*Tosia*
- Rozumiesz? Jestem beznadziejna. Nienawidzę siebie tak bardzo jak nienawidzę jego.- płakałam do słuchawki.
- Tosia, uspokój się. Mów wolniej, kochanie. Zaraz coś na to poradzimy.- usłyszałam zmartwiony głos Caroline.
- Nie chcę już żyć. Pierwszy raz czuję to tak mocno. Mój czas na tym cholernym świecie się kończy.- z nerwów łapałam włosy i ciągnęłam je z całej siły. Rzuciłam telefon na łóżko i dalej próbowałam je sobie powyrywać. Bolało? Głupie pytanie. Nigdy wcześniej nie czułam takiego bólu.
- Tosia nie pozwalam ci tak mówić, rozumiesz?- tym razem na mnie krzyknęła.
- Nie chcę Caroline, nie dam sobie rady. Zdradziłam go, rozumiesz? Zdradziłam człowieka, który był dla mnie taki dobry, który naprawdę mnie kochał. Taką bezwartościową osobę. Tylko on darzył mnie prawdziwym uczuciem. Tylko on był szczery. Kit to kawał chama. Tłumaczenie, że jest tylko mężczyzną nie zwalnia go od myślenia. Chcę umrzeć, Caroline.- nerwowo zaczęłam poruszać się na łóżku. Moje ruchy były coraz szybsze. Wstałam... Zaczęłam po kolei uderzać we wszystko co znajdowało się na mojej drodze. Łapałam przedmioty, po czym z całą siłą rzucałam je o ziemię. "Nienawidzę siebie, rozumiesz? Jestem pomiotem diabła."- powtarzałam w kółko. Stanęłam w miejscu i zacisnęłam pięści. Dławiłam się łzami, nie mogę inaczej tego nazwać. Zaczynałam się dusić, brakowało mi powietrza. Upadłam na kolana i po prostu błagałam Boga o to, żeby zabrał mnie do siebie.
- Tosia! Tośka, odezwij się.- słyszałam płacz w słuchawce.
*Dean*
Znowu mam to beznadziejne wrażenie, że dzieje się coś złego.
- Charlie? Mógłbyś gdzieś zadzwonić?- zapytałem.
- Gdzie?- przeniósł się ze swojego łóżka na moje.
- Do Tosi.
- Dean...
- Dzieje się coś złego, jestem tego pewny. Proszę cię, daj mi z nią porozmawiać.
- Dobra, żebyś potem tego nie żałował.- westchnął i zabrał telefon ze stolika.- Proszę.- przytrzymał mi go przy uchu.
- Zajęte.- powiedziałem.
- Widocznie z kimś rozmawia.
- Zadzwoń do Kit'a.
- Teraz to oszalałeś.- pokiwał przecząco głową.
- Dzwoń.
- Tak?
- Kit? Gdzie jest Tośka?
- Nie wiem, jestem na policji.
- Co?
- Jakieś wyjaśnienia dotyczące pobicia. A co się dzieje?
- Nic.
- Rozłączyłem się.
- Charlie!
- I tak nie wiedział co z Tosią.
- Zadzwoń do Kierana.
- Kieran nienawidzi jej bardziej niż ty.
- Masz rację, to do Seana.
- Odważny jesteś.
- Dzwoń Charlie, nie gadaj. Mam to szczęście, że Sean o niczym nie wie.
- Co się dzieje Dean?
- Jedź do Tosi, błagam cię.
- Po co mam do niej jechać? Może zapomniałeś ale jej nie lubię.
- Doskonale o tym pamiętam. Nie prosiłem cię o wiele rzeczy, to jest dla mnie bardzo ważne. Jedź i zobacz co się z nią dzieje?
- Dean, nie bardzo mam na to ochotę.
- Ruszaj dupę i jedź do niej!- krzyknąłem. Charlie aż się wzdrygnął. Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje?
- Nie wiem ale mam złe przeczucia.- powiedziałem. Sean głośno westchnął. - Proszę cię bracie. Tylko o to.- dodałem zrezygnowany.
- Dobra, pojadę do niej ale wisisz mi wielką przysługę!
- Dziękuję, nie zapomnę ci tego do końca życia
*Sean*
No tak mi się nudzi! O, Jezu. Tak strasznie się nudzę, że właśnie pakuję się do samochodu i jadę w odwiedziny do szalonej dziewczyny mojego brata.
Droga zajęła mi jakieś 20 minut, nic dziwnego. O tej godzinie zawsze są korki na mieście. Powoli ruszyłem w stronę jej mieszkania, naprawdę mi się nie spieszyło. Zapukałem do drzwi, nikt nie otwierał. Zadzwoniłem dzwonkiem. Nadal nic. Stoję tutaj od 2 minut, złapałem za klamkę tak od niechcenia, nadusiłem i drzwi się otworzyły. Dreszczyk emocji. Po chwili byłem już we wnętrzu mieszkania.
- Fabian! Kit!- zawołałem. Nikt się nie odezwał. O co tutaj chodzi? Dlaczego zostawiają drzwi otwarte, zaproszenie dla złodziei. A potem będą chodzić tacy zdziwieni, że ich okradli. W salonie cisza, w kuchni to samo. Ruszyłem korytarzem w stronę pokoju Kita. Usłyszałem dyszenie. Tak, nie wiem jak to opisać. Nie wyobrazicie sobie tego. To był tak przeszywający odgłos, że sam zacząłem się bać. Próbowałem znaleźć pomieszczenie z którego dochodzi. Co jest? Boję się jak cholera!
Przechodziłem po kolei obok drzwi pokoi. Na pewno nie u Fabiana, nie u Kit'a, odgłos nie dochodził też z łazienki. Tośka... Stanąłem przed jej drzwiami. Chcę cofnąć czas i nie zgodzić się na prośbę Deana! Nacisnąłem na klamkę i lekko odepchnąłem drzwi, które zaskrzypiały. Teraz słyszę wyraźnie to co się tutaj dzieje. Pokój był zdemolowany. Nic nie było na swoim miejscu, sprzęty były porozwalane. Dosłownie! Okno było wybite. Teraz zacząłem się martwić. Ktoś mógł się włamać! Nie czekając ani chwili zacząłem nawoływać Tosię. Krzątałem się po jej sypiali odrzucając kawałki drewna i szkła. Złapałem koc leżący na ziemi... Aż się cofnąłem. Przysięgam, nigdy nie widziałem czegoś tak okropnego.
*Fabian*
Dlaczego właśnie teraz szef musiał do mnie zadzwonić? Wiem, że praca dziennikarza wiąże się z dyspozycyjnością w każdym czasie, ale dlaczego teraz? Gdy powinienem zająć się Tosią. Została sama. Kita zabrała policja, nie odbiera ode mnie telefonów. Chcę wrócić do domu.
*Sean*
- To.. To.. Tosia?- szepnąłem.
Dziewczyna leżała cała zakrwawiona, trzęsła się niemiłosiernie, jej powieki drgały jak oszalałe! Klęknąłem, chciałem jej pomóc, zbliżyłem się, ale nawet nie wiedziałem od czego zacząć.
- Shine your light....
Nuciła słowa naszej piosenki. Właściwie już tylko ruszała ustami, nie miała siły na nic innego. Kurczowo trzymała swoje ręce. Kołysała się jakby była w jakimś transie. Wyglądała strasznie, przerażająco!
- Chodź, zabiorę cię do szpitala.- próbowałem zabrać ją na ręce, zaciśnięte n kolanach. Nie wiem jak to zrobić. Nie wiem jak złapać ją żeby nie czuła bólu. Nie wiem...
- Nie.- wyrzęziła z ostatnim tchnieniem.
- Pomogę ci, Tosia.
- Nie. Teraz... będzie lepiej.- mówiła powoli.
- Nie będzie, jedziemy do szpitala.- zabrałem ją na ręce. Jej głowa bezwładnie opadła do tyłu.- Co to jest?- spojrzałem na szyję.- Chciałaś się zabić?
- Udało mi się.- wycharczała.
*Kit*
- Nic mu nie zrobiłem. Delikatnie go przywróciłem do pionu.
- Raczej do poziomu, bo ofiara leżała na ziemi.- skomentował funkcjonariusz.
- Sam się o to prosił.
- Czyli przyznaje się pan do popełnionego czynu?
- Nic mu nie zrobiłem, działałem w obronie własnej.
- I po co tak krzywdzić niewinnego człowieka w obronie własnej?
- Niewinnego? Nie wie pan co tam się wydarzyło. To on zaczął.
- Nie jesteśmy w piaskownicy. Takie tłumaczenia tutaj nie przejdą, panie Tanton.
*Sean*
Mogę spokojnie przyznać, że wiozę trupa do szpitala. Wcale nie czuję się z tym dobrze, nawet jeżeli jest to Tosia.
- Zaraz będziemy.- szepnąłem.- Trzymaj się.- spojrzałem w lusterko. Dziewczyna leżała na tylnych siedzeniach przykryta kocami. Nie miałem pojęcia co zrobić! Ona jest ledwo żywa.
*
- Odsuń się! Proszę się odsunąć!- krzyczałem biegnąc przez hol z umierającą dziewczyną na rękach.
- Najpierw prosimy do rejestracji.
- W dupie mam waszą rejestracje! Nie widzisz, że ona zaraz umrze?- wydarłem się na kobietę.
- Zawołam lekarza. Co się stało?
- Niech pani powie, że... Próba samobójcza.
Kobieta jeszcze przez chwilę się we mnie wpatrywała, potem spojrzała na głowę Tośki. Położyła na niej dłoń, nachyliła się i szepnęła "Trzymaj się malutka".
- Zaraz będę.- dodała głośniej i już po sekundzie zniknęła za rogiem.
- O Boże!- usłyszałem krzyk. Odwróciłem głowę i ujrzałem Charliego. Charliego, który nigdy nie powinien tego widzieć. Z całych sił próbowałem ukryć dziewczynę w jakimś łachmanie. Chłopak płakał. Bardzo.
- Charlie, odejdź. Idź do siebie.
- Proszę za mną!- zauważyłem tę samą pielęgniarkę.
Szliśmy długim korytarzem, miałem wrażenie, że nigdy się nie skończy.
- Kim pan dla nie jest? W takich okolicznościach tylko rodzina może być informowana o stanie zdrowia.
- Jestem... Jestem jej narzeczonym.- wypaliłem. No co?- Nie ma nikogo oprócz mnie i brata.
- Musimy skontaktować się z jej bratem. Proszę położyć dziewczynę.- odłożyłem ją na łóżko, do sali zaraz zawitała masa pielęgniarek i lekarz.
- A teraz proszę opuścić pomieszczenie, uda się pan ze mną. Muszę otrzymać kontakt do brata poszkodo... do brata chorej.- poprawiła się.- Chorej duszyczki.- zawiesiła na niej swój wzrok. To starsza kobieta, wydaje mi się, że widziała wiele. Może nie tak dużo.
Mało kojarzyłem. Niemal wypchano mnie ze sali. Czy się przejmuje? Nie wiem. Co do Tosi to nie mam żadnej moralności, żadnego sumienia. Jednak gdy widzę ją przed oczami w momencie znalezienia w pokoju to coś każe mi się chłostać, za każdą nieprzychylną myśl na jej temat. Wszystko dzieje się obok.
*Dean*
- Ona nie żyje!- zrozpaczony Charlie wbiegł na salę, rzucając się na moje łóżko. Twarz ukrył w dłonie i zaczął głośno szlochać.
- Kto?
- Tośka!
Serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Chcę wstać i iść ją zobaczyć! Ale nie mogę bo pieprzone nogi jak i reszta ciała, odmawiają mi posłuszeństwa.
- Jak to nie żyje?
- Widziałem jej... Ona się powiesiła, Dean! Te ślady na jej szyi były przerażające!
- Co ty mówisz Charlie? Jesteś tego pewien w stu procentach?
- Mówię ci, że ją widziałem!
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.
- A jeżeli ona była chora?
W tej chwili do pokoju wpadł Sean. Potrzebował chwili, żeby złapać oddech.
- Dean, dziękuj Bogu, że po mnie zadzwoniłeś. Podejrzewam, że niewiele brakowało a byś już nie miał dziewczyny.
- To ona żyje?!
- Taki zaskoczony?
Muszę przyznać, że odetchnąłem z ulgą. Staram się mieć do niej nastawienie dość obojętnie, ale jednak coś nas łączyło. COŚ.
- Zadzwonią do Fabiana. On chyba oszaleje jak się dowie. No... O Kicie nie wspomnę.- odparłem sarkastycznie.
- No tak, jego siostrzyczka.- tym razem brat zaczął go przedrzeźniać.
- Siostrzyczka.- prychnąłem.- Co z nią będzie?
- Nie mam zielonego pojęcia. Pewnie będzie żyła. Złego diabli nie wezmą.
*Kit*
- Mogę już sobie iść?- zapytałem znudzony. Niemal leżę na tym krześle w pokoju przypominającym sale tortur, tyle że myślowych.
- Jak wyjaśnimy tę sprawę.
- Co tutaj trzeba wyjaśniać? To ja mogłem złożyć oskarżenie i...
- Ale pan nie złożył.
- Nie życzę sobie, żeby pan mi przerywał.
- Nie tym tonem.
- Pan może a ja nie?
- Owszem, to nie ja jestem poszkodowanym.
- Jak stąd wyjdę to pana pozwę. Nigdzie nie znajdziesz pracy.
- Nie jesteśmy na "Ty".
- Kit.- wyciągnąłem do niego rękę. Szczerze? Wszystko jest mi obojętne.
- Niech pan poszuka dobrego adwokata.
- Jak mnie wypuścicie to zaraz to zrobię.
- Ciężko będzie panu się z tego wytłumaczyć.
- Martwicie się o mnie? To miłe.
- Jest pan bezczelny!
- Proszę na mnie nie krzyczeć.
- Będę zmuszony odnieść się do kary porządkowej. Chce pan płacić?
- Z czego?- zaśmiałem się.- Nie mam grosza przy duszy. Ewentualnie mogę was zaprosić na lunch do Mc Donalda.
*Charlie*
Cześć. Pierwszy raz będę mówił o czymś, co dzieje się dookoła mnie. O wszystkim pewnie wiecie z opowiadań moich znajomych. I Tosi, która bądź co bądź już do nich nie należy.
Jak zobaczyłem ją na holu, było mi jej szkoda. Ale przez chwilę. Naprawdę ją polubiłem. Teraz raczej martwię się o Caroline. Liczę na to, że nie przeciągnie jej na ciemną stronę mocy.
- I co teraz zrobisz?- zapytał Sean.
Są inni. Bardzo się od siebie różnią. Mogę to stwierdzić jedynie dzięki wnikliwym obserwacjom, które prowadzę, bo Seana widzę drugi raz. Nie powiedziałbym, że są braćmi. Sean jest raczej spokojny, ale ma swoje za uszami. Takie odnoszę wrażenie. Dean był raczej energiczny. Raczej, bo teraz nie widzę jego ruchów. A głową każdy mniej więcej rusza tak samo.
- A co mam zrobić?- Dean spojrzał na niego zdezorientowany.
- Nie rusza cię to?
- Średnio.
- To ja stoję w korkach po to, żeby przywieść do szpitala twoją dziewczynę, która cię nie interesuje?
- Nie jesteśmy razem.
- Bracie...- Sean złapał chłopaka za rękę.- Jestem z ciebie dumny.
- Przestań Sean, to nie jest śmieszne. Ona nie jest w najlepszym stanie.
- W gorszym prawdopodobnie nie będzie.
- Nie, nie śmiej się z tego. Każdy z nas mógł być w takiej sytuacji.
- Bo każdy ma zaburzenia psychiczne.
- Sean...- skarciłem chłopaka. Trochę przeszkadza mi jego podejście. Wydaje mu się, że śmierć to jakieś przedstawienie.- Widocznie coś się działo.
*Tosia*
Cisza? No nie do końca. Słyszę jedynie dźwięk jakiejś maszyny. Powoli otworzyłam oczy. Biało. Tak, umarłam. Miałam szczęście, już się bałam, że mnie uratują. No to teraz spokojnie. Mogę się odprężyć, nic mnie nie obchodzi. Jeszcze raz otworzyłam oczy. O nie... Dlaczego widzę na ścianie coraz wyraźniejszy zegar? Nie, nie, nie, nie. Nie chcę!
- Pani Antonino...
- Fuck!- krzyknęłam z całych sił. Facet w białym kitlu, aż odsunął się od łóżka.
- Żyje pani.
- Widzę!- krzyknęłam jeszcze głośniej.
*Charlie*
- Śmierć to nie zabawa.- powiedziałem.
- Uspokój się Charlie, Sean nie miał niczego złego na myśli.- blondyn próbował go bronić.
- A jednak tak to zabrzmiało. Przebywasz w miejscu gdzie śmierć jest codziennością. Nieuniknioną rutyną.- moje oczy przeszywały go na wylot.
- Charl...
- Najgorszemu wrogowi się tego nie życzy. A może dlatego Dean jest w szpitalu? Bo ktoś go nie lubi i twierdzi, że ma zaburzenia psychiczne. Może ja też dlatego tutaj jestem.
- Nie chodziło mi o to.
- Zastanów się czasem.- powiedziałem, podnosząc się z łóżka Deana.- Pójdę sobie, nie będę wam przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz.
- Dochodzi 18, muszę już iść.
Nikt nie protestował. Dean wiedział dlaczego wychodzę. 12 i 18 to godziny, które przeznaczone są dla Niny. Ostatnio przychodziła do nas, polubiła blondyna.
- Nina?- zawołałem wchodząc do sali.
- Tak?- dziewczynka przywitała mnie swoim szerokim uśmiechem.- Co u Deana?
- Tosia tutaj jest.- zignorowałem jej pytanie.
- Tak?- powtórzyła ale z inną miną. Spuściła głowę i uśmiechnęła się pod nosem.- Po co? Dlaczego go z nią zostawiłeś?
- Nie jest z nim.- usiadłem na skraju jej łóżka.
- Więc gdzie jest?
- Sean ją przywiózł. Leży na oddziale, ale chcą ją gdzieś przewieść.
- Gdzie?
- Nie wiem. Słyszałem rozmowę lekarza z pielęgniarką. Nic konkretnego.
- Miała wypadek?
- Nie, chociaż można to tak nazwać. Jest bardzo poszkodowana.
- Martwisz się o nią?
- Raczej tak. Jest tylko człowiekiem, popełnia błędy. Może to Kita kochała?
- I co z tego?- Nina pokiwała przecząco głową. - Charlie, nie wiem o czym ty mówisz. Tak jakby Tosia coś jeszcze dla ciebie znaczyła. Wyrządziła Deanowi tyle krzywdy. To nic dla ciebie nie znaczy?
- Oczywiście, że tak. Po prostu jej nie potępiam.
- A może powinieneś.
*Tosia*
Co się tutaj dzieje do jasnej cholery? Znowu otworzyłam oczy. Pomieszczenie było inne. Chciałam podnieść rękę, ale coś mnie zatrzymało. Głową też nie bardzo mogłam ruszać. Byłam czymś przypięta do łóżka. Z całych sił próbowałam się uwolnić. Rzucałam się raz w jedną stronę, raz w drugą.
- Proszę się uspokoić.- nad moją głową pojawiła się uśmiechnięta twarz mężczyzny. Jakiś starszy facet, nie wiem, może koło 50.- Jest pani w szpitalu...
- No co pan nie powie!
- Proszę nie przerywać. Jest pani w szpitalu psychiatrycznym.
___________________________________________________________
Także tłumaczę haha TO SEN! Tośce się to śni, więc bez spin XD Tylko nie powiem Wam od którego miejsca jej rzeczywistość zamienia się w sen, niedługo się dowiecie! :) Mam nadzieję, że odrobina dramaturgi nie zaszkodzi, będzie jeszcze gorzej ;D To jedna z zasad dla ludzi piszących opowiadanie, coś musi się dziać. U mnie się dzieje! :)
Kocham Was #PattyNavy! <33
Zgadnijcie ile wynosi liczba wszystkich naszych komentarzy dodanych na tym blogu? Hahaha :D
Ps. nie hejtujcie mnie, mam za tydzień urodziny :(
- Zaraz będziemy.- szepnąłem.- Trzymaj się.- spojrzałem w lusterko. Dziewczyna leżała na tylnych siedzeniach przykryta kocami. Nie miałem pojęcia co zrobić! Ona jest ledwo żywa.
*
- Odsuń się! Proszę się odsunąć!- krzyczałem biegnąc przez hol z umierającą dziewczyną na rękach.
- Najpierw prosimy do rejestracji.
- W dupie mam waszą rejestracje! Nie widzisz, że ona zaraz umrze?- wydarłem się na kobietę.
- Zawołam lekarza. Co się stało?
- Niech pani powie, że... Próba samobójcza.
Kobieta jeszcze przez chwilę się we mnie wpatrywała, potem spojrzała na głowę Tośki. Położyła na niej dłoń, nachyliła się i szepnęła "Trzymaj się malutka".
- Zaraz będę.- dodała głośniej i już po sekundzie zniknęła za rogiem.
- O Boże!- usłyszałem krzyk. Odwróciłem głowę i ujrzałem Charliego. Charliego, który nigdy nie powinien tego widzieć. Z całych sił próbowałem ukryć dziewczynę w jakimś łachmanie. Chłopak płakał. Bardzo.
- Charlie, odejdź. Idź do siebie.
- Proszę za mną!- zauważyłem tę samą pielęgniarkę.
Szliśmy długim korytarzem, miałem wrażenie, że nigdy się nie skończy.
- Kim pan dla nie jest? W takich okolicznościach tylko rodzina może być informowana o stanie zdrowia.
- Jestem... Jestem jej narzeczonym.- wypaliłem. No co?- Nie ma nikogo oprócz mnie i brata.
- Musimy skontaktować się z jej bratem. Proszę położyć dziewczynę.- odłożyłem ją na łóżko, do sali zaraz zawitała masa pielęgniarek i lekarz.
- A teraz proszę opuścić pomieszczenie, uda się pan ze mną. Muszę otrzymać kontakt do brata poszkodo... do brata chorej.- poprawiła się.- Chorej duszyczki.- zawiesiła na niej swój wzrok. To starsza kobieta, wydaje mi się, że widziała wiele. Może nie tak dużo.
Mało kojarzyłem. Niemal wypchano mnie ze sali. Czy się przejmuje? Nie wiem. Co do Tosi to nie mam żadnej moralności, żadnego sumienia. Jednak gdy widzę ją przed oczami w momencie znalezienia w pokoju to coś każe mi się chłostać, za każdą nieprzychylną myśl na jej temat. Wszystko dzieje się obok.
*Dean*
- Ona nie żyje!- zrozpaczony Charlie wbiegł na salę, rzucając się na moje łóżko. Twarz ukrył w dłonie i zaczął głośno szlochać.
- Kto?
- Tośka!
Serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Chcę wstać i iść ją zobaczyć! Ale nie mogę bo pieprzone nogi jak i reszta ciała, odmawiają mi posłuszeństwa.
- Jak to nie żyje?
- Widziałem jej... Ona się powiesiła, Dean! Te ślady na jej szyi były przerażające!
- Co ty mówisz Charlie? Jesteś tego pewien w stu procentach?
- Mówię ci, że ją widziałem!
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.
- A jeżeli ona była chora?
W tej chwili do pokoju wpadł Sean. Potrzebował chwili, żeby złapać oddech.
- Dean, dziękuj Bogu, że po mnie zadzwoniłeś. Podejrzewam, że niewiele brakowało a byś już nie miał dziewczyny.
- To ona żyje?!
- Taki zaskoczony?
Muszę przyznać, że odetchnąłem z ulgą. Staram się mieć do niej nastawienie dość obojętnie, ale jednak coś nas łączyło. COŚ.
- Zadzwonią do Fabiana. On chyba oszaleje jak się dowie. No... O Kicie nie wspomnę.- odparłem sarkastycznie.
- No tak, jego siostrzyczka.- tym razem brat zaczął go przedrzeźniać.
- Siostrzyczka.- prychnąłem.- Co z nią będzie?
- Nie mam zielonego pojęcia. Pewnie będzie żyła. Złego diabli nie wezmą.
*Kit*
- Mogę już sobie iść?- zapytałem znudzony. Niemal leżę na tym krześle w pokoju przypominającym sale tortur, tyle że myślowych.
- Jak wyjaśnimy tę sprawę.
- Co tutaj trzeba wyjaśniać? To ja mogłem złożyć oskarżenie i...
- Ale pan nie złożył.
- Nie życzę sobie, żeby pan mi przerywał.
- Nie tym tonem.
- Pan może a ja nie?
- Owszem, to nie ja jestem poszkodowanym.
- Jak stąd wyjdę to pana pozwę. Nigdzie nie znajdziesz pracy.
- Nie jesteśmy na "Ty".
- Kit.- wyciągnąłem do niego rękę. Szczerze? Wszystko jest mi obojętne.
- Niech pan poszuka dobrego adwokata.
- Jak mnie wypuścicie to zaraz to zrobię.
- Ciężko będzie panu się z tego wytłumaczyć.
- Martwicie się o mnie? To miłe.
- Jest pan bezczelny!
- Proszę na mnie nie krzyczeć.
- Będę zmuszony odnieść się do kary porządkowej. Chce pan płacić?
- Z czego?- zaśmiałem się.- Nie mam grosza przy duszy. Ewentualnie mogę was zaprosić na lunch do Mc Donalda.
*Charlie*
Cześć. Pierwszy raz będę mówił o czymś, co dzieje się dookoła mnie. O wszystkim pewnie wiecie z opowiadań moich znajomych. I Tosi, która bądź co bądź już do nich nie należy.
Jak zobaczyłem ją na holu, było mi jej szkoda. Ale przez chwilę. Naprawdę ją polubiłem. Teraz raczej martwię się o Caroline. Liczę na to, że nie przeciągnie jej na ciemną stronę mocy.
- I co teraz zrobisz?- zapytał Sean.
Są inni. Bardzo się od siebie różnią. Mogę to stwierdzić jedynie dzięki wnikliwym obserwacjom, które prowadzę, bo Seana widzę drugi raz. Nie powiedziałbym, że są braćmi. Sean jest raczej spokojny, ale ma swoje za uszami. Takie odnoszę wrażenie. Dean był raczej energiczny. Raczej, bo teraz nie widzę jego ruchów. A głową każdy mniej więcej rusza tak samo.
- A co mam zrobić?- Dean spojrzał na niego zdezorientowany.
- Nie rusza cię to?
- Średnio.
- To ja stoję w korkach po to, żeby przywieść do szpitala twoją dziewczynę, która cię nie interesuje?
- Nie jesteśmy razem.
- Bracie...- Sean złapał chłopaka za rękę.- Jestem z ciebie dumny.
- Przestań Sean, to nie jest śmieszne. Ona nie jest w najlepszym stanie.
- W gorszym prawdopodobnie nie będzie.
- Nie, nie śmiej się z tego. Każdy z nas mógł być w takiej sytuacji.
- Bo każdy ma zaburzenia psychiczne.
- Sean...- skarciłem chłopaka. Trochę przeszkadza mi jego podejście. Wydaje mu się, że śmierć to jakieś przedstawienie.- Widocznie coś się działo.
*Tosia*
Cisza? No nie do końca. Słyszę jedynie dźwięk jakiejś maszyny. Powoli otworzyłam oczy. Biało. Tak, umarłam. Miałam szczęście, już się bałam, że mnie uratują. No to teraz spokojnie. Mogę się odprężyć, nic mnie nie obchodzi. Jeszcze raz otworzyłam oczy. O nie... Dlaczego widzę na ścianie coraz wyraźniejszy zegar? Nie, nie, nie, nie. Nie chcę!
- Pani Antonino...
- Fuck!- krzyknęłam z całych sił. Facet w białym kitlu, aż odsunął się od łóżka.
- Żyje pani.
- Widzę!- krzyknęłam jeszcze głośniej.
*Charlie*
- Śmierć to nie zabawa.- powiedziałem.
- Uspokój się Charlie, Sean nie miał niczego złego na myśli.- blondyn próbował go bronić.
- A jednak tak to zabrzmiało. Przebywasz w miejscu gdzie śmierć jest codziennością. Nieuniknioną rutyną.- moje oczy przeszywały go na wylot.
- Charl...
- Najgorszemu wrogowi się tego nie życzy. A może dlatego Dean jest w szpitalu? Bo ktoś go nie lubi i twierdzi, że ma zaburzenia psychiczne. Może ja też dlatego tutaj jestem.
- Nie chodziło mi o to.
- Zastanów się czasem.- powiedziałem, podnosząc się z łóżka Deana.- Pójdę sobie, nie będę wam przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz.
- Dochodzi 18, muszę już iść.
Nikt nie protestował. Dean wiedział dlaczego wychodzę. 12 i 18 to godziny, które przeznaczone są dla Niny. Ostatnio przychodziła do nas, polubiła blondyna.
- Nina?- zawołałem wchodząc do sali.
- Tak?- dziewczynka przywitała mnie swoim szerokim uśmiechem.- Co u Deana?
- Tosia tutaj jest.- zignorowałem jej pytanie.
- Tak?- powtórzyła ale z inną miną. Spuściła głowę i uśmiechnęła się pod nosem.- Po co? Dlaczego go z nią zostawiłeś?
- Nie jest z nim.- usiadłem na skraju jej łóżka.
- Więc gdzie jest?
- Sean ją przywiózł. Leży na oddziale, ale chcą ją gdzieś przewieść.
- Gdzie?
- Nie wiem. Słyszałem rozmowę lekarza z pielęgniarką. Nic konkretnego.
- Miała wypadek?
- Nie, chociaż można to tak nazwać. Jest bardzo poszkodowana.
- Martwisz się o nią?
- Raczej tak. Jest tylko człowiekiem, popełnia błędy. Może to Kita kochała?
- I co z tego?- Nina pokiwała przecząco głową. - Charlie, nie wiem o czym ty mówisz. Tak jakby Tosia coś jeszcze dla ciebie znaczyła. Wyrządziła Deanowi tyle krzywdy. To nic dla ciebie nie znaczy?
- Oczywiście, że tak. Po prostu jej nie potępiam.
- A może powinieneś.
*Tosia*
Co się tutaj dzieje do jasnej cholery? Znowu otworzyłam oczy. Pomieszczenie było inne. Chciałam podnieść rękę, ale coś mnie zatrzymało. Głową też nie bardzo mogłam ruszać. Byłam czymś przypięta do łóżka. Z całych sił próbowałam się uwolnić. Rzucałam się raz w jedną stronę, raz w drugą.
- Proszę się uspokoić.- nad moją głową pojawiła się uśmiechnięta twarz mężczyzny. Jakiś starszy facet, nie wiem, może koło 50.- Jest pani w szpitalu...
- No co pan nie powie!
- Proszę nie przerywać. Jest pani w szpitalu psychiatrycznym.
___________________________________________________________
Także tłumaczę haha TO SEN! Tośce się to śni, więc bez spin XD Tylko nie powiem Wam od którego miejsca jej rzeczywistość zamienia się w sen, niedługo się dowiecie! :) Mam nadzieję, że odrobina dramaturgi nie zaszkodzi, będzie jeszcze gorzej ;D To jedna z zasad dla ludzi piszących opowiadanie, coś musi się dziać. U mnie się dzieje! :)
Kocham Was #PattyNavy! <33
Zgadnijcie ile wynosi liczba wszystkich naszych komentarzy dodanych na tym blogu? Hahaha :D
Ps. nie hejtujcie mnie, mam za tydzień urodziny :(
Wszystkiego dobrego. Wspólnym prezentem od PattyNavy<3 będzie 40k wyświetleń :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
Ooo, wspaniały prezent! :) <3
UsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńHey ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny, ale nie muszę tego pisać, bo o tym doskonale już wiesz :D
Odrobina dramaturgii nie zaszkodzi - z tym się oczywiście zgadzam . . .
Czekam na ciąg dalszy, więc życzę powodzenia :)
A w ogóle to Wszystkiego Najlepszego :3
xx
P.S. Nieprzejmuj się żadnymi hejtami . . .
Nie ma problemu :)
UsuńDziękuję za życzenia <33
To dobrze, jeszcze raz przepraszam :')
Usuń:3
xx
Boże, boże, boże... co tu się dzieje?!
OdpowiedzUsuńMyślę że Sean rzeczywiście pojechał do Tośki ale nie było tej akcji ze szpitalem.. tak myślę ale nic nie wiadomo :-)
#PattyNavy ♥
~Wiktoria
Hahaha Wiktoria, kocham te Twoje scenariusze <3
UsuńDziękuję ♥
UsuńPisze to co myśle xD
I szczerze nie mam pojęcia czemy sie śmiejesz xD
~Wiktoria
Bo to jest serio zabawne hah
UsuńTen moment kiedy wiele osób z Was pisze mi jakieś scenariusze albo ciąg dalszy ;) I a u mnie zawsze i tak wychodzi inaczej XD
Hehe, no w sumie racja xD
UsuńAle i tak najbardziej rozwaliło mnie to że to Natalie pozwała Kita xD
Gaha, nic
~Wiktoria
Natalie nie pozwała Kita XD
UsuńHaha wiem chodziło mi oo to że ktoś tak myślał pod wcześniejszym rozdziałem xD hahah
Usuń~Wiktoria
Nie mogę nikogo za to winić, czy chociażby się śmiać bo każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie :) Może po prostu nie skojarzył sobie faktu, że Kit pobił Davida i to może być on :)
UsuńJak zawsze zajebisty rozdział. I wszystkiego naj <3
OdpowiedzUsuńannnneecia:)
Jakie jesteście kochane jejuś :(
UsuńTo dopiero 14 lipca! Ale dziękuję, dziękuję, dziękuję :)) <3
Kocham Was <3
Aż mnie ciarki przechodziły xd
OdpowiedzUsuńa ja wiem wszystko, dobra prawie wszystko :)
Uwielbiam:)
Niesamowity *-* znowu się zakochałam.. mam gesia skórkę hahaha ~ Ola :)
OdpowiedzUsuńTak miało być! ;*
Usuńmyślałam, że zejdę z przerażenia :o
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, nie mógł doczekać się następnego x -nika
No więc przeczytałam...i tak szczerze to nigdy nie pomyślałabym, ze Tosia może chcieć się zabić. Robisz z niej samobójczynie? :o
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to przy pierwszej rozmowie "Ale Tośka wymyśla, nie zrobi tego. Chyba jej się w główce poprzewracało" a potem sam koniec-przerażona Caroline i to już zaczęło być straszne.
Dean...jakie to dziwne trochę, że wyczuł, że coś jest źle, ale dlaczego niby to nie Kit to wyczuł? Czy dalej robisz z niego takiego dupka? :c
Sean to w ogóle kiedyś polubi Tosie? Czy będzie ją tak nienawidził to końca? A może to jemu się coś stanie?
Charlie myślał, że Tosia umarła, tak trochę się zdziwiłam. No bo podobno jej nie lubi, bo ona zdradziła Dean'a?
Nie było prawie nic Kita oprócz tego, że pyskował policjantowi. Z czego niezmiernie się śmiałam xD Te jego teksty " Ewentualnie mogę was zaprosić na lunch do Mc Donalda." Ale chyba będzie w następnych rozdziałach momenty *Kit-Tosia, która jest w szpitalu*
Tosia! No tak. Bardzo to mądre. Nie musiała od razu się zabijać, mogła poprosić kogoś o pomoc! Szkoda, że Fabiana nie było w domu, może to coś by zmieniło i Tosia nie zrobiła, tego co niestety zrobiła.
Ona nie musiała też rozwalać całego pokoju! A potem będzie żałować!
Zastanawiam się ok którego momentu to był sen...pewnie od tego w którym zaczęła się rzucać po łóżku, prawda? :D
Ten komentarz wyszedł krótki, i mało pytań, ale tak przeżywam rozdział, że nie umiem napisać niczego dłuższego <3
To, że kocham twojego bloga, to już wiesz, ale napisze to jeszcze raz:
Kocham twojego bloga tak, tak, tak bardzo, chce już kolejny rozdział
#PattyNavy4ever xx
PS. To jeszcze nie twoje urodziny, ale nie chciałam czekać z komentarzem i życzenia wcześniej będą.
Sto lat, wszystkiego najlepszego, fajnej 18 i co jeszcze twa dusza zapragnie :) x
Tak
UsuńBo Kit był zajęty czymś innym. Tak, będzie wiecznym dupkiem.
Nie wiem, nie planuję tego. Może tak być.
To, że jej nie lubi, nie oznacza że nie ma współczucia dla osób umierających.
Wszystkiego się dowiesz w kolejnym rozdziale
Dziękuję za #PattyNavy4ever, to urocze <3
Kocham życzenia od Was, dziękuję <3
2 razy usunal mi sie mega dlugi komentarz... Teraz napisze go w skroconej formie ugh
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego... Co za emocje, matko!
Kit mnie juz wkurza, nigdy go nie rozumialam, ale teraz to juz w ogole :/
Mam nadzieje, ze Sean przekona sie do Toski :(
Dean chyba nadal kocha Tosie, martwi sie o nia... Oh, co z nimi bedzie.
Jak Fabian dowie sie o probie samobojczej... Mam nadzieje, ze pojdzie do Kita i "rozwiaze z nim kilka problemow" xd
Hm, moze sen zaczyna sie od momentu, gdy trafila do psychiatryka, albo nawet od innego rozdzialu hahaha no tylko ty to wiesz xx
PS. Ja tez nie chce czekac do 14, wiec... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, SPELNIENIA MARZEN, STO LAT, ZEBYS ZAWSZE BYLA USMIECHNIETA ITD ITP XXXX
To opowiadanie powinno mieć już w prologu: UWAGA, WIĘKSZOŚĆ BOHATERÓW BĘDZIE CIĘ DENERWOWAĆ!
UsuńDziękuję :) <3
Hahaha po czesci to racja :D
Usuńdomyślam się, wszyscy jesteście rozdrażnieni ale ja z góry mówiłam, że tutaj nie będzie prawdziwej miłości XD Raczej odwrotnie. Ból i rozczarowanie.
UsuńWszystkiego najlepszego !!! :):) A co do rozdziału, to naprawdę Ci się udał . Taki inny, to dobrze ;D więcej takich x Wiki xx
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńKiedy kolejny ? :*
OdpowiedzUsuńOkoło 23 lipca? ;)
UsuńOkey, czekamy <3
UsuńŚwietny rozdział!! Sądziłam że to wszystko na prawdę O.o A tu taka niespodzianka!! Jestem bardzo ciekawa od kiedy to był sen ;)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny ^.^
P.S. Wszystkiego najlepsiejszego!!! <3 ;*
UsuńDziękuję! <3
UsuńWchodzę i tu naglę świetny rozdział i niespodzianka - 41K wyświetleń ♥
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu! :*
OdpowiedzUsuń