*perspektywa Tosi*
- No dobrze.- wyszeptałam i jeszcze raz wtuliłam się w chłopaka. Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Zdezorientowana, wymieniłam się spojrzeniami z Dean'em i ruszyliśmy do salonu. Na środku stał Kit, ręce miał założone za głową. Gdybym powiedziała, że jest zdenerwowany to mogłabym się mylić. Jest wściekły!
- Kit, uspokój się.- stanęłam za chłopakiem.
- Jak mam się uspokoić? Chyba nie wiesz co mówisz.
- Nie krzycz na nią.
- Teraz każesz mi się uspokoić bo to nie Tosia wrabia cię w ojcostwo!- zaczął na niego krzyczeć.
- Kit...
- Cicho. Nie będę z wami rozmawiał.- zaczął iść w stronę pokoju.
Zapadła cisza. Trochę przerażająca.
- Pójdę z nim porozmawiać.- zaproponował Dean.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- pokiwałam głową.- Widziałeś w jakim jest stanie.
- I dlatego uważam, że rozmowa mu się przyda.
- Jestem pewna, że wyrzuci cię z pokoju.
- Ciebie nie wyrzuci?- zapytał.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co zrobi.
- Może dajmy mu chwilę a potem któreś z nas pójdzie, co?
- To będzie najlepsze rozwiązanie.
Posiedzieliśmy w salonie przez 15 minut.
- W takim razie ja już pójdę.- pocałował mnie w czoło.
- No dobrze.
- Uważaj na siebie, tak?- spojrzał mi w oczy.
- Oczywiście.- odprowadziłam chłopaka do drzwi.
- Do zobaczenia Tosia.
- Cześć. Widzimy się jutro?
- Raczej nie. Mamy kolejny koncert i w ogóle.
- Jakoś to przeżyję. To przynajmniej się odezwij.- obdarzyłam go uśmiechem.
- Noooo!- przytulił mnie.- Tak masz wyglądać zawsze, jasne? Widzę cię wszędzie z takim uśmiechem.
- Dobra, dobra. Obiecuję ale już mnie puść.- cicho się zaśmiałam.
- Za dużo czułości jak na jeden raz?
- Dokładnie. No idź już.- popchnęłam chłopaka.
- Wyganiasz mnie?
- Tak bo sam nigdy nie wyjdziesz.
- Tośka!
- Żartowałam. Jak dla mnie mógłbyś tu zostać na zawsze.
- Jestem ciekawy kiedy po raz kolejny zmienisz zdanie.
- Pewnie jutro powiem ci, że cię nienawidzę a uwielbiam Kit'a.
- Czyli jeszcze dziś mogę napisać i będę dla ciebie najważniejszy?
- Nie powiedziałam, że kiedykolwiek byłeś dla mnie najważniejszy.- przygryzłam wargę.
Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął.
- Wiesz co? Przynajmniej wiem, że zawsze jesteś bezpieczna.- powiedział.
- Skąd?
- Wiem, że Kit robi dla ciebie wszystko co dobre. Stara się i zapewne jest w tym lepszy ode mnie. Po prostu próbuję ignorować to, że cię przytula a ja siedzę sobie sam w mieszkaniu i oglądam telewizję. To jest akurat smutne bo on może cię mieć codziennie a ja tylko czasami.- zrobił smutną minę.
Złapałam chłopaka za rękę.
- Masz rację. Kit się mną bardzo dobrze opiekuję i nie chcę ukrywać, że tylko przy nim czuję się w pełni bezpieczna. Wie jak jest a się mnie nie boi. Za to go podziwiam bo z tego niemiłego dla nas wieczoru pamiętam jedynie twoją przerażoną minę.
- Nie mogłem inaczej zareagować.
- Ale nie bój się o Kit'a jeżeli chodzi o coś innego.- zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?
- On jest dla mnie kimś takim jak "przyjaciel". Właściwie nie do końca. Dosłownie to bym go mogła nazwać moim aniołem stróżem.- spuściłam głowę i delikatnie się uśmiechnęłam.
- A ja?
- Z tobą to jest inna sprawa.
- Jaka?
- Inna.
- No Tosia! Powiedź.
Nic nie powiedziałam. Po prostu go pocałowałam. Chyba wystarczyło, żeby się domyślił.
- Muszę iść.
- Wiem. Zastanawiam się dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś.
- Bo stoję w drzwiach i się z tobą całuje?- zapytał sarkastycznie. Oboje zaczęliśmy się śmiać.- Ale bardzo mi się to podoba.
- Idę do Kit'a i będziemy się przytulać.
- To mniej.- dodał.
- Dean!
- No co? Wolałbym tu jeszcze postać.
- Wiesz w jakiej on jest sytuacji. To chyba nie jest przypadek, że na siebie trafiliśmy i że tu mieszkamy.
- Widocznie nie.
- Cześć.
- Do zobaczenia.
Wróciłam do mieszkania. Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do Kit'a. Zapukałam ale odpowiedziała mi tylko cisza.
- Mogę wejść?- otworzyłam. Chłopak leżał, szczelnie przykryty kocem. Usiadłam na jego łóżku.- Kit...- szepnęłam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Właściwie Natalie ma rację. Nic nie pamiętam z tego wieczoru więc nie wiem co się działo ale wierzę Kit'owi. Teraz usłyszałam.... On... On płakał. Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Ale nie! Jedno z nas zawsze musi być silne. To powinno być naszym mottem. Otarłam łzy.- Kit, porozmawiaj ze mną.- powiedziałam pewniej.
Chłopak podniósł się i oparł o ścianę. Usiadłam obok niego. Oczywiście i tak musiał się przykryć po sam nos! Teraz przynajmniej widziałam jego oczy.
- Pamiętasz co mi wczoraj powiedziałeś?
- Co?- wyszeptał i spojrzał w moją stronę.
- Że zawsze będziemy się wspierać.- przytuliłam chłopaka.
- Pamiętam.
- Dlatego tu jestem. Na pewno nie zostawię cię teraz samego.
- Tylko teraz?
- Nigdy nie zostawię cię samego.- pocałowałam go w czoło, jednak on zaraz się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Ty mi wierzysz, prawda? Powiedz, że mi wierzysz.
- Kit...
- Nie? Nawet ty jesteś przeciwko mnie?
- Pozwól mi coś powiedzieć. Ja ci wierzę ale teoretycznie nie mam pewności czy między wami do niczego nie doszło.
- Chociaż ty mi zaufaj, przecież wiem jak było.
- Byłeś pijany. Jesteś pewny, że nad wszystkim panowałeś?
- Tosia... Myślisz, że ja sypiam z każdą dziewczyną?- spojrzał na mnie, ewidentnie urażony.
- Tego nie powiedziałam. Wydaje mi się, że mogłeś robić rzeczy o których nie pamiętasz.
- Nie mów tak!- podniósł głos.- Przepraszam.
- Zaczekaj Kit... podniosłam się.- Przecież Natalie nie pokazała ci żadnego testu, niczego co mogłoby potwierdzić jej ciąże.- powiedziałam.
- Masz rację ale co to zmienia?
- To, iż wiesz, że Natalie nie można wierzyć na słowo.- uśmiechnęłam się.
- Myślisz, że to sobie zmyśliła?
- Jeżeli mówisz, że nic się nie stało no to nie ma innej opcji.
- Może masz rację.- odpowiedział obojętnie.
- Nie martw się Kit. W końcu prawda wyjdzie na jaw.
- Ja nie chcę mieć na razie dzieci. Na pewno nie z Natalie.
- Jakoś ci się nie dziwię. A poza tym masz jakiś dowód?
- No nie.
- Jakiś test, cokolwiek?
- Nic takiego.
- I tak w ogóle, ile minęło dni od tam tej imprezy? Kit! Jest niemożliwe żeby ona była z tobą w ciąży.- powiedziałam pewnie.
- Niby wszystko na to wskazuje a jeżeli jednak jest?
- To się nie przejmuj, jakoś sobie poradzimy. Ja i tak jestem pewna, że ona uroiła sobie całą tą ciążę.
- Faktycznie, to ma sens. Jeszcze naskoczyłem tak na Dean'a.
- Gwarantuję ci, że nim nie musisz się martwić. Jest mądrym chłopcem i wszystko rozumie.
- Wiem, wiem. Przecież go znam.
- Poprzytulamy się i będzie dobrze, nie?- uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Będzie lepiej ale nie będzie dobrze.- odparł. Dziwnie się czułam jak Kit był taki załamany. Zazwyczaj wesoły i uśmiechnięty chłopak, nagle staje się smutny.
- To chodź, przynajmniej będzie lepiej.- przytuliłam go.
- Dziękuję.
- Kit, mam do ciebie prośbę.- zaczęłam.
- Tak?
- Nie mówmy o niczym Fabianowi. Chcę sobie sama z tym poradzić. Proszę cię.
- Przecież mu wczoraj obiecałaś, że z nim porozmawiasz.
- Powiem mu coś innego, nie wiem co ale coś wymyślę. Tylko chciałabym, żebyś ty mu o niczym nie mówił. Wystarczy, że mam ciebie i Dean'a.
- Jeżeli tego chcesz.
- Dziękuję.- pocałowałam go w policzek.
- Jestem głodny.
- To może pójdziemy coś zjeść?
- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Zobacz jak wyglądam. Jesteś niegrzeczna, ugryzłaś mnie w rękę.- zaśmiał się i wskazał na zaczerwienione miejsce.
- Przepraszam Kit. To musiało boleć.
-Bardziej bolało drapanie i szczypanie. Gryzienie rąk też nie należało do najprzyjemniejszych.
- Straszna jestem.
- Nie jesteś ale za to co mi zrobiłaś czeka cię kara.- pogroził mi palcem.
- Jaka?
- Ugotujesz mi coś do jedzenia. To właściwie jest bardziej prośba.
- Oczywiście, że tak. Chciałam to zrobić, nawet gdyby to nie było karą.
- A mogłabyś teraz?
- To dawaj kasę.
- Wiedziałem.- wyjął z portfela pieniądze i mi je przekazał.
- Na co masz ochotę?
- Zjem wszystko co zrobisz.- uśmiechnął się.
- Nie kłam. W takim razie zamówię pizzę.
- Ej, miałaś coś zrobić!
- Powiedziałeś, że jest ci to obojętne więc coś ci zamówię.- zaśmiałam się i wstałam z miejsca.
- Dobre i to. Ja idę spać. Obudzisz mnie?- położył się na łóżku.
- Dobra, znaj mą dobroć.
- Dzięki.
Opuściłam jego pokój i pomyślałam, że pójdę kupić coś do picia. Tak też zrobiłam. Założyłam buty i szybkim krokiem wyszłam z mieszkania.
- Cześć Tosia.- usłyszałam przy wyjściu. Gwałtownie się odwróciłam.
- Hej, Caroline.- zdziwiłam się widząc dziewczynę.
- Przyniosłam twoją kurtkę.- uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję. Zostawiłam ją w klubie?- zabrałam od dziewczyny ubranie.
- Tak a zależało mi na tym, żeby ci ją oddać.
- Być może to banalne pytanie ale skąd miałaś mój adres?
- Proste. Odpowiem ci jednym słowem: Kieran.- zaśmiała się.
- Masz nasz adres od Kieran'a?
- Cześć Tosia. Proszę.- podbiegł do nas uśmiechnięty chłopak i wręczył koleżance kawę.
- Przekupiłam go ale zaraz się zbieram bo wracam do domu a jak już mówiłam nie jestem stąd. Prawdopodobnie więcej się nie zobaczymy, dlatego chciałam się pożegnać. Bardzo ci dziękuję, Tosia, bo gdyby nie ty to pewnie nie udało by mi się ich spotkać.- mocno mnie przytuliła.
- Nie ma za co.
- Dlatego chciałem pomóc koleżance. Widzisz Tosia jakiego masz wspaniałego kolegę?- spojrzał na mnie dumny z siebie Kieran.
- Bardzo się cieszę.
- A Kit'a mogłabym jeszcze zobaczyć? Tylko z nim się nie pożegnałam.- powiedziała. Zdezorientowana spojrzałam na bruneta ale wydaje mi się, że o niczym nie wie. W sumie się nie dziwię.
- Możemy spróbować.- obdarzyłam ją uśmiechem.- To chodźcie na górę.- zaprosiłam znajomych. Weszliśmy do mieszkania, zamierzałam najpierw sama powiadomić Kit'a.- Zaczekacie chwilkę? Kit śpi, więc najpierw pójdę go obudzić.- powiedziałam. Tak też zrobiłam. Otworzyłam drzwi i na paluszkach podeszłam do jego łóżka. Chłopak leżał zakryty kołdrą.
- Kit...- szepnęłam, delikatnie potrząsając jego ramieniem.
- Co?- zapytał zaspanym głosem.
- Jest tutaj Caroline, chciała się pożegnać bo zaraz wyjeżdża.- przekazałam.
- Tosiu, jestem strasznie zmęczony.- westchnął.
- Chociaż na chwilkę. Specjalnie tutaj przyszła.
- No dobrze.- wsparł się na łokciach i usiadł na łóżku. Przetarł swoje przemęczone oczy.- Możesz ją zawołać. - wróciłam na korytarz i złapałam dziewczynę za dłoń.
- Już.- zaprowadziłam ją do pokoju.
- Cześć Kit.- uśmiechnęła się.
- Witaj.
Usiadła na brzegu jego łóżka.
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, domyślam się, że chciał uniknąć tego pytania.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać.- wymusił uśmiech na swoich ustach.
- Domyślam się, że nie jestem osobą z którą chciałbyś rozmawiać o czymś co cię dręczy. Wcale się nie dziwię.
- Nie o to mi chodzi. Źle się czuję i jestem trochę zmęczony.
- Rozumiem, zaraz wychodzę. Gdyby każda fanka chciała się z wami żegnać to byście chyba nie dali rady. Tylko cię przytulę i uciekam.- zaśmiała się. Po chwili siedziała wtulona w chłopaka.
- Zazdro, co?- usłyszałam z tyłu. Aż podskoczyłam, przestraszyłam się.
- Kieran, chcesz żebym zawału dostała?
- Nie, oczywiście, że nie. Szkoda by cię było.
- Dobra, dobra.- ruszyłam w stronę kuchni.
- Wiesz co się ostatnio dzieje z Dean'em?- brunet poszedł za mną.
- A coś się dzieje?- spojrzałam na niego. Usiedliśmy w salonie.
- Ostatnio wrócił do domu zły, po dwóch dniach chodził zadowolony jak nigdy, dziś rano znowu wyglądał jak nieszczęście, później jak się z nim mijałem to miał uśmiech od ucha do ucha. To jest normalne?
- Nie jest ale dlaczego uważasz, że ja to powoduję?
- Zapytałem tylko czy wiesz o czymś, o czym ja nie wiem.- pokiwał głową.
- Może wiem.- nie chciałam ale uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czyli to jednak ty jesteś wszystkiemu winna?- pogroził mi palcem. Nie był poważny, wręcz przeciwnie, był zadowolony.
- Nie jestem niczemu winna!
- Spędzacie dużo czasu razem, nie?
- Owszem. Częściej ze sobą bywamy.
- Mam nie pytać?
- Wolałabym, żebyś siedział cicho.- zaśmiałam się.
- Nie macie już życia jak Sean się dowie.
- Jakoś o nim nie myślę. On teraz nie jest ważny.
- Nie?
- Nie, oboje się staramy.
- Czyli jednak kroi się coś poważniejszego.
- Zobaczy się.
- No nie bądź taka tajemnicza. Nasza mama i tak uważa, że jesteście razem.
- Proszę?- zaśmiałam się.
- Wtedy jak do niego przyszłaś to nie dała sobie nic wytłumaczyć. Gwarantuję, że Sean na prawdę się starał wybić jej ten pomysł z głowy.
- Jesteś okrutny.- uderzyłam go w ramię.
- Nie jestem. Mój braciszek jest. To z tobą się wczoraj urwał z imprezy?
- Nie, nie wiem gdzie poszedł.- powiedziałam. Właściwie nie wiem co zrobił gdy wróciłam z Kit'em do domu.
- Dobra, nic nie mówiłem.
- Wyszliśmy razem wieczorem ale ja wróciłam do domu.
- Mówił, że Kit źle się czuł.
- No tak, dlatego z nim wróciłam.
- Rozumiem, dobrze, że nie był sam. Mógł się gorzej poczuć.
- No dokładnie.- rzuciłam. Jestem ciekawa kiedy te wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw. To nie będzie przyjemne.
- Możemy iść.- w pokoju pojawiła się Caroline.
- Fajnie, że przyszłaś.- wstałam i przytuliłam dziewczynę.
- Dziękuję, że pomogłaś mi się do nich dostać.- zaśmiała się.
- Nie ma za co. Tak na prawdę to Kit nas znalazł. Inaczej pewnie byśmy cały wieczór stały pod klubem.
- Było całkiem fajnie.
- Oczywiście, szkoda, że zaczynało padać.
- Masz racje. To już by nie było przyjemne. Musimy jechać bo nie chcę spóźnić się na samolot.
- Miło było cię poznać.- odprowadziłam gości do drzwi.
- Mi również. Może kiedyś spotkamy się na kolejnym koncercie?
- Wszystko jest możliwe.- uśmiechnęłam się.
- Cześć.
- Do zobaczenia.- pożegnałam się.
Gdy wyszli, ruszyłam do pokoju Kit'a. Spał, więc zamknęłam drzwi. Po chwili do domu wpadł rozzłoszczony Fabian.
- Co to ma znaczyć?- krzyknął. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia o co mu chodzi.
- Ale co?
- Dzwoniła do mnie twoja nauczycielka.
No to się domyśliłam.... Świetnie!
____________________________
Cześć Misiaczki!
No to mamy święta. Taki malutki prezent ode mnie ;)
Wszystkiego najlepszego! :))
- Kit, uspokój się.- stanęłam za chłopakiem.
- Jak mam się uspokoić? Chyba nie wiesz co mówisz.
- Nie krzycz na nią.
- Teraz każesz mi się uspokoić bo to nie Tosia wrabia cię w ojcostwo!- zaczął na niego krzyczeć.
- Kit...
- Cicho. Nie będę z wami rozmawiał.- zaczął iść w stronę pokoju.
Zapadła cisza. Trochę przerażająca.
- Pójdę z nim porozmawiać.- zaproponował Dean.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- pokiwałam głową.- Widziałeś w jakim jest stanie.
- I dlatego uważam, że rozmowa mu się przyda.
- Jestem pewna, że wyrzuci cię z pokoju.
- Ciebie nie wyrzuci?- zapytał.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co zrobi.
- Może dajmy mu chwilę a potem któreś z nas pójdzie, co?
- To będzie najlepsze rozwiązanie.
Posiedzieliśmy w salonie przez 15 minut.
- W takim razie ja już pójdę.- pocałował mnie w czoło.
- No dobrze.
- Uważaj na siebie, tak?- spojrzał mi w oczy.
- Oczywiście.- odprowadziłam chłopaka do drzwi.
- Do zobaczenia Tosia.
- Cześć. Widzimy się jutro?
- Raczej nie. Mamy kolejny koncert i w ogóle.
- Jakoś to przeżyję. To przynajmniej się odezwij.- obdarzyłam go uśmiechem.
- Noooo!- przytulił mnie.- Tak masz wyglądać zawsze, jasne? Widzę cię wszędzie z takim uśmiechem.
- Dobra, dobra. Obiecuję ale już mnie puść.- cicho się zaśmiałam.
- Za dużo czułości jak na jeden raz?
- Dokładnie. No idź już.- popchnęłam chłopaka.
- Wyganiasz mnie?
- Tak bo sam nigdy nie wyjdziesz.
- Tośka!
- Żartowałam. Jak dla mnie mógłbyś tu zostać na zawsze.
- Jestem ciekawy kiedy po raz kolejny zmienisz zdanie.
- Pewnie jutro powiem ci, że cię nienawidzę a uwielbiam Kit'a.
- Czyli jeszcze dziś mogę napisać i będę dla ciebie najważniejszy?
- Nie powiedziałam, że kiedykolwiek byłeś dla mnie najważniejszy.- przygryzłam wargę.
Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął.
- Wiesz co? Przynajmniej wiem, że zawsze jesteś bezpieczna.- powiedział.
- Skąd?
- Wiem, że Kit robi dla ciebie wszystko co dobre. Stara się i zapewne jest w tym lepszy ode mnie. Po prostu próbuję ignorować to, że cię przytula a ja siedzę sobie sam w mieszkaniu i oglądam telewizję. To jest akurat smutne bo on może cię mieć codziennie a ja tylko czasami.- zrobił smutną minę.
Złapałam chłopaka za rękę.
- Masz rację. Kit się mną bardzo dobrze opiekuję i nie chcę ukrywać, że tylko przy nim czuję się w pełni bezpieczna. Wie jak jest a się mnie nie boi. Za to go podziwiam bo z tego niemiłego dla nas wieczoru pamiętam jedynie twoją przerażoną minę.
- Nie mogłem inaczej zareagować.
- Ale nie bój się o Kit'a jeżeli chodzi o coś innego.- zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?
- On jest dla mnie kimś takim jak "przyjaciel". Właściwie nie do końca. Dosłownie to bym go mogła nazwać moim aniołem stróżem.- spuściłam głowę i delikatnie się uśmiechnęłam.
- A ja?
- Z tobą to jest inna sprawa.
- Jaka?
- Inna.
- No Tosia! Powiedź.
Nic nie powiedziałam. Po prostu go pocałowałam. Chyba wystarczyło, żeby się domyślił.
- Muszę iść.
- Wiem. Zastanawiam się dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś.
- Bo stoję w drzwiach i się z tobą całuje?- zapytał sarkastycznie. Oboje zaczęliśmy się śmiać.- Ale bardzo mi się to podoba.
- Idę do Kit'a i będziemy się przytulać.
- To mniej.- dodał.
- Dean!
- No co? Wolałbym tu jeszcze postać.
- Wiesz w jakiej on jest sytuacji. To chyba nie jest przypadek, że na siebie trafiliśmy i że tu mieszkamy.
- Widocznie nie.
- Cześć.
- Do zobaczenia.
Wróciłam do mieszkania. Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do Kit'a. Zapukałam ale odpowiedziała mi tylko cisza.
- Mogę wejść?- otworzyłam. Chłopak leżał, szczelnie przykryty kocem. Usiadłam na jego łóżku.- Kit...- szepnęłam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Właściwie Natalie ma rację. Nic nie pamiętam z tego wieczoru więc nie wiem co się działo ale wierzę Kit'owi. Teraz usłyszałam.... On... On płakał. Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Ale nie! Jedno z nas zawsze musi być silne. To powinno być naszym mottem. Otarłam łzy.- Kit, porozmawiaj ze mną.- powiedziałam pewniej.
Chłopak podniósł się i oparł o ścianę. Usiadłam obok niego. Oczywiście i tak musiał się przykryć po sam nos! Teraz przynajmniej widziałam jego oczy.
- Pamiętasz co mi wczoraj powiedziałeś?
- Co?- wyszeptał i spojrzał w moją stronę.
- Że zawsze będziemy się wspierać.- przytuliłam chłopaka.
- Pamiętam.
- Dlatego tu jestem. Na pewno nie zostawię cię teraz samego.
- Tylko teraz?
- Nigdy nie zostawię cię samego.- pocałowałam go w czoło, jednak on zaraz się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Ty mi wierzysz, prawda? Powiedz, że mi wierzysz.
- Kit...
- Nie? Nawet ty jesteś przeciwko mnie?
- Pozwól mi coś powiedzieć. Ja ci wierzę ale teoretycznie nie mam pewności czy między wami do niczego nie doszło.
- Chociaż ty mi zaufaj, przecież wiem jak było.
- Byłeś pijany. Jesteś pewny, że nad wszystkim panowałeś?
- Tosia... Myślisz, że ja sypiam z każdą dziewczyną?- spojrzał na mnie, ewidentnie urażony.
- Tego nie powiedziałam. Wydaje mi się, że mogłeś robić rzeczy o których nie pamiętasz.
- Nie mów tak!- podniósł głos.- Przepraszam.
- Zaczekaj Kit... podniosłam się.- Przecież Natalie nie pokazała ci żadnego testu, niczego co mogłoby potwierdzić jej ciąże.- powiedziałam.
- Masz rację ale co to zmienia?
- To, iż wiesz, że Natalie nie można wierzyć na słowo.- uśmiechnęłam się.
- Myślisz, że to sobie zmyśliła?
- Jeżeli mówisz, że nic się nie stało no to nie ma innej opcji.
- Może masz rację.- odpowiedział obojętnie.
- Nie martw się Kit. W końcu prawda wyjdzie na jaw.
- Ja nie chcę mieć na razie dzieci. Na pewno nie z Natalie.
- Jakoś ci się nie dziwię. A poza tym masz jakiś dowód?
- No nie.
- Jakiś test, cokolwiek?
- Nic takiego.
- I tak w ogóle, ile minęło dni od tam tej imprezy? Kit! Jest niemożliwe żeby ona była z tobą w ciąży.- powiedziałam pewnie.
- Niby wszystko na to wskazuje a jeżeli jednak jest?
- To się nie przejmuj, jakoś sobie poradzimy. Ja i tak jestem pewna, że ona uroiła sobie całą tą ciążę.
- Faktycznie, to ma sens. Jeszcze naskoczyłem tak na Dean'a.
- Gwarantuję ci, że nim nie musisz się martwić. Jest mądrym chłopcem i wszystko rozumie.
- Wiem, wiem. Przecież go znam.
- Poprzytulamy się i będzie dobrze, nie?- uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Będzie lepiej ale nie będzie dobrze.- odparł. Dziwnie się czułam jak Kit był taki załamany. Zazwyczaj wesoły i uśmiechnięty chłopak, nagle staje się smutny.
- To chodź, przynajmniej będzie lepiej.- przytuliłam go.
- Dziękuję.
- Kit, mam do ciebie prośbę.- zaczęłam.
- Tak?
- Nie mówmy o niczym Fabianowi. Chcę sobie sama z tym poradzić. Proszę cię.
- Przecież mu wczoraj obiecałaś, że z nim porozmawiasz.
- Powiem mu coś innego, nie wiem co ale coś wymyślę. Tylko chciałabym, żebyś ty mu o niczym nie mówił. Wystarczy, że mam ciebie i Dean'a.
- Jeżeli tego chcesz.
- Dziękuję.- pocałowałam go w policzek.
- Jestem głodny.
- To może pójdziemy coś zjeść?
- Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Zobacz jak wyglądam. Jesteś niegrzeczna, ugryzłaś mnie w rękę.- zaśmiał się i wskazał na zaczerwienione miejsce.
- Przepraszam Kit. To musiało boleć.
-Bardziej bolało drapanie i szczypanie. Gryzienie rąk też nie należało do najprzyjemniejszych.
- Straszna jestem.
- Nie jesteś ale za to co mi zrobiłaś czeka cię kara.- pogroził mi palcem.
- Jaka?
- Ugotujesz mi coś do jedzenia. To właściwie jest bardziej prośba.
- Oczywiście, że tak. Chciałam to zrobić, nawet gdyby to nie było karą.
- A mogłabyś teraz?
- To dawaj kasę.
- Wiedziałem.- wyjął z portfela pieniądze i mi je przekazał.
- Na co masz ochotę?
- Zjem wszystko co zrobisz.- uśmiechnął się.
- Nie kłam. W takim razie zamówię pizzę.
- Ej, miałaś coś zrobić!
- Powiedziałeś, że jest ci to obojętne więc coś ci zamówię.- zaśmiałam się i wstałam z miejsca.
- Dobre i to. Ja idę spać. Obudzisz mnie?- położył się na łóżku.
- Dobra, znaj mą dobroć.
- Dzięki.
Opuściłam jego pokój i pomyślałam, że pójdę kupić coś do picia. Tak też zrobiłam. Założyłam buty i szybkim krokiem wyszłam z mieszkania.
- Cześć Tosia.- usłyszałam przy wyjściu. Gwałtownie się odwróciłam.
- Hej, Caroline.- zdziwiłam się widząc dziewczynę.
- Przyniosłam twoją kurtkę.- uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję. Zostawiłam ją w klubie?- zabrałam od dziewczyny ubranie.
- Tak a zależało mi na tym, żeby ci ją oddać.
- Być może to banalne pytanie ale skąd miałaś mój adres?
- Proste. Odpowiem ci jednym słowem: Kieran.- zaśmiała się.
- Masz nasz adres od Kieran'a?
- Cześć Tosia. Proszę.- podbiegł do nas uśmiechnięty chłopak i wręczył koleżance kawę.
- Przekupiłam go ale zaraz się zbieram bo wracam do domu a jak już mówiłam nie jestem stąd. Prawdopodobnie więcej się nie zobaczymy, dlatego chciałam się pożegnać. Bardzo ci dziękuję, Tosia, bo gdyby nie ty to pewnie nie udało by mi się ich spotkać.- mocno mnie przytuliła.
- Nie ma za co.
- Dlatego chciałem pomóc koleżance. Widzisz Tosia jakiego masz wspaniałego kolegę?- spojrzał na mnie dumny z siebie Kieran.
- Bardzo się cieszę.
- A Kit'a mogłabym jeszcze zobaczyć? Tylko z nim się nie pożegnałam.- powiedziała. Zdezorientowana spojrzałam na bruneta ale wydaje mi się, że o niczym nie wie. W sumie się nie dziwię.
- Możemy spróbować.- obdarzyłam ją uśmiechem.- To chodźcie na górę.- zaprosiłam znajomych. Weszliśmy do mieszkania, zamierzałam najpierw sama powiadomić Kit'a.- Zaczekacie chwilkę? Kit śpi, więc najpierw pójdę go obudzić.- powiedziałam. Tak też zrobiłam. Otworzyłam drzwi i na paluszkach podeszłam do jego łóżka. Chłopak leżał zakryty kołdrą.
- Kit...- szepnęłam, delikatnie potrząsając jego ramieniem.
- Co?- zapytał zaspanym głosem.
- Jest tutaj Caroline, chciała się pożegnać bo zaraz wyjeżdża.- przekazałam.
- Tosiu, jestem strasznie zmęczony.- westchnął.
- Chociaż na chwilkę. Specjalnie tutaj przyszła.
- No dobrze.- wsparł się na łokciach i usiadł na łóżku. Przetarł swoje przemęczone oczy.- Możesz ją zawołać. - wróciłam na korytarz i złapałam dziewczynę za dłoń.
- Już.- zaprowadziłam ją do pokoju.
- Cześć Kit.- uśmiechnęła się.
- Witaj.
Usiadła na brzegu jego łóżka.
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Chłopak spojrzał na mnie z wyrzutem, domyślam się, że chciał uniknąć tego pytania.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać.- wymusił uśmiech na swoich ustach.
- Domyślam się, że nie jestem osobą z którą chciałbyś rozmawiać o czymś co cię dręczy. Wcale się nie dziwię.
- Nie o to mi chodzi. Źle się czuję i jestem trochę zmęczony.
- Rozumiem, zaraz wychodzę. Gdyby każda fanka chciała się z wami żegnać to byście chyba nie dali rady. Tylko cię przytulę i uciekam.- zaśmiała się. Po chwili siedziała wtulona w chłopaka.
- Zazdro, co?- usłyszałam z tyłu. Aż podskoczyłam, przestraszyłam się.
- Kieran, chcesz żebym zawału dostała?
- Nie, oczywiście, że nie. Szkoda by cię było.
- Dobra, dobra.- ruszyłam w stronę kuchni.
- Wiesz co się ostatnio dzieje z Dean'em?- brunet poszedł za mną.
- A coś się dzieje?- spojrzałam na niego. Usiedliśmy w salonie.
- Ostatnio wrócił do domu zły, po dwóch dniach chodził zadowolony jak nigdy, dziś rano znowu wyglądał jak nieszczęście, później jak się z nim mijałem to miał uśmiech od ucha do ucha. To jest normalne?
- Nie jest ale dlaczego uważasz, że ja to powoduję?
- Zapytałem tylko czy wiesz o czymś, o czym ja nie wiem.- pokiwał głową.
- Może wiem.- nie chciałam ale uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czyli to jednak ty jesteś wszystkiemu winna?- pogroził mi palcem. Nie był poważny, wręcz przeciwnie, był zadowolony.
- Nie jestem niczemu winna!
- Spędzacie dużo czasu razem, nie?
- Owszem. Częściej ze sobą bywamy.
- Mam nie pytać?
- Wolałabym, żebyś siedział cicho.- zaśmiałam się.
- Nie macie już życia jak Sean się dowie.
- Jakoś o nim nie myślę. On teraz nie jest ważny.
- Nie?
- Nie, oboje się staramy.
- Czyli jednak kroi się coś poważniejszego.
- Zobaczy się.
- No nie bądź taka tajemnicza. Nasza mama i tak uważa, że jesteście razem.
- Proszę?- zaśmiałam się.
- Wtedy jak do niego przyszłaś to nie dała sobie nic wytłumaczyć. Gwarantuję, że Sean na prawdę się starał wybić jej ten pomysł z głowy.
- Jesteś okrutny.- uderzyłam go w ramię.
- Nie jestem. Mój braciszek jest. To z tobą się wczoraj urwał z imprezy?
- Nie, nie wiem gdzie poszedł.- powiedziałam. Właściwie nie wiem co zrobił gdy wróciłam z Kit'em do domu.
- Dobra, nic nie mówiłem.
- Wyszliśmy razem wieczorem ale ja wróciłam do domu.
- Mówił, że Kit źle się czuł.
- No tak, dlatego z nim wróciłam.
- Rozumiem, dobrze, że nie był sam. Mógł się gorzej poczuć.
- No dokładnie.- rzuciłam. Jestem ciekawa kiedy te wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw. To nie będzie przyjemne.
- Możemy iść.- w pokoju pojawiła się Caroline.
- Fajnie, że przyszłaś.- wstałam i przytuliłam dziewczynę.
- Dziękuję, że pomogłaś mi się do nich dostać.- zaśmiała się.
- Nie ma za co. Tak na prawdę to Kit nas znalazł. Inaczej pewnie byśmy cały wieczór stały pod klubem.
- Było całkiem fajnie.
- Oczywiście, szkoda, że zaczynało padać.
- Masz racje. To już by nie było przyjemne. Musimy jechać bo nie chcę spóźnić się na samolot.
- Miło było cię poznać.- odprowadziłam gości do drzwi.
- Mi również. Może kiedyś spotkamy się na kolejnym koncercie?
- Wszystko jest możliwe.- uśmiechnęłam się.
- Cześć.
- Do zobaczenia.- pożegnałam się.
Gdy wyszli, ruszyłam do pokoju Kit'a. Spał, więc zamknęłam drzwi. Po chwili do domu wpadł rozzłoszczony Fabian.
- Co to ma znaczyć?- krzyknął. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia o co mu chodzi.
- Ale co?
- Dzwoniła do mnie twoja nauczycielka.
No to się domyśliłam.... Świetnie!
____________________________
Cześć Misiaczki!
No to mamy święta. Taki malutki prezent ode mnie ;)
Wszystkiego najlepszego! :))
Jeżeli pod tym rozdziałem pojawi sie minimum 7 komentarzy zastanowię się nad dodaniem następnego ;) <3