tego pewny.
- Nie wiem czy chcę. Widzisz jakie to wszystko jest poplątane?
- Ja nie mam takich problemów. Mnie nikt nie kocha.
- Ojjj...- przytuliła mnie.- Ja cię kocham.
- Chociaż ktoś.- zaśmiałem się.
- Bez żadnych podtekstów.
- Kochasz mnie tak mocno jak Fabiana?
- Tak jak mojego dziwnego brata to ja nie kocham nikogo. Przepraszam Kit.- na jej ustach pojawił się uśmiech, jednak w oczach nadal panował smutek i rozpacz.
_____________
Dobra, dobra. Dodaję bo mam wrażenie, że chcecie mnie zabić xd Ze mną na prawdę można się dogadać, trzeba tylko chcieć ;) Jakieś ciekawe plany na weekend? Ja zaraz się zbieram na urodzinki Ewki, jeeej *.* <3
Miłego czytania, Patty <3