.
czwartek, 20 sierpnia 2015
Rozdział 49
*Kit*
No żesz w mordę. Tosia ledwo znalazła się w domu a wyskakuje z pytaniem, które w życiu w jej ustach zabrzmieć nie powinno. Od teraz mam wrażenie, że w jej ustach wiele więcej nie powinno się znaleźć niżeli tylko te słowa.
- Chyba cię powaliło.- wypaliłem.
- To jest jakiś obłęd...- Fabian wstał z miejsca.- Wiecie co? Bawcie się w to sami. Jeżeli tak ma wyglądać moje życie tutaj, wiecznie między wami to się wynoszę. Nie chcę patrzeć na ciebie..- chłopak wskazał na Tosię.- I tym bardziej na ciebie pajacu.- dodał patrząc na mnie.- Wychodzę.- złapał swoją kurtkę i ruszył w stronę wyjścia.- Mam dość zajmowania się wami!!
- I twierdzisz, że jesteś normalna, tak?- odezwałem się po kilkuminutowej przerwie, która nastąpiła gdy Fabian opuścił mieszkanie.
- Kit...- powiedziała przez łzy. Dłońmi miała zakryte prawie całą twarz, była taka drobna. Niby malutka a w jej ciele niezłe diabelsko musi siedzieć.
- Co?
- Przytul mnie.- zerwała się z miejsca i rzuciła w moją stronę.
- Nie.- wstałem z miejsca i zablokowałem jej dojście do siebie. Stała wpatrzona w to co robię.- Nie. Nie będę cię przytulał. Zbyt bardzo pogrywasz ze mną i z Fabianem. Wiesz, że on mógł mówić na poważnie? Co zrobisz jak się wyprowadzi?
- Nie wiem Kit. Nie mam pojęcia co mam zrobić teraz a jak mam myśleć o tym co zrobię jutro czy za tydzień?
- Ty jesteś taka niedomyślna Tosia! To jest aż niemożliwe. Puszczają mi nerwy, najchętniej też trzasnąłbym drzwiami i wyszedł. Nie mam ochoty na to, żeby na ciebie patrzeć, ale z drugiej strony nie chcę być aż takim dupkiem. Wiem, że wiele stało się przeze mnie i wiele dzięki mnie. Może zbyt wiele sobie myślałaś, może nie powinienem dawać ci sygnałów, które dałem.
- O czym ty do mnie mówisz?... To ja dla ciebie rezygnuję z dobrego życia przy boku szczęśliwego brata po to, żebyś mi mówił, że żałujesz?
- Tego nie powiedziałem. Nie żałuję, ale zmieniłbym wiele decyzji.
*Dean*
- Tak mało o tobie wiem.- szepnąłem. Dziewczyna po raz kolejny podawała mi jedzenie. Czuję się taki niepotrzebny. Jestem rośliną, która sama siebie nie potrafi wykarmić. Do końca życia będę czyimś ciężarem.
- Jestem tutaj wolontariuszką, nie twoim przyjacielem. Wiesz o mnie i tak znacznie więcej niż wiedzieć powinieneś.
- Alice... Jak to jest z twoim bratem? Charlie zawsze jest taki zadowolony?
- Charlie jest zadowolony w momencie gdy ktoś jest blisko. Owszem, wtedy jest najsilniejszym człowiekiem świata. Kiedy ludzie go zostawiają zmienia się w mały, płaczący kłębek, który nie radzi sobie z niczym. Przede wszystkim z presją, która na nim ciąży ze strony innych.
Zadziwiający był fakt, że mówiła o tym bez mrugnięcia okiem. Bez jakiegokolwiek smutku, współczucia, jakiejś emocji.
Wbiła wzrok w jedzenie, które mi podawała. Zaczęła mieszać łyżką w zaskakująco szybkim tempie.
- Wiesz Dean... On marnieje w oczach. Ginie z dnia na dzień. A wiesz co jest najgorsze? Że doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nawet jest na to gotowy.
- Kochasz go prawda?
- A ty kurwa kochasz swoich braci?- spojrzała na mnie z byka. Aż się wystraszyłem, ale pytanie faktyczne było... nietypowe.- Jesteś głupi czy udajesz, Dean?- krzyknęła. Odłożyła talerzyk na stolik.
- Alice!
- Kochasz Kierana?- zapytała wychodząc.- A Seana? Może Tosie kochasz?- odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami.
- Kocham.- szepnąłem.- Kocham ich wszystkich.
*Kit*
Kiedy ja tutaj ostatnio byłem? Pewnie jak jeszcze ze sobą rozmawialiśmy. Jakieś x czasu temu. Szedłem przez korytarz z kapturem na głowie i oczach skierowanych w dół tak nisko jak tylko mogłem. Mam w tym momencie jakieś trzy brody, tak bardzo się ukrywam. Ręce w kieszeniach, podarte spodnie i fajki w drugiej łapie. Doskonale mnie to określa. Takie słowa klucze. Zahaczyłem kogoś ramieniem. Odburknąłem "sorry" nawet się nie odwracając.
- Yhmmm... Cześć Dean.- powiedziałem stojąc w drzwiach. Nie pamiętam już kiedy ostatnio się tak stresowałem. Nogi miałem jak z waty, a przecież nie jestem taki nieśmiały. Szczerze? Mam ochotę rozryczeć się jak dziecko.
- Ciebie się raczej nie spodziewałem.
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nawet nie zmieniłem pozycji.
-... ale jak już jesteś to wejdź. Zdejmuj ten kaptur i siadaj.
Zrobiłem tak jak powiedział. To, że byłem bliżej Deana sprawiło, że czułem się jeszcze gorzej. Jestem pieprzonym dupkiem. Uświadamiam to sobie codziennie gdy patrzę w lustro i za każdym razem na nowo gdy przechodzę obok niego.
- Nie mów mi tylko, że jesteś tutaj po to, żeby mnie przeprosić. Mam dość słowa przepraszam, słyszę je codziennie.
- Właściwie tak, po to przyszedłem.
- To sobie daruj. Tosia mnie przeprosiła, wystarczy. W sumie dzielicie ze sobą grzech to możecie też ze sobą dzielić wybaczenie. Chociaż wybaczenie jest w tym przypadku złym słowem.
- Chcę żebyś zrozumiał, niekoniecznie wybaczył. Wiem, że to byłoby bardzo trudne.
- Trudne jest leżenie tutaj i świadomość swojej niemocy. Jestem kaleką, więc jaki pożytek miałaby ze mnie Tosia? Jaki pożytek miałby ze mnie zespół i wy?
- Nie możesz się tak łatwo poddawać!
- Nie mów mi o poddawaniu się. Oceniam sytuację. W sumie... amputacja jest już ustalona.- powiedział powoli, przerywając po każdym słowie. Na końcu jedna z łez spłynęła po jego lewym policzku.
- Kocham Cię stary!- przykleiłem się do niego jak rzep.
- Nie czuję twojego dotyku Kit. Gdybym spał to nawet nie wiedziałbym, że to robisz. Kochasz mnie, tak? Wybacz, ale nie odpowiem ci tym samym. Nie byłbym w stanie po tym co mi zrobiłeś. A wiesz co w tej sytuacji jest najgorsze? Że tobie nie potrafię tego powiedzieć, a Tosię kocham nadal co jest i dla mnie i dla ciebie i dla niej największym przekleństwem.
- Miłość rani.
- Dziękuję ci!- zaśmiał się.- Rani jak cholera.
- Przypomniała mi się piosenka Eda.
- Też o niej pomyślałeś?
***
Ledwo wszedłem do domu a już zobaczyłem tą głupią kartkę na wycieraczce.
"Dzień dobry Tanton. Korzystając z tego, że cię nie ma, karteczka na wycieraczce.
Dzień 3... Nie mam ochoty się w to dalej z tobą bawić. Nie mam odzewu, więc z 20 dni pozostaną 3. Myślę, że dla ciebie lepiej, dla mnie może też.
Do zobaczenia, cieniasie."
_____________________________________________________________
HEEEEEEEJ! Wracam po długiej nieobecności, ale internet odebrał mi możliwość napisania rozdziału, więc dodaję go teraz! Zapraszam i czekam na jakikolwiek odzew. Buziaki :*
Facebook: Patrycja Bucław
Ask: roomies1
Instagram: patty.b96
Snap: patty.b96
Subskrybuj:
Posty (Atom)