*perspektywa Tosi*
- Tosia?- gwałtownie podniosłam głowę i ujrzałam nad sobą chłopaka, być może w moim wieku.
- A ty to kto?
- Też się cieszę, że cię poznałem.- przesunął moją torebkę leżącą na krześle obok a zaraz potem na nim usiadł.- Jestem Charlie, dzielę sale z twoim chłopakiem.
- Coś się z nim dzieje?- zaczęłam się denerwować.
- Nie, wszystko jest w porządku.
- Więc o co chodzi?
- Nie mogę z tobą porozmawiać? Myślę, że Dean nie będzie zazdrosny.
Czuję się beznadziejnie ale mimo to obdarzyłam chłopaka uśmiechem.
- Myślałam, że coś się wydarzyło. Oczywiście, że możemy porozmawiać.
- On cały czas o tobie mówi. Widzę, że tęskni.
- Aż tak znasz się na uczuciach?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Chociaż leżę tutaj niemal przez cały czas od kilku lat. Każde odwiedziny są wielkim przeżyciem, nawet jeżeli chodzi o osobę, której nie znam. Tak naprawdę to tylko Dean mnie zauważył.
Przez chwilę się zastanowiłam. Co? Ten chłopak leżał obok niego. Byłam w takim szoku jak dowiedziałam się, że Dean miał wypadek, że nawet go nie zauważyłam.
- Masz coś konkretnego do powiedzenia czy chcesz ze mną posiedzieć?
- Powiesz mu?- przyjrzał mi się dokładnie.
- Co takiego?
- Co się wydarzyło.
- Oczywiście. Przecież musi wiedzieć. Chociaż wolałabym, żeby ktoś z rodziny go poinformował.
- Wrócili do Polski, prawda?
- Kim ty jesteś?- wstałam z miejsca. Miałam wrażenie, że to jakiś szpieg. Zaczynam się go obawiać, wolałabym o niczym mu nie mówić.
- Uspokój się, usiądź obok.- poklepał miejsce na krześle, stojącym tuż przy nim.
- Nie, zadałam ci pytanie.
- I co mam ci powiedzieć? Przecież to ci w niczym nie pomoże, nie znasz mnie.
- Powiedz cokolwiek.- kucnęłam przed chłopakiem i oparłam łokcie na jego kolanach.
- Dean miał rację.
- Co?
- Jesteś śliczna.- uśmiechnął się.- Gdybym był starszy i przeżył jeszcze kilka lat to mógłbym cię poderwać.
- Ale nie możesz.
- Z tą odpowiedzią spotkałem się już tysiąc razy. Przywyknąłem. Widzisz? Nawet powieka mi nie drgnęła. Chociaż sto razy temu mogło być różnie.
Pocałowałam chłopaka w czoło, czuję z nim jakąś więź. Mam wrażenie, że nasze przemyślenia mogłyby się dopełniać.
- Nie podrywaj mnie, masz chłopaka.
- Doskonale o tym wiem.
- Jednak nie ukrywam, że chętnie bym się do kogoś przytulił. Nikogo nie zarażę a mimo to ludzie się mnie boją. Myślałem, że kobiety lubią łysych facetów. Mają mnie za dzielnego i wiesz... silnego.
Obdarzyłam go uśmiechem. To prawda, nie ma włosów ale jest taką chudzinką, że boję się gdy wykonuje jakiś ruch. Mam wrażenie, że zaraz się połamie.
Usadowiłam się na miejscu obok niego i przytuliłam.
- Boisz się?
Pocałowałam chłopaka w czubek głowy.
- Nie boisz.
Sam sobie odpowiedział na wcześniej zadane pytanie.
- Powinnam się ciebie bać?
- Nie. Pilnuję twojego chłopaka. Mam na niego oko więc nie musisz się martwić, możesz spać spokojnie.
- Dziękuję, myślałam, że Caroline z nim siedzi.
- Owszem, siedziała.
- Siedziała?
- Tak. Jakieś dwie minuty.
- Obiecała mi, że nie zostawi go nawet na chwilę.
- Nie chciała.
- Więc dlaczego sobie poszła?
- Dean był niemiły, nie dziwię się, że go zostawiła. Przynajmniej powiedziała mu, co o nim myśli.- delikatnie się uśmiechnął.- Powiem krótko, dziewczyna ma charakterek.
- Chłopaki mówili, że coś się z nim dzieje.
- Wydaje mi się, że twoja koleżanka zacznie ich unikać. Stwierdziła, że Dean jest dla niej nikim a reszta zespołu pewnie jest taka sama. Nie żebym podsłuchiwał.
- Już nie wiem co mam robić. Też jestem tym wszystkim zmęczona ale tego już nikt nie zauważa.
- Ja widzę ale masz racje, Nikt to moje drugie imię. Pan Nikt.
- Dlaczego tak o sobie mówisz?
- Dlaczego mam ukrywać prawdę przed sobą samym?
- Dlaczego masz taką niską samoocenę?
- Dlaczego życie mnie do tego zmusza?
- Dlaczego cały czas odpowiadasz mi pytaniem na pytanie?
- Dlaczego cały czas pytasz?
- A dlaczego...- zatrzymałam się na chwilę.
- Tak?
- Dlaczego taka niesamowita osóbka siedzi tutaj sama?
- A dlaczego zaczepiam ludzi bo przyjaciół nie mam?- gwałtownie wstał z miejsca.- Przeszkadzam ci? Mogłaś powiedzieć, że mam odejść.
- Nie, zaczekaj!- powiedziałam do chłopaka, który zaczął iść w stronę drzwi
- Zostaw mnie.
- Jak miałeś na imię?
- Teraz to ma takie znaczenie?- odwrócił się, spoglądając na mnie.
- Miało od początku, tak wciągnęła mnie rozmowa z tobą, że o tym zapomniałam.
- Bob.
- Bob?
- Dlaczego jesteś taka podejrzliwa?
- Nie wiem, po prostu. Chciałam się upewnić.
- Teraz mogę sobie pójść?
- Idź.- szepnęłam.- Przepraszam jeżeli czymkolwiek cię uraziłam.
- Uraziłaś? Nie, skądże.
Między nami zapanowała niezręczna cisza. Chłopak już po chwili zniknął za drzwiami.
- Charlie, mam na imię Charlie.- usłyszałam jego głos, który dochodził z jakiś kilkunastu metrów.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Teraz wypadałoby iść do Dean'a. Szkoda, że nie mam na to najmniejszej ochoty. Jeżeli ze mną też zacznie się kłócić? Chciałabym się dowiedzieć co on myśli o tym wszystkim. Usłyszeć od niego jak się czuje a nie od lekarzy, którzy i tak mydlą mi oczy bo "nie jestem nikim z rodziny".
Miałam miło spędzać czas z Caroline a tutaj taka wiadomość... Nawet się nie zastanawiałam, gdy tylko przywieziono go do Londynu to zaraz pojechałam do szpitala. To nie jest łatwe. Dla mnie. Co musi czuć Dean?
Gdy Kieran do mnie zadzwonił to nie wierzyłam. Myślałam, że sobie żartuję, chociaż nie ukrywam, to byłby chamski żart. Prawdopodobnie najgorszy w jego karierze.
Od tamtego czasu wszystko dzieje się szybko. Mam wrażenie, że dni przelatują mi przez palce a ja nie mogę ich zatrzymać albo przynajmniej spowolnić.
No dobrze, zajrzę do niego. W dodatku Charlie tam będzie. Nie mam pojęcia czym go uraziłam ale widocznie coś co powiedziałam w jakimś stopniu go dotknęło. No cóż, nie jestem idealna, starałam się jak mogłam. Jest naprawdę dobrym i miłym chłopakiem. Chciałabym z nim jeszcze porozmawiać. Nawet nie wiem skąd miał informacje gdzie jestem.
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę sali gdzie leży Dean. Naprawdę mi się nie spieszyło, sama siebie zaskakuję. Oparłam się o ścianę i z daleka obserwowałam śpiącego chłopaka.
- Nie wejdziesz? Może posiedź z nim trochę.
- Sama bym na to wpadła, Bob.- podkreśliłam ostatnie słowo.
Nic nie odpowiedział tylko powrócił do czytania książki. Usiadłam na krzesełku, które zajmowałam jakąś godzinę temu. Dopiero teraz zaczęłam czuć się nieswojo wiedząc, że Charlie siedzi obok i wszystko słyszy. Jest to dziwne bo będąc tutaj ostatnim razem leżał w tym samym miejscu. Wszystko było okej bo nawet nie wiedziałam, że tam jest.
- Powiedz coś do niego, pewnie się obudzi.
- Możesz przestać dawać mi te złote rady? Jakoś sobie bez nich poradzę.- odparłam trochę zmęczona jego zachowaniem.
- Już siedzę cicho.
- Nie musisz siedzieć cicho, po prostu nie mam ochoty kolejny raz słuchać zaleceń.
- To się dostosuj.
- Tosia?- usłyszałam cichy szept Dean'a.
- Jestem przy tobie.- odpowiedziałam i położyłam rękę na jego dłoni. Ma poprzyczepiane do ciała tyle różnych rurek, że nawet nie potrafię ich zliczyć a co dopiero wiedzieć od czego są.
- Jak się czujesz?- zapytałam.
- A jak myślisz? Tak samo jak wyglądam.- odparł, odwracając głowę w drugą stronę.
- Gdybym podsłuchiwał to pewnie bym się wtrącił. Ten kto wygląda źle to wygląda. Chętnie zabrałbym twoje włosy, są świetne!
Dean zaczął się uśmiechać.
- Ignoruj go, jest naprawdę dobrym dzieciakiem.
- Wiem, zdążyłam go poznać. Nie, Bob?
- Bob? To Charlie.
- Tak?- udawałam zaskoczoną.
- Ładna to może ona jest ale...
- Charlie!- oburzyłam się.
- Już siedzę cicho.
- Długo nie wytrzyma.
- Słyszałem. Mówiłem, że będę cię obserwował, Dean.
- Mogę porozmawiać z moim chłopakiem?
- Zabroniłem ci kiedyś?- ułożył swoje zęby w szerokim uśmiechu.
- Tosia...- do sali wszedł Fabian.- Wracamy do domu.
- Nie, proszę cię. Jeszcze chwila
- Caroline od jakiegoś czasu czeka na nas w poczekalni. Podałem twój numer w recepcji, jeżeli coś by się działo zostaniesz powiadomiona jako pierwsza.
- Nie wierzę ci.- szepnęłam.- Nie chcesz żebym przy nim została.
- Siostrzyczko.- chłopak położył rękę na moim ramieniu.- Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze więc nie będę wybierał ci znajomych.
- Znajomych?
- Tych bliższych też.- westchnął.- Za 10 minut widzę cię na dole, jasne? Jeżeli się tam nie pojawisz to możesz zapomnieć o kolejnych odwiedzinach.- dodał. Zauważyłam, że dokładnie przygląda się Dean'owi.- Życzę powrotu do zdrowia.
- Muszę iść.
- Domyślam się.
- Przyjadę jutro, obiecuję. Zrobię to jak najszybciej.
- Dobrze, idź już.
Ucałowałam chłopaka i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Przepraszam, a ja? Będę go pilnował.- odwróciłam się i ujrzałam Charliego patrzącego na mnie błagalnym wzrokiem. Wróciłam się i przytuliłam również jego.
- Trzymajcie się chłopaki. Do jutra.
*perspektywa Dean'a*
- Myślisz, że nie przyjdzie?- Charlie odezwał się dopiero po kilku minutach.
- Dlaczego miałaby nie przyjść?- zaśmiałem się nerwowo. A jeżeli ze mną będzie tak jak z nim? W końcu zostaniemy sami w tym szpitalu, nikt nas nie odwiedzi.
- Nie wiem. Moi bliscy umieli.
*perspektywa Tosi*
Nie wiem.
Chyba zacznę pisać jakiś pamiętnik. Teraz jest dobry moment żeby zacząć. Siedzę w autobusie, na zewnątrz jedna wielka plucha. No więc, hmmm...
Dlaczego życie nie może być łatwiejsze? Dlaczego zawsze idę pod wiatr? Nie zasługuję na nic lepszego?
Wiem co się stało. Wiem dlaczego Dean miał wypadek. Nie chcę mu o niczym mówić, nie mam ochoty wszystkiego mu tłumaczyć. Po raz pierwszy nie jestem niczemu winna a mimo to... Ehh, chcę zasnąć i nigdy się nie obudzić.
- Co tam piszesz?- Fabian ukradkiem zajrzał do mojego zeszytu.
- Nie twoja sprawa.- burknęłam.
To nic nie da. Z problemami trzeba sobie radzić. Szkoda, że nikt nie powiedział o tym jak to zrobić, gdy nie potrafimy sobie poradzić nawet z napisaniem kilku sensownych zdań. Ale jestem. Żyję, oddycham i piszę. Zbieram resztki godności, żeby jutro znowu wstać i iść przez to cholerne życie z podniesioną głową. Ludzie nie rozumieją mnie, ja nie rozumiem ludzi. Gdzie jest sens tego wszystkiego? Mojego istnienia?
Kilka słów dokładnie opisuje stan w którym się teraz znajduję.
Być może to będzie pamiętnik, może dziennik, a może nie zajrzę do tego zeszytu już nigdy więcej.
To może zaczniemy jeszcze raz...
Cześć, mam na imię Antonina, wolałabym nie żyć niż dalej ciągnąć ten ciężar zwany istnieniem.
Czasami mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę. Położyć się i powiedzieć głośno "niech się dzieje co chce". Wyłączyć na chwilę cały świat, zwłaszcza ludzi. Mogłabym zostać z Caroline, która tak czy owak się do mnie nie odzywa. Gdybym mogła to zaraz bym ją adoptowała i pozwoliła z nami zamieszkać.
Niestety nie jestem cudotwórcą, Caroline ma rodzinę a my ledwo w trójkę mieścimy się w naszym mieszkaniu + jeszcze jedna impreza i wszyscy wylecimy na ulicę. Tutaj należą się podziękowania Kit'owi. Tylko nasz oryginalny współlokator potrafi zrobić imprezę w środku tygodnia. Muszę przyznać, że chociaż z tym nie mamy ostatnio problemu.
Wracając do tematu, coraz częściej mam ochotę się zatrzymać. Zahamować i zastanowić się nad wszystkim. Czy warto...
To co piszę wygląda mniej więcej jak "pamiętnik samobójcy". Może to jest dla mnie jedyne wyjście. Dobra, cicho.
Zanim się ocknęłam, Fabian dał mi znać, że musimy wychodzi. Takie przelewanie myśli na papier jest dość wciągające. Podoba mi się.
- Powiesz coś?- zaczął mój brat. No tak, idziemy dwie minuty w ciszy a nikt nawet nie miał zamiaru się odezwać.
- Co chcesz usłyszeć, braciszku?- kątem oka spojrzałam w jego stronę.
- Nie rozumiem dlaczego tak milczycie. Przecież Dean żyje, nic takiego się nie stało.
- Stop.- zatrzymałam się.- Słucham? "Dean żyje, nic takiego się nie stało?" Ty się słyszysz Fabian? Naprawdę jesteś tak bezduszny? Obojętny na życie bliźniego?
- Ty nagle taka wierząca?
- Tutaj nie chodzi o kwestię wiary.- oburzyłam się.- Nie możesz chociaż udawać, że interesuje cię los mojego chłopaka? Jeżeli nie to przynajmniej się zamknij!- powiedziałam urażona i ruszyłam w stronę domu.
- Uspokój się Tosia!- krzyknął za mną.
- Lepiej będzie jak więcej się ze mną nie pokażesz w szpitalu.
- Lepiej to będzie jak sobie porozmawiasz z tymi twoimi "przyjaciółmi".
Nie wytrzymałam, cofnęłam się i uderzyłam brata w twarz.
- Tośka!- Caroline złapała mnie za ręce.
Chłopak położył dłoń na policzku i się uśmiechnął. Chyba chciał mi pokazać swoją wyższość. W pewnym stopniu mu się udało. Pozwoliłam się sprowokować.
- Chodź, idziemy.- Caro złapała mnie za rękę.- Ty zostań z tyłu.- dodała patrząc na Fabiana.
- Nie powinnam.- szepnęłam gdy byłyśmy już w bezpiecznej odległości.
- Zachował się jak skończony dupek, miałaś prawo.- dziewczyna próbowała mnie pocieszyć.- Zaraz kładziesz się do łóżka, zrozumiano? Ostatnio prawie wcale nie śpisz, na pewno ci to nie służy.
- To nie jest ważne.
- Zacznij dbać o siebie, potem zajmij się innymi.
*Dean*
- Dean...- zaczął Charlie.
- Tak?
- A ty słuchasz piosenek swojego zespołu?
- Proszę?- zaśmiałem się. Nie było to łatwe bo każdy ruch sprawiał mi ból, każde słowo i uśmiech.
- No wiesz, masz piosenki swojego zespołu na telefonie i tak sobie idziesz i myślisz: O! Mam ochotę teraz posłuchać tej a za chwilę tej?
- Nie, nie mam naszych piosenek na telefonie.
- Nie podoba ci się ta muzyka?- zdziwił się.
- Gdyby mi się nie podobała to grałbym w zespole?
- Nie znam cię, może.
- Oj, Charlie.- odwróciłem głowę w stronę chłopaka.
- Słucham?
- A ty chciałbyś nagrywać swoje myśli na dyktafon a potem tego słuchać?
- Jaki to ma związek z tym o czym mówimy?
- Muzyką wyrażam siebie, niekoniecznie chcę potem to słyszeć cztery razy dziennie. Wystarczą mi koncerty. W zupełności.
- Dlaczego jesteś smutny?
- Obudziłem się po kilku dniach, wszystko mnie boli, nie mogę się ruszać. Dlaczego mam być szczęśliwy?
- To są całkiem niezłe argumenty.- pokiwał twierdząco głową.
- Dlaczego ty się nie uśmiechasz?
- Bo nie śpię kilka dni, nic mnie nie boli, mogę się ruszać ale ogólnie mało co czuję?
- Nie było pytania.- szepnąłem.
*Tosia*
Chciałabym teraz zostać sama. Całkowicie. Nie chcę słyszeć nawet oddechu innego człowieka, tego jak się porusza i żyje. Siedzę przy biurku z kubkiem gorącej kawy i czekam na olśnienie. Staram się poskładać słowa w jakieś konkretne zdania. Nie jest to łatwe, jakoś nie potrafię pozbierać myśli. Dean jest w szpitalu, ja tutaj, Kit w Polsce. Jaki absurd! Chcę być teraz sama ale jednocześnie chcę żeby przynajmniej jeden z nich był teraz przy mnie.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer, którego nie mam w swoich kontaktach. Kto to może być? Nękanie już się przeniosło na telefon komórkowy?
________________________________________________Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer, którego nie mam w swoich kontaktach. Kto to może być? Nękanie już się przeniosło na telefon komórkowy?
- Słucham?
- Cześć Tosia.- usłyszałam po drugiej stronie. Wydaje mi się, że rozpoznaję ten głos, jednak nie jestem pewna. Ha, raczej nie potrafię w to uwierzyć.
A więc cześć kochani! :)
Jak się czujecie?
Może macie jakiś pomysł, co do tego, kto może dzwonić do Tosi? Chętnie przeczytam jakie macie wersje! ;) A może ktoś zgadnie :)) Jednak nie przewiduję nagród xd
Może chcecie coś specjalnego za przekroczenie 30000 wyświetleń? ;D
Mam taki pomysł. Teraz KAŻDY, KAŻDY, KAŻDY, kto przeczytał ten rozdział, a może nawet jest ze mną od początku KOMENTUJE post :) Zobaczymy ile nas jest! Bardzooo jestem ciekawa. Poświęcicie się ten jeden raz? Dla mnie? :)