.

.

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 22


*perspektywa Tosi*

- No dobrze.- wyszeptałam i jeszcze raz wtuliłam się w chłopaka. Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Zdezorientowana, wymieniłam się spojrzeniami z Dean'em i ruszyliśmy do salonu. Na środku stał Kit, ręce miał założone za głową. Gdybym powiedziała, że jest zdenerwowany to mogłabym się mylić. Jest wściekły!
- Kit, uspokój się.- stanęłam za chłopakiem.
- Jak mam się uspokoić? Chyba nie wiesz co mówisz.
- Nie krzycz na nią.
- Teraz każesz mi się uspokoić bo to nie Tosia wrabia cię w ojcostwo!- zaczął na niego krzyczeć.
- Kit...
- Cicho. Nie będę z wami rozmawiał.- zaczął iść w stronę pokoju.
Zapadła cisza. Trochę przerażająca.
- Pójdę z nim porozmawiać.- zaproponował Dean.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- pokiwałam głową.- Widziałeś w jakim jest stanie.
- I dlatego uważam, że rozmowa mu się przyda.
- Jestem pewna, że wyrzuci cię z pokoju.
- Ciebie nie wyrzuci?- zapytał.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co zrobi.
- Może dajmy mu chwilę a potem któreś z nas pójdzie, co?
- To będzie najlepsze rozwiązanie.
Posiedzieliśmy w salonie przez 15 minut.
- W takim razie ja już pójdę.- pocałował mnie w czoło.
- No dobrze.
- Uważaj na siebie, tak?- spojrzał mi w oczy.
- Oczywiście.- odprowadziłam chłopaka do drzwi.
- Do zobaczenia Tosia.
- Cześć. Widzimy się jutro?
- Raczej nie. Mamy kolejny koncert i w ogóle.
- Jakoś to przeżyję. To przynajmniej się odezwij.- obdarzyłam go uśmiechem.
- Noooo!- przytulił mnie.- Tak masz wyglądać zawsze, jasne? Widzę cię wszędzie z takim uśmiechem.
- Dobra, dobra. Obiecuję ale już mnie puść.- cicho się zaśmiałam.
- Za dużo czułości jak na jeden raz?
- Dokładnie. No idź już.- popchnęłam chłopaka.
- Wyganiasz mnie?
- Tak bo sam nigdy nie wyjdziesz.
- Tośka!
- Żartowałam. Jak dla mnie mógłbyś tu zostać na zawsze.
- Jestem ciekawy kiedy po raz kolejny zmienisz zdanie.
- Pewnie jutro powiem ci, że cię nienawidzę a uwielbiam Kit'a.
- Czyli jeszcze dziś mogę napisać i będę dla ciebie najważniejszy?
- Nie powiedziałam, że kiedykolwiek byłeś dla mnie najważniejszy.- przygryzłam wargę.
Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął.
- Wiesz co? Przynajmniej wiem, że zawsze jesteś bezpieczna.- powiedział.
- Skąd?
- Wiem, że Kit robi dla ciebie wszystko co dobre. Stara się i zapewne jest w tym lepszy ode mnie. Po prostu próbuję ignorować to, że cię przytula a ja siedzę sobie sam w mieszkaniu i oglądam telewizję. To jest akurat smutne bo on może cię mieć codziennie a ja tylko czasami.- zrobił smutną minę.
Złapałam chłopaka za rękę.
- Masz rację. Kit się mną bardzo dobrze opiekuję i nie chcę ukrywać, że tylko przy nim czuję się w pełni bezpieczna. Wie jak jest a się mnie nie boi. Za to go podziwiam bo z tego niemiłego dla nas wieczoru pamiętam jedynie twoją przerażoną minę.
- Nie mogłem inaczej zareagować.
- Ale nie bój się o Kit'a jeżeli chodzi o coś innego.- zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?
- On jest dla mnie kimś takim jak "przyjaciel". Właściwie nie do końca. Dosłownie to bym go mogła nazwać moim aniołem stróżem.- spuściłam głowę i delikatnie się uśmiechnęłam.
- A ja?
- Z tobą to jest inna sprawa.
- Jaka?
- Inna.
- No Tosia! Powiedź.
Nic nie powiedziałam. Po prostu go pocałowałam. Chyba wystarczyło, żeby się domyślił.
- Muszę iść.
- Wiem. Zastanawiam się dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś.
- Bo stoję w drzwiach i się z tobą całuje?- zapytał sarkastycznie. Oboje zaczęliśmy się śmiać.- Ale bardzo mi się to podoba.
- Idę do Kit'a i będziemy się przytulać.
- To mniej.- dodał.
- Dean!
- No co? Wolałbym tu jeszcze postać.
- Wiesz w jakiej on jest sytuacji. To chyba nie jest przypadek, że na siebie trafiliśmy i że tu mieszkamy.
- Widocznie nie.
- Cześć.
- Do zobaczenia.
Wróciłam do mieszkania. Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do Kit'a. Zapukałam ale odpowiedziała mi tylko cisza.
- Mogę wejść?- otworzyłam. Chłopak leżał, szczelnie przykryty kocem. Usiadłam na jego łóżku.- Kit...- szepnęłam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Właściwie Natalie ma rację. Nic nie pamiętam z tego wieczoru więc nie wiem co się działo ale wierzę Kit'owi. Teraz usłyszałam.... On... On płakał. Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Ale nie! Jedno z nas zawsze musi być silne. To powinno być naszym mottem. Otarłam łzy.- Kit, porozmawiaj ze mną.- powiedziałam pewniej.
Chłopak podniósł się i oparł o ścianę. Usiadłam obok niego. Oczywiście i tak musiał się przykryć po sam nos! Teraz przynajmniej widziałam jego oczy.
- Pamiętasz co mi wczoraj powiedziałeś?
- Co?- wyszeptał i spojrzał w moją stronę.
- Że zawsze będziemy się wspierać.- przytuliłam chłopaka.
- Pamiętam.
- Dlatego tu jestem. Na pewno nie zostawię cię teraz samego.
- Tylko teraz?
- Nigdy nie zostawię cię samego.- pocałowałam go w czoło, jednak on zaraz się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Ty mi wierzysz, prawda? Powiedz, że mi wierzysz.
- Kit...
- Nie? Nawet ty jesteś przeciwko mnie?
- Pozwól mi coś powiedzieć. Ja ci wierzę ale teoretycznie nie mam pewności czy między wami do niczego nie doszło.
- Chociaż ty mi zaufaj, przecież wiem jak było.
- Byłeś pijany. Jesteś pewny, że nad wszystkim panowałeś?
- Tosia... Myślisz, że ja sypiam z każdą dziewczyną?- spojrzał na mnie, ewidentnie urażony.
- Tego nie powiedziałam. Wydaje mi się, że mogłeś robić rzeczy o których nie pamiętasz.
- Nie mów tak!- podniósł głos.- Przepraszam.
- Zaczekaj Kit... podniosłam się.- Przecież Natalie nie pokazała ci żadnego testu, niczego co mogłoby potwierdzić jej ciąże.- powiedziałam.
- Masz rację ale co to zmienia?
- To, iż wiesz, że Natalie nie można wierzyć na słowo.- uśmiechnęłam się.
- Myślisz, że to sobie zmyśliła?
- Jeżeli mówisz, że nic się nie stało no to nie ma innej opcji.
- Może masz rację.- odpowiedział obojętnie.
- Nie martw się Kit. W końcu prawda wyjdzie na jaw.
- Ja nie chcę mieć na razie dzieci. Na pewno nie z Natalie.
- Jakoś ci się nie dziwię. A poza tym masz jakiś dowód?
- No nie.
- Jakiś test, cokolwiek?
- Nic takiego.
- I tak w ogóle, ile minęło dni od tam tej imprezy? Kit! Jest niemożliwe żeby ona była z tobą w ciąży.- powiedziałam pewnie.
- Niby wszystko na to wskazuje a jeżeli jednak jest?
- To się nie przejmuj, jakoś sobie poradzimy. Ja i tak jestem pewna, że ona uroiła sobie całą tą ciążę.
- Faktycznie, to ma sens. Jeszcze naskoczyłem tak na Dean'a.
- Gwarantuję ci, że nim nie musisz się martwić. Jest mądrym chłopcem i wszystko rozumie.
- Wiem, wiem. Przecież go znam.
- Poprzytulamy się i będzie dobrze, nie?- uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Będzie lepiej ale nie będzie dobrze.- odparł. Dziwnie się czułam jak Kit był taki załamany. Zazwyczaj wesoły i uśmiechnięty chłopak, nagle staje się smutny.
- To chodź, przynajmniej będzie lepiej.- przytuliłam go.
- Dziękuję.
- Kit, mam do ciebie prośbę.- zaczęłam.
- Tak?
- Nie mówmy o niczym Fabianowi. Chcę sobie sama z tym poradzić. Proszę cię.
- Przecież mu wczoraj obiecałaś, że z nim porozmawiasz.
- Powiem mu coś innego, nie wiem co ale coś wymyślę. Tylko chciałabym, żebyś ty mu o niczym nie mówił. Wystarczy, że mam ciebie i Dean'a.
- Jeżeli tego chcesz.
- Dziękuję.- pocałowałam go w policzek.
- Jestem głodny.
- To może pójdziemy coś zjeść?
- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Zobacz jak wyglądam. Jesteś niegrzeczna, ugryzłaś mnie w rękę.- zaśmiał się i wskazał na zaczerwienione miejsce.
- Przepraszam Kit. To musiało boleć.
-Bardziej bolało drapanie i szczypanie. Gryzienie rąk też nie należało do najprzyjemniejszych.
- Straszna jestem.
- Nie jesteś ale za to co mi zrobiłaś czeka cię kara.- pogroził mi palcem.
- Jaka?
- Ugotujesz mi coś do jedzenia. To właściwie jest bardziej prośba.
- Oczywiście, że tak. Chciałam to zrobić, nawet gdyby to nie było karą.
- A mogłabyś teraz?
- To dawaj kasę.
- Wiedziałem.- wyjął z portfela pieniądze i mi je przekazał.
- Na co masz ochotę?
- Zjem wszystko co zrobisz.- uśmiechnął się.
- Nie kłam. W takim razie zamówię pizzę.
- Ej, miałaś coś zrobić!
- Powiedziałeś, że jest ci to obojętne więc coś ci zamówię.- zaśmiałam się i wstałam z miejsca.
- Dobre i to. Ja idę spać. Obudzisz mnie?- położył się na łóżku.
- Dobra, znaj mą dobroć.
- Dzięki.
Opuściłam jego pokój i pomyślałam, że pójdę kupić coś do picia. Tak też zrobiłam. Założyłam buty i szybkim krokiem wyszłam z mieszkania.
- Cześć Tosia.- usłyszałam przy wyjściu. Gwałtownie się odwróciłam.
- Hej, Caroline.- zdziwiłam się widząc dziewczynę.
- Przyniosłam twoją kurtkę.- uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję. Zostawiłam ją w klubie?- zabrałam od dziewczyny ubranie.
- Tak a zależało mi na tym, żeby ci ją oddać.
- Być może to banalne pytanie ale skąd miałaś mój adres?
- Proste. Odpowiem ci jednym słowem: Kieran.- zaśmiała się.
- Masz nasz adres od Kieran'a?
- Cześć Tosia. Proszę.- podbiegł do nas uśmiechnięty chłopak i wręczył koleżance kawę.
- Przekupiłam go ale zaraz się zbieram bo wracam do domu a jak już mówiłam nie jestem stąd. Prawdopodobnie więcej się nie zobaczymy, dlatego chciałam się pożegnać. Bardzo ci dziękuję, Tosia, bo gdyby nie ty to pewnie nie udało by mi się ich spotkać.- mocno mnie przytuliła.
- Nie ma za co.
- Dlatego chciałem pomóc koleżance. Widzisz Tosia jakiego masz wspaniałego kolegę?- spojrzał na mnie dumny z siebie Kieran.
- Bardzo się cieszę.
- A Kit'a mogłabym jeszcze zobaczyć? Tylko z nim się nie pożegnałam.- powiedziała. Zdezorientowana spojrzałam na bruneta ale wydaje mi się, że o niczym nie wie. W sumie się nie dziwię.
- Możemy spróbować.- obdarzyłam ją uśmiechem.- To chodźcie na górę.- zaprosiłam znajomych. Weszliśmy do mieszkania, zamierzałam najpierw sama powiadomić Kit'a.- Zaczekacie chwilkę? Kit śpi, więc najpierw pójdę go obudzić.- powiedziałam. Tak też zrobiłam. Otworzyłam drzwi i na paluszkach podeszłam do jego łóżka. Chłopak leżał zakryty kołdrą.
- Kit...- szepnęłam, delikatnie potrząsając jego ramieniem.
- Co?- zapytał zaspanym głosem.
- Jest tutaj Caroline, chciała się pożegnać bo zaraz wyjeżdża.- przekazałam.
- Tosiu, jestem strasznie zmęczony.- westchnął.
- Chociaż na chwilkę. Specjalnie tutaj przyszła.
- No dobrze.- wsparł się na łokciach i usiadł na łóżku. Przetarł swoje przemęczone oczy.- Możesz ją zawołać. - wróciłam na korytarz i złapałam dziewczynę za dłoń.
- Już.- zaprowadziłam ją do pokoju.
- Cześć Kit.- uśmiechnęła się.
- Witaj.
Usiadła na brzegu jego łóżka.
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, domyślam się, że chciał uniknąć tego pytania.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać.- wymusił uśmiech na swoich ustach.
- Domyślam się, że nie jestem osobą z którą chciałbyś rozmawiać o czymś co cię dręczy. Wcale się nie dziwię.
- Nie o to mi chodzi. Źle się czuję i jestem trochę zmęczony.
- Rozumiem, zaraz wychodzę. Gdyby każda fanka chciała się z wami żegnać to byście chyba nie dali rady. Tylko cię przytulę i uciekam.- zaśmiała się. Po chwili siedziała wtulona w chłopaka.
- Zazdro, co?- usłyszałam z tyłu. Aż podskoczyłam, przestraszyłam się.
- Kieran, chcesz żebym zawału dostała?
- Nie, oczywiście, że nie. Szkoda by cię było.
- Dobra, dobra.- ruszyłam w stronę kuchni.
- Wiesz co się ostatnio dzieje z Dean'em?- brunet poszedł za mną.
- A coś się dzieje?- spojrzałam na niego. Usiedliśmy w salonie.
- Ostatnio wrócił do domu zły, po dwóch dniach chodził zadowolony jak nigdy, dziś rano znowu wyglądał jak nieszczęście, później jak się z nim mijałem to miał uśmiech od ucha do ucha. To jest normalne?
- Nie jest ale dlaczego uważasz, że ja to powoduję?
- Zapytałem tylko czy wiesz o czymś, o czym ja nie wiem.- pokiwał głową.
- Może wiem.- nie chciałam ale uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czyli to jednak ty jesteś wszystkiemu winna?- pogroził mi palcem. Nie był poważny, wręcz przeciwnie, był zadowolony.
- Nie jestem niczemu winna!
- Spędzacie dużo czasu razem, nie?
- Owszem. Częściej ze sobą bywamy.
- Mam nie pytać?
- Wolałabym, żebyś siedział cicho.- zaśmiałam się.
- Nie macie już życia jak Sean się dowie.
- Jakoś o nim nie myślę. On teraz nie jest ważny.
- Nie?
- Nie, oboje się staramy.
- Czyli jednak kroi się coś poważniejszego.
- Zobaczy się.
- No nie bądź taka tajemnicza. Nasza mama i tak uważa, że jesteście razem.
- Proszę?- zaśmiałam się.
- Wtedy jak do niego przyszłaś to nie dała sobie nic wytłumaczyć. Gwarantuję, że Sean na prawdę się starał wybić jej ten pomysł z głowy.
- Jesteś okrutny.- uderzyłam go w ramię.
- Nie jestem. Mój braciszek jest. To z tobą się wczoraj urwał z imprezy?
- Nie, nie wiem gdzie poszedł.- powiedziałam. Właściwie nie wiem co zrobił gdy wróciłam z Kit'em do domu.
- Dobra, nic nie mówiłem.
- Wyszliśmy razem wieczorem ale ja wróciłam do domu.
- Mówił, że Kit źle się czuł.
- No tak, dlatego z nim wróciłam.
- Rozumiem, dobrze, że nie był sam. Mógł się gorzej poczuć.
- No dokładnie.- rzuciłam. Jestem ciekawa kiedy te wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw. To nie będzie przyjemne.
- Możemy iść.- w pokoju pojawiła się Caroline.
- Fajnie, że przyszłaś.- wstałam i przytuliłam dziewczynę.
- Dziękuję, że pomogłaś mi się do nich dostać.- zaśmiała się.
- Nie ma za co. Tak na prawdę to Kit nas znalazł. Inaczej pewnie byśmy cały wieczór stały pod klubem.
- Było całkiem fajnie.
- Oczywiście, szkoda, że zaczynało padać.
- Masz racje. To już by nie było przyjemne. Musimy jechać bo nie chcę spóźnić się na samolot.
- Miło było cię poznać.- odprowadziłam gości do drzwi.
- Mi również. Może kiedyś spotkamy się na kolejnym koncercie?
- Wszystko jest możliwe.- uśmiechnęłam się.
- Cześć.
- Do zobaczenia.- pożegnałam się.
Gdy wyszli, ruszyłam do pokoju Kit'a. Spał, więc zamknęłam drzwi. Po chwili do domu wpadł rozzłoszczony Fabian.
- Co to ma znaczyć?- krzyknął. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia o co mu chodzi.
- Ale co?
- Dzwoniła do mnie twoja nauczycielka.
No to się domyśliłam.... Świetnie!
____________________________

Cześć Misiaczki!
No to mamy święta. Taki malutki prezent ode mnie ;)
Wszystkiego najlepszego! :))


Jeżeli pod tym rozdziałem pojawi sie minimum 7 komentarzy zastanowię się nad dodaniem następnego ;) <3 

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 21


*perspektywa Tosi*

Nie wyobrażam sobie tego. Ja i leczenie? Nie, to nie ma prawa się udać. Przecież nie jestem chora. Wczoraj wpadłam w szał, chwila słabości. W końcu przeszło ale Kit ma rację, powiem Dean'owi. Już sama nie wiem czego chcę. W Polsce prawie w ogóle nie opuszczałam domu, wychodziłam jedynie do szkoły. Tam się uczyłam, siedziałam cały czas sama. Potem wracałam i spędzałam czas z Fabianem. Nigdy się nie zakochałam. Nie miałam na to okazji. Dlatego jest mi ciężko bo nie wiem czego mam się spodziewać. Przełamałam się, zaczęłam wychodzić do ludzi. Rozmawiać z osobami których nie znam. Już wcześniej miałam do czynienia z psychologiem ale nie pomogło. Chociaż otworzyłam się bardziej na ludzi to wewnętrznie nadal mam 7 lat. Ehh.. Czasu nie cofnę, nowych rodziców sobie nie znajdę, bardziej lubiana też nie będę. Mówiąc krótko, moje życie jest bez sensu. 

  • Słucham?- odebrałam. Dean dzwoni do mnie bez przerwy. Już dziś zrobił to kilkanaście razy. Lubię mój dzwonek ale bez przesady, teraz nie mogę go słuchać. 
  • Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Kit się tobą opiekował? Możesz mi powiedzieć co się stało? Dlaczego tak zareagowałaś? 
  • Wolniej bo nie nadążam.- westchnęłam.- Może łatwiej będzie jak się spotkamy? Przyjdź do mnie. 
  • Niech będzie. Kiedy mogę być? 
  • Już powinieneś być. 
  • Rozumiem. Daj mi 20 minut. 
  • Z zegarkiem w ręku. 
  • Tosia...
  • Żartowałam. Do zobaczenia. 
Rozłączyłam się i usiadłam w swoim pokoju. W głowie układałam sobie scenariusze, nawet dialogi z dzisiejszego spotkania. Nie chcę od nikogo litości. Zwłaszcza od chłopaków. Nie mam się czym chwalić a co chwilę muszę z kimś rozmawiać. To Fabian, to Dean. Dobrze, że przynajmniej Kit wie. 

***

- Wejdź.- powiedziałam. 
- Więc o co cho...
- Mam takie ładne blizny na rączce. Tak, tnę się.- rzuciłam tak samo jak bym mówiła "idę zrobić sobie kanapkę". Dokładnie takie same emocje. Nie chciałam owijać w bawełnę, urządzać jakiś teatrzyków: nie wiem co ci powiedzieć, to takie trudne, boję się, że mnie znienawidzisz. Nie. Jeżeli to zrobi to cóż, jego decyzja. Chciałam mieć to za sobą jak najszybciej. Najlepiej już. 
- Słucham? 
- Nie słyszałeś czy jeszcze to do ciebie nie doszło?- zaprowadziłam chłopaka do salonu. Usiedliśmy na kanapie. 
- Rozumiem. I ty tak po prostu o tym mówisz? 
- Niedawno to przechodziłam, Dean. Dokładnie taką rozmowę odbywałam z Kit'em. Chcę żeby tym razem obeszło się bez użalania się nad sobą i płaczu. Ostatnio jest tego za dużo. 
- No dobrze. Okaleczasz się, co jest dla mnie dziwne ale zaraz do tego wrócimy. Powiedz mi najpierw jaki to ma związek z wczorajszą sytuacją?
- Wczoraj bardzo się zdenerwowałam. Co za tym poszło? Wiadomo. Kit się domyślił i próbował mnie odwieść od tego pomysłu. To doprowadziło mnie do większej furii przez co Kit nigdzie nie wychodzi bo to jego ręce wyglądają tragicznie. Nawet go pogryzłam, wyobrażasz to sobie? Nie wiem co we mnie wstąpiło. Tobie nie zrobiłam krzywdy? 
- Mnie nie chciałaś widzieć, dotknąć ani nic. W grę wchodziło jedynie przytulanie Kit'a. A ja musiałem siedzieć załamany i zazdrosny. 
- Rozumiem cię Dean. 
- Ja nie rozumiem ciebie.- powiedział. Spojrzałam na niego.- A bardzo bym chciał. 
- Wszyscy chcą ale nikt nie potrafi. 
- Kit tak.
- Nie wiem czy Kit to są wszyscy. On jest inny od początku. 
- Mimo to potrafił cię zrozumieć. 
- Zrozumieć? On jest gorszy niż Fabian. Dlatego wczoraj tak zareagowałam. Nie potrzebuję trzeciego wybawcy, trzeciego opiekuna i stróża. Na prawdę, Dean. Tylko o to mi chodzi. 
- Jak sobie wyobrażasz związek bez troski? Mam mieć gdzieś to, że cierpisz? To że masz problemy? Że sobie nie radzisz? I to tylko dlatego, że masz Kit'a? To jest jakiś absurd. 
- Całe moje życie to jest jeden, wielki absurd. Nie zauważyłeś? 
- Każdy ma problemy i wszyscy muszą je rozwiązać. 
- No proszę, ja nie potrafię.- prychnęłam.- Bo ja też nie jestem "wszyscy". 
- To akurat zauważyłem. Dla mnie nigdy nie byłaś "wszystkimi". 
- To chyba dobrze, nie? 
- Najlepiej.- objął mnie ramieniem. 
- Mocno się wczoraj zdenerwowałeś jak usiadłam Kieran'owi na kolana? 
- No to jest w ogóle inna sytuacja!- zaśmiał się.- Za co go spotkała taka nagroda? 
- Nagroda? Musiał siedzieć przez 35 minut, trzymając taki ciężar na kolanach. 
- Słodki ciężar. 
- Przestań sypać te komplementy.- odwróciłam się. 
- Tośka się rumieni. 
- Nie.- schowałam twarz w dłonie. 
- Zdejmuj te rączki.- zaczął ściągać mi je z twarzy. Gdy w końcu mu się udało, spojrzał mi głęboko w oczy.- Jesteś śliczna, wiesz? Niezależnie od tego czy masz blizny czy nie. Dla mnie jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie.- pocałował mnie w policzek. 
- Nie mów tak bo się zakocham. 
- Jeszcze tego nie zrobiłaś? 
Oboje się zaśmialiśmy. 
- Nie masz pewności czy następnym razem nie zaatakuję ciebie a wolałabym tego uniknąć. 
- Będziesz atakować Kit'a bo on wie co robić. 
- Ty też powinieneś wiedzieć jeżeli chcesz ze mną częściej przebywać. 
- Dobrze. Obiecuję, że pójdę do niego na korepetycje. 
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Raczej nie byłby dobrym wychowawcą. 
- Sam się nauczę. Ty mnie nauczysz. Jakoś sobie poradzimy. 
- No dobra ale to wcale nie oznacza, że już teraz, nagle jesteśmy wielce zakochaną parą. Chcę o tobie wiedzieć jak najwięcej, czyli muszę cię bliżej poznać. 
- Zgadzam się. 
- Ale nie dzisiaj. 
- Dlaczego? 
- Bo jestem bardzo zmęczona. Do tego czeka mnie ciężka rozmowa z moim niedomyślnym bratem bo Kit zamierza mnie wysłać do psychologa.- powiedziałam szczerze. 
- W takim razie nie zamierzam cię męczyć. 
- I bardzo dobrze. Potrzebuję trochę wytchnienia. Przepraszam za to co się wczoraj stało. 
- Nie ma o czym mówić. Kit więcej widział i więcej wycierpiał. Muszę przyznać, że to wyglądało na prawdę przerażająco. Ja bym się bał jakbyś mnie tak ugryzła. 
- Nie będę cię gryzła. 
- No wiesz...- zaśmiał się. 
- Przestań, Dean.- uderzyłam go łokciem. 
- Powinienem już cię obezwładniać? 
- Jeszcze nie. Będziesz tutaj jak przyjdzie Fabian?
- A chcesz żebym był?
Musiałam się chwilę zastanowić. Nie wiem. Może będzie lepiej jak sama to załatwię. Właściwie z Kit'em ale on jest w to wplątany od początku. Wydaje mi się, że Dean'a to tak bardzo nie obchodzi. Spodziewałam się innej reakcji. Nie będę się w to wgłębiać.
- Nie, raczej nie.- odpowiedziałam po namyśle.
- Jesteś tego pewna? Będzie potrzebne ci wsparcie.
- Poradzę sobie.- uśmiechnęłam się blado.
- No tak, masz Kit'a.- odwrócił wzrok.
- I tak ma wyglądać nasz związek? Twoja chorobliwa zazdrość o przyjaciela?- oburzyłam się.
- Nie jestem zazdrosny.
- Więc jak inaczej to nazwiesz?- spojrzałam na niego.
- Dobra, nie mówmy o tym.- przytulił mnie.
- Jak chcesz.
- A powiedz mi jak ta sprawa z Natalie?
- Sama nie wiem. Widziałam, że cały czas i pisze i wydzwania do Kit'a bo ilekroć zostawi gdzieś telefon to na wyświetlaczu pojawia się jej imię.- wytłumaczyłam.- Wydaje mi się, że nadal mu grozi.
- Nie nachodzi was?
- Nie. Nie widziałam, żeby gdzieś tu się kręciła. Chociaż to nie oznacza, że tego nie robi.
- Będę musiał spytać Kit'a. Przecież jakby co to my mu pomożemy.
- No pewnie, że tak. Chociaż nie wiem co chcesz zrobić.- spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Coś się wymyśli.
- Cześć młodzież.- do pokoju wszedł Kit i usiadł z nami.- Weźcie się tak nie przytulajcie bo przypominacie mi że jestem samotny.- dodał.
- Mógłbyś nie być.- skomentował Dean. Spojrzałam na niego złowrogo, domyślałam się, że chodziło o Natalie.
- Dean!
- Nie, wcale o niej nie pomyślałem!- zaczął się bronić. Tak jakby czytał mi w myślach. A może to robi?
- Przecież nic nie powiedziałam.
- I jak sobie radzisz?- zwrócił się do chłopaka.
- A jak mam sobie radzić twoim zdaniem?- spojrzał na niego obojętnie.
- To pewnie nie jest dla ciebie łatwe.
- Wiesz co Dean? Życie ogólnie nie jest łatwe. Ona niedługo się odezwie. Czuję to. Wróci ze zdwojoną siłą ale ja się nie dam. Nie pozwolę jej na to, żeby zrobiła coś, żebym poczuł się gorzej.
- W nas masz wsparcie. To nie ulega żadnym wątpliwościom, prawda?- tym razem to ja zapytałam.
- Oczywiście ale liczę na to, że w walce z tą dziewczyną nie będzie mi potrzebne 10 innych osób.
- Zależy co na ciebie szykuje.
- Masz na myśli coś konkretnego?- spojrzał na niego zaciekawiony.
- Nie. Po prostu zastanawiam się jaki wybierze sposób, żeby cię zwalczyć. Chociaż jest to kompletnie bez sensu bo nic jej nie zrobiłeś.
- Zrobiłem i to bardzo dużo.- westchnął.- Nie kocham jej. Poczuła się odrzucona. Gdybym kochał jakąś dziewczynę też bym się starał, żeby ona czuła do mnie to samo.
- Ale nie za wszelką cenę, nie?- wtrąciłam.
- Oczywiście ale sami nie wiemy co Natalie planuje. Może chciała mnie nastraszyć i na tym się skończy. Nie mogę się jej bać.
- Masz rację. Trzeba się trzymać. Głowa do góry i cycki do przodu.
Kit spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
- Słucham?
- Powinnam to powiedzieć do kobiety. Przepraszam.- zaśmiałam się.
- Czyli ja mogę do ciebie mówić "Głowa do góry i cycki do przodu"?
- Nie możesz.- odpowiedział Dean.
- Kontaktuj się ze mną przez mojego adwokata. To ten obok, Dean Lemon.
- Może pan mi dać na siebie jakieś namiary?
- Wolałbym pozostać anonimowy. Dziękuję pani za podanie takich szczegółowych informacji.
- Pan wybaczy, poniosło mnie.
- To proszę się hamować.- obdarzył mnie uśmiechem.
- Przepraszam bardzo.
- Wybaczam.- pocałował mnie w policzek.
- Uroczo. Aż słyszę słowiki, widzę tęczę i inne dziwne rzeczy.- skomentował Kit.
- Znajdź sobie kogoś.- powiedziałam.
- Dziękuję Tosia, sam bym na to nie wpadł. Chyba pozostanie mi Fabian.
- Powiedziałam, że jestem przeciwna temu związkowi.
- Nie musisz o niczym wiedzieć.
- I tak by tego nie zrobił.- zaśmiał się Dean.
- Dlaczego?- zwróciłam się do niego.
- Za bardzo kocha kobiety, nie Kit?
- Ma rację.- brunet pokiwał głową.- Ja tak bardzo kocham kobiety.- dodał.
- Widzisz?- spojrzał na mnie.- Znam go już od kilku lat.
- No, zna mnie. Idę od was. Przytulajcie się dalej ale beze mnie.- wstał z miejsca.
- Dobra, odsuniemy się od siebie. Siadaj z nami.
- Pójdę do siebie, posiedzę z moją kotką. Ona też potrzebuje towarzystwa.
- Możesz z nią usiąść przy nas.
- Chcę chwilę pobyć sam. To czasami pomaga.- uśmiechnął się.- Bawcie się dobrze.- ruszył w stronę pokoju.- Jeszcze jedno!- nagle się odwrócił.
- Tak?
- Jak przyjdzie Fabian to mnie zawołaj, nie będziesz z nim sama rozmawiała. Chcę też powiedzieć jak sprawa wygląda z mojej perspektywy.
- A jak wygląda?- zapytałam.
- Koniecznie trzeba ci pomóc, wiesz?
- Tak też pomyślałam.
- Więc widzisz, będę przy tej rozmowie i oczywiście zamierzam trzymać twoją stronę.
- Skąd wiesz jakie przyjmę stanowisko?
- Zapewne takie, które będzie dla ciebie korzystne.
- Jest takie? Nie widzę dobrego wyjścia z tej sytuacji.
- Jak to nie?
- I tak wszyscy uważacie, że jestem chora psychicznie. Przyznam szczerze, że po ostatniej akcji, nawet ja zaczynam w to wierzyć.
- Bez przesady. Jesteś zagubiona, jakoś ci pomożemy.
- A jak się nie uda?
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Fabian nie wziął kluczy?- zapytał zdziwiony Kit.
- Nigdy ich nie zapomina.
- No to otworzę.- dodał i ruszył w stronę drzwi.
- Cześć.- do salonu wpadła roztrzęsiona Natalie.
- Kazałem ci wejść?- zaraz za nią pojawił się brunet.- Powinnaś poczekać na zaproszenie.
- Nie obchodzi mnie to. Mam dla ciebie niespodziankę.- usiadła na fotelu, znajdującym się tuż obok kanapy na której siedziałam z Dean'em. Ten teatrzyk, który odstawiała był całkiem zabawny.
- Się tak nie rozsiadaj. Mam wrażenie, że zaraz stąd wychodzisz.- wtrącił Dean.
- Ty się lepiej zajmij sobą.- syknęła. Widziałam, że blondyn zabiera się za jakąś (być może) niemiłą odpowiedź.
- Nie warto.- szepnęłam do chłopaka.
- Mów o co ci chodzi i wyjdź.- miejsce obok mnie zajął Kit.
- Zostaniesz ojcem.- uśmiechnęła się.
W tym momencie prawdopodobnie wszyscy wyglądaliśmy tak samo. Ja aż otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Kit?- spojrzałam na chłopaka.
- Nie, nie, nie! Wyjdź, wynoś się stąd!- gwałtownie zerwał się z miejsca.
- Dean, zrób coś.
Chłopak stanął obok przyjaciela.
- Uspokój się. Zaraz wszystko wyjaśnimy.- położył rękę na jego ramieniu.
- Nie będę niczego wyjaśniał. Wiatropylna jesteś?- zwrócił się do dziewczyny.
- Nie rozśmieszaj mnie.- prychnęła i ruszyła w stronę wyjścia.
- Nie wrobisz mnie w to.
- Kit... Ja cię nie wrabiam.- uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie będę ojcem twoich dzieci ani dziś ani jutro ani nigdy więc nie wmawiaj mi takich rzeczy.
- Błąd. Będziesz ojcem mojego dziecka już za 9 miesięcy.
- Bo zaraz pomogę ci stąd wyjść.- poszedł w jej stronę.
- Ty zostajesz.- Dean go złapał.
- Nie wytrzymam!- krzyknął.- Nie będzie mi wmawiała takich rzeczy.
- Tośka, weź odprowadź koleżankę do drzwi.
- Kogo koleżankę? Chyba nie moją. Wychodzisz.- zrobiłam tak jak kazał.
- Też nie wierzysz?- zapytała przy drzwiach.
- Oczywiście, że nie. Zastanawiam się po co to robisz.
- To się nie zastanawiaj.- zaśmiała się.
- Jeszcze tam jesteś?- usłyszałyśmy krzyk Kit'a.
- Wynoś się.- wypchnęłam ją za drzwi.
- Dobrze wiesz, że to nie koniec, prawda?
- Ja już z tobą skończyłam dawno temu.
- Za to Kit dopiero zaczyna.
- Po co ci to? Liczysz na kasę czy na co? Widzisz jak mieszkamy? Kit nie ma tak dużo pieniędzy. Weź się za kogoś innego.
- No to może niedługo będziecie mieli lokatorów.
- Bo zaraz to mnie wkurzysz.- syknęłam.
- No co? Nie chcesz zamieszkać ze swoją przyjaciółką?
- Proszę?- zaśmiałam się.- Ty chyba sobie żartujesz. Nawet nie masz pojęcia co oznacza słowo "przyjaciel".
- A Ty wiesz? Żyjąc z nimi? No chyba nie liczyłaś na to, że któryś z nich cię choćby polubi? Oni są sławni. Jesteś dla nich nikim.
- Dziękuję, że mi to mówisz. Teraz możesz iść.
- Oni wszyscy cię okłamują.
- A ty robisz coś innego? Myślisz, że prawda nie wyjdzie na jaw?- pokiwałam przecząco głową.
- Skąd masz pewność, że nie mówię prawdy? Leżałaś tak pijana, że nic nie pamiętasz.- zaśmiała mi się prosto w twarz.
- To chyba nie jest twoja sprawa jak ja się zachowuję.
- No faktycznie. Ktoś z twoją przeszłością nie może być normalny.
- Słucham? Ciebie moja przyszłość powinna najmniej obchodzić.
- Sierotka Marysia, która teraz próbuje się przypodobać dwóm znanym osobą. Nadawałabyś się do filmu. Myślałaś o tym? Jeszcze będziesz płakała przez tego twojego idealnego Dean'a. Zobaczysz.
- Dobra. Koniec.- podszedł do nas blondyn.- Nie ma cię, rozumiesz?- zwrócił się do dziewczyny i wyprowadził ją za drzwi.- Lepiej dla ciebie jak się tu więcej nie pokażesz.- dodał.
- Nie będziesz mi życia układał. Pozdrów Kit'a i przekaż mu, że niedługo się do niego odezwę. Niech teraz bierze za wszystko odpowiedzialność.
- On nie ma za co brać odpowiedzialności.
- Masz mu przekazać a nie się udzielać. Cześć. Do zobaczenia Tośka!- krzyknęła. Chłopak wrócił do mieszkania.
- Nie słuchaj jej.- mocno mnie przytulił.
- Dlaczego każdy mi tak mówi?
- Oni o niczym nie wiedzą.- ujął mój podbródek w dłonie.
- Tyle osób mi powtarza, że twoje uczucia nie są prawdziwe.
- Słuchaj serduszka, nie ludzi którzy plotą głupstwa na mój temat.- powiedział i delikatnie musnął moje usta.
___________________

Mam dziś dobry humor, więc rozdział dodaję wcześniej :))
Nudzi mi się, jakieś pomysły? :)
Miłego dnia, kocham! <3